No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu.
Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.
Mam dziś niewiele czasu i ciężko mi wypocić jakiś wpis dla was. Zaraz zmykam do warsztatu ceramiki odebrać mój kubełek na mini-kawę. Później mąż zabiera mnie i kolegę na dzień pełen wrażeń z okazji jego urodzin [które były tydzień temu].
Dziś tylko podrzucę zdjęcia i zmykam. Na dniach postaram się ogarnąć kolejne wpisy, bo mam masę zdjęć i bardzo dużo się działo.
Za namową mojej pani od pedicure, biegam obecnie z wełną między palcami. Gdy biegam, moje palce o siebie pocierają i mam często pęcherze, szczególnie na paluchach, ale także pod palcami. odkąd stosuję wełnę owczą, nie mam z tym problemu. Minusem jest, że po pierwszym użyciu wełna się mocno sfilcowała i teraz przy każdym jej myciu, muszę ją rozrywać i formować płaty, które potem owijam wokół palców. Szkoda, ze nie jest nadal taka puchata jak na początku, ale spełnia swoją funkcję. Kupiłam 3 woreczki i używam obecnie tylko dwóch. Może dołożę trzeci dla lepszego efektu. Podczas biegu nie czuje się tej wełny wcale. Wchłania pot, lanolina dobrze wpływa na skórę a sama wełna nie ma swojego zapachu oraz nie przechodzi zapachem potu. Polecam.
Podrzucę dziś też link do albumu ze zwierzakami w Zoo w Warmenhuizen. Mi się szczególnie spodobała sójka oraz onyx. Piękne zwierzęta. Znajdziecie tam też największego zimorodka na świecie! Krewniaka naszego polskiego zimorodka.
Mąż mówi, że jego przygotowywanie mi niskokalorycznych posiłków nie zda się na nic, bo ja się nie chcę tak naprawdę odchudzać.
Ja chcę schudnąć. Wyhodowałam brzuch z tych, których nikt nie chce oglądać. Mój biust jest często za ciężki - zwłaszcza przy miesiączce. Krótkich spodenek nie mogę nosić, bo mi się uda obcierają. Pod pachami podobnie. Wstydzę się siebie jak chyba jeszcze nigdy. Mam taki właśnie brzuch jak postać po lewej.
Mój wygląd i waga sprawiają, że mi smutno. Jak mi smutno to chce mi się jeść niemal wszystko, pić gorącą czekoladę, pić alkohol. Napędzam się w tej spirali użalania się nad sobą. Kompozycja mojego ciała się zmieniła. Ważę 77 kg, ale nie wyglądam jak rok temu mając 77 kg. Jakoś tak się rozlałam. Na plecach mam już po 2 fałdy. Pod paskiem brzuch leży mi na udach.
Mamy fajną kombinacje czynników pogodowych w tym tygodniu. Mamy spadające gwiazdy. Zorze polarna. A nawet bioluminescencję alg morskich. Wszystko to widziałam zeszłej nocy. Było bajecznie.
Realizuje dalej plan treningowy. Niestety w niedziel nie będę mogła pobiec zakładane go treningu, bo najpierw będę w pracy, a potem mąż umówił nas z kolegą do zoo. Wieczorem zaś jadę z koleżanką na plażę, aby patrzeć w niebo i może będzie widać zorze polarna.
Bieg więc spróbuję wykonać w poniedziałek. Gdzieś pomiędzy spaniem a szydełkowaniem w ogrodzie. Może też będę smażyć frytki, bo mąż ma ochotę zjeść...
Byłam u lekarza. Atrofia mięśni jest efektem ubocznym zastrzyku, który dostałam w nadgarstek. Minie samo.
Ból okazał się bólem pleców a nie nerki. Rano robiłam test moczu taki z drogerii (apteki sprzedają tu tylko leki na cm receptę a nie mydło i powiodło jak w polsce) I wyszedl negatywny wynik na obecność krwi. Więc to nie kolka nerkowa. Ani nic innego. Wtedy pojawiłaby się krew.
Więc lecę dalej leki przeciwzapalne, pije więcej, ręką nie muszę się przejmować bardziej niż do tej pory. Luz.
No to lecę z planem treningowym. Dziś jest 28 stopni więc nie dałabym rady pobiec. Wczoraj zatem zrobiłam trening.
Dwie mile plus 2,5 km marszu do domu.
Było dość ciężko. Ale dałam radę. Dziś strzeliłam na ulicznym markecie staniki sportowe adidas. Jest akcja że lokalne sklepy wystawiają się z towarem z magazynów za małe pieniądze. Byky kurtki zimowe. Mydła. Rzeczy do kuchni. Sklep sportowy sprzedawał staniki przecenione z 37 euro na 5. Kupiłam dwa.
W sobotę zauważyłam, że z moją lewa dłonią dzieje się coś dziwnego.
W minionym roku dwukrotnie miałam przeciążone ścięgno kciuka. Miewam też problemy z samym nadgarstkiem od 12 lub więcej lat. Z reguły szyna i oszczędzanie się, pomaga. Na zapalenie ścięgna dostałam dwa razy zastrzyk sterydowy. Po obu razach ból znikał w przeciągu 48h a skóra w miejscu zastrzyku się odbarwiala.
Fizjoterapeutka powiedział, że jeśli będę nadwyręžać rękę to przejdzie mi ona w stan chronicznego bólu. Więc oszczędzam. Dużo rzeczy robią za mnie mężczyźni w pracy. Pomagają. Dostaje też lżejszy przydział pracy.
Mimo to zauważyłam, że coś się dzieje. Mięśnie jakby zniknęły, zapadły się. Widać wszystkie żyły idące do kciuka, nadgarstek jest chudszy a kosz bardziej wystaje niż po pierwszym urazie. Gdy ruszam ręka, czuję lekkie mrowienie. Mam pełen zakres ruchów. Dołek w nadgarstku się pojawili jest bardzo głęboki. Obie ręce są od siebie różne.
Dam sobie jeszcze jakiś czas i skontaktuje się z moim lekarzem.
Wczoeja w nocy mnie rzuciło na plan treningowy Garmina. Kilka razy zaczynałam, chyba nigdy nie skończyłam. Może raz. Nie pamiętam. Próbuje ponownie.
Teraz muszę wyjść z domu, a po powrocie zjem obiad. Później muszę znaleźć czas na bieganie. Krótki bieg, tylko aby zmierzyć moje możliwości. A tych nie ma.
Trzymajcie kciuki abym była wytrwała. Do końca listopada powinnam nauczyć się przebiec 10 km.