Powróciłam szczęśliwie z wojaży rodzinnych. Ofkors nie bez przygód, ale i tak musze powiedzieć,że miałysmy fuksa.
Wczoraj jeszcze byłam na przywitaniu/pożegnaniu żużlowców (lał deszcz...ludzie jak się pchacie pod scenę to zwińcie parasole i nie birzcie dzieciorów na "barana" bo ci z tyłu też chcą coś zobaczyć...poza tym nie każdy lubi być popychany lub kopany przez bachory siedzące na oklep na rodzicach). to w nawiasie to takie moje fobie, nienawidzę tłumów, nienawidze być dotykaną, przesuwaną, poklepywaną ...no i co tu kryć nie lubię dzieci.
Później z racji moich wczorajszych urodzin i z racji zbiórki organizacyjnej przedandrzejkowej zrobiliśmy rundkę po lokalach od PRLu poczynając (speluna) na Biesiadnej kończąc (dobra pizza) - tam pokonało mnie piwo Celtyckie i trzyma mnie do dziś. No cóż, jak ktoś ma słabą głowę...i tak dalej. Na koniec w łóżku kieliszek szampana. A dziś do pracy, a we łbie huczy, w oczach karuzela....i już wiem, dlaczego tak nie lubię alkoholu. Goopia ja!
Mój jadłospis na dziś obejmuje :
I - płatki cheerios, kawa
II - jogurt, danio truskawkowe, jabłko
lunch - 2 gotowane pulpety
obiad - miseczka mojej wariacji nt spagetti, makaron pełnoziarnisty
kolacja - jajko, sałatka z mixu sałat pomidorów papryki.
Cwiczenia - 40 minut na stepperze ( nie dam rady Chodakowskiej na kacu).
Poza tym wyruszam na poszukiwania "małej czarnej", bo taki strój będzie obowiązywał na imprezie.... O jessssuuuu ...w co ja sie wpakowałam ?!
Dobra, spadam!