Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 marca 2011 , Skomentuj

Pecha ciąg dalszy.

Wczoraj miałam wizytę u endokrynologa, odsiedziałam 2 godziny na poczeklani bo ludzi było full i nikt się nie przejmował tym, że rejestracja jest na godziny, weszłam w końcu do gabinetu iiii.............okazało się, że owszem, że tak 28 ale marca!!!! Jakaś idiotka rejestrujac mnie pomyliła marzec z lutym i wpisała mnie na marzec a powiedziała, ze na luty. No ale jak ja mam to udowodnić??? Jestem pewna swego, bo jeszcze zadziwiłam się, że tak szybko się dostałam do lekarza. Oczywiście zrobiono ze mnie debila, który nie rozumie co się do niego mówi, no bo przecież pani rejestratorka jest nieomylna.

Nie wiem co mam dalej robić, nie mam już ochoty chodzić do tej przychodni i do tej nowej endo. po prostu żyć się nie chce...

Menu (bo od dzisiaj niby dietetycznie):

-musli kawa,

- serek wiejski z brzoskwiniami, jogurt malinowy

- jabłko

- sałata z pieczoną piersią kurczaka

- kasza jęczmienna, gulasz

- kawa, herbata, sok z marchwi i jabłka robiony przeze mnie

- kolacja?

W pracy mi się nie chce siedzieć, wczorajszy dzień był taki wiosenny, ciepły...dzisiaj też się tak zapowiada.

W sobotę jedziemy do falubazu, już mam stracha co to bedzie ( wczoraj PiW dostał mandat 100 zł, bo stanął na zakazie, którego nie było widać bo był zastawiony innymi samochodami ), z moim szczęściem...oby tylko ten wyjazd zakończył się bez ekscesów!!

28 lutego 2011 , Skomentuj

Wczoraj napisałam się tutaj ale niestety moich wypocin serwis nie wgrał. Więc teraz w skrócie podsumowanie weekendu: dużo spania, trochę shitowego jedzenia, zakupy z córką, leniuchowanie, a niedzielny poranek to mmmm baaaardzo miłe przebudzenie. teraz niestety trzeba znów wrócić w kierat praca -dom- praca

Dziś mam wizytę u endokrynologa, przyjmuje nowa pani doktor. Ciekawa jestem co mi powie, bo TSH ładnie spadło (nareszcie po roku leczenia), mam kilka pytań do niej nawet.

Moje menu dzisiejsze : standard, oprócz chleba, bo zamieniłam je na pieczywo chrupkie w ilości 2 sztuk. A od jutra teoretycznie startuję z dietą. Nie wiem jak to wyjdzie, bo z dietetycznych produktów mam tylko warzywa, sałaty i kurze cycki. Wogóle jestem jakoś mało zmotywowana i potrzebuję jakiegoś kopniaka w tyłek.

Piję i spożywam soki z marchwi (sama je wyciskam - szok) i marchew surową gdyż moja twarz przypomina raczej jesień średniowiecza. Nie wiem czy to efekt jedzenia czy efekt silnych mrozów, może jeszcze czegoś innego ale nie moge na siebie patrzeć. Postanowiłam jeszcze pójść do dermatologa, jako że firma zafundowała mi program medyczny, w ramach którego mam szybki dostęp do specjalisty. Może on wyprowadzi moją cerę na prostą.

W GW cieplej dziś zdecydowanie (-3), aż się chciało wychodzić do pracy.

wczoraj zdołowała mnie informacja o facecie, który najpierw ogłuszył sukę i szczeniaka a później żywcem spalił w piecu c.o. Nie wiem i nie rozumiem czegoś takiego, to się nie mieści w moim pojmowaniu świata. Ja wiem, jestem nadwrażliwa i po takich wieściach nie mogę do siebie dojść, ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego???!!!

Człowiek to najpodlejszy gatunek jaki pojawił się na świecie i nic nie jest w stanie zmienić mojej opinii o ludzkiej rasie. A ten świat sam zmierza ku zagładzie. Ludzie więcej empatii, więcej serca miejcie w sobie nie tylko dla innych ludzi.

25 lutego 2011 , Komentarze (2)

W GW o 5:30 było -14 stopni. czy ktoś wie kiedy te mrozy się skończą? Bo ja już nie mam siły, jestem przemarznięta, moja skóra przypomina gruby papier ścierny, włosy mam jakbym się podłączyła pod 220 V, a nos bardziej czerwony niż Renifer świętego Mikołaja.

Póki co rozgrzewam się takimi widokami

              

Achh, poleżałabym tak na tym słonku, popływała w tej cudnej wodzie....Czemu ja nie mam na własność takiego zakątka?

Cóż, moje menu na dzisiaj jest bardziej nudne niż flaczki z olejem. Nie mam koncepcji już co jeść (najlepiej nic). Przydałby mi się jakiś kucharz

- musli, kawa

- serek wiejski z kiwi (o kiwi też mogłabym jeść, bardzo mi smakują ostatnio)

-jogurt jagodowy, 2 szt. kiwi (to się robi jakimś uzaleznieniem)

- kanapka z szynką drobiową, serem i sałatą, herbata

- w domu : spagetti z wczoraj, kawa, owoce, jajecznica na kolację

Wczoraj na kolację wciągnęłam pół szklanki budyniu na chudym mleku, plasterek sera żółtego i 2 plasterki fileta wędzonego. A później wrócił PiW i zażyczył sobie oscypka na gorąco ( to takie mini oscypki na 2 kęsy), więc ja sobie też zrobiłam. Oscypki się kończą i nie ma widoków na to, żeby znów sie w nie zaopatrzyć. A nie powiem, złapałam bakcyla narciarsiego i z chęcią pojechałabym w góry na narty i po oscypki.

Zrobiłam wczoraj wyniki prywatnie, zostawiłam 50 zł. w laboratorium, bo oprócz TSH robiłam jeszcze CRP i RF. Dzisiaj odbieram wyniki i trochę mam stracha, co z tego wyniknie. Jak zwykle pani pobierająca krew skomentowała moje żyły. Ja cała w strachu a ona, że boi się żeby mi czasem żyła nie pękła pod ciśnieniem, jak będzie pobierać krew. No to juz miałam dość, nie ma to jak podejście do pacjenta. Na szczęście nic się nie stało, chociaż ręka boli mnie nawet dzisiaj ( tak wiem, to jest syndrom hipochondryka). Tak mam i nic nie poradzę.

kurczę, glodna już jestem, 9 rano to pora mojego drugiego śniadania. Natury się nie da oszukać.

Dobrze, że dziś piątek, w końcu się wyśpię. Nie wiem jak to się dzieje ale po godzinie 21 padam jak róża ścięta przymrozkiem, mogłabym spać jak koń na stojąco. A już było tak dobrze, pewnie będę musiała zwiększyć dawkę euthyroxu.

Mam nadzieję, że weekend obejdzie się bez szaleństw jedzeniowych, bez kłótni (aha, aha - mam takie huśtawki nastrojów, że szok), bez większych ekscesów. Mam w planach siedzenie pod kocem z dobrą książka. Ot i tyle albo aż tyle.

 

24 lutego 2011 , Skomentuj

Tu bym chciała teraz leżeć plackiem i popijać drinki z parasolką....ehhh

w GW dziś było -14 stopni. To i tak postęp - ociepla się. Słońce świeci jak zwariowane, ale co z tego jak mróż trzyma się mocno. Nawet pomimo niebieskiego nieba i słoneczka nie chce mi się wychodzić nigdzie. Brr zimno.

Pani Kierownik wróciła nam szczęśliwie z Katowic i od razu zamieszanie, ruch, istne wariactwo. A taki był spokój przez 3 dni. Nikt nic nie chciał, nie dzwonił, nie marudził. Cóż wszystko co dobre ma swój kres.

Zapisałam się wczoraj do endokrynologa na poniedziałek i w związku z tym muszę dziś oddać krew. A nienawidzę tego, panicznie boję się igły i widoku krwi. Okazało się, że moja pani doktor już nie przyjmuje, jest inna z Poznania. W domu się opamiętałam, że nie mam skierowania na badanie i będę musiała wyłożyć kasę...to tak w ramach ciągnącego się za mną od poniedziałku pecha.

Cóż dziś zżarłam? Ten sam zestaw co wczoraj do południa + kaszka manna błyskawiczna na rozgrzewkę. W domku na obiad mam spagetti z ciemnym makaronem. Oczywiście miksuję owoce na koktajle i pijemy wieczorami z córką i PiW. Wczoraj nawet nie podjadałam ale co z tego. Wlazłam na wagę a waga ani gram w dół, no do góry też nie. Mam więc dwie szóstki na wadze. Sama nie wiem, bo czuję się na mniej kg., no ale nie będę polemizować z wagą.

No to trzymajcie się cieplutko, tyle na dziś. Moje postanowienie na koniec dzisiejszego dnia : nie podjadać!!!

23 lutego 2011 , Komentarze (2)

Pozazdrościłam koledze( dzięki za miłe słowa) tych soczków ze świeżych warzyw i owoców i wczoraj na kolację zmiksowałam sobie truskawki, jagody, kiwi, banana i mleko. Pyszne było, no po prostu bajka. gdyby jeszcze ktoś zamiast mnie mi to przyrządzał... Niestety nie mam osobistego kucharza,dietetyka też nie, mam natomiast osobistego trenera - mojego PiW, który od lat już ćwiczy na siłowni i ma fajną sylwetkę. On mi oczywiście doradza, układa ćwiczenia ale nie byłabym sobą gdybym go posłuchała. No bo jak...mam przytakąć PiW, powiedzieć, że ma rację??? Nie, to nie w moim stylu

Od poniedziałku mam pecha. Tak tak, teraz będziecie się śmiać : w poniedziałek w pracy pękły mi spodnie (musiałam zszyć, dobrze że pracaw miarę siedząca i sama byłam w biurze bo spaliłabym się ze wstydu, a tak myk do archiwum i tyle mnie widziano), wczoraj natomiast obsrał mie jakiś głupi ptak - Boże nie zdarzyło mi się to od dzieciństwa!!! Ciekawe co dzisiaj mi się przytrafi....?

Mróż trzyma w GW i nie popuszcza. Dobrze, że dziś autobus punktualnie przyjechał i nie taki rzęch jak wczoraj, to przynajmniej ciepło było. Koleżanka, która dojeżdża z Kostrzyna spóźniła się ponad godzinę , bo szynobus nie mógł ruszyć ze stacji ( zamarzł) !! No to co kolej wyprawia w GW to poprostu woła o pomstę do nieba!! rozkład jazdy to chyba jest tylko po to, żeby wisiał, bo napewno nie po to, żeby go przestrzegać.

Do rzeczy : moje dzisiejsze posiłki:

-śniadanie to co zwykle

-kanapka z serem szynką sałatą i ogórkiem, sok jabłkowy

-serek wiejski z kiełkami (sama wyhodowałam), jogurt

-banan herbata, kawa

-obiad : wczorajsza szczawiowa

-kolacja : mam fazę na pieczone jabłka, no i owocowy koktajl

Dobra, muszę zacząć coś tam robic w tej pracy, bo jutro kierowniczka wraca - trzeba zapracować na tytuł "pracownika miesiąca"

22 lutego 2011 , Komentarze (1)

Witam.

Dziś bylo w GW -16 stopni!! Brrr lodówa. do pracy jechałam starym autobusem z nieszczelnymi oknami, drzwiami, wiatr chulał w najlepsze, para z ust przy oddechu, zamarznięte od wewnątrz szyby... jak ja juz pragnę wiosny!!!

Wczoraj oczywiście musiałam podjadać, no musiałam> A więc : 2 kromki bagietki z pasztetem francuskim (to niby na kolację), pieczone jabłko z miodem i rodzynkami i żurawiną suszoną. wiem wiem, miała byc surówa na kolację - była bagietka, no i to jabłko. Ale pyszne było - wolę nawet pieczone jabłka niż tez surowe, nie jest to zdrowe ale za to jakie smaczne.

Córcia moja postanowiła, że nie będzie też między posiłkami podjadać. Będziemy sie pilnować, tylko u niej to łatwiej : 2 razy w tygodniu chodzi na taniec ( po 1.5 godziny), 1 raz angielski - też 1.5 godziny więc tylko wpada do domu, odrabia lekcje i leci na zajęcia... A ja po pracy siedzę jak ten kołek i podjadam. Postanowiłyśmy, że jak się cieplej zrobi to bedziemy biegać. Zobaczymy - zamiary mamy ogromne co z wykonaniem?

moje menu:

-musli, kawa - ja już nie mam pomysłu na szybkie śniadanie, ale takie błyskawiczne naprawdę.

-serek wiejski, sok jabłkowy- szklanak

-kanapka z pasztetem, kanapka z serem i szynką drobiową, sałata, pomidor, herbata

- jogobella mała wiśniowa, średni banan

- obiad: zupa szczawiowa z jajkiem, na piersi z kurczaka

-kolacja: no właśnie nie wiem - napewno jabłuszko sobie upiekę, na te mrozy na osłodę

Wczoraj natyrałam się jak nienormalna w pracy; wynosłam chyba z 30 kartonów archiwizacyjnych ( ciężkich) po schodach na 3 piętro, później w archiwum na drabinę i kartony na najwyższą półke (bo niżej niestety nie było miejsca), dziś kręgosłup mnie boli no i kolana. Ale przynajmniej mam w biurze miejsce w szafie.

 

21 lutego 2011 , Skomentuj

Poniedziałek....

Już po imprezie urodzinowej. Obeszło się bez wzywania policji, bez interwencji sąsiadów

A tak serio to są bardzo fajne i miłe dziewczynki, nie mają idiotycznych pomysłów. O 21 pojechaliśmy z PiW po pizzę, hamburgery, później nadmuchaliśmy im materace i o 22 zmyliśmy się do brata PiW na noc. w niedziele po 10 rano byliśmy juz w domku, laski powstawały około południa, zjadły śniadanie i po 14 było już po imprezie.Odzyskałam moje mieszkanie .

W sobotę oczywiście było zupełnie niedietowo: chipsy, tort, pianki, żelki, pizza, frytki...no jednym słowem full shitów, niedziela tak samo.

Za to dziś:

- musli, kawa ( tak tak nuuuuuda)

-serek wiejski z ogórkiem, jabłko

- kanapka z serem i szynką z kurczaka, (chleb razowy)

-obiad w domu: pieczony kurczak i ogórek kiszony

- kolacja w domu : gotowane jajko, sałata

Oczywiście jakaś herbata, znów kawa z mlekiem, 1,5 litra wody mineralnej

Mam nadzieję, że nie będę podjadać!!! Co ja mam zrobić : w pracy mówią na mnie "chodzący przewód pokarmowy" bo jem małe [porcje a le bardzo, bardzo często. Chciałabym zmniejszyc swój apetyt i ćwiczyć, ćwiczyc ćwiczyć tylko nie mam kiedy ( wiem to wymówka)

dziś w pracy jestem sama więc zaplanowałam generalne porządki: rok zamknięty więc można niektóre papiery wynieść do archiwum. archiwum mieści się na 3 piętrze, ja urzęduję na 1, windy brak. czeka mnie spacer z kartonami do archiwizacji z 1 na 3 piętro (haha gimnastykę będę miała zaliczoną).

Trzymajcie się ciepło bo u nas w GW mrozi jak diabli, już bym chciała ciepłej, słonecznej wiosny

 

18 lutego 2011 , Komentarze (1)

Ufff nareszcie piątek. Nareszcie odpocznę.

W pracy pokończyłam tabelki do konsolidacji ( jeny jeszcze tyle tabelek nie robiłam w swojej karierze), w poniedziałek szefowa jedzie do Katowic, żeby te dane wprowadzać. Cóż w dobie informatyzacji, w XXI wieku ciągle trzeba jeszcze z paierowymi wydrukami fatygować się do cargo, zeby wprowadzić dane do konsolidacji. To po co internety, komputery???

Wczoraj wieczorem było nawet dietkowo, nie objadałam się, za to dzisiaj zaliczyłam 4 ciacha i 2 galaretki w czekoladzie ( poczestunek od kierowniczki) ale szybko pewnie to się spaliło bo koleżanka z pokoju obok tak podniosła ciśnienie, że ehh.

Menu dzisiejsze;

płatki zbożowe, kawa

activia naturalna i fitella, gruszka

mały oscypek, herbata

kanapka z serem i szynką drobiową, 1 litr soku pomarańczowo-jabłkowo-bananowego

w domu: naleśniki ;3 szt.

kolacja ? cośtam cośtam, napewno sałata, wedlina, ser

Jutro córka robi imprezę urodzinową, muszę odebrać tort i wynieść się na noc z mężem do szwagra, bo chata ma byc wolna. Bedziemy oczywiście dziewczyny kontrolować. Ja pierwsze urodziny z wolną chatą miałam kiedy kończyłam 18 lat, coż czasy się zmieniają.

Cieszę się z weekendu, bo ten tydzien w pracy naprawdę dał mi w kość. Niby odpoczęłam podczas urlopu, ale wystarczyły 2 dni w pracy i znów nic mi się nie chce. Może powinnam brać jakieś witaminy? Sama nie wiem, piję plusssza z żelazem, ale co to za witaminy, zwykła oranżadka.

17 lutego 2011 , Skomentuj

Znów zadyma w pracy, a ja już nie mam energii, i znów śnieg u nas pada. Ja chcę słoneczka!!

Dzisiejsze menu (niezbyt dietetyczne wiem):

musli, kawa

serek wiejski ze szczypiorkiem, jogurt malinowy

bułka pełnoziarnista z sałatą, szynką i serem light

1 litr soku "zielony banan", goracy kubek - krem z kury, jabłko

obiad w domu ; kotlet mielony, sosik z mrożonych grzybów

kolacja: surówka z sałaty, pomidora, ogórka z sosem z oliwy, paróweczka z keczupem

Wczoraj na kolację zaszalałam : 2 cienkie kromki bagietki z serem i szynką (zapiekane), mały oscypek z grilla z żurawinką (pyszności)

A tu jeszcze wspomnienie z Karpacza

Powinnam sobie fotki mojej sylwetki powiesić na lodówce...pewnie byłaby to skuteczna motywacja do odchudzania.

To tyle na razie. Mam nadzieję, że nie będę się opychać w drugiej połowie dnia.

Aa może ktoś wie gdzie dostać kolorowe płatki zbożowe ??? Potrzebuję na imprezkę urodzinową córci... O takie:

16 lutego 2011 , Komentarze (2)

Ufff w pracy zapiernicz, że szok... na nic nie mam czasu.

Do galerii dodałam fotkę słonia na nartach - tak oto ja, masakryczne 66 kg niestety, powinnam zmienić pasek co też uczynię.

Diety nie ma wcale ; przywiozłam oscypki więc się nimi pasę, poza tym w górach jadłam na żądanie i teraz ciężko mi się odzwyczaić. Poza tym zamiast sałatek biorę do pracy bułkę z pełnego ziarna, z sałatą serem i szynką. Reszta bez zmian. z dietą rozkręcę się od 1 marca.

Męczy mnie dalej taki uporczywy kaszel,mam go już dosyć i chyba w piątek znów pójdę do lekarza.

Wczorajszy dzien upłynął mi poza tym pod znakiem okropnej biegunki.... zatruliśmy się czymś w domu : ja, PiW, córcia. Najbardziej to jej mi było szkoda, ledwo w szkole wysiedziała. Ja to nawet dziś w nocy wstawałam

To tyle, wracam do pracy, chociaz nie mam motywacji do niczego.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.