Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 marca 2012 , Komentarze (7)

Wywaliłam dziś jedną panią ze znajomych. Dlaczego? Bo nie chcę mieć do czynienia z ludźmi kompletnie nieodpowiedzialnymi. Ktoś, kto zamieszcza na vitalii wpisy a później kasuje nieprzychylne komentarze i winę widzi wszędzie dokoła a nie w sobie, jest dla mnie...żałosny?! Tak jak napisałam w komentarzu : jak się chce uprawiać sex, to trzeba też myśleć, myślenie nie boli. Nie ma później potrzeby płakania na forum, że jest się w ciąży i ojej taki dramat, bo jak to?I wcale nie chodzi mi o dylematy typu : usunąć- urodzić. Po prostu jak się myśli głową a nie tyłkiem to tego rodzaju dylematy zdarzają się rzadko, bardzo rzadko. Mam prawo do swojej oceny i proszę mnie tu nie doprowadzać do pionu. Negatywnych komentarzy nie usunę. Koniec OT.

Jadłospis na dziś:

I - owsianka, kawa z mlekiem

II - jabłko, activia naturalna

lunch - sałatka z : brokuła, pieczarek, ogórka konserwowego, piersi z kurczaka, jajka.

obiad - zupa szczawiowa

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - omlet z warzywami

Kolejny dzień z A6W zaliczony, dziś już nie jest tak źle, mięśnie się przyzwyczaiły, nie bolą tak bardzo.

Rozkminiam kolejny tatuaż. Taki duuży projekt i pewnie ostatni. Myślę o kilku kolorowych motylach zaczynających się na wysokości nerek, przez bok, kończących się na żebrach pod piersiami....Mmmmm, już to widzę, to będzie dzieło życia. Myślałam też o aniele...Ma być duży i właśnie na boku jako ostatni akcent. Więcej tatuaży nie zrobie, bom za stara już na takie fanaberie.

Kupujemy dziś z PiW bileciki na sonisphere...zacieszam się ogromnie, polećcie mi tylko jakieś niedrogie acz w miarę normalne noclegi w Warszawie. No i co warto zobaczyć, bo, wstyd sie przyznać w Warszawie byłam 2 razy i to przelotem.

12 marca 2012 , Komentarze (1)

Jadłospis na dziś:

I - owsianka z suszonymi owocami, kawa z mlekiem

II - jabłko, activia naturalna - kubek

lunch - kanapka : grahamka, ser mierzwiony edamski, sałata, szynka chuda; garść marchewek

obiad - 2 łyżki gulaszu z chudego mięsa, duża porcja gotowanej brukselki, 2 ogórki konserwowe

przekąska - kawa z mlekiem, 1/2 szklanki kefiru straciatella

kolacja - surowe warzywa : pomidor, ogórek, papryka czerwona, twarozek ze szczypiorkiem

Poza tym zaczęłam A6W (dziś mój 3ci dzień), mięsnie brzucha bolą jak diabli...no tak, jak jedynym ćwiczeniem do tej pory było przewieszanie się przez fotel i nordic walking do lodówki to efekty są właśnie takie : zakwasy, ból mięśni. Do tego od środy zaczynamy biegać. Panie!! Daj mi siłę by wytrwać !!

Zaliczyłam dziś rozmowę z szefową w temacie : wolne dni 10-11 maja...Trochę się bałam, że mi nie pozwoli wziąć wolnego i sonisphere przeleci mi koło nosa...bo termin akurat na kończenie miesiaca. Ale nie, zgodziła się!!!!Jedziemy !!!! Cóż, niestety długi majowy weekend spędzę w pracy, coś za coś.

Z innych rzeczy : weekend grzeczny, po słodyczowym szaleństwie jakoś się ogarnęłam.

Poza tym mój ukochany KAZIK STASZEWSKI ma dziś urodziny....No to wszystkiego....dobrego.

9 marca 2012 , Komentarze (3)

Wczorajszy dzień na szczęście jest juz historią. I wolałabym tego nie powtarzać. Nie wiem co wstąpiło w panów z mojej pracy i dlaczego te celebracje tak się nasiliły. No ale korzyści były, wcześniejszy powrót do domu, wcześniejsza wyplata, że o całusach z preziem i dyrektorem finansowo-ekonomicznym nie wspomnę...

Dziś grzeczniutko :

I - tradycyjna nudna owsianka i kawka

II - mała butelka kefiru 0% i jabłko (a jednak da sie na tym wytrzymać 4 godziny)

lunch - 3 małe kotlety wege (z marchwii, pietruszki, selera, brokuła i kalafiora), pomidor

obiad - zupa kalafiorowa (mój nowy fetysz)

przekąska - kawka

kolacja - rybka, warzywka lub twarozek, warzywka

Cieszę sie na weekend, na lenistwo i czytanie/ogladanie. Nadrabiam zaległosci filmowe...w zeszłym tygodniu rewelacyjny Przekręt z Pittem  w roli cygana (umarłam ze śmiechu) i Stathamem mówiącym cockneyem ( po raz drugi umarłam). Ten kto widział to wie o czym mówię, tym co nie wiedzieli -szczerze polecam. W tą niedzielę moze jakiś thriller...zresztą mam full książek : Pilipiuka, Stephensona...nie będę się nudzić.

Zyczę miłego weekendu !

8 marca 2012 , Komentarze (3)

Właściwie to mogłoby być tak pięknie...Gdyby tylko panowie poprzestali na kwiatku i karcie do Rossmanna....Ale nie, panowie w osobach dyrektorów (sztuk 2) i prezesa (sztuk 1) niczym trzej królowie przybyli do biura z darem w postaci pudełka śliwek w czekoladzie (ahhhh, Zbyszek-prezes dwa razy dziś przyskoczył do całowania moich policzków). I w tym momencie nastąpila moja prywatna katastrofa. Nie musze chyba mówić, co zrobilam z tymi śliwkami. Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że właśnie byłam w trakcie szukania w księgach rachunkowych zawrotnej kwoty 1zł 20 gr, której to kwoty szukam od jakiejś godziny i nic. Mój mózg (haha) zażądał natychmiastowego dostarczenia porcji cukru, a że akurat tak się złożyło....

Jadłospis (bynajmniej planowany) :

I - owsianka, kawa z mlekiem

II - jabłko, butelka kefiru 0% truskawkowego

lunch - grachamka z szynką drobiową i warzywami

obiad - zupa kalafiorowa

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - mix salat z mozzarellą.

W Gorzowie spadł śnieg. Moja pierwsza myśl : jedziemy na narty !!!

Boszzz niech ten dzień już się skończy.

7 marca 2012 , Komentarze (3)

O jezuuu, umeczylam sie dziś...we śnie. Całą noc śniło mi się, że umawiałam sie do Wolfa na tatuaż...I najpierw przyszłam, on przygotował sprzęt, siadam na fotel i...łomatko! zapomniałam posmarować się emlą (miałam robić właśnie nadgarstki i przedramiona)!!!No to Wolf mówi, że ok, że przyjdzie do domu i wtedy zrobimy tatuaż. No i przyszedł, a u mnie w chacie masakryczna liczba ludzi : rodzice, PiW, córa, dziadkowie i znajomi....no i jak w tych warunkach robić tatuaż? I juz do obudzenia takie bzdety mi się śniły, a to wzór nie ten, a to kolor....Ja pierniczę o co chodzi?! Czyżby o to, że obiecywałam sobie w tamtym roku, że w marcu...tak tak napewno w marcu, czy to podświadomość mnie tak karze?! No dobra, moja podświadomości, skoro do wolfa najbliższy termin to czerwiec, to obiecuję, że w kwietniu się zapiszę. Tylko błagam, nie chcę przechodzić tych okołotatuażowych sensacji, jak  poprzednio!!Bo nie zniese tego!!

W kwestii jadłospisu i wagi : spadł 1 kg. Sama jeszcze w to nie wierzę, więc tak nieśmiało tylko o tym napomykam. To zapewne efekt moich przedtygodniowych zabiegów a nie wynik 2 dniowej diety. Tak więc znów widzę, że bujam się w tygodniu z wagą niższą po to, by w weekend zniweczyć wszystko to , co osiągnęłam !!! Czy uda mi się przekroczyć magiczną barierę 63 kg ??? Oto jest szekspirowskie pytanie, bo na 5 z przodu raczej straciłam już nadzieję.

Jadłospis :

I- owsianka z suszonymi śliwkami i żurawiną oraz otrębami, kawa z mlekiem

II - activia z otbami śliwkowymi, jabłko, szklanka soku pomarańczowego

lunch - ragout z kurczaka z warzywami Hortex stimeria (miałam tego gówna nie kupować, ale wpadłam wczoraj w dołek "nicmisięniechce" a na to akurat promocja była, więc zakupiłam)

obiad - zupa kalafiorowa (bo mięso już było na lunch)

przekąska - kawa z mlekiem, szklanka soku własnoręcznie robionego z : truskawek mrożonych, soku z pomarańczy i grapefruitów.

kolacja - jajka faszerowane, porcja świeżych warzyw

Jak widać rozminęłam się z panią Makarowską ale to nie znaczy, że zawieszam dietę, o nie. Korzystam z jej rad i wskazówek, z jej przepisów i wogóle ta książka jest ciagle blisko mnie.

Dziś wizyta u pani dermatolog. Uwielbiam tą kobietę !!

Poza tym zimno, acz słonecznie. Z nudów pomalowalam paznokcie na jeden ze swoich ukochanych kolorów : ciemnoszary. A podobno tej wiosny pastele w modzie. I jak ja mam nadązyc za modą, kiedy ja ciagle szary, grafit, czerń....

6 marca 2012 , Komentarze (4)

Dziś 2 dzień. Niestety w moim przypadku chyba sprawdzi się stare przysłowie pszczół : "jestem na dwóch dietach, gdyż na jednej byłam ciagle głodna". Niestety, nie jestem w stanie zapchać się wodą mineralną, jabłkiem...mój durny organizm reaguje na głód zawrotami głowy i wymiotami - jeśli zaraz czegoś nie zjem to zwymiotuję. Przykre to i nie dotyczy tylko sytuacji, gdy nie jem cały dzień. To uczucie pojawia się też, gdy nie zjem np. po 3 godzinach od ostatniego posiłku. A już wogóle nie ma mowy, żebym wyszła na głodniaka z domu, wszelkie badania krwi, gdzie trzeba być na czczo to dla mnie katastrofa. Do adremu, jednak nie da się przeżyć 8 godzin w pracy na jogurcie, jabłku i kubku twarożku. Muszę inaczej ustawić te posiłki, jednak nie obejdzie się bez noszenia obiadu do pracy...Póki co zabieram dodatkową porcję warzyw.

Dziś powinno być to samo co wczoraj ale..

I - owsianka z tartym jabłkiem, kawa z mlekiem

II - activia naturalna, jabłko

lunch - porcja warzyw zapiekanych pod serkiem ziarnistym

obiad w domu - porcja warzyw, łosoś w porach

przekąska - kawa z mlekiem, kefir z otrębami

kolacja - mix sałat z dressingiem mozarella.

Dzięki za życzenia zdrowia, skutkują bo szybko dochodzę do siebie.

Poza tym już wiem co to jest ta czubrica...to bulgarska mieszanka przypraw : papryka czerwona, chilli, czosnek, sól, cząber, tymianek, imbir, kurkuma. Podobno jest czerwona i zielona. I podobno jest dobra...

Temperatury z rana iście zimowe, -5 o 6 rano a ja wczoraj jak debil w wiosennej kurtce...dzis już posłusznie wrociłam do płaszczyka i kozaków. I zaczęłam rozważać na poważnie wyprowadzke z tego kraju...do Australii lub Nowej Zelandii. Ahhhh rozmarzyłam się .........australijskie plaże, australijskie słońce, australijscy surferzy.....

 

5 marca 2012 , Komentarze (4)

Jadłospis dzień I:

I śniadanie - 2 kromki chleba orkiszowego z twarozkiem ze szczypiorkiem i rzodkiewką, jajko, kawa z mlekiem

II śniadanie - activia naturalna, jabłko

lunch - twarożek ze śniadania

obiad - stek z łososia pieczony w porach w piekarniku, 1 róża brokuła

przekąska - kawa  z mlekiem

kolacja - mix sałat z dressingiem, 2 kulki mozzarelli

Wraca powoli do zdrowia. Jeszcze smarkam ale już nie tak okropnie. Ofkors od nadmiaru leków wczoraj moje nerki nawalały mnie jak zwariowane. Cóż, takie są uroki, po aspirynie zawsze tak mam - 1 dzień z bólem nerek gwarantowany. Dziś już jest dobrze.

Jak tylko ebola odpuści na dobre, wracam do biegania. Trochę żal, bo Kinia nie będzie ze mną i PiW biegać, jednak kolano jeszcze nie jest sprawne i długo nie będzie, niestety. Póki co wzmacnia mięśnie na siłowni i powoli ćwiczy na w-fie, ale widzę, że się boi. Rehabilitacja potrwa o wiele dłużej niż specjalista doktor załozył...A już brak skierowania na rehabilitację po zdjęciu gipsu powinien wywołać u mnie skierowanie sprawy do sądu....No ale to wiem dopiero teraz.

Weekend bez historii, wczoraj gniliśmy wszyscy w domu, w łóżku do 13stej...z ksiażką, z tv...Fajnie tak poleniuchować, nigdzie się nie spieszyć. A dziś znów kierat.

Miłego poniedziałku.

2 marca 2012 , Komentarze (2)

No więc dopadła mnie ebola przywleczona przez mojego Pana i Władcę. czyli szpital w domowym zaciszu. On już dochodzi do siebie, ja rozpoczynam a Kinia jest gdzieś pośrodku...Dramat.

Jako że nałykałam się wczoraj leków (tak, tak, lekomania zdiagnozowana samodzielnie : euthyrox rano, później żelazo i żeń-szeń, później seria antywirusówki - 4 tabletki dziennie, później ibuprom zatoki, później Fervex - właściwie mogłabym wczoraj nic nie jeść) to spało mi się tak rewelacyjnie, że zaspałam do pracy ...Wstaję 5:30, dziś wstałam 6:10 i tylko dlatego, że nie mogłam się ułożyć tak, aby się pęcherz nie odzywał. Pomyślałam "wstanę, wysikam się i jeszcvze z pół godzinki przekimam". Otóż już się nie położyłam tylko latałam jak w amoku...Najpierw euthyrox, po pół godzinie dopiero śniadanie. A włosy dziś miałam takie, że pożal się bosze...więc jeszcze prostownica...Do pracy pojechałam o 7:00 i stwierdzam, że mogłabym pracować od 7:30. Bo wstawanie o 5:30 jest nieludzkie !!!

Dzisiejsze żarcie :

I - owsianka z bananem, kawa z mlekiem

II - jogurt malinowy, jabłko

lunch - mała ciabatta z oliwkami, serem żółtym, łososiem i sałatą

obiad w domu : fish&chips czyli ryba i frytki, ogórki konserwowe

przekąska - kawa z mlekiem, 1/2 szklanki budyniu

kolaja - omlet z pieczarkami

Od jutra startuje z dietą pani Makarowskiej, zobaczymy czy cos drgnie.

Ćwiczeń fizycznych nie ma póki co, bo ebola odbiera mi siły. Na drugi raz, jak  Pan i Władca będzie chory to ma sobie wynając pokój w hotelu i nie zbliżac się do nas na odległość 50 m.

Wracam do pracy, do księgowań, do komputera bo szefowa kontroluje postępy

Miłego weekendu!!

 

1 marca 2012 , Komentarze (4)

Zaczęłam dzień od pamiętnika pewnej vitalijki i ....skąd u niej tyle samozaparcia, tyle energii, tyle pomysłów? Nie wiem. Jak tak czytam jej wpisy to sobie myślę, że rzeczywiście mogę wszystko, że wszystko sie uda. Chciałabym miec taka osobę blisko siebie...osobe, która jak trzeba pogłaszcze, jak trzeba da kopa w dupę...Taką osobę z megapozytywną energią. I życzę jej powodzenia, i wiem, że czekogolwiek się podejmie - osiągnie to. I jak będzie mi źle...poczytam jej pamiętnik.

Dobra, EOT.

Jadłospis na dziś :

I - owsianka z 1/2 banana, 1/2 brzoskwini z kompotu, kawa z mlekiem

II - twarożek domowy Piątnica, jabłko

lunch - omlet z 2 jajek z nadzieniem z pieczarek, groszku, wędliny i szpinaku

obiad - bulionówka wczorajszej grochówki z mięsem z kurczaka

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - porcja warzyw : rzodkiewka, pomidorki, ogórek, papryka czerwona, plasterek sera, parówka

W tak zwanym międzyczasie morze wody i herbaty z miodem, imbirem i cytryną...

Ofkors, Pan i Władca rozwlókł bakcyle po całym domu, wczoraj Kinia już kichała i smarkała wieczorem, dziś ja czuję, że coś się do mnie dobiera...Nienawidzę chorować!

Klamka zapadła, po kilku wieczorach studiowania poradnika dietetyczki-hedonistki, postanowilam iść tą drogą....Jutro zrobię pierwsze zakupy i ruszam z tym sadłem, bo  nie ma sie co oglądać...wiosna tuż tuż.

29 lutego 2012 , Komentarze (5)

Jadłospis na dziś :

I - owsianka, kawa z mlekiem (znów wpadłam w fazę owsiankową, bedę ją męczyć aż do znudzenia)

II - twarożek, jabłko

lunch - warzywa na patelnię zapiekane z serkiem wiejskim (nawet nie wiedziałam, że wieśniaka mozna zapiekać iże to jest naprawdę smaczne)

obiad - bulionówka grochówki z mięskiem  z kurczaka

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - omlet z warzywami

Mój Pan i Władca umiera...na katar i zatoki. Wczoraj leżał, jak już przyszłam z pracy, miał wzrok zbitego spaniela (miałam spaniela i czasem dostawała po tyłku za ucieczki, więc wiem co mówię) i sam upomniał się o lekarstwa (a mój PiW jest wrogiem zajadłym wszelkich leków). Więc jest źle... Bawię się więc teraz w pielęgniarkę i obawiam się, ze zaraz będę miała w chacie mały szpital.

Co do gotowania, jakos daję radę. Co do rady, zeby On coś ugotował, to on bardzo chętnie, owszem - powymądrza się, postuka garami i ...na tym koniec. On, jako specjalista od wysokich napięć, człek po studiach energetycznych, ofkors nie widzi problemu w tym, że płyta na kuchni jest popękana, bo przecież w razie co, to  zadziała bezpiecznik, i takie tam wywody... ja mam obsesję na punkcie prądu, boję się panicznie elektryczności, więc nie używam czegoś co jest pod prądem i jest popękane. No i tak się kręci, on swoje, ja swoje, on tłumaczy, ja wrzeszczę. Koniec końców pewnie w piątek zamówimy kuchnię w innym sklepie, bo mój facet na wieść o tym, ze nas zwodzą (bo kuchnia nadal jest dostępna w ciagu 14 dni, tylko już troszke droższa) dostał wścieklizny. I bardzo dobrze. Dobra dość tych moich egzystencjalnych popierdółek. w końcu to mój problem, a nie ogólnoświatowy.

Wczoraj widziałam wypadek, wyglądało makabrycznie a w efekcie skończyło się na potłuczeniach. Podobno kierowca dostał ataku epilepsji, wjechał w dwóch chłopaków na przejściu dla pieszych, rozjechał słup sygnalizacyjny i zaliczył dzwon z autem jadącym z przeciwka. Masakra.

A dziś, jak tylko weszłam na teren firmy, rzucił mi się w oczy rozpieprzony przód naszego prezesowozu (czerwony Hilux). Otóż rano pan prezes jechał z naszą sekretarką na radę do warszawki i po opuszczeniu zakładu, ujechał 100 metrów i zaliczył dzwon z tramwajem. Nie pierwszy i nie ostatni zapewne, ponieważ pan prezes to totalny chaos, który leczony powinien być elektrowstrząsami. Ale co tam, zmienił powóz i rura na warszawę! Już widzę naszą panią Janeczkę ! Pewnie znów na chorobowe pójdzie, jak ostatnio kiedy to poszła z listami na pocztę i stojąc przy okienku straciła przytomność - dwa tygodnie nie mieliśmy sekretarki w firmie ! Nie ma to jak pracować w tym " zakładzie specjalnej troski ".

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.