Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2012 , Komentarze (5)

Rozjechałam się ze smacznie dopasowaną wczoraj, niestety zgubuły mnie 2 małe bułeczki z ciasta półfrancuskiego : jedna z brokułami, 2 z gyrosem. Na usprawiedliwienie podam tylko, że brokułowa mmmmmniebo w gębie, gyros - takise. A wszystko to dlatego, że obok przystanku tramwajowego, z którego jeżdżę do domciu, otworzyli nową piekarnię. Veni vidi vici jak to mówią i zakupiłam chleb wiejski (nawiasem mówiąc rewela - zjadłam piętkę, ale reszta świata w domu mówi, że pyha). Przy okazji mój wzrok padł na ladę a tam owe bułki spoczywały w pełnej krasie i mówiły: kup nas, kup nas...No sami widzicie, że nie mogłam postąpić inaczej. Kupiłam, spożyłam i ukarałam się odmówieniem sobie kolacji. Tym sposobem ostatni posiłek zjadłam o godzinie 16:50. Ale ta z brokułami...nosz kurczę dlaczego ona taka dobra była !?

Jadłospis na dziś też nie po vitaliowemu. Jednak zima to nie jest najszczęśliwszy termin na odchudzanki, tak sadzę. A zwłaszcza jak w biurze jest 18 stopni...(no w domu mam 19-20, gdyż jak mawia PiW taka temperatura jest optymalna dla organizmu ludzkiego ). Ale do adremu :

I - owsianka na mleku z sokiem pomarańczowym, 1/2 banana i kilkoma chrupkami

II - 2 wafle ryżowe z odrobiną miodu, jogurt, mandarynka

lunch - "sałatka" : twarozek wiejski, łosoś wędzony, dymka, sól i pieprz - słuszna porcja

obiadokolacja : zupa pomidorowa z ryżem - bulionówka

przekąska - maślanka z owocami i otrębami.

Ruch : uprawiam długie spacery, bo nie lubię stygnąć na przystankach. Ale tego gimnastyka bym nie nazwała. Jednakowoż widząc efekty w postaci "przed-po" u innych vitalijczyków podjęłam heroiczną decyzję zainstalowania w moim nowym nabytku apki z aerobiczną 6 Weidera (czy jak mu tam..). Byc moze będę ćwiczyć to i owo.

Pognałam wczoraj do sieciówek, gdyż natchnęła mię myśl (spóźniona, jak się poźniej okaże) nabycia zimowego płaszcza puchowego w kolorze czarnym, grafitowym lub szarym...Juz się pogodziłam z wydaniem kaski, już stwierdziłam, że nie będę wybrzydzać tak jak jesienią (kiedy owe cuda pojawiły się w sklepach)...Jakież było moje zdziwienie kiedy w sklepach zastałam kolekcję wiosna/ lato 2012 !!! Ja rozumiem, wyprzedaże, przeceny, te sprawy ale w końcu k..wa mamy dopiero 1/2 luty!!!! Zima w pełni ! A na wieszaczkach pastelowe trenczyki, ekoskórzane ramoneski! Tylko w camaieu zastałam 3 (słownie trzy) wstrętne kurrtko-płaszczyki : czerwony, czarny i oczojebny niebieski ale aż tak to ja zdesperowana nie byłam. Był jeszcze rząd pseudokożuchów, równie okropnych. A i w Vero Modzie też wisiały płaszczyki o konstrukcji baleronu przygotowanego do wędzenia, cena również odstręczająca. Czy to są żarty, czy co?! Nie rozumiem.

No i zmarła Szymborska, cóż lata miała sędziwe, wielką poetką była też. I już od rana w trójce tylko o niej audycja, muza raczej żałobna... Ja rozumiem i wiem...Ale gdzie byli panowie redaktorzy, kiedy Szymborska żyła? A nie można było za jej życia częściej mówić, częściej wiersze czytać? dopiero jak człowiek zejdzie to okazuje się, że można i trzeba. Trochę to denerwujące, że się studnie buduje gdy ogień hula w najlepsze. Ale dobrze, że wspominają, że mówią. Bo ja wśród obecnych pisarzy i poetów polskich przyszłych noblistów nie widzę, niestety.

Rano zegar pokazał -16 stopni. Obłęd. A śniegu jak nie było tak nie ma. Śniegu! Przybywaj!!

1 lutego 2012 , Komentarze (4)

dziś jadę prawie to samo co wczoraj, gdyż wczorajszy zestaw był suuper.

Tak więc :

I - 2 kromki "natury" z pastą jajeczno-szynkową, kawa z mlekiem

II - jogurt malinowy z 1/2 paczuszki musli, mandarynka

lunch - 1/2 pieczonej piersi z kurczaka, 3 pomidorki koktajlowe, mandarynka/jabłko (jak mi będzie mało)

obiad - gulaszowa z ziemniakami ( bulionówka)

przekąska - maślanka z owocami i otrębami

Do tego woda, herbata, szklanka Kubusia, kawa z mlekiem raz jeszcze.

Mam nadzieję, że dotrwam na tym paliwie do szczęśliwego pójścia lulu. I nie będę otwierać lodówki i stać przed nią z tępym wyrazem twarzy, po to by w jednej chwili rzucić sie na ser lub wędliny.

Wczoraj spędziłam 15 minut w sklepie nie dla idiotów (akurat) wybierając pokrowiec na iPhona. Stałam tam i stałam i nie mogłam wybrać...A pan z obsługi pewnie myślał, że chcę go poderwać, bo tyle razy się tam wokół niego pokręciłam. Ale mam, jest czarny z turkusowo-granatowym motywem kwiatowym. No ładny jest, co tu dużo gadać. Ale czas podejmowania decyzji bardzo mnie martwi. Kiedyś było : wchodzę-podoba mi sie-kupuje. teraz proces kupowania i zastanawiania się trwa i trwa i trwa. A i tak często myślę, że mogłam wybrać inaczej, mogłam jeszcze poczekać i takie tam pierdy. Jak kupiliśmy z PiW projekt domu, to przez tydzień jeszcze codziennie myślałam, że to nie to, że mogłam coś innego, że źle wybraliśmy. A wiadomo było od roku, że jednak na ten projekt sie zdecydujemy. Ja nie wiem, czy to z wiekiem przychodzi, czy z czym...w każdym razie wkurza mnie to, bo kupno pokrowca na telefon urasta do rangi wymyślenia prochu. Ja zacznę sie godzinami zastanawiać nad tym jaki chleb kupić, to dobijcie mnie, niech się nie męczę.

Wysłałam wczoraj skargę do zarządcy na tego trutnia z dołu, żarty się skończyły. Nie będę miała litości, jeśli ktoś nie ma litości dla mnie. Baba pod 50 lat a głupia jak bęben rolling stones'ów. Wchodzi o 2 w nocy do domu z gośćmi, rozpieprza jakieś disco i co...nie zdaje sobie sprawy z tego, że to przeszkadza? Nie wierzę, po prostu myśli, że wszystko jej wolno, bo ona wynajmuje...I tu się k..a pomyliła. Ja nie odpuszczę.

Nawet nie wiem ile dziś stopni było. Słońce świeci, niebo niebieskie, mróz jest tylko śniegu brakuje. I nie zanosi się, że śnieg będzie.

Załatwiliśmy rehabilitacje córce i od wczoraj lata do łaźni na ćwiczenia i laser. I stwierdziła, że na laser to by chciała juz chodzić zawsze. Czy to jej pomoże? Nie wiem, mam nadzieję, że tak.

Napiłabym się gorrącej czekolady ale takie prawdziwej, gestej. Niestety, raz - nie mam przepisu, dwa- nie potrafię zrobić, trzy- no przecież na diecie jestem !

31 stycznia 2012 , Komentarze (6)

Szybciorem, bo terminy gonią.

JADŁOSPIS :

I - 2 małe kromki chleba "Natura" z pasta szynkową, kawa z mlekiem

II - mały jogurt truskawkowy z musli, jabłko średnie

lunch - sałatka brokułowa (brokuł, jajko, pieczony cyc kurzy, majonez light

obiad - gulaszowa z ziemniakami, mandarynka

przekąska - otręby z maślanką  i owocami

No....szacun...pierwszy zestaw z vitalii, który robię bez zmian, bez marudzenia.

Wczoraj odpaliłam moj stepper, połaziłam 15 minut, wiem, to mało ale naprawdę nie wyrabiałam juz na stojaka (kręgosłup odmawia posłuszeństwa).

Poza tym przyszedł mój nowy telefon...zmitrężyłam kupę czasu na obczajaniu jego funkcji (obczaiłam 1/3)...póki co posługuję się jeszcze starym.

Ta wredna suka z dołu znów urządziła nasiadówkę...nie wiem o której rozeszło się towarzystwo, myślę,  ze po północy...I właśnie załadowałam do koperty skargę na tą sukę. Poza tym znacie sposoby na inteligentne uprzykrzenie jej życia? Mam zamiar dziś pograć w kosza... połazić w szpilkach...Już mi się nawet śni, że widze tą lalę jak zbiera w worki swoje syfiaste szmaty i wynosi się razem ze swoim kundlem...Ja kocham psy ale nie takie, które szczekają i wyją po pare godzin w nocy...

Zimno, dziś było -12 na zegarze...Zamieniłam swój płaszcz na narciarską kurtkę i było mi ciepło do pasa, niestety od pasa w dół pomimo rajstop grubych trochę zmarzłam. Rozważam pomysł nakładania spodni narciarskich....wiem żenada, pewnie termoleggi wystarczą. Jutro będę mądrzejsza.

30 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Czechy za równo 2 tygodnie a ja nadal nie wiem : dostanę urlop czy nie...Jak zwykle w pracy się pierdzieli, wymyśliłam sobie, że ja mnie ie puści na tydzień, to chociaż żebym w czwartek lub środę mogła pojechać. Oooo, ciężki los księgowej w takiej firmie jak moja, ja musze zastępować obie koleżanki, a ta co mnie zastępuje uważa, że nie musi się wysilać...Dżizas...do dupy taka organizacja pracy.

Weekend był udany nawet, nawet trochę ruchu było, ale to jeszcze nie ideał. Ofkors znow nażarłam się sushi (PiW miał urodziny), no i co ja zrobię, że uwielbiam sushi? No moze nie całe, uwielbiam surowe ryby i wasabi.

Dziś wrócę do steppera. Taki mam plan, jak z wykonaniem - oby nie tak jak zawsze. Muszę trochę dupsko ruszyć, bo kondycja siadła. No i nogi trzeba do butów narciarskich przyzwyczaić...

Wypuściłyśmy się z córą na ostatnie dni wyprzedaży, powinnam sobie kupić kurtkę (długą) zimową ale żaden fason mi nie odpowiada. Zakupiłam więc grafitowe rurki, czapkę (czarną) i szary sweter oversize. Szału nie ma, kolory z palety moich ukochanych...Ja to chyba już nigdy nie założę kolorowego ciucha, taki ze mnie egzemplarz. Jedyne odstępstwo od kolorów to beżowe emu (głupi pomysł). Mała ze stabilizatorem na kolanie wytrwale mierzyła rurki, aż znalazła takie jak chciała...sprane szare. Czyli zakupy udane. Chciałam kupić sobie w stradim futrzaną czapkę ale młoda stwierdziła, że to suche jest...Właściwie nie wiem, czy dziś po nią nie wrócę. I chyba zacznę nosić kurtkę narciarską, bo w tym moim ortalionie 3-letnim wczoraj zamarzałam. Aż do PiW  krzyknełam na środku chodnika : " Kup mi futro!" Nie no...sztuczne, żeby nie było.

Mam problemy ze snem....znowu. Niby zasypiam, śpię dobrze, mam super sny ale wystarczy jakiś dźwięk i ...budze sie wyspana w środku nocy. Nie chcę iść do lekarza po leki, biore na razie ziołowe ale nie widzę pozytywów.

Mróz w gorzowie, dziś rano było -12 stopni. Ja nadal czekam na śnieg.

Ehhh zapomniałabym o jadłospisie :

- płatki z mlekiem, kawa z mlekiem

- jogurt, banan, szkalnka Kubusia

- kanapka z chleba pełnoziarnistego z cienkim plasterkiem sera i szynki surowej, 3 pomidorki koktajlowe, pomarańcza

obiad - 1/2 piersi kurczaka z piekarnika, 2 ziemniaki z koperkiem, ogórki z chilli

przekąska - maślanka naturalna z owocami mrożonymi.

No, to tyle. Smacznie dopasowana sobie, ja sobie...jak widać. Niektóre posiłki nawet po zastąpieniu są nie dla mnie. Ale efekty są.

26 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Jesteśmy po wizycie u ortopedy w prywatnym centrum medycznym. Zadowolona? Nie wiem, niby lekarz rzeczywiscie poświęcił nam dużo czasu, odpowiadał na pytania, zbadał kolano córki, powiedział co i jak....Ale rejestracja - kiepściutko...panie nie potrfiły mi konkretnie powiedzieć, czy kupując pakiet 10 zabiegów rehabilitacyjnych zapłacę taniej niż jednostkowo. Zaoferowano mi konsultację z rehabilitantem za 20 zł (niby nic tylko lekarz napisał konkretne zabiegi i laser, więc to wiem), a ja tylko chciałam wiedzieć cenę pakietu...

W końcu wylądowaliśmy u rodzinnego i szok. Nie wiem, czy lekarz się wystraszył mojego męża (bo poszliśmy w trójkę) bo wypisał skierowanie na rehabilitację na NFZ, żartował, rozmawiał. A zwykle burczy cos pod nosem i ma problem ze skierowaniem. Dziś obdzwoniłam wszystkich fizykoterapeutów w mieście i terminy są na maj, koniec czerwca...No żal, co jej da rehabilitacja urazu ze stycznia w czerwcu? Ja p..dolę co to za kraj? Przecież mamy dopiero końcówkę stycznia...Nad łaźnią były jakieś terminy na luty ale trzeba było osobiście, wysłaląm PiW, żeby załatwił to. I zobaczymy...

Dieta jest, trzymam się tych przepisów (czasem absurdalnych), czytam Makarowską (kupiłam też jej przepisy)...

Póki co :

I - musli z owocami, kawa z mlekiem

II - jogurt

lunch - twarozek z musem brzoskwiniowym i 2 herbatnikami, jabłko

obiadokolacja - zupa szczawiowa

przekąska - maślanka z owocami.

Jedyny plus tej diety i to plus ogromny - odstawiłam cukier (ten brązowy). Nie słodzę kawy i herbaty, nie dosładzam, a myślałam, że tego się nie da zrobić. A tu niespodzianka.

Otrzymałam właśnie karnety na Staleczkę. Jestem więc prawdziwym kibicem, na dobre i złe, jestem 8mym zawodnikiem. Jancarzu!Przybywam na sektor!

Dziś wywiadówka, dziecię me średnią ma porażającą (5.4) w I gimnazjum więc będę dumnie podnosić głowę ! A co !

24 stycznia 2012 , Komentarze (5)

Chyba 9ty. czy smacznie dopasowana? tu bym się spierała, tak naprawdę to ciężko mi znaleźć coś dla siebie. takie to wszystko jakieś....mało profesjonalne. ale to moja osobista opinia. Niby mówi dietetyk : cukru nie. Ale za chwilę wymieniam posiłek i dostaję propozycję gdzie jest cukier, tak samo miód - nie wolno herbaty z miodem, a za chwilę - grahamka z serkiem i miodem...No to ja już sama nie wiem...Poza tym brakuje mi takich zwykłych, naszych zup ale w werdji odchudzonej. Ja gotuję dla rodziny, jak zrobię szczawiówkę (na cyckach kurzych) to odlewam dla siebie trochę - nie zabielam, nie zasmażam, ot czysta zupa na warzywach i mięsie, to czy jeść czy może zrobić : selerową, minestrone, czy inny wynalazek (z dodatkiem serka topionego) ? Już nie wspomnę o "jarzynkach" i tego typu wynalazkach. Nie chcę być swiętsza niż papież, nie chcę być mądrzejsza od dietetyczki ale trochę już o odchudzaniu wiem...I wiem, że serek topiony to syf, że jarzynki i vegety to syf. I co mi z tego, że mam obcięte kalorie? Nie wiem, moze to dlatego, że jestem pod wpływem kupionej wcześniej ksiażki.

Dobra, ponarzekałam. Jak wspomniałam, to moje osobiste refleksje.

Jadłospis

I - musli z mlekiem, kawa z mlekiem

II - jogurt malinowy, 2 małe kiwi

lunch - omlet z warzywami, herbata bez cukru

przekąska - maślanka (szklanka), jagody

obiadokolacja - zupa szczawiowa ( tu wspomniana niezgodność z dietką) z miesem kurczaka

to tyle. Dni mam teraz zakręcone, przyszła biegła - mam full tabelek do zrobienia. Stycznia ruszyć nie mogę, bo mają być zmiany w kontach (Cargo się obudziło) i pozycjach kosztów więc nie ma co księgować,żeby zmieniać. szykuje się zmiana programu...

A tak wogóle to zasypało Liberec...A ja chcę na narty !!! W G. W. śniegu jak na lekarstwo...już chyba nie mam nadzieji na zimę.

 

20 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Ups, znów to zrobiłam ! Co? Otóz znów wypierniczyłam reklamówkę z żarciem do śmietnika. jak zwykle z rana wynosiłam worek ze śmieciami, w tej samej ręce mając torbę z żarciem do pracy. Przez całą droge do śmietnika powtarzałam sobie : nie wywal żarcia...poczym wzięłam zamach i...sru worki do kubła. Na szczęście był przepełniony i coś rymsło na beton. A ja cała happy wyszłam z altanki i nagle...eureka przecież mam puste ręce. Wróciłam, zebrałam reklamówkę (niestety jabłka już nie namierzyłam) i biegiem do autobusu. I zonk, autobus zatrzasnął drzwi i odjechał w siną dal....Poszłam więc na tramwaj (ok 500 m), wsiadłam w pierwszy- lepszy, ofkors była to 3 więc musiałam pod katedrą wysiąść i zapierniczałam dwa długaśne przystanki do pracy (ok 1,5 km). Tym sposobem uznaję, że zaliczyłam dziś już fitnes. Swoją drogą fajny jest taki marsz z rana, czerstwe powietrze, mało ludzi...Ale nie chciałabym już tego powtarzać.

Ofkors wczoraj się nie ogarnęłam w pore i zamówiłam drugą książkę, a właściwie II część książki, o której wam wczoraj pisałam - "jedz pysznie, chudnij cudnie -na imieninach, grillu,przepisy". Przejżałam ją w księgarni i ...klik zamówiłam. No cóż, lubię takie ksiażki, myślę że to już nałóg...gdybym jeszcze potrafiła z nich korzystać i wcielać w życie rady tam zawarte. Tak więc moja kolekcja powiększyła się o dwie dodatkowe publikacje.

A teraz jadłospis. Przyznam się, że to co oferuje mi dietetyk nie zawsze mi odpowiada i zamieniam sobie to na bardziej zjadliwe dla mnie potrawy. Nie umiem ich wstawić do planu diety, zamieszczę więc tutaj :

I - musli owocowe (6 łyżek) z mlekiem, kawa z mlekiem

II - serek homo, jabłko

lunch - tu zamieniłam sałatkę z ananasa i fasoli na : 1 jajko gotowane faszerowane masą (żółtko, szynka z kurczaka, twaróg - 2 łyzeczki, pietruszka, sól, pieprz) + 4 pomidorki koktajlowe, mały kubuś biały.

obiadokolacja - tu też zamiana : bulionówka gulaszu drobiowego (mięso z piersi indyka i kurczaka duszone z marchewką pietruszką i groszkiem

przekąska : maślanka, grahamka, kiwi.

Właściwie mam parę uwag i sama nie wiem, co o tym myśleć ale :

- mam niedoczynność - są opinie, że przy odchudzaniu powinnam zwiększyć ilosć białka a pani dietetyk mi mówi, że nie ma potrzeby

- owoce wieczorem - nie wiem, czy to rozsądne, raczej powinien być nabiał.

Pozostanę sama z tymi przemyśleniami, naprawdę nie potrafię rozsądzić, kto ma rację. Poza tym niektóre dania...no nie wiem, czy dietetyk to układa, są co najmniej dziwne.

Siedzę nad sprawozdaniem rocznym, reszta leży odłogiem, niby biorę papiery do domu ale właściwie nie moge powiedzieć, żebym coś nadgoniła. Poza tym pada śnieg....Pięknie...nareszcie śnieg....

19 stycznia 2012 , Komentarze (5)

Wczorajszy dzień zakręcony na maxa, tak jak przewidywałam. I całe szczęście, że PiW też wziął wolne, bo nie wiem jakbym sobie poradziła. Od 7 rano kwitnęliśmy w rejestracji szpitalnej - efekt : mieliśmy 5 numerek. Później od 9 w poradni, dość szybko nas przyjeli. Lekarz ofkors zachowywał się jak enigma. W krótkich żołnierskich słowach oznajmił : rehabilitacja we własnym zakresie (podnoszenie nogi, zginanie i prostowanie), stabilizator do pół roku, po feriach można ćwiczyć i chodzić na hip-hop. A na koniec akcent optymistyczny : to może nawracać . A w moje dziecko jakby piorun strzelił : schiza totalna, z gabinetu wyszła o własnych silach ale dalej już nie, usiadła a PiW leciał po kule do auta, na kulach noga w powietrzu, w samochodzie część druga schizy : ryk, nerwy !! Ja pi..lę, miałam ochotę wyskoczyć. My do niej spokojnie a ona zero kontaktu słowno-wzrokowego. Uspokoiła się po półgodzinie, ale co przeżyliśmy to bezcenne. Ofkors od lekarza musielismy kursować po NFZ (na drugi koniec miasta) żeby potwierdzić ulgę na stabilizator, potem pod szpital z powrotem do sklepu ortopedycznego...czy to jest normalne? a jak ktoś jest stary, bez nogi, samotny, bez samochodu i ma takie rajdy sobie urządzać po mieście, żeby pani urzędniczka mu kartę wypełniła? Co to k..wa jest?!

A mała juz do wakacji doleciała i stwierdziała, że na obóz Cadeta nie pojedzie...Boszzz przecież ona za miesiąc zapomni o wszystkim...

Dobra, rozpisałam się. Ale spędzilismy razem fajny dzień - zakończony w pizzerii.

Do adremu czyli diety. Wczorajszego jadłospisu nie napiszę, bo to dramat.

Dzis :

- płatki ryżowe na mleku ( 4 łyżki, 1/2 szklanki chudego mleka), kawa z mlekiem

- serek truskawkowy, mandarynka, herbata owocowa bez cukru

- lunch - surówka z pekinskiej, szynki, pomidora

-obiadokolacja - gulasz z indyka z warzywami

- przekąska - szklanka maślanki z owocami, wafel ryżowy

Zapomniałabym. Jako miłośniczka literatury science-fiction zakupiłam we wtorek książkę pt. " Jedz pysznie, chudnij cudnie". Naczytałam się recenzji i nie mogłam się powstrzymać. Rzecz jest o odchudzaniu ofkors ale podejście pani autorki zacne. Mianowicie preferuje ona hedonistyczne odchudzanie. Z całej książki oprócz fotek podoba mi się zdanie : żeby schudnąć trzeba jeść . Rzecz jest ładnie wydana (a ja lubię ładnie wydane książki, takie błyszczące...wiem, lasy mi tego nie wybaczą), zawiera wiadomosci z dziedziny dietetyki, żywienia i info o pokarmach. jest też plan diety na 30 dni, fajnie rozpisany, co kilka dni - plan zakupów. Ogólnie, bo jeszcze się nie zagłębiłam w tą pozycję, podoba mi się i uważam, że dobrze zainwestowałam 36. 90 złotych polskich. Co do owych 49 zainwestowanych tutaj takiej pewności juz nie mam. A autorka wydała też coś w typie książki kucharskiej (też pewnie nabędę w swoim czasie).

A pani szefowa dziś z rana poleciała do mnie tekstem...zagadałyśmy się trochę z koleżanką (ma koszmarne problemy z małżonkiem, dziwię się, że jeszcze z nim jest) a pani kiero weszła z papierami i rzuciła do mnie : "o widzę, ze się pani nudzi..." Czy to można już podciągnąć pod mobbing?

 

17 stycznia 2012 , Komentarze (5)

Wczoraj dieta książkowo. Nawet chwili wahania nie miałam, nic nie podżerałam. Trochę głodna byłam, to fakt ale to dobrze. Zarłam pewnie z 2000 kcal teraz mam 1200 -1300 i na tym muszę trwać. Jeszcze technicznie nie ogarniam jak zamienić sobie posiłek na dowolny. Umiem już zamienić na posiłek z planu, lunch boxa, z lodówki ale ta ostatnia opcja - . A chciałam sobie wymienić obiadokolacje na np. zupę kalafiorową. Dodałam do vitaliusza i...i nic. Nic się nie wymieniło. Poza tym za dużo mam posiłków z chlebem i chlebem chrupkim. Wymieniam je oczywiście, bo ja chleba nie jadam. moze to błąd, nie wiem ale takie mam zwyczaje i ich nie zmienię. Napisałam do dietetyczki...póki co echo. Po prostu pooznaczam wszystkie te chleby jako "nie lubię" i tyle. Mam nadzieję, że chleb się więcej nie pojawi. Poza tym myślałam, że ta dieta będzie taka profesjonalna, a tu właściwie przepisy użytkowników vitalii....Trochę sie rozczarowałam, zobaczymy co dalej będzie. Ale abonamentu pewnie nie przedłużę...

Wczoraj zadyma w pracy, naprawdę nie wiem w co ręce włożyć. Zaczęła się konsolidacja, bilans roczny a jeszcze styczniowe papiery się klaniają!!! Wczoraj wzięłam parę rzeczy do domu, żeby nadgonić. A to kropla w morzu niestety....i wcale sobie nie przekimałam, żeby teraz nie ogarniac. Za dużo papierów a nas za mało. Cóż jeszcze nadgodziny będę robić od przyszłego tygodnia, jak trzeba to trzeba.

Menu :

I -  musli orzechowe, 1 szkanka mleka, kawa z mlekiem

II - serek bakuś, pomarańcza

lunch - sałatka brokułowa

obiadokolacja - zamieniam na bulionówkę (ok 300 ml) zupy fasolowej z 1/2 udka gotowanego

przekąska - maślanka, chleb chrupki, mandarynka

Jutro menu się pewnie popierniczy, bo idziemy zdejmować gips, więc pewnie zakotwiczę w poradni chirurgicznej na pół dnia.

Ruchu nie ma, tyle co energiczne marsze (a wysiadam przystanek wcześniej, albo idę 2 przystanki). PiW wczoraj poleciał z kolegą do siłowni w Watralu, nie było go ponad 2 godziny...a jak przyszedł to tylko mnie w..wił bo : a wiesz, trochę na siłce, później basen, później sauna. Ja też tak chcę !! No ale o niego dba firma, moja firma ma pracownika w d..ie (no sorry zasponsorowała w 1/3 karnety na Stal ). A on teraz do Watrala będzie latał a siłownia w naszej piwnicy będzie pajęczyną zarastać.

Dobra wracam do pracy, jutro mnie nie ma, więc muszę jak najwięcej zrobić.

16 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Próbuję ogarnąć tą dietę vitaliową. I coś mi tu jest nie tak, jak powinno...Ale w sumie to pierwszy dzień - zobaczymy.

Menu :

I - płatki ryżowe - 4 łyżki, mleko 0.5 % - 1.3 szklanki, kawa z mlekiem

II - twarozek z rzodkiewką i szczypiorkiem, 1 kromka chrupkiego pieczywa, jabłko

lunch - sałatka grecka, herbata bez cukru

obiadokolacja - kurczak pieczony - pierś, brokuły z wody

przekąska - maślanka, coś tam jeszcze

Jak zobaczyłam co mi proponują na dziś to .... Tyle chleba to ja w tygodniu nawet nie jem. A tu kanapka, kanapka, kanapka....i nic na ciepło. Powymieniałam te posiłki do niedzieli, bo mi większość nie leży. Napisałam maila. Hmmm to chyba nie tak. Ale wytrwam, bo jestem sknera i szkoda mi tych 5 dych ot tak...()

W pracy zapiernicz, nie mam kiedy załadować. Wszystko sie nałozyło a tu jeszcze w środę wolnę chcę. Dzwoniłam cały dzień do Poradni Chirurgicznej ale ofkors albo wolne albo zajęte. Generalnie nikt nie chce ze mną rozmawiać. To po jakiego h..a te telefony są?! Jak się nie dostanę to zrobię aferę, dość już tego poniżania przez służbę zdrowia. Zapisałam dziecię za tydzień prywatnie na konsultację do centrum medycznego - koszt 110 zł polskich.

Ale ale, zapomniałabym : od tygodnia nie zjadłam ani grama słodyczy. Nic, ani czeko, ani merci ani takie tam...ja pierniczę. Brawo ja!

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.