Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Byłam wczoraj z córą na bilansie u rodzinnego. Przy okazji poskarżyłam się na moje kręgoslupowe dolegliwości. Doktor powstał zza biurka, przez sweter obmacał mi dolne rejony kręgosłupa, popytał, po czym postawił diagnozę : wypadł pani dysk. Amen. Skierowanie na rtg - nie ma, po co? Wypisał receptę na lek - nawet nie wiem co to , bo bazgroli jak kura pazurem, kazał pobrać tydzień, jak nie przejdzie to skieruje może na jakieś lampy...Pozegnał mnie słowami, że to już tak będzie. Perspektywa ciekawa, nie powiem. leku nie wykupiłam jeszcze, odcyfrowałam receptę, wiem że to diclofenak, a takiż zakupiłam po pracy pod nazwą Voltaren acti caps. Zażyłam, noc przespałam w miarę spokojnie, nie licząc drętwienia prawej nogi i łaskoczących bólów stawów. No ale jak kregosłup nie bolał, to co innego musiało boleć.

Dzieki również za słowa wsparcia od was, dziewczyny

Niestety prawda jest dla mnie oczywista jak oczywistość. To już trzeci lekarz, który z niepokojem wypowiada się o ponownej operacji mojej tarczycy. Myslałam, pójdę na operację, wytną co trzeba, obudzę się i ...o co tyle krzyku ?! Strach jest, fakt, ale konsekwencji innych, poza niewybudzeniem sie z narkozy, nie brałam pod uwagę. wogóle mi sie to nie śniło. Moja mama jest po takiej samej operacji (wtedy jeszcze stosowano operacje oszczędzające, po 2000 roku zaczeto po prostu wycinać całe tarczyce) jak ja, co prawda wynik ma dobre i nie musi się leczyć, ale obraz usg tarczycy jest paskudny - opinia lekarza. I nawet jej lekarz powiedział, że odradza ponowną operację. więc coś jest na rzeczy.

Poczytałam trochę, dowiedziałam się, że żeby spowolnic proces autodestrukcji tarczycy powinnam przejść na dietę bezglutenową i bezmleczną. Wtedy jest szansa na obniżenie poziomu przeciwciał. U mnie z kolei poziom przeciwciał nie wskazywał na stan zapalny, za to biopsja jednoznacznie dała wynik - zapalenie tarczycy. Z drugiej strony mówi się, że w niedoczynnosci i Hashi powinno spożywac się dużo białka - więc przetwory mleczne. Wiem, że nie wolno mi jeść soi, orzeszków ziemnych, kapusty, brokułów i kalafiorów, grochu, kukurydzy - ogólnie warzyw krzyżowych surowych, bo one powodują wzrastanie wola tarczycowego. Teraz powinnam jeszcze odstawić gluten i przetwory mleczne...To co ja mam jeść? Z jodem też różnie - przy niedoczynności jodu dużo jeść, przy Hashi - unikać. I najgorsze jest to,że jestem pozostawiona sama sobie, bo z obecnymi lekarzami prowadzacymi nie bardzo mozna się dogadać. A lekarka, która takie rzeczy miała obstukane, z którą można było podyskutować na te tematy, już nie przyjmuje w Gorzowie. Tak więc pacjent jak zwykle jest sam ze sobą.

Dobra, koniec rozważań, koniec narzekań.

To co dziś zjadłam :

I - owsianka z 1/2 liona, 1 sezamkiem i odrobiną chałwy - ani to dietetyczne ale jaki pyyszne, kawa z mlekiem

II - jogurt truskawkowy z 1/2 fitelli truskawkowej, jabłko

lunch - 3 słuszne łychy surówki, 2 zawijaski z szynki indyczej , chudego żółtego sera i sałaty

obiad - mielony, łyżka kaszy jeczmiennej, ogórki konserwowe

przekąska - kawa z mlekiem, owoc

kolacja - wedlina, twaróg, surówka z warzyw.

Dziś zaczęlam 10 rok swojej pracy. Na emeryturę nie liczę ; )).

1 grudnia 2011 , Komentarze (4)

Nastrój w dolnych rejestrach depresyjnych.

Dieta - czasem leży czasem jest w miarę, waga stoi.

Nerwica, kur...ica, z dusznościami i plamami (nawet endo to zauważyła).

Nie biegałam już tydzień (wiedziałam, że tak będzie, wiedziałam) - stawy kolanowe tak mnie dobiły, że od czwartku cały czas na lekach przeciwbólowych. Do tego kręgosłup, dolny odcinek mam wklęśnięty do brzucha - czy stoje dłużej, czy leżę nie tak - ból paraliżujący...dziś w nocy nie mogłam się nawet obrócić, leżałam i czekałam aż odpuści...

niestety na święta zostajemy w Gorzówku, PiW pop..lił coś z urlopami i zamias tydzień po świętach wziął tydzień przed świętami, wczoraj się ogarnął jak zobaczył grafik grudniowy. A zmienić nie może. Tak się cieszyłam...Perspektywa wigilii u teściowej : w tym roku świąt nie będzie!

dziadek - diagnoza rak jelita grubego, bez możliwości operacji (wiek, zdrowie), leczenie - radioterapia. Dupa.

Moja tarczyca - grozi mi druga operacja, wycięcie tarczycy, wiąze się z ryzykiem utraty głosu. Jeśli nie operacja to rosnące z czasem wole tarczycowe. Jaki mam wybór?

Chciałaby zasnąć i przespać to wszystko. I pytam : jak żyć? Kurczę, mi się odechciało

24 listopada 2011 , Komentarze (3)

Uwielbiam przeglądać blogi o jedzeniu. Mam kilka ulubionych, te fotki, opisy...mmmm cudowne! Ale i zgubne, bo niektórym przepisom nie można się oprzeć (zwłaszcza ciasta, desery) i czasem zdarza mi się coś upichcić. Mało jest takich blogów z przepisami dietetycznymi. Albo nie : mało jest ładnych, zachęcających blogów dietetycznych lub ja nie potrafię ich znaleźć.

Moje najnowsze odkrycie (z dzisiaj) to blog, który nazywa się "owsiankowe inspiracje" (mam nadzieję, że nikt minie nie zbanuje za to, że o nim tu piszę). Kiedy na niego weszłam i zobaczyłam te wszystkie przecudowne owsianki.... - oszalałam, odjechałam, zaliczyłam zgon, szczęka mi opadła do ziemi. Zresztą, wejdźcie tam to zobaczycie o co kaman. Mogłabym te owsianki jeść na okrągło. Istne wariactwo. Napewno wypróbuję kilka owiankowych przepisów, bo kocham owsiankę. Mam tylko nadzieje, ze nie odbije się to na wadze!

Dziś znów dzień biegania. Pogoda jaka jest, każdy widzi. Ostatnio ciągle mi zimno, więc wyjscie wieczorem to dla mnie heroizm. Dam radę, będzie dobrze.

Wczorajsze popołudnie przewaliłam leżąc pod kocykiem z kubkiem kakao i książką. Było super. Taki reset po całym dniu w pracy, upierdliwym dniu nad arkuszami inwentaryzacyjnymi. Nigdzie sie nie spieszyłam, nic nie musiałam robić...lenistwo na całego.

Jutro wolne od pracusi! Fajnie super. Już myślę, co zjem na śniadanie, jak spędzę leniwe przedpołudnie.

A teraz jadłospis na dziś :

I - znane już płatki z jogurtem naturalnym i mlekiem, kawa

II - jogurt (mały) śliwkowy, duże jabłko

lunch - 2 zawijaski z sałaty, szynki łososiowej, sera pleśniowego, ogórka konserwowego, gorący kubek "gulaszowa" (taki dysonans - na rozgrzewkę, bo jest mi zimno)

obiad - wczorajsza szczawiowa

przekąska - kawa z mlekiem, owoc

kolacja - twarozek, pomidory z czerwoną cebulką

Do tego wszystkiego herbata, woda (to po niej mi tak zimno, wróciłam do rytuału picia butelki 1,5 l wody w pracy), kawa.

A teraz jeszcze trochę i pomykam do domciu, po drodze małe zakupy warzywno-owocowo-nabiałowe. Tylko jak tu koło 19stej wyjść na ten ziąb i biec przed siebie?

23 listopada 2011 , Komentarze (6)

Taki wpis z d..py, na szybko.

W pracy totalna masakra. Mam na głowie inwentaryzację środków i inwentaryzacje zdawczo-odbiorczą. Musze wycenić kilkadziesiąt arkuszy spisowych...poza tym nie ruszyłam nic z bieżacego miesiąca a jak mawia moja pani kiero : dziś już 23... No i gwóźdź programu : kontrola ze Skarbówki z Zielonej tfu Góry : vat dotyczący września. Cóż, przez 10 lat istnienia naszej spółki nigdy, nigdy nie mieliśmy kontroli vatowskiej. No to zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda ? Podejrzewamy, że chodzi o złom, którego masakryczne ilości sprzedajemy (z naprawianych wagonów), a od którego vat odprowadzał kiedyś sprzedający a obecnie kupujący. Pewnie coś im tam w skarbówce nie pasi w tej kwestii. Niby nic nie mamy na sumieniu, wszystko ok, ale wiecie jak to jest : czujemy się kiepsko w dziale, bo wydaje nam się, że wszystko jest źle.

Udało mi sie dziś rano nie wysłać razem z workiem śmieci swojej reklamówki ze śniadaniem. I to jest jedna z dobrych wiadomosci. Będę miała co jeść. I udało mi się wczoraj nie zjeść kawałka pizzy, ktorą robiłam dla PiW i córy. I brawo ja.

Jadłospis :

I - płatki fitnes z łyżką jogurtu naturalnego i mlekiem, kawa

II - 2 ruloniki z liści sałaty, plasterka fileta z indyka, plasterka sera żółtego (ser mierzwiony : plastry tak cienkie, że mają połowę kalorii zwykłego plastra sera) i ogórka konserwowego

lunch - sałatka ziemniaczana z koperkiem, szczypiorkiem, pomarańcza (mała)

obiad - szczawiowa z jajkiem

przekąska - kawa z mlekiem, jabłko

kolacja - twarożek ze szczypiorkiem, pomidor

Dziś dzień regeneracji po wczorajszym bieganiu. PiW narzucił wczoraj takie ostre tempo, że szok. Zeszliśmy z czasem poniżej 15 minut. Niedługo pewnie trzeba będzie zmienic trasę. Poza tym zimno jest i nie zachęca to do wyłażenia z pieleszy. No ale córa ciśnie : kiedy biegamy? I tak jest dobrze, muszę czuć nad sobą bat, bo inaczej gniłabym w domu pod kocykiem. No i muszę wylaszczyć się do 6 stycznia. Tylko jakoś nie widzę jeszcze efektów biegania na sobie. Nie mówię o wadze, bo ta się zbuntowała i ani drgnie. Wkurza mnie to, nie chcę tak. I co ja mam zrobić? Głodzić się? Innego wyjścia nie ma.

 

21 listopada 2011 , Komentarze (4)

Witam po weekendzie. Dla mnie nawet udany. Opanowałam żądzę słodyczową, nie oparłam się litrowej cherry coke (ale to na 3 osoby się rozłożyło) i kilku żelkowym misiom. I tak jest dobrze niz przed 2 tygodniami na przykład. wtedy byłam w stanie w niedzielę przyjąć maxymalne dawki czekolady, cukierków, batonów...

Taa, piatkowe KFC dotarło jeszcze ciepłe, koleś chyba naginał po S3 jak wariat. Zjedliśmy oglądając "Kod nieśmiertelności" Z Gylenhallem. Film fajny, żarcie też...chociaż to shit, kupa tłuszczu i panierki. Ale jak zauważyła rozaar, byłabym zbyt idealna, gdybym się nie skusiła. Wiem, ze KFC ma być w Nova Park, na szczęście to po drugiej stronie Warty i nijak mi po drodze...No chyba że po żużlu !!! A właśnie, a propos żużla, czekam na oficjalny skład i nie podoba mi się Kasprzak w tej ekipie. Moim zdaniem nie udźwignie ciśnienia, jakie tu w gorzowie jest na falubaz i na zuzel wogóle. A Kasprzak chwiejny jest jak trzcina. Inne wiadomosci, tym razem dobre : Falubazy oprocz pozbycia się Hancocka, pozbyły się też Zengoty. Brawo.

Ad rem:

Jadłospis :

I - płatki z mlekiem, jogurtem naturalnym i malinowym, kawa

II - kefir - 400 ml, cienki pasek puddingu z chałki, mandarynka

lunch - kilka kawałków ryby w warzywach (ryba pieczona w piekarniku, bez tłuszczu)

obiad - kasza jęczmnienna, gulasz z szynki

przekąska - kawa z mlekiem, jabłko

kolacja - plaster sera, wedliny, surówka z pomidora

Ruch :

odkurzę stepper

Poza tym wczoraj było bieganie. I wiecie co : biegam, bo lubię. Naprawdę!

18 listopada 2011 , Komentarze (7)

Udało mi się pokonać zimny, listopadowy wieczór i wyszłam wczoraj pobiegać. Jak sie biega to wcale nie jest zimno! Pierwszego dnia byłam ubrana za grubo i męczyłam się. Teraz ubieram T-shirt, top, polar, termolegginsy, rękawiczki, czapkę, adidasy...zabieram muzykę i...biegnę.

Wczoraj na biegi zabrałam Chrisa Martina i powiem wam, kiepsko sie biega, zwałszcza przy jego akustycznych utworach. Tak więc w sobotę znów zabiorę mojego Dave'a, on mi potrafi zapodać megakopa i megaenergię! Wkręciłam sie w to bieganie, serio, sama sie sobie dziwię. I czuję, ze jest mnie mniej po kazdym biegu. Szkoda, że waga tego nie widzi, wredna zmora.

Jadłospis:

I - owsianka taka jak wczoraj, kawa z mlekiem

II - aleowoc danona, 2 mandarynki, banan, 2 ciastka lu go

lunch - 3 łyżki sałatki : gotowany cyc kurzy, jajko, ogórek konserwowy, dressing (majo light, musztarda, jogurt grecki, sól, pieprz)

obiad - ryba pieczona, surówka z kapusty, kilka frytek z piekarnika

przekąska- kawa z mlekiem

kolacja : nie chcecie wiedzieć, naprawdę. Otóż zapowiada się wieczór shitów : świeża dostawa fastfoodów z KFC. Wiem, masakra. Dobijcie mnie, niech się nie męczę! Samobiczowania dokonam w poniedziałek.

Za to postanowiłam : zero tradycyjnych słodyczy. Jak będę chciała zjeść słodycze : zrobię sobie pieczone jabłko, serek homo, galaretkę. Macie jakieś pomysły na fajne zamienniki czekolad, snickersów, kinderbueno, rafaello?

Cieszę sie na weekend, trochę poleniuchuję, poczytam, pójdę na działkę. Zmęczył mnie ten tydzień na maxa, i pracowo i domowo.

Zrobiłam wczoraj badanie krwi, niestety zapomniałam, że miałam jeszcze aTPO zrobić (u mnie w normie, więc nie wiem o co kaman). Mam tylko TSH, wizyta 29.11 i sie zastrzelę, jak mi endo dawki nie zwiększy. Sama sobie zwiększę, ot co.

Cóż, miłego weekendu wszystkim życzę!

17 listopada 2011 , Komentarze (1)

Dziś dzień biegania. Znów z córą. Trochę słabo, bo za wolno. Będzie dobrze.

Zimno się trochę robi. To źle, bo ja marznę. Wczorajszy dzień spędziłam na poszukiwaniu czapki, która byłaby odpowiednia i do biegania i na narty. Zeby mi było ciepło, ale nie gorąco, żebym jakoś wyglądała, żeby łeb mi się nie pocił, żeby włosy mi się nie elektryzowały. Takie rzeczy to pewnie  w bergsonie lub campusie. Ale one są takie niekobiece...Marudzę, wiem.

Postanowiłam dziś zrobić wynik TSH z krwi. Musze w końcu udać sie do tej endo, bo dalej padam jak podcięta mrozem róża. a nie muszę mówić, że cierpi na tym moje życie wieczorne. Budze się za to grubo przed piątą rano i słucham jak PiW pufa i ...

Jadłospis na dzis :

I - owsianka z figami i musem jabłkowo-truskawkowym, kawa z mlekiem

II - serek danio straciatella, activia do picia, mandarynka, jabłko, 2 ciastka lu go wielozbozowe  (za duzo tego dobrego)

lunch - 3 małe ziemniaczki z twarożkiem (a w serku papryka i ogórek) posypane ziołami (mówię zioła, myślę :koperek, szczypiorek) - przepis pochodzi z książki "odchudzająca książka kucharska" dra Bardadyna - tego od diety strukturalnej

obiad - pomidorowa z ryżem

przekaska - kawa z mlekiem

kolacja - twarożek, pomidor, sałatka dukanowa

Ruch :

biegamy, biegamy. Poza tym sprzatanie i pranie.

No i teraz jetsem na 80 % pewna, że nie pojadę w lutym do Liberca. wczoraj przyszly mailem tabele do konsolidacji - załamka, takie kobyły! Poza tym biegła przychodzi od 24 stycznia 2012 - baranek główką w ścianę po raz drugi. I po co nam było to łączenie z Cargo.? Po to żebyśmy teraz więcej papierów, więcej sparwozdań, więcej zawracania głowy miały. Ale ale..oprócz plusów ujemnych, są plusy dodatnie tej sytuacji - na 25 listopada będą premie!!! Zawsze to parę lewych groszy (dosłownie) na rozpierniczenie : ksiażka, ciuch, kosmetyk...a moze wymarzony Blender zelmera?

16 listopada 2011 , Komentarze (3)

Udało się!!! Biegałyśmy z córką. I szok, zaczynam się w to wkręcać!!! A nie przypuszczałam, że tak sie stanie.

Pobiegłyśmy trochę inaczej niz zwykle, trochę inną trasą, bo same, bez PiW głupio tak przez pół osiedla po chodnikach zapindalać. Tylko : jednak wolę z PiW biegać, bardziej mi pasuje jego tempo. Córka dla mnie biega trochę za wolno (miała zakwasy po hiphopie poniedziałkowym), PiW za szybko - ale bardziej sie wpasowuję w jego tempo, taki szybki bieg jest dla mnie bardziej efektywny. No i nie ma już zakwasów. Mięśnie chyba sie rozgrzały i troszkę rozciągnęły. Czuję dziś, ze biegałam ale nie jest to taki ból jak po pierwszym biegu, kiedy nawet śmiać się nie mogłam, bo brzuch bolał. No i dodatkowo w poniedziałek zrobiłam trochę rozciagania, 50 pajacyków, 50 przysiadów i po 50 innych jeszcze ćwiczeń. Myślę, ze rozruszałam mięśnie, są bardziej sprawne, nie męczą się tak szybko. Nie było też zadyszki, więc i wydolność się poprawia... No i wczorał biegałam w towarzystwie Dave'a Grohla z FF więc i motywacja i power ! Lepiej się biega z takim wariatem, naprawdę.

Ale żeby nie było tak różowo to zgrzeszyłam sobie wczoraj. Zakupiłam litrową colę i do spółki z latoroślą obaliłyśmy ten literek ( no ja więcej wypiłam, przyznaję). Odmówiłam sobie natomiast kolacji w ramach samobiczowania się. Co prawda około godziny 22 pojawiłam się w pobliżu lodówki i błysnęła mi myśl : zjem parówkę, w końcu nie jadłam kolacji - należy mi się!.Jednak ogarnęłam zagadnienie i siebie samą, nie dałam się skusić. Brawo ja.

Jadłospis na dziś (moze ulec modyfikacji w okolicach kolacji):

I - owsianka z jabłkiem i cynamonem, kawa z mlekiem

II - serek danio, 1/2 pomarańczy, 1/2 grapefruita, 2 małe mandarynki

lunch - moje odkrycie na ten miesiąc : 2 kromki chleba orkiszowego ze śliwkami z serem i gęsią ze śliwka, sałatą.

Właśnie : nie jadam chleba, ale będąc wczoraj w piekarni zamaniło mi się i kupiłam 2 kromki chleba orkiszowego ze śliwkami. Rozwinęłam w domu i umarłam...chleb pięknie pachnie korzennymi przyprawami, pełno w nim śliwek i orzechów (chyba to orzechy), smakuje mmmmm super. Ale ten zapach - no bajka, piernikowy, korzenny : tak pachnie mi w domu kiedy piekę pierniki a PiW przynosi żywą choinkę, wokół śnieg, mróz, w kubkach kawa z kardamonem i cynamonem. Ale się rozmarzylam, uwielbiam te korzenne klimaty. Tak mi pachniało też powietrze, jak pierwszy raz postawiłam nogę o 4 rano na Synaju....

Chleb drogi, ale póki co staje się moim nr 1.

obiad - zupa pomidorowa z ryżem (nie mam weny na gotowanie z powodu tej kuchni, zarzucam focha i gotuję pomidorową dla PiW(której on nie lubi) za karę, ze nie przytaszczył mi nowej kuchni, a co!)

przekąska - kawa z mlekiem, owoc

kolacja - twrożek z papryką, pomidor, ogórek, parówka z szynki na goraco.

Dziś dzień nicnierobienia. Mięśnie regenerują się, ja też.

Rozkminiam pójście do fryzjera. Jak zwykle mam problem z fryzjerem, jak zwykle moja fobia daje o sobie znać. Nie mam super fryzury, zwykły bob ze skośnymi bokami. Ale takie proste fryzury najtrudniej zrobić, zwłaszcza gdy moje włosy mają swoje prywatne życie. Znacie dobrego fryzjera w Gorzowie, który ma rozsądne ceny? Przecież nie pójdę do Migdala, bo nie mam zamiaru zostawić całego portfela u fryzjera....

Co do butów : przeważnie kupuje buty Lasockiego  - dla mnie wygodne, trwałe, fajne...Kupowałam w wojasie - po 2 tygodniach zamki do wymiany! w Bacie - kozaki, które nadawały się tylko na ciepłą wiosnę. Ceny z kosmosu - jakość z chińskiego kontenera.

15 listopada 2011 , Komentarze (3)

Dzis przypada dzień biegania. PiW ma na drugą zmianę, zostaje więc córa i ja. Trochę się boję tak wieczorkiem po osiedlu śmigać...no i zaraz mała stwierdzi, że zimno, ciemno, mokro i ona zostaje...Zobaczymy, mam nadzieję, że jednak pobiegamy.

Dziś nie wypierniczyłam reklamówki z jedzeniem do śmietnika. Udało się. Poza tym zakończyłyśmy w pracy bilans miesięczny i będzie trochę spokoju, bo ględzenie pani kiero działa mi na nerwy, a mam je zszargane.

Poza tym zmuszona byłam wczoraj ugotować brokuła na kuchence, więc....tak, zapierałam się, ze jej nie tknę, dopóki jest pęknięta płyta ale zrobiłam to. I żyję. Nic mnie nie pierdykło, nic się nie spaliło. Ale nie wyobrażam sobie gotowania w dużym garnku, np. zupy...Za małe te pola grzewcze są. Pewnie w tym tygodniu już nic nie wymyślę, w końcu to wydatek ponad 1000 zł, nie pójdę do sklepu i nie wyjme z portfela...muszę się przygotować : obejrzeć, porównać parametry, wybrać no i wtedy z bólem wyłożę kasę. Ale to potrwa!

Wczorajszy dzień super. Jak PiW ma drugą zmianę to ja jestem tak zorganizowana, że i poćwiczyć miałam czas, poczytać, odcelebrować popołudniową kawę, pogadać z młodą, pogapić się w TV...

Jadłospis :

I - owsianka, kawa z mlekiem

II - jogobella light wiśniowa, 2 mandarynki, kiwi

lunch - sałatka z brokuła, fety, jajka i szynki z sosem czosnkowym, pomidor 2 plastry mozzarelli

obiad - grochówka

przekąska - kawa z mlekiem, grapefruit sweetie

kolacja - jajko, mieszanka sałat, plaster wędliny

Ruch:

Bieganie!!Musi być.

a i pochwalę się zakupem. Jako, że mam łydki jak rzymski piechur, do tej pory nie mogłam kupić normalnych długich po kolana kozaków (muszkieterek?, oficerek?). Już się pogodziłam z noszeniem emu, albo krótkich botków na zimę aż tu nagle....weszlam do ccc, z głupia frant przymierzyłam wysokie kozaki z myślą, że i tak nie wejdą mi na nogę....I tadam, niespodzianka : wlazły pod kolano, mogę swobodnie włożyć w środek spodnie ! Zakupiłam nie zastanawiając się. Są śliczne grafitowoszare, długie i wygodne. A ja nareszcie mogę nosić legginsy i długie swetry. Aaaa jaka jestem szczęśliwa. Nareszcie ktoś pomyślał o grubołydkich kobietach. Wielkie dzięki.

14 listopada 2011 , Komentarze (3)

Zaczęło się wczoraj. Otóż rano, w kościele powiedziałam babie siedzacej za mną, żeby darowała sobie śpiewy, bo ryczy jak baran prowadzony na rzeź. wiem, zachowałam się ale już nie mogłam znieść tego beczenia. Głosu natura mi poskąpiła, natomiast słuch mam, i owszem, niestety słyszę każdą fałszywą nutę.. a ona ja baran bee bee we wszystkich tonacjach, ze 3 oktawy...no ludzie zmiłujcie się! Ja nie śpiewam, bo nie mam głosu i nie narazam nikogo dokoła na dyskomfort. Cóż, wymówiłam to i pokarało mnie : wieczorem pękła mi płyta ceramiczna na kuchence (kuchenka, lat 10) od boku do boku : 2 palniki, w tym jeden Hilighter na duży garnek. Warto było? Nie, gddybym wiedziała, to pewnie siedziałabym cicho.

Teraz expert w postaci energetyka- elektryka po studiach, znany blizej jako PiW, próbuje mi wmówić, że moge używać pozostałych palników, że nic się nie stanie i wogóle to będziemy się rozglądać za nową kuchnią. Doszło w końcu do tymczasowej ugody : ja przygotowuję wszystko do posiłku, on stoi i gotuje. Ty sposobem uwolniłam się pośrednio od garów.

Ale to nie koniec pecha : dziś rano wyrzucałam worek ze śmieciami i razem z nim wypierdzieliłam reklamówkę z lunchem do pracy : pudełko z 1/2 mozzarelli i pomidorem, pudełko z surówką z pekińskiej, jabłko, mandarynki szt. 2, jogurt danone fantazja jagodowy. Nosz k..wa!!!! Wróciłam ryć w śmietniku, ale jak na złość kontener był pusty, było ciemno, bałam się,że jak dam nura to juz tam zostanę. Poza tym autobus się spóźnił 10 minut. Mam nadzieję, ze to koniec pecha na dziś.

Jadłospis :

I - owsianka, kawa z mlekiem

II - jabłko, serek danio waniliowy

lunch - bułka z ziarnami, 2 trójkąciki serka : ziołowy ementaler

obiad - grochówka

przekąska - kawa z mlekiem, 2 mandarynki

kolacja - surówka, plaster wędliny

Ruch :

50 przysiadów, stepper - 15 minut ( a jutro biegam)

Biegamy, fajnie jest. Trochę będzie kwas w tym tygodniu, bo PiW ma druga zmianę, będę się bała, ale damy radę!

Długi weekend nawet przyzwoity, nie obżerałam się, zjadłam przez te 3 dni : 2 snikersy, kilka wafli, 5 żelków, maą garstkę groszków, miskę popcornu. Jak na mnie i mój wielorybi żołądek (taak, jednak jest on wielorybi!) to mało.

A co do farby l'oreala sublime muousse : jest fajna, mam ciemny głęboki brąż - niestety rudości wychodzą, nie jest to chłodny brąz, różni się od koloru na pudełku, wychodzi ciemniejszy, troszkę sie wyplukuje. Ale wg mojego wieloletniego doswiadczenia z farbami : nie jest zła, mogę polecić. A, jest trochę sucha, tzn dużo trzeba jej nałozyć, zeby wchłonęły ją włosy. Ale przynajmniej nic się nie marnuje. Polecam, pewnie do niej wróce.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.