Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 lipca 2011 , Komentarze (1)

No i d.u.p.a. Derby w..ane, znów porażka na Słuparenie. Od 2001 roku Stal ani razu u nich nie wygrała....Za porażkę dziękujemy panu Bajkopisarzowi, który przyjechał na mecz właściwie nie wiedząc po co...patrząc na niego miałam wrazenie, że gość jest z innej bajki...przyjechał postać, pokręcic kilka kółek i do domu. Cholerny frajer...to nie jest junior, to nie pierwszy sezon na żużlu dla niego...jest starym żużlowym wyjadaczem i taki gość przywozi same zera. Cienias....a Komarnicki to niech naprawdę już się nie odzywa bo tylko się błaźni.

I tak na marginesie to czy w całej polsce nie ma innego żużlowego komentatora niż pan Darżynkiewicz? ten gość jest cholernie nieobiektywny, i sadzi sie jakby zjadł wszystkie rozumy świata. Cytując mojego idola Grzegorza W. : "nie jeździłeś, to co się k...a wypowiadasz"

Poza tym dzień wczoraj bardzo udany, poza w...wem w pracy : otóż dostałam specjalistę (pracuję tu 9 lat zaczynałam od referenta), po czym zobaczyłam, że kilka dni wcześniej pinda z tech. też dostała specjalistę (pracuje 2 lata, donosi...podkłada świnie), z referendarza na specjalistę! No to świadczy tylko o tym, że jestem nieudolnym pracownikiemNie donoszę, nie ściemniam, nie siedzę i bajeruję związkowców, nie ryję pod kierowniczką i innymi, jestem wykształcona, pracowita, pomagam, dokształcam się...i dlatego na specjalistę musiałam czekać 9 lat. Ha.

Dietowo bardzo dobrze, jeśli nie liczyć drinka z adwokata i soku pomarańczowego w trakcie derbów (no nie mogłam  !). Nie podjadałam, ćwiczyłam : 30 minut steppera, 100 brzuszków.

Plany na dziś:

I- 3 łyżki musli, 2 łyżki crunchu, żurawina, 1/2 jogobelli light wiśniowej, kawa z mlekiem

II- kasza manna z kakao, brzoskwinia

lunch - sałatka : pomidor, cukinia, ogórek kiszony, jajko, carpaccio z indyka, sos majonezowo-jogurtowy

obiad - wczorajsze curry z kurczaka

kolacja - jajko, pomidor. ogórek, carpaccio z indyka

Ruch : działka, 150 przysiadów, 100 brzuszków.

nabrałam ochoty na branie się za siebie.

Zapomniałam dodać : Elena uratowana !!! cieszę się jak diabli!!! Teraz potrzebuje Mgła i Mała (jej córka).

30 czerwca 2011 , Skomentuj

aaaaaaaaaa dziś straszny dzień. Derby lubuskie. Nie wiem jak ja to przeżyję. falubazy ciągle kręcą z zztką, Komar - porażka, facet bez klasy, zapowiadają deszcz, a jeszcze Czernicki wstawia do składu Bajkopisarza....Ale Staleczka musi wygrać na Słuparenie, no musi!!! Chociaż rozum podpowiada, ze falbazy zrobią wszystko...żeby wygrać. ale mam ciśnienie, chyba na zawał zejdę.

wczorajszy dzień dietowo udany, udany także sportowo : 150 przysiadów!!!

A dzis Gordon Ramsey przygotował dla mnie :

I- 3 łyżki musli, żurawina, 1/2 jogurtu jogobella light wiśniowego, 1/2 szklanki mleka, kawa

II- kasza manna na mieszance mleka i wody, 10 wiśni, 2 marchewki

lunch - gulasz z bobu, groszku zielonego i szpinaku (mieszanka piorunująca!!!) z czosnkiem, gotowany cyc kurzy

obiad - curry z cycków kurzych, 1/2 kalafiora

kolacja - z wrażenia pewnie nie zjem, a jak zjem to ...kaszę mannę (nakręciałam sie teraz mannowo)

Sport - plany :

150 przysiadów lub 50 brzuszków

30 minut steppera

działka - szybki marsz

to są plany, jak będzie z realizacją, nie wiem - na 100 procent te brzuszki postaram się zrobić.

We wtorek córa wyjeźdża na obóz sportów wodnych. Mamusia będzie płakać (to żart, szkoda,że to tylko 10 dni).

29 czerwca 2011 , Skomentuj

Juz sroda, ależ ten czas leci ( truizm ).

Plany wczorajsze życie weryfikowało...Późno z pracy wróciłam, zabrałam się za te batony musli....Taa wyszły super tylko uwaga! jak się podgrzewa skondensowane mleko to trzeba je ciągle mieszać, bo się przypala. Ja tego nie wiedziałam...żal

Batony fajne, ale za dużo dałam bakalii, mleko też następnym razem dam niesłodzone. Poza tym reszta super.

Moje menu na dziś ma wyglądać tak :

I- 3 łyżki musli, 1/2 brzoskwini, jogobella light pieczone jabłko, kawa z mlekiem

II- twarożek z ogórkiem, 1/3 batona musli domowej produkcji

lunch - sałatka : kapustya pekińska, pomidor, ogórek, odrobina startego zółtego sera, gotowany cyc kurzy, do tego sos czosnkowo-ziołowy

obiad - bulionówka wczorajszej zupy botwinkowej, szklanka wisni, 6 migdałów

kolacja - nieśmiertelny pomidor, ogórek, parówka, plaster zółtego holendra 17 % tłuszczu

Kultura fizyczna : okna z wczoraj (jak starczy czasu), wyprawa na działkę (jak PiW nie pójdzie) lub stepper - 30 minut, ewentualnie 150 brzuszków lub przysiadów (bonus)

Wpłaciłam dziś kasę (nie mam zamiaru się chwalić) do Centaurusa, normalnie serce mi się kraje.... (nie z powodu straty kasy) postaram się to robić może raz w miesiącu?, w końcu 2dychy to masakrycznie mało, ale w kupie daje siłę. Ta moja nadwrażliwość mnie kiedyś zabije...nie chcę takiego świata....

28 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Droga do sukcesu jest kręta i wyboista. Niestety. Ale stanęłam już na niej jedną nogą, trzeba iść dalej...

Otóż nie podjadałam wczoraj...i to jest ta "noga na drodze do sukcesu". Nie podjadać=opanować swój apetyt.

Dziś stołówka wyda :

I- 4 łyżki musli, 5 żurawin, 1/2 brzoskwini, jogobella light wiśniowa, kawa z mlekiem

II-twarożek ze świeżym ogórkiem

lunch - 1/2 małego kalafiora, 4 różyczki brokuła, 2 marchewki - wszystko ugotowane na średnio miękko, 1/2 fileta z kurczaka

obiad - bulionówka botwinki, szklanka owoców (wiśnie, czereśnie lub porzeczki)

kolacja - pomidor -2 szt., plaster szynki z kurczaka, 1 jajko

Kultura fizyczna na dziś (plany, plany...):

30 minut steppera, umycie 2 okien, ogarnięcie kuchni.

Poza tym przymierzam się dziś do wyprodukowania domowych batonów musli....Zobaczymy, jeśli się powiedzie to jutro zdam relację, jeśli nie to nawet słowem nie wspomnę.

Wczoraj zamiast stepperka był szybki marsz na działkę - to jest ok. 1 km w jedną stronę, wracałam z obciążeniem - uznaję więc, że wysiłek był i to efektywny. Poza tym pomykałam wczoraj z pracy 4 przystanki pieszo : od pracusi pod filharmonię, a później jeszcze od Silwany do siebie. No, brawo ja.Jestem zadowolona z siebie, jak zwykle.

27 czerwca 2011 , Komentarze (5)

Taa, długi weekend i już po... na szczęście za 3 tygodnie urlop.

Pogoda ofcors fatalna...zimno, pochmurno, deszczowo. W sobotę wybraliśmy się do Rewala połazić po plaży i tyle było z mojego plażowania. Już się boję pogody urlopowej.

Ale. Odpoczęłam, odespałam, odjadłam - tak tak było ciasto,pizza, no wyżerka na całego. Ale waga stoi w miejscu, co tym razem mnie cieszy.

Jazda po gorzowie poszła nadspodziewanie dobrze. Wsiadam do auta bez strachu, dziwne to jest. Zresztą, skoro piszę te słowa, to znaczy , że żyję i mam się dobrze. Myslę sobie, że będzie ze mnie kierowca. ( naduzycie, ale co tam)Powrót znad morza do de... jeden wielki korek, samochody stoją, zawróciliśmy i jechaliśmy przez jakieś dziury...

A teraz poniedziałek, czas się ogarnąć.

Z racji tego, że lodówka pusta to :

I- musli z mlekiem, kawa

II- twarozek lekki

lunch - tadam porażka : buła z serem ż.ółtym i polędwicą łososiową

obiad - cyc kurzy made by moja mama, warzywa (może kalafior, fasolka  gotowana)

kolacja - cośtam - pewnie twarożek, pomidor

a, zapomniałam, mam jeszcze jogurt.

Tak więc dziś muszę uzupełnić zapas warzyw, nabiału, muszę pójść na działeczkę po sałatę, jakieś owoce. I czas na ogarnięcie. No i stepper -30 minut, trochę mi tego brakowało.

To tyle wrazeń na dziś.

22 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Dziś wpis z rana, bo nie wiem czy poźniej się ogarnę. A na dziś mam dużo do zrobienia : zakonczenie roku, wyjazd, pakowanie...

Reminescjencje z wczoraj :

1) poszłam po rozum do głowy i zdecydowałam, że jednak poprowadzę dziś autko prosto spod domu czyli czeka mnie 5-6 rond, kilka świateł (mam nadzieję, ze same zielone). Prędzej czy później PiW zmusi mnie do tego, więc wolę żeby to było już. Fakt, boję się, ale jak się nie odważę to nie będę jeździć, proste. tak więc kto żyw niech ucieka z Gorzowa bo między 19-20 ja wyjeżdżam na ulicę swoim peżociakiem, im mniej samochodów na drodze tym lepiej.

2) osiągnełam sukces, połowiczny co prawda, ale zawsze. Otóż wczoraj nie podjadałam po przyjściu do domu. Sztywno trzymałam się tego co zaplanowałam. Robiłam kanapki i nie podjadałam ani sera, ani wędlin. Zjadłam dopiero wieczorem 6 truskawek i 15 czereśni (wiem, owoce wieczorem to złamanie zasady, że owoce tylko do południa i z białkiem). Jesteśmy na etapie wyjadania resztek z lodówki przed wyjazdem .

Ruch

Bez zbędnej zwłoki o godzinie 17 zabrałam się do steppera i chodziłam 30 minut oglądając durnoty w TV. A propos : skąd się biorą tacy ludzie, którzy występują w programach typu "trudne sprawy", "dlaczego Ja" czy "rozmowy  Drzyzgi" - masakra, po prostu masakra. Oglądam to i zachodzę w głowę. I nie jestem jakimś tytanem intelektualnym, który tylko tvp kultura ogląda, ale te 3 programy to jakaś kpina z normalnych ludzi....

Dobra, dość.

Kuchnia dziś wydaje :

I- 3 łyżki musli, maślanka, szklanka truskawek i kiwi, kawa z mlekiem

II - mozarella, pomidor, 6 truskawek

lunch - surówka, 3 różczyczki kalafiora, 1/2 cyca kurzego gotowanego

obiad - bulionówka wczorajszej zupy szczawiowej z jajkiem

kolacja - nie wiem, czy będę w stanie coś przełknąć ze strachu...

Kolejne dni to zapewne będzie rozpusta i porażka....ale tak to jest, jak się odwiedza rodziców, dziadków....

No to znikam do poniedziałku, mam nadzieję, że dojadę bez przygód.

21 czerwca 2011 , Komentarze (6)

Taaa.... podjadanie to mój problem, duży problem. Już nie samo trzymanie diety ale okołodietowe uszczknięcia...tu plaster szynki, tam kawałeczek serka, a znów kabanosik.

Postanowiłam wyczyścić lodowkę z tego typu rzeczy jak parówki, kabanosy, cienkie kiełbaski...jeśli to nie pomoże to chyba tylko knebel na gębę przyjdzie mi założyć.

To podjadanie jest silniejsze ode mnie, jak nałóg, robię kanapki dla PiW do pracy i....muszę, muszę uszczknąć choćby plasterek czegoś. TO CHORE JEST!!!POMOCY!!!

Ofkors, tak jak się spodziewałam, PiW zapowiedział mi, że jutro prowadzę od samego domu....I ofkors ja protestowałam, tłumaczyłam, wściekałam się. Koniec końców stanęło na tym, że ok jeszcze nie teraz. Tylko że ja głupia jestem, bo trasę mam obcykaną nie pamiętam od kiedy. Fakt zaliczam po drodze 4 duże ronda, i 3 skrzyżowania z pierwszeństwem i chyba te ronda mnie tak przerażają i światła. Jednak mieszanie skrzynią biegów w mieście to nadal dla mnie "bananas"...gdybym miała automat, pewnie bym się tak nie stresowała. I sama dobrze wiem, że muszę się odważyć.

Dobra, do rzeczy.

Menu :

I- musli - 3 łyżki, 5 żurawin suszonych, jogobella light, mus jabłkowy gerbera, kawa z mlekiem

II- twarożek z musem jabłkowym i 3 miśkami kakaowymi, 10 migdałów

lunch - sałatka : pekinka, pomidor, ogórek, papryka, gotowany cyc kurzęczy, sos czosnkowy Knorra, 1 lód koktajlowy   ( wiem to głupie ale z takim postanowieniem dziś wstałam rano i choćby się paliło i waliło zjem go.)

obiad w domu - bulionówka zupy szczawiowej z jajkiem

kolacja - gotowany kalafior z szynką szwardzwaldzką.

Ruch :

stepper - 30 minut, dobrze, że chociaż to mi weszło w nałóg.

Boshe!!Zeby tylko była pogoda na długi weekend, żeby było słońce!!! Ja chcę na plażę!!!

O tu będę leżeć i się opalać, wiem, to niezdrowe dla skóry...co tam mam to gdzieś!

20 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Boshe co za pogoda fatalna....Nienawidze takiej, ciągle wieje, ciągle ponuro. Soneczko gdzie jesteś? A najgorsze jest to, że na długi weekend pogoda nie zapowiada się lepiej. A ja chcę na plażę, opalić się ,popływać!!!

Jedyny plus tej pogody to wczorajsze odwołanie derbów. Tak falubazy kombinowały z zztką to mają. Dobrze im tak.

Jestem niewyspana, mieliśmy okno otwarte, wiało jak głupie, aż rolety fruwały - to mnie ciągle budziło, w kuchni stała klatka z Zuzką, drzwi otwarte a ona z nudów co chwilę poszczekiwała i popłakiwała, to mnie też budziło... No i bzdury mi się śniły, raz gorąco raz zimno... Ja wogóle źle znoszę przeciągi, mój PiW znów na odwrót. I jak tu się pogodzić?

Weekend super i niesuper. Super, bo po rozmowie córa zaczęła się starać, poszłyśmy nawet na Bermudy po kwiaty balkonowe, bo PiW ulotnił się na spotkanie z kolegami, przytaszczyłyśmy te kwiatki do domu, jak przyszedł PiW to polecieliśmy na działkę - więc ruchu było dużo. W sobotę - 30 minut stepperka, w niedzielę basen - zrobiłam 13 X 50 metrów, 2 x 40, bo jakieś towarzystwo mi się wpieprzyło na tor i gziło się po rogach, więc musiałam dystans skrócić.

Niesuper było bo obżarłam się ponad miarę czeresniami, kiełbasą z fileta (tak tak...żal) i wczoraj 3 porcje lodów smietankowych z rodzynkami, ciastkami, sokiem malinowym i adwokatem mmm pyszności. Za to na kolację było skromnie : szparagi zielone posypane serem i szynką szwardzwaldzką - to nawet lepsze niż lody..(żartowałam)

Menu dziś:

I- 3 łyżki musli, jogobella light mała, 2 misie kakaowe, kawa z mlekiem

II- twarozek z papryką ostrą, 20 czereśni

lunch - surówka :pekińska, pomidor, ogórek, papryka, sos czosnkowy knorr, pastrami wołowe - 4 plastry

obiad - 1 mielony, 1/2 kalafiora

kolacja - jajko, plaster wędliny, pomidor, ogórek małosolny lub zwykły.

Ruch : 30 minut steppera

I jeszcze tylko wtorek i środa i jadę do rodziców nad morze, mam nadzieję, że PiW nie każe mi po mieście jeździć autem - nie dam rady, no serio jeszcze nie teraz.

17 czerwca 2011 , Komentarze (1)

mam taki nastrój, że mogłabym zabić, udusić, poćwiartować....

Przyczyna prosta jest i prozaiczna....dojrzewanie , nie moje oczywiście. Ale ja jeszcze udowodnie, kto tu karty rozdaje.

Poza tym od wtorku będziemy mieć vice prezesa...panu brakuje 1,5 roku do emerytury, a wykopali go z poprzedniego zakładu więc przeczeka u nas, a co tam. Pensyjka powyżej 10.000, dopłata do mieszkania, auto służbowe, bo przecież z Torunia nie da się do Gorzowa dojeżdzać pociągiem...A ja dostanę 100 zł. podwyżki. Od ostatniego awansu mijają  4 lata...100 zł. K..wa gdzie ja żyję?

Dieta :

I - 3 łyżki musli, jogobella light, kawa z mlekiem

II - pomidor, kaszka manna błyskawiczna 1 kubek

lunch - sałatka : pekinka, pomidor, ogórek, cycki kurze  na ostro, sos koperkowo ziołowy, wiórki sera żółtego

obiad - ??? chyba zjem ze 3 pierogi z kapustą i grzybami, bo nie mam nic innego

kolacja - jajko, wędlina, pomidory, sałata

W-F

wczoraj było 30 minut steppera, dziś marsz na działkę (jak nie będzie padać), marsz na Bermudy do ogrodniczego, bo musze 1 skrzynkę dopełnić kwiatami.

I to już koniec na dziś. Plany weekendowe to oczywiście derby niedzielne - już mnie szlag trafia, już mnie brzuch z nerwów boli... nie wiem jak ja to wytrzymam. Poza tym jutro stepper bo widzę, że przynosi rezultaty...moze w niedzielę basen.

16 czerwca 2011 , Komentarze (4)

Bosheeeeeee juz nie mam koncepcji co wpisywać w tytule.

Wczoraj zaspokoiłam swoje jedzeniowe fantazje i zrobiłam brushettę...mmm pyszności. oczywiście nie mogłam się opanować i oczywiście zjadłam 4 kromki bagietkowe (bo z bagietki staropolskiej je robiłam, z pomidorków podsmażonych z cebulką i z serem feta). Rodzina się zajadała, nawet córka, która pomidory tylko i wyłącznie spożywa w postaci ketchupu. Zachcianka zaspokojona, można skupic sie na diecie. A dieta dzisiaj jest raczej przymusowa niż z pragnienia....Otóż głoduje dziś w pracy.

Menu

I - musli- 3 łyżki z serkiem homo waniliowym i 2 herbatnikami, kawa z mlekiem

II - kubek własnoręcznie zrobionej zupy z kalafiora, marchewki i 2 ziemniaków, całość zmiksowana z jogurtem, do tego 5 makaronów świderków cienkich

lunch - miała byc sałatka arabska lub Rodos ale niestety firma, która woziła sałatki na terenie GW już nie robi zamówień, więc obeszłam się smakiem i wciągnęłam jogurt Menu B owoce leśne w ilości 440 ml. W szafce kisi się co prawda chudy twaróg ale nie mam na niego ochoty wcale.

obiad w domu to wspomniana wyżej zupa, gdyż jeszcze mi zostało...

kolacja - nie, nie ....nie bruschetta... jajeczko gotowane, pomidorek, ogórek, plaster szynki.

Dzisiaj sama sobie zrobie sałatkę do pracy, mam w nosie firmę Zielona Wyspa!!

Wychowanie Fizyczne

wczoraj pognałam na działeczkę, nawet uprzątnełam teściówce altankę.

Dzisiaj stepper - 30 minut ofkors...

Jestem ogólnie w tym tygodniu zmęczona, niewyspana, niedorobiona. Sama nie wiem czemu, bo nie siedzę po nocach, nie pracuję fizycznie...Może powinnam jakieś witaminki pobrać z żeńszeniem czy coś w tym stylu....

Oglądałyśmy w pracy z kumpelą fotki starego, starutkiego Gorzowa. Nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie to miasto przed wojną było ładne, aż żal ściska, że wszystko to poszło na zatracenie....Chciałoby się przenieść w tamte czasy, połazić po tych starych uliczkach, odwiedzić te miejsca...szkoda.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.