Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

Zaspałam...jak zwykle. Co prawda tylko 10 minut ale jednak. Sama nie wiem jak doszło do tego, że się jednak przebudziłam...pewnie byłoby duuzo gorzej.

Zarzuciliśmy wczoraj z PiW oglądanie durnych rzeczy w tv...wszelkie seriale (oprócz iCarly, BTR, Viktoria znaczy zwycięstwo, Spongebob i Pingwiny z Madagaskaru - kto ma dzieci ten wie o co kaman).. i tak właściwie to nie ma co obejrzeć w tej tv. Z nudów graliśmy w karty, czytaliśmy. Taki odwyk naprawdę się przydaje. Ale żeby nie było, że jesteśmy tacy ęą i wogóle to..podczas obecności mojego pana na siłowni zaległam na moment z kawą na kanapie i obejrzałam kawałek Perfekcyjnej Pani Domu...Skończyło się na tym, że poderwałam się do odkładanych wiosennych porządków, ogarnęłam moje metry kwadratowe, odkurzyłam i umyłam podłogi (nawet pod dywanami), odgruzowałam łazienkę. Ofkors dostało się mojej małej krowie, która z okazji egzaminów gimnazjalnych ma 3 dni wakacji i miała wczoraj przykaz odkurzenia ale oczywiście   ZAPOMNIAŁA. No masakra...Zuzka rozrzuca wszędzie trociny i siano, koty po podłodze się turlają a ona zapomniała. Jasne, zapomniała....boszzz ja zwariuję.

Ten szał to mi chyba z pracy został, bo wczoraj pani od konserwacji p.p. polała czymś 1/2 podłogi w moim biurze (pewnie chciała doczyścić) i podłoga ta lepiła się do butów. No więc mąrda ja sru na kolana i mokrą ściereczką usiłowałam zmyć to "coś" z podłogi. Przy okazji odkryłam, że pod biurkami nie sprząta wogóle, listw przypodłogowych nie wyciera wogóle, wogóle myje i wyciera tylko to co pierwsze rzuca się w oczy....Jeny też macie takie panie sprzątające w waszych firmach?

Ewa Ch. No tak ...pani Ewa jest jak wirus kataru....rozprzestrzenia się szybko...Ale jak dla mnie to dobrze, mogę się zainfekować tym wirusem bo wreszcie ruszam dupsko, wreszcie czuję, że mam mięśnie, że mogę...Mam nadzieję, że ta infekcja nie przejdzie mi po 7 dniach (jak katar) tylko potrwa i potrwa i potrwa....

Jadłospis na dziś (planowany) :

I - twarozek z chrzanem i szynką - mała miseczka, pomidor, kawa z mlekiem

II - jogurt mango - średni, banan

lunch - duża porcja sałatki z brokuła, tuńczyka i żółtego sera niskotłuszczowego

obiad - zupa grochowa (bez ziemniaków, zasmażek)

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - wędlina, jajko, warzywa.

Poza tym woda, woda, woda ....woda z cytryną i trening z panią Ch.

Nie słodzę już 2gi miesiac, nareszcie wczoraj herbata bez cukru zaczęła smakować normalnie a nie jak.....siano.

Czekamy na wydanie warunków zabudowy...aktualnie ma się wypowiedzieć wojewódzki konserwator zabytków ()...nie rozumiem tej procedury...na tej ziemi stoją juz 2 domy - co mogłoby się zmienić?! Przed nami jeszcze pozwolenie na budowę....a energetyka ma 2 lata na zrobienie przyłącza....myślę, że to dopiero wierzchołek góry lodowej

24 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

Dawno mnie tu nie było, ale podczytywałam co nieco.

Zakończyłam I etap SB, waga doszła do paskowej, co bardzo mnie cieszy. Przede mną II etap, łatwiejszy, przyjemniejszy - o ile zrobi się go z głową.

Co dalej ? Dalej będę unikać ryżu, mąki - szczególnie tej białej. Makarony i chleb włączę ale w dużo mniejszych ilościach, raczej sporadycznie. Słodycze - tu nie wiem co robić, masakra. Mam nadzieje, że nie wrócę do takich ilości jak wcześniej. Płatki owsiane - już mi się marzy jakaś fajna owsianka !!!! Ale to jutro, jutro...Poza tym pomarańcze - chodzą za mną całe siatki pomarańczy, takich okrągłych, ciemnopomarańczowych, soczystych i pachnących......Mam fazę na zupy : pieczarkową i kalafiorową. Przez ostatnie dni było błędne kolo : pieczarkowa-filet z kurczaka- kalafiorowa....I co ja poradzę, że mi tak smakuje?!

Rozpoczęlam wczoraj trening z Shape'a z Ewą Chodakowską....mmm ale babka !!! Nosz zakochałam się, a ciało jak wyrzeźbione !! No bajka. Dostałam taki wycisk, że przez dwie godziny nogi mi drżały jak w febrze...ale jeszcze poszłam na rower z córką. No i oczywiście musiałam wynieśc 2 rowery z piwnicy i je tam znieść - trening siłowy jak się patrzy : z rowerem po schodach w górę i dół.

Zycie osobiste : coś mnie w czwartek opętało i zaliczyłam wizytę u stylistki fryzur...poł piątku przepłakałam, bo wytrachała mi połowę włosów. teraz mam fryz jak Tatiana Okupnik (jej to pasuje, mi nie). unikam luster, robię systematycznie wcierki, biorę leki i modlę się co wieczór o odrośnięcie włosów. Oczywiście dowiedziałam się, że jestem nienormalna, bo histeryzuje a nie powinnam, bo fajnie mi...Akurat ! Ja chcę swoje włosy....buuuuuu. Poza tym pani stylistka widziałaby mnie w miedzianych włosach....no way!!! etap czerwonych włosów już zaliczyłam, never ever!!!

Hotel na majowy wyjazd zarezerwowany. Ufff...ceny w warszawce kosmiczne ! Zajęło mi to o wiele więcej czasu niż zakładałam ale cóż pewne minimum musze mieć.I teraz : co warto zaliczyć, takie must have warszawskie ? Co byście proponowali?!

Żużel - poszłam, choć z powodu włosów zapowiadałam, że nie wyjdę z domu...mecz do jednej bramki, wkurza mnie gniazdowy (za blisko siedzę, nie mogę już słuchać tej napinki). Gollob - co to było?! Napił się, czy nawąchał jakiś ziół? Beznadziejny był...

Właśnie obliczyłam swoją emeryturę....pójdę na nią w roku 2039 !!!! Matko!!!

 

13 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Koryto na dziś :

I - jajecznica na parze z 2 jaj, plaster (dość gruby) chudej szynki, 2 plasterki sera żółtego (niskotłuszczowego), 1/2 pomidora

II - twarożek chudy z pęczkiem rzodkiewek

lunch - reszta babeczek szpinakowych z sosem (majonez light+ jogurt grecki light + curry)

obiad - II połowa wczorajszej zupy , kawa z mlekiem

kolacja - pomidor, ogórek, papryka, wędlina lub ser lub tuńczyk (nie mam jeszcze koncepcji), kakao na mleku 0.5 %

Co będę jadła przez weekend? Nie wiem, jakoś jeszcze nie mam planów. Pewnie będę sie obracała w kręgu : jajka-twaróg -kalafiorowa-pieczarkowa-kurczak.

Nie jest źle, nie czuję sie głodna, spokojnie wytrzymuję be podjadania. No i nie mam już wypchanego brzucha - i to mi się najbardziej podoba !

Za oknem znów szarówka, dobrze że nie pada. Wczoraj zmoklam, zaliczyłam wk..w na wywiadówce. Już wiem dlaczego niektóre dzieci z klasy mojej córki są takimi za...bami...jak się ma takich rodziców to niestety nieuniknione. Naprawdę niektórzy powinni się ogarnąć, bo później będzie lament. Pani wychowawczyni rozlazła jak zwykle, prawie umierajaca (a ja z nią) ale widać, ze jest za tymi dziećmi, ze się stara. I tak sobie myśle,że ten luz, który panuje teraz w szkołach wcale nie jest dobry...Kiedy ja chodziłam do szkoły było różnie ale jednak szacunek do nauczyciela był. Teraz nie ma szacunku, autorytetów...Jak żyć, panie premierze?!

12 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Jadłospis na dziś :

I - 2 jajka, 2 cienkie plasterki sera żółtego, 1/3 papryki, 1/2 pomidora, kawa z mlekiem 0,5 %

II - twarożek lekki piątnica, pomidor

lunch - 2 babeczki szpinakowo-paprykowe, 2 grube plastry szynki

obiad - zupa kalafiorowo-selerowo-pietruszkowa z dużą iloscią koperku, kawa z mlekiem

kolacja - wędlina, ser biały, warzywa

Pierwszy dzień minął fajnie, nie było problemu z napadami głodu. Trochę głowa mnie bolała, ale raczej to z innych powodów niż dieta.

Steppera nie udało mi sie odkurzyć, bo zagubiłam się trochę w mieście, a po przyjechaniu do domu ogarniałam domowe obowiązki. Niestety za dużo wczoraj było gotowania (2 obiady : 1 dla mnie, drugi dla reszty), zrobienie tych babeczek szpinakowych....nie piszę się na taki zapiernicz na drugi raz.

Dziś tez nic z ćwiczen nie będzie, bo właśnie dostałam smsa z wiadomoscią, że dziś zebranie rodziców ...a miałam zupełnie inne plany, no cóz...

Po wczorajszym ciepłym dniu zrobiło się szaro i deszczowo. Nie lubię tak i chcę już na słońce.

O właśnie zobaczyłam, ze jutro 13 piątek (taaa, mam lekki nieogar z kalendarzem). To jutro równo za miesiąc derby.  Odmeldowuję się, bo nic ciekawego u mnie nie słychać.

11 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

Jak w tytule - rozpoczynam I SB, dzień 1.

Jadłospis :

I - 1/2 pomidora, 1/2 ogórka, 2 łyżki twarogu chudego z jogurtem naturalnym (bez cukru), kawa z mlekiem 0,5 %

II - twarozek lekki 3% piątnica, pomidor

lunch - 1/2 brokuła, 1/2 makreli

obiad - surówka z kapusty, ryba

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - jajko, plasterek sera żółtego, papryka czerwona - 1/2

Kurczę, właśnie się ogarnełam - zaczęłam, a nie sprawdzilam  czy wszystko jest na liście dozwolonych...najwyzej zweryfikuję na bieżąco.

Wczoraj pognałam do fitnesclubu na Sikorskiego z tymi bilecikami, co dostalam na żuzelku...okazało się, że do Watrala też mogę iść. So..mam 10 jednorazowych wejściówek, a jak mi się spodoba to moze, może wykupię sobie karnet.

Mam zamiar odkurzyć swój stepper dziś, zobaczymy czy się uda.

 

10 kwietnia 2012 , Komentarze (4)

Wlazłam na wagę, nie wiem czego się spodziewałam...Dużo za dużo. nie spodobało mi się to i zepsuło humor. No ale uczciwie sobie zapracowałam na tą cyfrę. Dość opierniczania, stękania, marudzenia. Staję do walki.

Wczoraj byłam na Jancarzu. Obowiązek i przyjemność. Trochę mniejsza odkąd posiadam karnet. Jednak ta napinka z biletami dodawała smaczku, teraz jest mi za łatwo. Nie chciało mi się ale jak już poczułam metanol, usłyszałam za sobą ryk silników to od razu serce zaczęło bić szybciej. No wiec przechodząc przez wejście dla karneciarzy otrzymałam plik jednorazowych biletów wstępu do strefyformy (wiem, to "dzięki" mojej figurze, otoczenie juz zauważyło, że potrzebuję ruchu ).  Niestety to na wstęp do klubu przy Sikorskiego, ja wolałabym do Watrala. Anyway, czy ktoś był w strefieformy przy Sikorskiego? Mocno tam lansersko jest, czy nie ? No bo skorzystałabym, nawet PiW się podjarał, że razem pójdziemy (pewnie basen miał na myśli). No to czekam na opinie...

Byłam nad morzem, generalnie fala taka, że łał, ale słoneczko fajne i było nieźle. Zatęskniłam za morzem, pustymi plażami...Co mnie pokusiło faceta sobie wziąć z Gorzowa i przeprowadzić się tutaj?! No co?! Niech to morze się przeniesie do Gorzowa, bo ja tęsknię!!!

Jadłospis dziś nieszczególny, dojadam wałówkę od rodziców. Dziś małe zakupy a od rana I SB i to ścisłe.

Póki co :

I - płatki na mleku, kawa z mlekiem (i nie słodzę !!!)

II - jogurt naturalny, kawałek biszkoptu z owocami (wiem, dramat)

lunch - 2 jajka, pomidor, 2 plasterki szynki

obiad - pomidorówka (jak dla mnie starczy), kawa z mlekiem

kolacja - wedlina, ser, warzywa

Dziś umarłam rano i umieram dalej. Pani od konserwacji powierzchni płaskich chciala wyczyścić podłogę w biurze i wpadła na pomysł, żeby podłogę polać chlorem...Czuję sie jakby mnie zamknięto w butelce Ace. Wietrzę, siedzę przy otwartym oknie (zapewne zaraz będę przewiana), ale to na nic, łeb mnie napiernicza, tracę węch, mam zawroty...A ona mnie przeprasza i mowi, żebym siedziała przy otwartym oknie i w okryciu wierzchnim...No dramat, 8 godzin w kurtce i w przeciągu ? Jasne, to jest zimny kwiecień a nie upalne lato...Ma mi więcej chloru na podłogę nie lać... No ale tak to jest ja się biura sprzata rano, a nie po pracy.

Dobra, spadam do swoich fakturek...

 

4 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Wkuta jestem dziś...i sama nie wiem o co kaman...Warczę na ludzi, wsciekam się, aż się we mnie gotuje...super, że siedzę teraz sama, koleżanka wyszła dziś wcześniej, bo jej "wszystkooceniającynajlepiejwiedzący" ton zaczynał mnie już dobijać dzisiaj...ona ciagle na "wysokim c", z taką manierą, że niby to nie uważa się za lepszą ale ta nutka wyższości w głosie...o jesuu ja chyba przewrażliwiona jestem.

Zaspałam dziś, nie żeby tak dramatycznie ale jednak o 35 minut za długo....No i śniadania nie zjadłam w domu, tylko kawę na szybko ( nie wolno mi jeść przez 30 minut po wzięciu tabletki ale kawa przecież to nie jedzenie, no nie?). Ofkors rozregulował mi się "plan" na dziś, żołądek jednak swoje wie i punkt 10 musiałam coś wciagnąć.

I - 2 małe kromeczki chleba tygrysiego (moje nowe odkrycie : chleb z pestkami melona, smakuje jak melon - uwielbiam!!! A przecież ja chleba nie jadam!) z serkiem topionym, Kubuś biały

II - jogobella z musli, jabłko, Kubuś

lunch - omlet z brokułem i pieczarkami (gotowanymi na parze) - nie smażony ale zapiekany w piekarniku.

obiad - wczorajsza pomidorówka, kawa z mlekiem

kolacja - pomidor, 1/2 makreli (chyba)

Zimno i szaro dziś w Gorzowie, a ja idiotka, porzuciłam moje buty za kostkę i wystroiłam się w pańciofelki...zimno mi w stopy jak diabli, bo przecież nie założę do pańciofelków skarpet tylko antygwałtki...cóż zaćmiło mnie rano, pogody nie oglądałam, a apka z pogodą w tel. odmówiła współpracy....Teraz będę pomykać przez te kałuże jak dekiel....

Plany świąteczne...jedziemy nad morze do moich rodziców!! Super, żeby tylko ciepło się zrobiło i sucho...a tu zapowiadają makabry jakieś - ciekawe czy PiW juz gumiaki zmienił na letnie? Moze lepiej, żeby nie...

W poniedziałek zaczyna się liga...Jestem ciekawa co za bałwan ustalił mecz na 18:30 ? Jeszcze jak ma być zimno i mokro to juz wogóle dramat. Zawsze jestem na rozpoczeciu sezonu a tu ..wcale mi się nie chce. Chyba przez to, że mam karnet. Ominie mnie cała otoczka : nerwy, stanie w kolejkach, nieudane logowania na stronie...-cały ten smaczek. I co tu gadać, troszkę żałuję. Ale kogo to...

Stanełam wczoraj na wadze...i szybko z niej zeszłam. Wynik mi się nie spodobał. Bardzo mi się nie spodobał. Weszłam na pewną stronkę, żeby zobaczyć ile kosztuje zrobienie kodu metabolicznego (tego, po którym Mai Sablewskiej wypełniły się policzki i usta ), no bo przecież nie jest wykluczone, że żrę coś co mi szkodzi...No więc sprawdzilam cennik i cóż, cennik nie spodobał mi sie nawet bardziej niz waga. To chyba jakieś żarty !!

 

 

 

3 kwietnia 2012 , Komentarze (2)

Dziś trzy miesiące mijają od Kiniuchnowego i mojego dramatu....wczoraj była na hip-hopie (jako osoba towarzysząca), po powrocie usłyszałam : mamo, jak ja bym chciała znowu tańczyć... I co ja mam jej powiedzieć?! Mówię, ze wróci po wakacjach ale boję się, zresztą ona też się boi...siedzi to w niej, w psychice. Oto jak psyche robi z człowieka kalekę...

Wczorajsze menu oczywiście uległo modyfikacjom, mianowicie kalafior okazał się być gorzki - wylądował w kuble na śmieci a ja zmuszona byłam skonsumować kubek kaszki manny dla dzieci...Po powrocie do domu znów kursy futo-lodówa, chociaż kolacja to już taka przyzwoita : pomidor + odrobina twarogu. Co z tego, skoro uległam namowom świeżutkiego, chrupiącego chleba orkiszowego...i to o godzinie 21 !!! Masakra jakaś. Niniejszym dokonuję samobiczowania jako zadośćuczynienie za grzech wczorajszego obżarstwa.

Dzisiejsze menu :

I - zestaw obowiązkowy jak wczoraj

II - mały banan, danio biszkoptowe, kiwi

lunch - 1/2 papryki faszerowanej, 1/2 cukinii faszerowanej

obiad - pomidorowa z cyckiem kurzym, kawa z mlekiem

kolacja - niesmiertelny zestaw : pomidor + twaróg.

Wczoraj doznałam mojej pierwszej migreny w życiu. Straciłam ostrość widzenia a łeb mnie napierniczał jak nie wiem...Nigdy więcej!

Wczoraj również z nudów zrobiłam sobie test na autyzm (tak, tak....) składający się z 50 pytań. Mój wynik to 25. Bez komentarza.

Co do tatuażu i ząbków. Ofkors, że wybieram tatuaż. Korony moga poczekać, ale obawiam się, że moze to się skończyć tragicznie (dla mojej urody). Owe "1" leczyłam półtora roku, miesiąc w miesiąc goszcząc na torturach u stomatologa (mojej ukochanej pani Kasi). Żęby mam zadbane ale słabe więc korony wskazane, bo inaczej moge juz chlebka nie pogryźć. Niestety ceny z kosmosu....Trzeba sie spiąć i odkładać grosze.

To tyle, zwijam się powoli do domu. Mam nadzieje, że dziś nie ulegnę łakomstwu.

2 kwietnia 2012 , Komentarze (5)

Po dłuuugiej przerwie wracam ze zwieszoną głową, powłócząc nogami...no cóż, taka chyba moja uroda : brak silnej woli, brak jakiejkolwiek woli...Właściwie dobrze mi tak jak jest. Z drugiej strony jednak nie, nie jest mi dobrze.

Ostatni miesiąc był pod względem stresu i pracy zabjczy dla mnie...Jadłam byle co, byle jak...jedyny plus, że pory posiłków zachowane były jako tako. Ale ostatni tydzień to już szaleństwo - litrowa cola light, batony Kinder....mój mózg domagał się węgli, i to tych węgli niezdrowych. Domagał się podwójnie, gdyż zarzuciłam używanie cukru i słodzików. Ruchu nie było, jeśli nie liczyć ciągłego dreptania na trasie futon-lodówka. Dałam sobie dyspensę, zaraz święta (jadę do rodziców) więc nie mam nastroju na "zdrowy tryb życia". Ale po świętach z podkulonym ogonem wracam na SB - ten sposób jedzenia najbardziej mi odpowiadał, najlepiej się czułam stosując te zasady. I to jest kierunek, w którym chcę podązać. Ja wiem...historia mojego pamiętnika jest bezlitosna : ciągła sinusoida, góra-dół...Musze się psychicznie podbudować i zamiast do dietetyka udam się do mej kuzynki (psycholożki)  na seanse budowania własnej wartosci. I to będzie najlepsza inwestycja w siebie.

Weekend tragiczny : pogoda fatalna - deszcz, śnieg, wiatr, nie zachęcała do spacerów. Spędziłam więc weekend na kanapie z ksiażką/pilotem w ręku, na tabletkach przeciwbólowych (odezwał się kręgosłup i stawy kolanowe - dzwonek, żeby się odchudzić). Cały ten przedświąteczny zgiełk jakby mnie nie obchodzi....

Do brzegu, moja pani....więc jadłospis na dziś :

I - małodietetyczne płatki zbożowe (niektóre oblane czekoladą) z suszonymi owocami + szklanka mleka 0.5%, kawa z mlekiem

II - jogurt mały, jabłko, kiwi, herbata bez cukru

lunch - 1/2 główki kalafiora gotowanego, zapieczona z 2 trójkącikami serka topionego (paprykowego)

obiad - kotlet mielony, garść frytek (tak wiem ), ogórek kiszony

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - zestaw : pomidor, ogórek, rzodkiewka, plaster białego sera

Menu do dupy....dobrze, że jakaś regularność jest.

Poza tym : symbolicznie zadałam pytanie Panu i Władcy ( a jego zdanie i tak mam gdzieś, ale zapytać wypadało) czy ma coś przeciwko nowemu tatuażowi....Otóż nie ma nic przewciwko (a jakie to by miało znaczenie gdyby miał?!) ale delikatnie mi przypomniał, że miałam odkładać na korony na moje biedne jedyneczki....no i miałam zamykać naczynka....Co tam, dam radę !

 

19 marca 2012 , Komentarze (6)

Dla tych, co tu czasem zagladają : żyję!!

Nie piszę,gdyż mam w pracy taki kołowrót, że nie mam kiedy załadować...nawet na sikanie nie mam praktycznie czasu..jak na kasie w tesco- pampers w gaciach.

Dietka - jako tako, staram się jeść dietetycznie, unikam słodyczy, pieczywa, makaronów. Jem więcej surowych warzyw, chudych mięs...Jadłospisu nie wpisuję, bo za duzo czasu mi to zajmie. Taki zapieprz czeka mnie jeszcze - tak myślę- 2 tygodnie. O jesuuuu !!! Siły potrzebuję, bo jestem wykończona. żeby to jeszcze finansowo mi się opłaciło...ale skąd, skończy się jak zwykle, jakieś ochłapy.

Ruchu nie ma, jakoś tak się uklada, ze nie moge nadążyć po pracy. Ale jak tylko mogę- łażę pieszo 1-2 przystanki. Zawsze to coś. Wczoraj mieliśmy iść na rower ale przecież "stawka większa niż życie" się zaczęła i mego małżonka wessało w tv. A6W co prawda odpękuję ale ...no właśnie "ale". Aż samej mi siebie szkoda. Kolejny miesiac poszedł się...a ja ciągle w czarnej d.u.p.i.e.

Kiełki hoduję od soboty. Zakupiłam nareszcie kiełkownicę, po tym jak moje 3 wcześniejsze hodowle musiałam wysłać do kosza razem ze słoikiem. Nie wiem jak długo mnie to będzie pasjonować, zobaczymy, póki co kiełkuje mi rzeżucha i alfaalfa.

Słońce jest i ciepełko. Stal dostała 2x w dupę od Leszna (pozdrawiam) w sparingach...i nawet żużla mi się po tym odechciało.

No nic, spadam do pracy. Pozdrawiam.

A, zapomnialabym, w piątek przyszły bileciki na Sonisphere i moja ukochana nowa kuchnia indukcyjna!!! Łomatko! Tyle szczęścia naraz!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.