Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Ciężko mi się wstaje...już nie mam koncepcji na co zwalić mój stan fizyczny...

Wypogadza się, jestem happy bo kocham słońce.

Wczoraj z kultury fizycznej zaliczyłam 30 minut steppera. Na działeczkę nie polazłam, gdyż straszne chmury sie kotłowały nad moją dzielnicą i nie chciałam ryzykować. Za to dosadziłam sobie jeszcze 1 skrzynkę pelargonii, 2 doniczki fiołków. Chyba lubię być ogrodnikiem.

dzisiaj bez steppera, ale na działkę to już koniecznie muszę się udać, taki 2 kilometrowy szybki spacer to samo zdrowie

moje menu : (planowane, jak będzie z realizacją nie wiem)

I - tradycyjnie, monotematycznie 3 łyżki musli tropikalnego, kubek jogobelli light brzoskwiniowej, 2 małe herbatniki, kawa z mlekiem

II- moja wariacja nt surówki z pizzeri ok. kapusta pekińska, pomidor, ogórek, szynka, kilka wiórków sera żółtego, jajko, sos koperkowo-ziołowy - 1 łyżka

lunch - mozarella, pomidor, jabłko

obiad - (zjem lub nie) - wczorajsza zapiekanka w ilości 2 łyżek

kolacja -  mmmmm coś specjalnego

Otóż zapałałam miłością do bruschetty i  zamierzam dziś spędzić w kuchni trochę czasu by to przygotować. Niestety potrzebny jest chleb, ale kupię jakiś ciemny, żeby mieć poczucie, że jest to zdrowe (no bo jest przecież, prawda). z tego wniosek, że dalej mam zakrętke na dziwne jedzenie, ale popatrzcie taka bruschetta... samo piękno (tak jak ja)

Poza tym chce mi się zupy...a jak twierdzi Bosacka zupa to najlepszy posiłek pod słońcem. A więc takiej zupy - kremu, z warzyw, z odrobiną masła, doprawionej delikatnie solą i pieprzem, z łyżką jogurtu...No i to też zamierzam wdrożyć do menu. Wiem, że pora na zupy może nieszczególna, ale co tam....Boszzzz a ja tu o jedzeniu tylko....zamiast myśleć o odchudzaniu. Na takiej lekkiej zupie pełnej warzyw można przecież schudnąć, bez zasmażki, tłuszczu, mięcha...

Słucham sobie Foo Fighters, taka energetyczna muza, musze sobie ich ustawić jako budzik...może będę miała więcej energii

14 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Jestem dziś jakaś taka niedorobiona, niewyspana, zmęczona, znudzona... Taa wiem od czego, wczoraj z PiW skończyliśmy winko...

Jakby tego było mało chodzi dziś za mną jedzenie....ale nie takie byla co....takie wykwintne, egzotyczne, niecodzienne...specjalne....Sama nie wiem co i to jest mój problem. Już widzę te bakłażany grillowane, figi, grzanki ze szpinakiem i jajkiem (no to może mało wykwintne), krewetki...

Póki co moje menu proste i kiepskie. I wcale nie dietetyczne:

I - musli (3 łyżki), jogobella light ananas, batonik kinder, żurawina, śliwki szuszone, kawa z mlekiem

II - sałatka z tuńczyka, ogórka kiszonego, kukurydzy i odrobiny majonezu (nie moge już patrzeć na twarożek), brzoskiwinia ( ona tu pasuje jak...)

lunch - zapiekanka z makaronu pełnoziarnistego, młodej cukinii, pieczarek, groszku i kurzych cycków posypane serem

podwieczorek - jogurt naturalny z kiwi

kolacja - jajko gotowane, sałatka z pomidorów

Chciałabym mieć takiego pierdzielca na punkcie zdrowego żywienia, żeby nawet mi na myśl nie przyszło tykanie shitowego żarcia. Jak mam to w sobie zakodować?!

Kultura fizyczna - wczoraj nie było, bo uznałam, że po niedzieli należy mi się odpoczynek. Dzisiaj juz muszę na stepper wleźć i jeszcze na działkę lecieć po sałatę i owoce.

Pogoda sie kiepści....mam tylko nadzieję, że na długi weekend będzie bo zamierzam wyłożyc się na nadbałtyckiej plaży i przyrumienic się tu i uwdzie. Nie lubię być biała. A zwłaszcza moje biale giry i ręce minie wkurzają.

 

 

13 czerwca 2011 , Komentarze (3)

Poniedziałek. Straszny dzień, nie lubię poniedziałków.

weekend minął jak z bicza strzelił. sobota straszna, jako że w piątek pojadłam solonych orzeszków i różowych winogron, sobotę spędziłam na rzyganiu. rzygałam w tesco (Bogu dzięki, że tam są kible), xały dzień byłam słaba i senna. jedzeniowo  w sobotę było 1/2 małego kubka jogurtu, 2 plasterki wędliny i 1 kromka chrupkiego chleba. Jadłowstręt w pełni. wieczorem spotkanie z vitalijką, zrobiłysmy spacer nad Wartę. Dotleniłam się i lepiej się poczułam, chociaż giry mi już z tyłka mało nie wylazły.

Niedziela : basen i umiarkowanie w jedzeniu i słodyczach, chociaż pokus dużo bo PiW robił zakupy. Kazałam kupić mleko - kupił 2 mleka w tubce zagęszczone.

Basenów zrobiłam 10 x 50 metrówJestem z siebie dumna. Brawo ja.

Wieczorem szybki spacer na działkę, i podlewanie konewką, ja połowę, PiW połowę. I znowu brawo ja. Wysiłek fizyczny był.

Dietka, a raczej menu :

I- 3 łyżki musli, jogobella light pannacota,Kinder 1 czekoladka kawa z mlekiem

II - sałatka z pomidorów, ogórków kiszonych i 1/3 fety

lunch - twarozek z rzodkiewką, brzoskwinia

obiad - bulionówka zupy gulaszowej

kolacja - sałata z pomidorami, ogórkami z sosem vinegret, plaster szynki, jajko na twardo.

Poza tym - kawa z mlekiem, woda, garść truskawek.

Kultura fizyczna :

planuję 30 minut steppera, poza tym odkurzanie wnętrza. no i jeszcze jeden wysiłek fizyczny ale nie napiszę jaki

Retrospekcje z balu szóstoklasistów : córa się wybawiła, wyszalała. Zadowolona na maxa. Ja mam dość wiązania balonów do końca życia.

Mama już po zabiegu ( w piątek) w sobotę już w domu. Bardzo zniesmaczona opieką lekarską i pielęgniarską. Tekst pielegniarki, że jak w nocy potrzebuje basenu to ma poprosić współlokatorkę, uważam za kpinę z pacjenta. Mam nie jest niedołężną staruszką, ma 62 lata i jest sprawna ale znieczulenie w kręgosłup ma swoje konsekwencje w postaci 12 godzin plackiem bez ruchu....a sikać trzeba, nie?

10 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Weekend się zbliża. A ja dziś nakręcona, zamiast 75 mg prochów wzięlam 100.... mam nadzieję, że nic się nie stanie.

dziś krótko, bo ja jestem krótko... robię stąd wypad około 10:30. Dziś bal 6 klas!!

Kultura fizyczna wczoraj była, i owszem. Zaliczyłam stepper 25 minut. Na więcej nie miałam siły...nogi odmawiają mi posłuszeństwa.

Dieta (a właściwie żarło, bo dietą tego nie mozna nazwać):

I - 3 łyżki musli z 1/2 kubeczka jogobelli light i danone choco, 1 mały batonik Kinder, kawa z mlekiem

II - kuskus z prażonymi jabłkami i brzoskwiniami (po 1 małej sztuce)

obiad - 1 gołąbek

kolacja - pomidory, plaster szynki

Jak mi się uda to stepper...ale mam dziś młyn w chacie i jeszcze wodomierze mają przyjść wymieniać...

Mama dziś do szpitala idzie. denerwuję się tą sytuacją, zabieg niby planowy, niby nic a jednak....Jak mam się wyluzować.

Od PiW usłyszałam wczoraj 2 baardzo miłe rzeczy. Nie wiem czemu? Pewnie ma coś na sumieniu...

9 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Taa, to jest tłusty czwartek. A  miało byc bardzo dietetycznie.... Nie było, przez chwilę.

Zjadłam ciasto weselne - 1 kawałek, wczoraj co prawda też było ciasto weselne - 3 kawałki. Razem to już masakra... i żarłam mimo tego,że było mi niedobrze...a niedobrze mi się zrobiło po przeczytaniu recenzji pewnego "dzieła" nakreconego zapewne w Ameryce... Takich ludzi powinno się traktować tak jak w scenariuszach ich filmów... może wtedy ludzie zastanowiliby się co i komu okazują i czy warte jest to ujrzenia światła dziennego. Pewne pomysły powinny pozostać w mrokach porabanych umysłów. ot co. i nie jest to recenzja piły, bynajmniej.

Meritum, a więc to po co tu  przylazłam :

I- 3 łyżki musli, 1/2 jogobelli light pieczone jabłko, 1/2 kiwi, 1 batonik kinder

II - 1/2 kabanosa, plaster żółtego sera, 1 łyżka twarogu, 1/2 dużego pomidora, 2 liście sałaty, 1 szklanka soku marchwiowego ( wiem, dość dziwne menu...no cóż stało się)

lunch - kawałek ciasta z delicjami i galaretką, sałata z sałaty, pomidora, szynki surowej wędzonej, 1 1/2 jajka z sosem z oliwy, balsamico i musztardy (nie zjadłam wszystkiego, co chyba nie dziwi, zwłaszcza, że na pierwszy ogień poszło ciasto)

obiad - zupa z wczoraj z młodej kapusty

kolacja - pomidory z serem żółtym

Poza tym 3 kawy, w tym 1 czarna, woda ( ale nie duża ilość)

Kultura fizyczna :

wczoraj - 25 minut steppera, szybki marsz na działkę i z działki (około 1.5 km), spacer (właściwie lekki jogging) po galerii handlowej w szpilkach na śliskich posadzkach powiązany z brzuszkami - przymierzanie spodni i butów

dzisiaj - 30 minut steppera (zobaczymy)

Zapieprz w pracy, bo bilans przyspieszony, a ja jutro jeszcze muszę wyjść koło 11 godziny do dekoracji sali...Jutro wielki dzień : bal szóstoklasistów, PiW w charakterze prywatnego szofera i bodyguarda w jednym, ja jako makijażystka i fryzjerka, o dekoratorce wnętrz nie wspomnę...

A tu kierownica jeszcze marudzi i pospiesza... ale mam nadzieje, że ja już swoje zrobiłam.

 

8 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Wracam z niebytu. Co z dietą, nie wiem...

Ćwiczenia ? Znalazłam tu dziewczynę, moze będziemy ćwiczyc razem? W kupie raźniej tylko obawiam się o swoje kolano...daje mi się we znaki. Może coś razem wymyślimy.

W piątek moja mama idzie na operację kolana...Jesssu dobija mnie to wszystko.

Z PiW amy jakieś takie dziwne dni... wczoraj mu powiedziałam, że coraz gorzej mi się z nim doaduje, że nie wyobrażam sobie co dalej będzie... a poszło o pianę z pasty na zlewie. wiem, głupota. Wszystko się nakłada i denerwuje mnie.Jesteśmy przecież zgodnym małżeństwem, wszystkie okoliczne pary się nami zachwycają.  A tu ups... drugie dno.

Nieważne. dość tych pseudoemocjonalnych rozkmin, kogo to obchodzi.

Dieta.

Koleżanka właśnie przyniosla michę surówki, ktorą zrobiła tu w pracy... Pyyyszna jest

I - musli (3 łyżki) + opakowanie danone choco, 1 batonik kinder, kawa z mlekiem

II - twarozek z łyżką dżemu z czarnej porzeczki, sok marchwiowy

lunch - kuskus z prazonymi jabłkami, brzoskwinią, rodzynkami, miodem i sokiem z cytryny

obiad - zupa z młodej kapusty z marchewką i koperkiem, na piersiach kurzych

kolacja - spacer na działkę

Poza tym kawa jeszcze jedna, cukierek kawowy kopiko, woda i wyżej wspomniana surówka w ilości 3 łyżek sporych.

Duszno i gorąco, uwielbiam taka saunę...Tylko noc mogłaby byc zimniejsza.

Córcia wczoraj wróciła z Tropical island, zachwycona, aczkolwiek nie poleca spania na wyspie.

7 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Taaa, powoli wracam do żywych. To jeszcze nie jestem ja, jeszcze ten troll, który we mnie siedzi....to dobrze, że podnoszę sie tak szybko, jeszcze 2 lata temu byłoby gorzej...Dam radę, chcę miec skórę twardą jak nosorożec...żeby słowa odbijały się od niej bez echa...

5 czerwca 2011 , Komentarze (1)

Oh no, I see

A spider web is tangled up with me

And I lost my head

A spider web and I'm caught in the middle...

Stało się, muszę zawiesić ten pamiętnik, schować się w swoim własnym świecie, jak ślimak w swojej skorupie, przetrwać...przespać...

Znow jestem w dole, wiem, że to choroba, że to nie zależy ode mnie...

Nic już nie zależy ode mnie...świat mi sie posypał na kawałki

Nie ma już do czego dążyć, nie ma motywacji.

Dlaczego ludzie tak ranią siebie nawzajem?

3 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Postanowiłam wziąć przykład z jednej z vitalijek i jej fotomenu i spróbować mieścić się w 1000 kcal. Przyznaję się, ze będę bez skrępowania korzystać z jej pomysłów (bo własnych brak), mam nadzieję, że ona to zrozumie i wybaczy. mam problem w tej chwili z liczeniem kalorii, ale postaram się to usprawnić w poniedziałek. Zdjęć nie będzie, bo nie mam czasu niestety na fotografowanie posiłków.

Do rzeczy :

I - musli : 3 łyżki musli tropikalnego bez cukru, 1 łyżka własnej granoli z pestkami, 2 łyżki serka homo naturalnego, 2 łyzki jogobelli light wiśniowej, 1 sztuka kinder chocolade, 1/2 nektarynki, 1/2 kiwi, 3 truskawki

II - 1 nektarynka (mała - wielkości dużej śliwki czerwonej), 1/2 kiwi, 1/2 małej brzoskwini, 5 truskawek, 1/3 arbuza, do tego 2 łyżki serka homo naturalnego i mały deser czekoladowy danone choco

lunch - sałatka : kapusta pekińska, ogórek (polski podobno), papryka czerwona (nie polska), sos ziołowy na oliwie z oliwek, 2 plastry oscypka, 4 grube plastry wędzonego fileta z kurczaka ( to wszystko mieści się w miseczce - bulionówce)

obiad - 1/2 małego kalafiora, 1/2 małego brokuła (wszystko gotowane na parze), posypane łyżką startego sera, do tego 2-3 łyżki gulaszu z szynki

kawa z mlekiem, koktajl z soku grapefruita, truskawek, kiwi - 1 szklanka, activia do picia

Kolacji pewnie nie będzie, bo umówiłam się na tzw. "spotkanie biznesowe".

Wiem, że to wszystko zapewne przekroczyło dziś magiczne 1000 kcal, ale od poniedziałku będę skrupulatnie liczyć kalorie.

Weekend zapowiada się ciekawie, są Dni Gorzowa. Wybieram się na koncert Myslowitz i nocne zwiedzanie Filharmonii Gorzowskiej. W niedzielę będę odsypiać, a wieczorkiem przed TV bo staleczka w Toruniu jeździ. Mam nadzieję, że wygrają.

2 czerwca 2011 , Skomentuj

Wstydzam się, bo jakoś nie mogę zapanować nad swoim apetytem. To mnie wkurza, to jest nie tak jakbym chciała. It's not fair!!!!

A więc wczoraj skończyliśmy z PiW bąbelki, znów było rozdanie  ptasiego mleczka i jakby tego było mało, jeszcze ciastka zbożowe - cała paczka. Ja dodatkowo wchłonęłam 2 kromki chleba wiejskiego z pasztetem. Nie wiem co mnie opętało, przecież ja chleba nie jem.

Wkurzają mnie też moje bóle brzucha, codziennie, notorycznie brzuch jak balon, kolka jelitowa. Na co czekam? Czemu nie idę do lekarza? Nie wiem, po prostu się boję.

do meritum, czyli co kuchnia dziś wyda:

I- twarożek ze szczypiorkiem - 2 łyżki, 2 plastry sopockiej, pomidor, kawa z mlekiem

II - twarożek na słodko z truskawkami, sok marchwiowy, activia do picia

lunch - to samo co wczoraj - sałatka podobna do tej, która podaje się w pizzeri ok (moja wariacja na temat)

obiad - brokuły i kalafiory gotowane

kolacja - jajko, pomidor, ogórek (polski, chyba), szparagi z wody jak mi sie uda kupić.

Poza tym jeszcze : woda, kawa, koktajl z truskawek, kiwi, soku z grapefruita i wody.

Moje menu jest beznadziejne, mam dni trolla, najchetniej nie wychodziłabym z domu. a jeszcze wczoraj buty obtarły mi nogi do mięcha, ledwo dziś doszłam do pracy...chyba w kapciach muszę łazić.

W planach dziś jest jeszcze stepper, mam nadzieję, ze to wypali. Jakiś rozbabrany ten tydzień mam, z niczym nie mogę nadążyć, nic mi się nie chce....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.