Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 listopada 2011 , Komentarze (2)

Czwartek, długi weekend, nareszcie postaram się zwolnić, odpocząć, poczytać, poleniuchować..i wogóle poleserować

W piątek córa idzie na urodziny do kumpeli, wraca w sobote. Chata wolna. Jak znam życie, to skończy się ta wolność kłótnią i porozchodzimy sie z PiW po pokojach bez słowa. Zal.

Dziś mamy znów biegać. Co prawda nie wiem októrej to zacne wydarzenie będzie miało miejsce bo : zebranie rodziców o 17:30, po zebraniu muszę do zoologicznego po żarcie, po prezent - zwalę sie nie wiem, około 8 godziny...No ale muszę, muszę.

Po wtorkowych biegach mam zakwasy w udach i brzuchu, nie wiem czy to od śmiechu, czy od biegów...Boli, mam jednak nadzieję, ze dam radę. Będzie doooobrze - jak mawia moje dziecię.

Jadłospisik :

I - owsianka, kawa z mlekiem

II - activia naturalna, fitella, jabłko

lunch - 2 plastry szynki z indyka, 2 plastry goudy holenderskiej, 2 chlebki wasa solruta z dynią

obiad - naleśniki - 2-3 sztuki

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja -????

W przelocie obejrzałam jakiś program mający w nazwie bootcamp, nie wiem co to ale dietetyczka kazała wypierdzielić na taki wielki, namalowany na prześcieradle zegar, wszystko co odchudzaczka jadła w ciagu doby...okazało się, że wrzuca w siebie jak w piec, za duzo żarcia, za dużo. Biorąc przykład z tegoż programu, uczyniłam to samo wirtualnie. Wyobraziłam sobie taki zegar i wywalalam na niego wszystko co wczoraj zeżarłam. Jaki konkluzje po tej umysłowej catharsis ? Żrę za dużo, mam żoładek jak wieloryb. Muszę ograniczyć to wpierdzielanie, zmniejszyc porcje. Jakże ja mam to uczynić? Przecież ja jestem chodzącym przewodem pokarmowym!!

Odkryłam nowy fascynujący smak. Otóż lubię grapefruity, szczególnie czerwone. teraz odkryłam zielone - sweetie. Są pyszne, pewnie kaloryczne, ale zamierzam delektować się nimi, ba pozerac je w jakiś strasznych ilościach ! Grapefruity są chyba dietetyczne, prawda?

9 listopada 2011 , Komentarze (2)

Rozpoczęłam więc moją przygode z bieganiem. Czy długo potrwa, czy to będzie miłość na zawsze? Nie wiem.

Nie jest to mój pierwszy raz...Przydały się wakacyjne biegi na stadionie miejskim w K.P., przydały się te okrążenia, nie powiem... Ale do rzeczy : zebraliśmy się w trójeczkę i o godzinie 18:55 ruszyliśmy spod domu w celu okrążenia Manhattanu (taa, mieszkam na tzw. Manhattanie, fajnie co ?). Zajęło nam to 20 minut, czas moze nie rewelacyjny, odległosć też nie zrywa beretów z glów. Niestety mieszkam w betonowym blokowisku, co prawda niedaleko mam działki ale nie mam lasu, nie ma w pobliżu bieżni, parku. Z koniecznosci biegamy po chodnikach. Ja wiem, stawy dostają w dupę ale nie stanę na głowie, nie wsiądę do auta po to by jechać do lasu. Nie mam czasu ani chęci. Wolę wyjsć z domu i biec przed siebie. Biegało się nieźle, tempo takie, że mogłabym swobodnie rozmawiać. Po biegu czułam się trochę zmęczona, trochę kolana bolały. Ale w efekcie czuję się dziś jakby mi z 5 kg ubyło. Podoba mi się to i będę biegać 3x w tygodniu, dopóki aura pozwoli. Wkręcilismy się w to z PiW i córką. I jest dobrze. Jeszcze nie moge powiedzieć "biegam, bo lubię" ale skłonna jestem przyznać, ze bieganie jest ok. Poza tym muszę łapać kondycję przed nartami, a oprócz Liberca w lutym, szykuje się nam styczniowy Karpacz. Poza tym, mam nadzieję, że nie skończy się to bieganie tak jak 70 % moich planów ćwiczebno-dietowych.

Jadłospisik dzisiejszy to :

I - nudaaa : starter, kawa z mlekiem

II - kubek jogurtu (taki 250 ml), jabłko

lunch - surówka : pekinka, ogórek, pomidor, sos vinegret, wędzone udko

obiad - bulionówka barszczu ukraińskiego z jajkiem

przekąska - kawa z mlekiem, kiwi

kolacja - pomidor, ogórek, plaster wędliny, twarożek

Nie mam pomysłów na surówki, na kolacje. I chociaż uwielbiam przeglądać blogi kuchenne to jakoś nie moge czerpać inspiracji...Wszystkie są takie niedietetyczne, pełno w nich ciast, kalorycznych potraw...a ja chcę chudo ale smacznie. I co z tym począć?

Dziś nie biegam, moze zrobię 50 przysiadów dla rozruszania, poza tym przejdę sie kilka przystanków zamiast wozić tyłek tramwajem.

W pracy trochę kiepsko, ta atmosfera mnie dobija. Wam też łaske robią przy wypłatach ? Przedłużają, zwlekają z autoryzacją? Dlaczego u nas ciągle takie szopki są, nie wiem, płacą mi za przepracowany miesiąc i jeszcze łaskę robią, ze wypłaca 9 zamiast 10tego. I ten lekceważący ton...

Zakupiłam wczoraj farbę do włosów...wybieranie farby jeszcze nigdy nie było tak trudne. odkąd uzywam tego Alpicortu, mam stracha. Włosy mniej wypadają, ale boję się co bedzie po farbowaniu. Kiedyś brałam z półki ulubiona farbę, albo fajny kolor...Teraz rozkminiałam czy ma amoniak, czy szkodzi, czy mi wosy nie wypadną, a to palette nie bo niszczy włosy, syoss też nie bo ponoć wypadają....Koszmar. Padło na l'oreal sublime mus, zobaczymy. Mam nadzieję, ze nie zostanę łysa, nie będę miała łba spuchniętego ani nic takiego. A odrosty już straszne. Jeszcze cięcie by sie przydało, ale to juz w weekend może. I znów dylemat _ fryzjer. O matko, czy ja zawsze muszę mieć problem ?

8 listopada 2011 , Komentarze (5)

Mam zamiar zacząć biegać. Wiem, rychło w czas, bo zaraz zima, śnieg... No ale lepiej późno niż później, prawda?

No więc dziś startuję, biegiem. Nie lubię biegać, nie pasjonuje mnie to jednak coś trzeba z sobą robić. Spróbujemy biegania.

Dzis usłyszałam komplement, że bardzo schudłam...noo nie wiem, ta osoba, która mi to powiedziała znanza jest z tego, że wnikliwie obserwuje innych...Może i schudłam, może to widać. Ja tam ciągle widzę w lustrze co innego. Niemniej jednak jest to miłe.

Mój jadłospis :

I - starter owsiankowy, kawa z mlekiem

II - jogurt, 2 kiwi, 2 łyżki musli orzechowego

lunch - sałatka z rybą, sałatka z szynką - po 2-3 łyżki, jabłko

obiad - bulionówka barszczu ukraińskiego (taki on ukraiński jak pierogi ruskie)

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - parówka, surówka z pomidorów, twarozek

Wczoraj moja Kinia była pierwszy raz na hip-hopie. wróciła zadowolona, zmęczona ale szczęsliwa. Cieszę się, że jej się podoba, tutaj dostanie trochę wycisku, taniec towarzyski to jednak inna bajka. A za 2 tygodnie bedzie w klasie uczyć latino. Nauczycielka w-f poprosiła ją, by uczyła dziewczyny z klasy tańców latynoamerykańskich.. zobaczymy jak sie sprawdzi w nowej roli.

Mam dosć tej krowy z dołu, znów wczoraj impra, rozeszli się o 22. ale na klatce smród po fajkach, aż na piętro się roznosi. I co ja mam z tą babą zrobić? Czuję się więźniem we własnym domu...Pójdę chyba ze skarga do administracji w poniedziałek, bo już mi się rzuca na mózg jak słyszę ten jej śmiech... ja pier...lę, mam dość!

Jaki jest sposób na zajęcie sobie miejsca parkingowego ? Wypi...olić na parkingu worki ze śmieciami. Tak wczoraj porządził się jeden z lokatorów. Czasem się zastanawiam gdzie ja mieszkam ? Czy takie rzeczy to tylko w Gorzowie? Dziś rano te worki znajdowały się na trawniku, w ciągu dnia zapewne dzieci, psy rozwłóczą syf po chodnikach...A później bedzie płacz, że szczury dziecko pogryzły albo, że brudno wokół posesji. Naprawdę gratuluję, buenos noches dla tego, który te worki wystawił.

7 listopada 2011 , Komentarze (3)

Znów wracam na drogę cnoty. czyli jedzenie bez szaleństw, bez shitów, bez podjadania. Muszę przerwać to błędne koło.

W weekend nawet nie poszalałam, poza piątkowym kawałkiem tortu bezowego, poza pudełkiem rafaello (podzielonym na 3 ), poza wczorajszym kinder bueno i kilkoma żelkami - było ok. Na działce się naharowałam, wykorzystałam ładną pogodę i to, że mogę pomóc teściowej. Wieczorkiem z PiW trzepalismy chodniki z piwnicy...szok, sobota porządkująca była. Były też kiełbaski z ogniska, ziemniaczki pieczone w popiele - super dzień.

Wczoraj za to kulałam się z jednego boku na drugi jak stary kot, taka leniwa niedziela z ksiażką, tv, kawą...

Przeglądałam w weekend jakieś gazetki i wpadło mi w łapki zdjęcie tatuażu - motyle. No i wpadłam. Mam zajawkę na motyle, kolorowe 3 małe motylki umieszczone między nadgarstkiem a zgięciem łokcia. Łaaaa...teraz siedzę i przeglądam net w poszukiwaniu motyli, które mnie zachwycą. Ale nie zapominam : 10 kg w dół i dopiero tatuaż.

To mi sie podoba:

i to ale te sa czarnobiałe:

Ok, koniec w tym temacie, będę poszukiwac dalej...

Jadłospisik na dziś to :

I - starter owsiankowy, kawa z mlekiem

II - jogurt kiwi, musli, jabłko

lunch - warzywa na patelnię,

obiad  - kurczak pieczony (1/2 piersi), garść frytek, surówka

przekąska - jabłko, kawa z mlekiem

kolacja - twarożek, pomidor, ogórek, plaster szynki z indyka

Z ćwiczeń planuję długi spacer z pracy do centrum, może coś poćwiczę w domu.

A teraz wracam do pracy, bo pani kiero mi zaraz łeb urwie.

4 listopada 2011 , Komentarze (5)

Taa, mrożonki będę was wielbić po kres moich dni !

Naszła mnie wczoraj chęć na zupę, gęstą zupę -krem z warzyw, najlepiej z dyni. Niestety po weekendzie poza domem, resztak dyni, która ukrywała się w lodówce zaczęła prowadzic swoje własne życie. Niestety wylądowała w koszu ... I obeszłabym się smakiem, gdybym sobie nie przypomniała, że w zamrażarce mam mrożonki pod nazwą zupa kalafiorowa, zupa jarzynowa. Nastawiłam wodę, wsypałam 1/2 opakowania zupy kalafiorowej...ugotowałam, dosmaczyłam. I w 20 minut miałam swoją gorrącą, gęstą pyszną zupkę. i to był najprzyjemniejszy punkt dnia (nie licząc masażu dokonanego przez mojego PiW). Tak więc kochani kupujcie mrożone warzywa i jedzcie na zdrowie. Ja mam zamiar korzystać z tego dobrodziejstwa pełnymi garściami (jestem leniwa, nie chce mi się świeżych warzyw obierać).

Taa, ma dziś urodziny, spuszczę zasłonę milczenia na ile mi się obróciło, bo nawet psy tyle nie żyją....I zamierzam dziś zgrzeszyć. A jak już grzeszę to czymś dobrym. Tak więc w tym dniu rozpusty nabędę wracając z pracy tort bezowy przekładany kremem z marscapone i fig (kocham to) i spożyję go w trakcie popołudniowej kawy wraz z PiW i córką. I bedę przyjmować hołdy, i zasmucać się, że mam już tyle...I w ten oto sposób powróci do mnie moje 0.3 kg, którego ubytek dziś rano odnotowałam na wadze (o ile ten wredny sprzęt nie kłamie)!

Nie ćwiczę, ale spaceruje, poza tym wczoraj poświęciłam się porządkom domowym, gdyż moja mała Zuzka wskoczyła mi do kubka z kawą. jak już sie powycierała i wyschła jako tako, musiała dostać piach, bo futro brudne, posklejane...a ona jak wpadnie w piach to mam w domu pustynną burzę. Wiedziałam, ze ona to zrobi, bo kręciła się koło mnie nadmiernie (zajęłam jej ulubiony kącik na tapczanie).

Jedzenie dzis będzie takie :

I - starter owsiankowy z mieszanką keksową (owoce suszone) - mmmm uwielbiam ten zapach, przypomina mi święta, śnieg, choinkę... kawa z mlekiem

II - jogurt naturalny z musli orzechowym , jabłko

lunch - surówka wenecka - 2 łyżki, surówka wiejska - 2 łyżki, 3 plasterki szynki

obiad - bulionówka dania co się zowie chlopski garnek : ziemniaki, kapusta, papryka, chuda kiełbasa, doprawione na pikantnie

przekąska - kawał tortu bezowego, kawa z mlekiem, pewnie jakieś inne słodkości

kolacja - nie wiem czy podołam, na zdrowy rozum powinnam odmówić sobie tej przyjemnosci

Na jutro umówiliśmy się na działkę na pieczenie kiełbasek i ziemnaków. Taka prosta, chłopska rozrywka, którą uwielbiam ! Już się cieszę!

W weekend mam zamiar nie szaleć, może cośtam poćwiczę, pobiegam. Ogólnie ogarnę się

Zycze udanego weekendu wszystkim!

3 listopada 2011 , Komentarze (2)

Na początek jadłospis dzisiejszy :

I - starter owsiankowy : płatki owsiane, kakao, siemię lniane + woda i mleko, kawa  z mlekiem

II - jogurt naturalny + musli orzechowe, banan

lunch - zielenina : brokuł blanszowany, jajko, 1/3 sera feta, dressing : majo + jog. naturalny, ząbek czosnku, sól, pieprz

obiad w domu : curry

przekąska - jabłko, kawa z mlekiem

kolacja - zupa dyniowa

Ruch :

spacer - tylko tyle jestem w stanie dać z siebie, pospacerować w miarę szybkim krokiem.

Wczoraj wymarzłam straszliwie w pewnym miejscu, po powrocie do domu pierwsze co, to polazłam do domowgo barku i bez wahania sięgnęłam po butelkę z nalewką imbirowo-cytrynowo-miodową. A i tak się nie rozgrzałam, ani nalewką, ani kąpielą, dopiero na noc założyłam skarpetki grube i jakby cieplej mi się zrobiło. Ale już czuję, że coś mnie rozbiera. Bosh...nie chcę być chora.

Mam jeszcze dynię w lodówce to sobie dziś zrobię dyniową z czosnkiem, z pieczonych warzyw.

Tak wogóle to narzekam na siebie strasznie, na otoczenie też, koleżanka mnie dziś osłabiła (pewno zarzuci focha, całe szczęście, ze z nią nie siedzę) w sprawie hallowen. Halloween jak halloween , było, traktuję je jako pewnego rodzaju zabawę, absolutnie nie rozpatruję w kategoriach wiary czy religii. Kiedy dzieci przychodzą - daję cukierki, moja córa raz też chodziła. Nie widzę w tym nic, czemu mogłabym poświęcać swoje rozważania, analizowac do głębi. Natomiast moja koleżanka wypaliła : to pogańskie święto, ona dzieciom zabrania. Taa, ona z tych bardzo wierzących. Nie chcę jej oceniać, ale przez to co robi, przez tą presję, jej starsze dzieci juz dawno oddaliły się od kościoła. Czy o taki efekt jej chodziło ? Nie wiem,staram się nie oceniać jej, ale czasem cholera mnie brała jak słuchałam jej opowieści...

Dobra eot.

teraz ponarzekam na swoją słabą silną wolę. Wczoraj zamiast planowanej kolacji, pozarłam kiełbaskę śląską szt. 1, która dramatycznie wołała mnie z lodówki. dobra była kiełbaska, dobra. Na szczęscie ogarnęłam się i już więcej nic nie jadłam. Nawet dupki od chleba jogurtowego, którego świeżutki bochenek nabyłam w piekarni. Twarda byłam, niestety jutro już taka twarda nie będę, a muszę sie zważyć. Mam nadzieję, że nie przybędzie mi.

Właśnie się dowiedziałam, że mamy na siebie przejąć planowanie wyniku od ekonomicznego, bo zarząd tak chce. A ja się pytam za ile? Odpowiadam : zaraz. Pier...nę tę robotę chyba, bo już mnie te ruchawki wkurzają. A najlepiej rób wszystko za dziękuję, jeszcze się uśmiechaj i siedź po godzinach.

 

2 listopada 2011 , Komentarze (3)

Taa, zaczyna się marazm, zaczyna się zajadanie, cudowanie...Mimo słońca i ciepłej pogody marznę. I wrzucam w siebie automatycznie różne śmieciowe jedzenie, żeby podsycić ogień. Tak więc ogłaszam, że dla mnie zaczyna się zima i będę hodować sadełko  A tak serio to powinnam saię przerzucić na jakieś zupy rozgrzewające, bo jak będę tak dalej jadła, to ...nie zmieszczę się w drzwi. Wczoraj na przykład byłam zafascynowana gołąbkami. Zjadłam ich nie wiem ile, napewno więcej niż PiW i młoda razem wzięci, później popcorn, ptasie mleczko. Wiem, jestem żenujaca. Brak mi motywacji, stoję w miejscu i jest mi tak dobrze. Z jednej strony te 64 kg mi ciąży, z drugiej 64 to nie moje niedawne 68, więc postęp jest widoczny. Chciałabym dostać takiego kopa, zmotywować się na maxa, że chcę schudnąć i dążyć do celu, mieć silną wolę. A tu zanosi się na zimowy marazm i znów przekimam sobie parę miesięcy, a na wiosnę będzie płacz.

Wczoraj byliśmy na grobach. jednak wszystkich świętych spędzane w Gorzowie nie ma tego uroku, co w rodzinnych stronach. Tam chodzimy na cmentarz często, szczególnie nastrojowo jest wieczorem, odwiedzam groby rodziny, znajomych (tak, tak ..z mojej półki też biorą), nauczycieli...A tu...mielismy jechać wieczorkiem ale : 30 minut autobusem w jedną stronę, 30 w drugą...to juz jest cała wyprawa. Nie po mojemu tu jest, nie lubię tak.

Praca. Wkurzam się znów. Gwiazda z ekonomicznego na urlopie, jej zastępczyni "nie umie, bo się uczy, bo nie wie" - więc my jako rachunkowość musimy zaplanować wynik, bo zarząd chce. A później ta piczka z ekonomicznego się będzie szczerzyć....Już drugi raz nas tak wrobiła. Będzie się szczerzyć i rozliczać, jak coś pójdzie nie tak. To wredna małpa. No ale moja kiero zawsze trzyma jej stronę, zawsze jej przyznaje rację, więc piskamy z kumpleą do siebie, i klniemy, bo tylko to nam pozostało.

Po wczorajszej uczcie gołąbkowej dziś jadłospis stonowany.

I - starter owsiankowo-siemieniowy z kakao, kawa z mlekiem

II - jogurt naturalny, musli cynamonowo-jabłkowe, banan

lunch - surówka z buraczków, surówka wenecka (obie kupione, nie moje)

obiad w domu - curry z piersi kurczaka, ogórek konserwowy

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - jajko, surówka z pomidorów i paryki, plaster pieczonej karkówki (tylko chude), łyżka twarogu.

Dziś mój dziadek ma mieć badania z powodu krwawych biegunek, co u niego powoduje omdlenia i anemię. Dziadek jest przed 90tką, ale jest sprawny zarówno umysłowo jak i fizycznie (jak na swoje lata). Coś mi się wydaje, że te wyniki nie będą zbyt optymistyczne...denerwuję się.

31 października 2011 , Skomentuj

Powróciłam szczęśliwie z weekendu u rodziców. Nie było jakiegoś szaleńczego obżerania się, no były 2 kawałki ciasta, to fakt. No i były nachosy na parapetówce. I musiałam wracać naszym szarakiem do domu, bo PiW wszedł lekko w inne stany świadomosci. I przez całą drogę mi nawijał coraz głosniej " ale dlaczego wy kobiety nie lubicie jak facet sobie wypije ?" i ciągle mnie tracał w rękę...nosz myślałam, że go wypierniczę z samochodu. Ja tu pełna koncentracja a on mi dupe zawraca. Rzadko się zdarza, żeby PiW tak sobie pofolgował, w domu nie ma rytuału siedzenia z czteropakiem piwa, jeśli już to sączymy wino sporadycznie, lub naleweczkę made by mój tato. Pocieszam się, że pan domu, u którego była impreza wyglądał i zachowywał się jak kosmita, totalny odlot. W sumie było fajnie, wesoło.

Moja mama stwierdziła, że schudłam. Coś jest na rzeczy, w końcu widziałyśmy się ostatnio 3 miesiące temu. Czuję, ze spodnie są za luźne, jednak ciągle nie dopuszczam do siebie tej myśli, że jednak chudnę. Ciągle w lustrze widzę po prostu grubą babę. Pewnie, nie jest rewelacyjnie, co to to nie, modelką to ja nie jestem - jednak coś się dzieje z moją figurą. Idzie ku lepszemu. I mam nadzieję, że się zmobilizuję w końcu do ćwiczeń. Bo właściwie tu jest pies pogrzebany - gdyby mi się chciało ćwiczyć w klubie, to nie musiałabym sobie wielu rzeczy jedzeniowych odmawiać. Problem tylko w tym, że nie lubię fitnescentrów, a w domu mi się nie chce.

Dzisiejszy jadłospis planowany :

I - starter owsiankowy z suszonymi owocami, kawa z mlekiem

II - jogurt naturalny (kubeczek) + fitella jabłkowo-cynamonowa, 1/2 jabłka

lunch - pasztet z cukinii i wątróbki, 1/2 jabłka

obiad - ? nie mam nic na obiad, cośtam wykombinuję

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - plaster pieczonej karkówki, pomidor, ogórek konserwowy, jajko gotowane.

Mglisto w Gorzowie, niby ciepło, ale brak słońca mnie dobija. Dalej nie mam energii, padłam wczoraj o 21:30 (nie wiem juz co robić, nie kłaść się - rozchodzić ten sen?), włosy lecą jakby mniej, używam Alpicortu - wkurza mnie to wcieranie w skórę, czy zadziała - nie wiem. Nie mogę ufarbować moich kudłów - zaczynają przybierac rude refleksy, których nienawidzę, powinnam je skrócić - ostatnio fryzjerka źle mi obcieła, i znów muszę szukać fryzjera. Boshe ściełabym te włosy na krótko ale nie cierpię moich uszu. Czuję, że dół jest blisko...

28 października 2011 , Komentarze (1)

Nareszcie weekend. I wyjazd do rodzinnego domu. Cieszę się.

Jadłospis
I - starter owsiankowy, kawa z mlekiem

II - jogurt naturalny (250 ml) + fitella, jabłko

lunch - 2 zawijaski z sałaty, szynki i sera, małe pudełeczko kupnej surówki weneckiej

obiad - bulionówka zupy - szczawiowa/krupnik (zależy co domownicy zostawią)

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja ? nie wiem co tam w domu mama przygotuje...

Tak więc pod względem diety dzisiejszy jadłospis ładny.

Ruch - wyniesienie toreb do auta. I tyle na temat ruchu.

Wczoraj popełniłam kolejny grzech : otóż wróciłam do domu w stanie wrzacym, lekko się ściełam z PiW (to pewnie raisefieber) i w końcu wypiłam szklanke piwa z sokiem. Dopiero to uspokoiło moje skołatane nerwy.

Wykupiłam lek na włosy - zostawiłam w aptece 94 zł. Wydzwaniałam po aptekach w kwestii ceny, znalazłam najtańszą. Tylko nikt z apteki nie zająknął się, ze to cena netto i należy sobie doliczyć VAT. K...wa, koniec miesiąca, wszystkich świętych a ja mam 100 mniej w portfelu. Czy to lekarstwo naprawdę musi być w tej cenie? A z czego ono jest ? Ze złota i diamentów?

I tu padnie sakramentalne pytanie skierowane w nibyt :"jak żyć, panie premierze, jak żyć?"

No właśnie...spożywać suchy chleb, popijać wodą, ubierać się w lumpkach, a książki i płyty oglądać w empiku.Nie, ja nie narzekam, moja sytuacja jeszcze jest ok, ale w tym tempie wzrostu cen stać mnie na coraz mniej. I tym optymistycznym akcenetm żegnam się na jakiś czas. Miłego weekendu życzę.

27 października 2011 , Skomentuj

Chciałam dobrze - wyszło jak zwykle. Chociaż wczorajszy dzień pod względem diety był udany, to jednak czuję niesmak z powodu ostatnich wydarzeń. No i nie ćwiczę. Wracam więc po weekendzie na SB. Na tej diecie czułam się dobrze, miałam energię, nie bolał mnie brzuch, inne sparwy też były uregulowane. Muszę tylko ogarnąć obowiązki domowe, żeby nie miotać się jak w ukropie. Będę musiała przecież po 2 obiady robić (co prawda gotuję zawsze porcje dwudniowe). No i na 2 tygodnie będę musiała zrezygnować z owsianki. Ale co tam, dałam radę juz raz - teraz też mi sie powinno udac. Przerażaja mnie tylko zakupy - wszystkie produkty o obniżonej zawartosci tłuszczu, wszystko ok tylko kupić w Gorzowie zółty ser light - mission imposible. Jeszcze kiedyś bywał Holender w Bomi, teraz Bomi straciło swoją świetność i z delikatresów stały się zwykłym spożywczakiem. To już u mnie na osiedlu w sklepie jest większy wybór produktów. No nic, coś trzeba będzie wykombinować.

Nie ćwiczę, bo :

1. brak mi czasu po pracy

2. po 20 kiedy mogłabym coś poćwiczyć - brak mi energii.

Dochodzi do tego, że o 21 kładę się do łóżka i film mi się natychmiast urywa. Nie wiem, może PiW wyjmuje mi baterie?!

Wiem, ze to jest nienormalne, nie pracuję fizycznie w kopalni, obowiązki domowe też nie są aż tak wyczerpujące...ta senność zrzucam na karb niedoczynności i poziomu TSH. Po Wszystkich Świętych muszę zrobić nowy wynik. TSH na poziomie 2 nie jest dla mnie korzystne, powinno być w okolicach 1 (tych dolnych). Jest to fakt stwierdzony przez endokrynologa, który już nie pracuje w Gorzowie, a który był moim lekiem na całe zło świata. Obecna pani endo jest takase. Niby potwierdziła tą zależność, ale jednak nie była przekonana. I lecz się tu : co rok inny lekarz, inne teorie. A przecież nie będę za Staszakową latać do Zielonej Góry co 2-3 miesiące, bo to nie jest ani mądre ani komfortowe. Nie mówiąc juz o kasie, no bo kto mnie w falubazie na kasę chorych przyjmie jak w Gorzowie lekarzy full.

Byłam wczoraj u dermatologa...ryjek w porządku - mam utrzymać te leki, którymi się smaruję. Natomiast włosy : porażka. Novoxidyl właściwie lekko pomógł, ale nie tak jak oczekiwałam ja i pani doktor. Tak więc przepisała mi Alpicort E - steryd do wcierania. Trochę sie boję sterydów, jednak jak trzeba to trzeba...bo niedługo łysa zostanę. No ale jak się ma piękne włosy to nie musi być ich dużo, prawda? Nie, nie prawda. Czeka mnie 3 tygodnie codziennych wcierek, póżniej 3 tygodnie co drugi dzień, 4 tygodnie 2-3 x w tygodniu, 4 tygodnie 1 raz na tydzień. A tak zwanym miedzyczasie - Neril tonik. No juz widzę, wetrę sobie steryd a rano będę miała szopę jak Tym po użyciu szamponu regeneracyjnego "samson" w "Misiu"...

Jakoś strasznie lekarski ten post się zrobił. Zaliczyłam jeszcze rodzinnego z Kinią, infekcja ustępuje, dziś miała iść do szkoły...ubłagała mnie o jeszcze 1 dzień wolnego, bo nie miała lekcji, bo sprawdzian z informatyki....wiem, to całkiem niepedagogiczne. Ale : zostać przytulonym i usłyszeć "mamo jesteś dla mnie taka dobra" - Bezcenne.

Jadłospis na dziś:

I -owsiankowy starter, kawa z mlekiem

II - activia naturalna, ftella, jabłko

lunch - białkowa sałatka : jajko, pierś gotowana, ogórek chilli, dymka

obiad - ryba + surówka z kapusty kiszonej

przekąska - kawa z mlekiem

kolacja - 1/2 makreli, świeże warzywa

Ćwiczeń niet.

Jutro jedziemy do moich rodziców nad morze, wracamy w niedzielę, ponieważ moje cielęta nie odezwały się, ze mają wolny poniedziałek - siłą rzeczy ja nie brałam urlopu, a moje koleżanki...a ktoś musi być na straży finansów spółki! PiW jak zwykle będzie mnie zmuszał do jazdy autkiem, a ja naprawdę nie jestem dobrym kierowcą i nie lubię doskonalić swoich mizernych umiejętności.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.