Mam go. Mam swój pierwszy tatuaż !!! Jestem tak szczęśliwa, ze nie do opisania. Mogłabym się w niego gapić godzinami. Jest naprawdę szczegółowy...
Sam proces tatuowania nie był straszny. Raz, ze znieczuliłam sie już o 10tej rano maścią, dwa - to plecy, które są mniej unerwione. Tam, gdzie miałam znieczulenie czułam tylko, że ktoś mnie dotyka - jakby tępym długopisem, na karku - tam gdzie nie było znieczulenia - czułam tylko kłucie i pieczenie. W każdym razie nic strasznego, czego nie można wytrzymać. To już znieczulenie górnych jedynek czy depilacja, lub zacięcie się papierem boli gorzej. Mam się jeszcze pokazać na ewentualne poprawki, uzupełnienie tuszu. Wogóle tatuaż mój wygląda jakby był już całkiem zagojony i jakbym zrobiła go z miesziąc temu a nie w sobotę. Tak wogóle to planuję juz następny - na drugą łopatkę, to pióro, które kiedyś już pokazywałam. Przy okazji dowiedziałam się, ze mój tatuaż to projekt grafiki Banksy'ego.
Sam Wolf to cudowny facet, miły, sympatyczny, kontaktowy. No miłość od pierwszego razu> A wydawało mi się, że tatuator to zarozumiały gośc, drący łacha z ciebie. Wolf jest inny, a przynajmniej takie sprawia wrazenie. No i ofkors jest żywą reklamą sztuki zdobienia ciała. Co wcale mi nie przeszkadza.
Tyle o tatuażu. teraz żużel. Niby poszłam, ale wcale nie miałam zamiaru kibicowac. Nawt byłam zła, ze tam idę. Ale w końcu zobaczyłam, pot,krew i gryzienie toru ze strony mojej Stali. Naprawde pokazali klasę, a Apator był w ciemnej d..pie. Bez kombinacji z torem, bez napinki. A Bartek Zmarzlik - Pokazał klasę wszystkim na stadionie. taki żużel chcę oglądać.
Teraz do meritum.
Dolegliwosci żoładkowe w sobotę ustały, co utwierdza mnie w pewności, że to jednak nerwy były. Ale żeby aż takie?! Jestem w szoku.
Dziś dietkowo nie będzie, bo się ogarniam dopiero (przez te boleści, wyjazd, wyjście na żuzel mam syf w chacie, pustki w lodówce).
I - owsianka 1/2 wody, 1/2 mleka, sól, trochę cukru, kawa z mlekiem
II - musli + 1/2 jogurtu do picia, 1/3 drożdżówki z serem
lunch - reszta drożdżówki z serem (ale się popisałam)
obiad - curry z kurczaka, kasza jęczmienna, surówka
przekąska - koktajl z pomarańczy, kiwi, brzoskwini
kolacja - jajecznica z mikrofali, pomidor, plaster szynki.
Ruch : mam zamiar udac się na działeczkę, bo wiem, że teściowa siała jakieś kalafiory i brokuły, moze jeszcze coś zostało dla mnie.
To tyle, wracam do pracusi.
A, pogoda dopisuje, słońce, ciepełko - mam nadzieję, ze utrzyma się taka przez weekend, bo w sobotę rano uderzam do Karpacza!