Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2020 , Komentarze (16)

Na forum jest zakaz krytykowania portalu, bo za to grozi ban, który nie tylko ja dziś dostałam. Wolność słowa znów pogwałcona i zaczyna mnie już śmieszyć ta manifestacja władzy i nakładania banów. 

Ja wiem, że mam specyficzny sposób wypowiedzi, ale bez przesady. Po to jest forum, żeby wyrażać na nim swoje zdanie, swoje opinie.

Wczoraj dostałam ostrzeżenie, bo jakaś dziunia poczuła się dotknięta określeniem, że księża to pedofile i zdziercy. Temat był o tym, że ksiądz zażyczył sobie od biednej rodziny 1500zł za msze pogrzebową, a jak kasy nie dostał, to jej nie odprawił. Niewygodna prawda i tak co rusz wypływa, jakby sie paniusie nie burzyły... wpis oczywiście został usunięty, a dziś ten ban. No dobra, niech wam na zdrowie:)

 A na moje zdrowie, dziś znów dzień bez czekoladek. Hurra :)

śniadanie-owsianka, 265 kcal

obiad-makaron z jajkiem sadzonym-468 kcal

podwieczorek-truskawki z jogurtem-89 kcal

kolacja- kanapki z serkiem białym i dżemem 100%owoców-508 kcal

kalorie z mleczka do kawy, to 239  Co dało ogólna sumę 1569 kcal. 

Ruch dziś trochę inny, bo dzień był inny, ale żeby kroków było odpowiednio dużo wysiadłam z autobusu przystanek wcześniej ;) norma wyrobiona, kroków wychodziłam 5740, co dało 3,91 km i 287 spalonych kalorii. Na rowerku przejechane 16 km i spalone 240kcal.

Postanowiłam w dni kiedy się sporo ruszam i sporo spalam, jeść troszkę więcej, tak w granicach 1600 kcal. A w weekendy kiedy tego ruchu mniej ,ograniczyć sie do 1450 kcal. Zobaczymy czy kolejna zmiana podziała tak jakbym chciała.

 Na dobry humor, choć i tak nie był zły, doszła dziś do mnie z aliekspres, długo wyczekiwana bransoletka. Cudna:)

te obręcze, to są dość sztywne paseczki, więc nie dzwonią

27 lutego 2020 , Komentarze (23)

Dziś postanowiłam sobie zrobić dzień z liczeniem kalorii i zmienić śniadanie.

Zaczęłam zatem dzisiejsze posiłki, od wczoraj przygotowanej, owsianki z piekarnika, a nie jak zwykle od jogobelki. Kalorii było w niej aż 361.

Drugie śniadanie to u mnie tylko kawa, za to z mleczkiem. Kaw pije dziennie trzy, więc kalorie z mleka, to aż 270.

Na obiad była wątróbka wieprzowa z pieczarkami i surówka. 317kcal

Podwieczorek na słodko. Oczywiście takie słodko, bez dodatku cukru :) Dziś dwa kiwi z jogurtem naturalnym. 158kcal

No i kolacja- jedna kromka sobie pieczonego, zdrowego chleba, z serkiem naturalnym i dżemem 100% owoców, co dało 345kcal.

Bilans dzienny 1450kcal i do tego prawie 8 tys kroków, co pozwoliło spalić ok. 390kcal. Rowerka dziś nie było.

Nie zjadłam dziś ani jednego czekoladowego cukierka, a ślizgałam się po nich wzrokiem kilka razy. Nie naszła mnie taka nieodparta chęć jak zwykle, więc chyba zmiana śniadania na bardziej treściwe, to było to. Dzień bez cukru zaliczony na szóstkę:) no szok :D

Na jutro już czeka upieczona owsianka. Z bananem i malinami. Ta porcja ma 790kcal, wiec wystarczy na dwa razy.

26 lutego 2020 , Komentarze (39)

Waga jak zwykle długo się utrzymuje na stałym poziomie. Nie cieszy już, że jest 69, bo ono jest już za długo. Luty sie kończy, a ja cały miesiąc z niezmienną wagą. Powinna spaść, a nie chce i nie mam koncepcji co robić. Ruch zwiększyłam, jem na poziomie 1500kcal i efektów brak. Gubią mnie czekoladki i nie potrafię się im oprzeć.

Naszła mnie taka oto myśl. Od pewnego czasu jem codziennie na śniadanie jogobelke. Jak wiadomo to klasyczny jogurt z cukrem. Może to przez ten słodki początek dnia, potem mam nieodpartą chęć na kontynuowanie słodkiego smaku?

Czas na zmianę i sprawdzenie, czy to tu jest pies pogrzebany. Koniec jogobelek, przynajmniej na śniadanie. Od jutra będzie owsianka z bananem, albo z kiwi, truskawkami czy malinami.Taka domowa, wiem co jem. Musli, jog.nat i owoc.

Niby umiar jest ok, nie jem tych czekoladek nie wiadomo ile, ale mnie wkurza ten brak konsekwencji i uleganie codziennie słodkiej pokusie. Nie powiem całkiem, że kończę ze słodyczami, ale nie codziennie. O nie! to już za dużo dobrego.

24 lutego 2020 , Komentarze (19)

To chyba pierwszy mój weekend, kiedy waga nie poszła w górę, hurra :) Nie trzeba odrabiać strat, można sobie dalej chudnąć. Ciekawe co pokaże kolejny tydzień... Wczoraj nie było ładnie i dietetycznie, a mimo to zeszło pół kilo, wow. Na wadze dziś 69,6kg. Niestety wpadły wczoraj czekoladki i makowiec i był budyń na kolacje, poza tym nie czułam głodu i nie jadłam obiadu. Najwidoczniej bilans wyszedł właściwie, bo na rowerku przejechałam 21 kilometrów co daje spalone 320kcal. Spaceru nie było, bo ten marny 1 kilometr, spacerem nazwać nie można.

Szukam na gwałt nowego smartwatcha, bo moja apka padła, a innej się nie da już zainstalować, bo wywaliłam instrukcje z kodem. No cóż, w końcu zakupy to moja specjalność, więc pewnie coś super kupię na dniach. Nie umiem się już bez tego gadżetu obejść.

 Dziś miało być idealnie, wyszło jak zawsze. No może nie aż tak źle bo czekoladki były tylko dwie :) plus baton proteinowy. Ja chyba tak na prawde nie chce się uwolnić od tych czekoladek, chcę się tylko nauczyć rozsądku i zjeść właśnie dwie, a nie dziesięć. To już jest wyczyn i oczywiście kolejne ograniczenie, ech. No ale jak sie chce być szczupłą to sie trzeba z ograniczeniami polubić. 

Ruch dziś ładny: 6 tys. kroków/-300kcal/ 4 km. Plus na rowerku: 17km, spalone 260kcal.

22 lutego 2020 , Komentarze (12)

Waga się nie popisała i nie spadła po dniu płynnym, niedobrze . Fakt, że do picia były jakieś soczki,koktajle ,smoothie, a nie czysta woda bez kalorii, ale żeby nic kompletnie w dół? No trudno...

Dziś postanowiłam zrobić sobie dzień białkowy. 

Na obiad miałam piec pizze, ale się wykręciłam, żeby mnie nie kusiło i kupiłam rodzince gotowca z da grasso. Ja odpadłam dziś ze wspólnego pałaszowania. Silna wola w natarciu i mój obiadek to: pierś kurczaka z frytkownicy beztłuszczowej i korniszony. 

Na podwieczorek upiekłam dietetyczny sernik, a na kolacje był tatar z "chlebkiem" z otrębów.

Ruch mniejszy niż zazwyczaj, ale był. Rowerek 17km, spalone 260kcal, plus kroki 3tys. czyli 2km i spalone 150kcal. Lepsze to niż nic.

Jutro mam w planach na obiad zrobić sobie placki z cukinii i pieczarek, więc powinno być też dietetycznie. Miało być ciasto z cukinią, no ale na to przyjdzie pora kiedy indziej.Teraz odchudzanie na maksa :)

Piątek i sobota były bez czekoladowych cukierków i oby to trwało jak najdłużej. Chyba zacukrzenie czwartkowe działa.

21 lutego 2020 , Komentarze (18)

Wczoraj oczywiście pączki, cały calutki dzień, tylko pączki. Nie napisze ile w sumie zjadłam, bo po szóstym przestałam liczyć:) Myślę, że zamknęłam się w dziesięciu, co by dawało jakieś 4 tys kalorii, wow.

Taki dzień zrobiłam z premedytacja, bo codzienne podjadanie czekoladek mnie wkurzało. Może jak się na maksa, raz a porządnie zacukrzę, to mi na długo wystarczy. Zawsze to działało.

Był oczywiście i ruch. Spacer ponad 4km i 20km przejechanych na rowerku.

 Dziś żeby się pozbyć pączkowego balastu, zrobiłam "za karę" , dzień płynny. Waga przez ostatni tydzień balansowała w okolicach 69kg, więc się umocniło to 69, ale po pączkach wzrosła do równego 70 /niewiele/ , trzeba to jednak szybko przepędzić, żeby się nie zadomowiło znów.

 W menu dziś : kawa z mlekiem, smoothie owocowe /kokos,ananas,banan/, napój proteinowy, zupa krem z ziemniaków, marchewki i pora na łyżeczce masła klarowanego, zielone smoothie z kiwi,ananasa i szpinaku, woda smakowa z  malinami i kiwi.

 i czekamy na jutrzejsze, poranne ważenie:) 

 Ruch w tym tygodniu całkiem niezły, więc wklejam podsumowanie, bo w weekend reset i nie będzie spacerów.

zaraz chyba wskoczę na rowerek i machnę jeszcze te 20km ;)

16 lutego 2020 , Komentarze (29)

To był bardzo aktywny i nerwowy tydzień. Zrobiłam tabelkę, żeby to sobie uwiecznić :) Jak nigdy, nawet w weekend była porcja ruchu,co u mnie jest wyjątkiem . 

 W czwartek byłam tak wyeksploatowana, że zrobiłam sobie wolne przedpołudnie bez spaceru jak co dnia. Miałam wreszcie czas, żeby zająć się paznokciami. Miało być przyjemnie, a było stresująco, bo lakier nie chciał współpracować. Był rzadki i zalewał skórki. No ale jakoś to w końcu wyszło. Piękny fioletowy kolor wynagradza wszelkie niedociągnięcia. Nie wiem czemu na fotce jest bardziej niebieski, niż fioletowy, albo to mój ekran tak przekłamuje.

Na wadze bez szału, tylko odrabianie strat, nie regularny spadek. I być może nawet bym zasłużyła na jakiś ruch w dół, gdybym się nie nagrodziła w sobotę frytkami. Fakt, że z beztłuszczowej frytkownicy, ale jednak to węgle w sporej ilości, a mój organizm ich nie lubi. No nic to, znów odrabianie strat. Co pojadłam, to moje :)

Pomijając już frytki, to pozwalam sobie ostatnio na czekoladowe cukierki w ilościach zdecydowanie zakazanych. Jakiś ciąg cukrowy mnie dopadł, buu. Niczym nie daje rady zastąpić czystego cukru. To jest smak i odczucia jedyne w swoim rodzaju i niech się schowają wszystkie zamienniki. To się leczy?

 Piesio czuje się już całkiem dobrze i wrócił do poprzedniej diety, więc też jakby odrabia straty, tylko w drugą stronę :)

13 lutego 2020 , Komentarze (18)

Odrobiłam straty po weekendowe. Na wadze 69,4 co daje i tak o sto gram więcej niż było w sobotę, ale dobra. Jest szóstka, jest dobrze.

To zdecydowanie efekt wczorajszego bardzo stresującego i aktywnego dnia. Nie miałam czasu, ani ochoty przygotować sobie cokolwiek do zjedzenia, więc moje menu wczorajsze wyglądało masakrycznie. Kilka michałków, trzy jogobelki i baton proteinowy. No ale raz, nie zawsze , a serio to był jakiś dzień z horroru. Pochorował mi sie pies. Rzygał jak kot. Zafajdał wszystkie łóżka, więc było przebieranie i pranie pościeli, ścieranie z podłogi, to co zwrócił. Wypuszczanie, wpuszczanie z balkonu. Dwa spacery do weterynarza i ciągłe zamartwianie się czy aby już nie zwróci i czy wyjdzie z tego.Nie dał sobie podać kroplówki, walczył jak lew resztką sił i nie daliśmy go z synem rady utrzymać. A jak wreszcie opadł z sił to się osunął na podłogę i było po psie. No horror jakich mało.

Byłam wczoraj tak wykończona, z potwornym bólem głowy i o 21szej padłam spać. Przeszłam 9,3 km co dało 13670 kroków. Zdecydowany rekord, ale ja już za stara jestem na takie osiągi.

Dziś z psem jest lepiej, ale jest już tak głodny, że zabrał się z rana za kocie żarcie, którego zwykle nie tykał. A tu głodówka ma nadal trwać, może tylko pić i to też niewiele. Zaraz znów na spacer, potem wieczorem do weta na zastrzyk, więc dziś znów aktywnie. Zwłaszcza, że już zaliczyłam spacer do biedronki i ponad 4tys,kroków zrobiłam. 

10 lutego 2020 , Komentarze (8)

Niestety weekendowe "lenistwo" nie wyszło mi na dobre. Waga ostro w górę, i znów siódemka z przodu. I żeby to faktycznie totalne lenistwo było, to bym zrozumiała, ale pedałowałam na rowerku jak szalona, spaceru tylko nie było. Wczoraj spaliłam ponad 500 kcal, w sobotę niewiele mniej, ale... była lasania, było ciasto marchewkowe /za dużo/, no i kibelkowe spawy szwankują.

Ja wiem, że to chwilowe i zejdzie, ale i tak mnie to wkurza. Dziś nie ma to tamto i spacer musi być, choćby i po jakąś pierdołę do Biedronki.  Bo ja bez celu to nie umiem spacerować. Chyba kupie cukinię, bo jest w promocji i przetestuje fit brownie, na które znalazłam przepis, z cukinią właśnie :) Jak się nie lubi warzyw, to trzeba kombinować jak je na słodko jeść :)

7 lutego 2020 , Komentarze (9)

Żyję, działam i nawet chudnę :) Jem jak jadłam, tyle że liczę kalorie, w sumie niepotrzebnie, bo okazuje się, że wiem jak i co jeść żeby się mieścić w limicie. Dołożyłam ruchu i dzięki temu waga wreszcie ruszyła w dół. Nie lubię się ruszać, ale jak mus, to mus.

Przestałam jeść czekoladki i testuje co by tu zamiennie wszamać. Robię sobie galaretki bez cukru, dzielę na małe kawałeczki batony proteinowe, zaopatrzyłam się w gorzką czekoladę. 

Cukroholizm to straszna rzecz jednak. I w czwartek mnie tak okrutnie dopadł, że jednak zjadłam dwa michałki, żaden zamiennik nie działał. Trochę ostudziły moje słodkie zapały informacje ileż taki jeden michałek ma kalorii i tylko to mnie czasem powstrzymuje przed jedzeniem czekoladek.

Grzeczny tydzień wyglądał tak:

 Dostałam od serwisu w gratisie dwa dni smacznie dopasowanej. Doszłam do wniosku, że taka dieta od dietetyka to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę jeść to na co mam ochotę, ja, a nie dietetyk.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.