Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lipca 2020 , Komentarze (9)

Jako, że odchudzanie mi nie idzie, motywacja szwankuje, a brzuch rośnie i ciuchy coraz ciaśniejsze, czas na działanie innego typu. Z pomocą, niespodziewanie przyszła mi reklama, która wyskoczyła mi na fb. Liposukcja kawitacyjna... oczywiście mnie zainteresowała bo bez wysiłku i nieoperacyjnie można zmniejszyć obwód brzucha, wiec hurra :) Nie wiem jak to będzie realnie i czy efekty będą tak powalające jak oczekiwane, ale byłam dziś na pierwszym zabiegu. Pół godziny masowania brzucha głowicą z ultradźwiękami. Wykupiłam pakiet dwunastu zabiegów za 1200zł i czekam z niecierpliwością na cud :) Jedynie picie hektolitrów wody psuje mi całą radochę, ale dziś zaliczone już ponad 1.5 litra i to niegazowanej, więc jest dobrze. Zastanawiam sie nad zakupem urządzenia do domowych ,samodzielnych zabiegów, ale tu muszę sie jeszcze skonsultować. Koszt nie taki wielki, a mogłabym sie rozprawić z tłuszczykiem na pupie, udach i innych częściach ciała, w domowym zaciszu i w dogodnym czasie. Działa też na cellulit i zmarszczki i w ogóle och i ach. Pomyślę... 

Ostatni czas to po fazie na czekoladki, Która mi przeszła, pojawiła sie faza na lody. Moje ulubione koktajlowe były codziennie,ech łakomstwo. Na wadze oczywiście codziennie troszkę więcej, a ja codziennie obiecuje sobie, że od jutra dość, stop i w sumie to większą częśc dnia sie trzymam, ale potem wracają domownicy z lodami i szlag trafia cały grzeczny dzień. Dziś też w zamrażalniku moje ulubione koktajlowe i muszę się mocno trzymać, żeby ich nie ruszyć.

4 lipca 2020 , Komentarze (35)

Uff, już po stresie związanym z wypiciem glukozy. Za radą, poprosiłam o cytrynową :) Jakoś weszło bez problemu i dzięki uprzejmej pielęgniarce, która uprzedzona o mojej skłonności do omdleń, pozwoliła mi przeleżeć godzinkę na kozetce, było całkiem komfortowo nawet :) Wyników jeszcze nie konsultowałam z lekarzem, ale z tego co mówi internet, są w normie,o! :) I krzywa cukrowa i insulinowa, są ok. Czyli to nie cukrzyca, nie insulinoopornośc, obstawiam zapalenie trzustki, które samo się wyleczyło, bo objawy ustąpiły. W sumie to troche szkoda, bo wróciłam do niechlubnego zwyczaju jedzenia czekoladowych cukierków, ech. Zabijcie mnie...

 Dziś stanęłam twarzą w twarz z moją otyłością, gdy przebierając i przymierzając letnie ciuszki, poczułam sie jak baleron, bleee. Czas powalczyć, bo dobrze nie jest. Może tego nie czuje, ale widzę, a to już baaardzo źle. Moje poczucie estetyki bardzo cierpi. 

Na wadze dziś równe 71kg. 

25 czerwca 2020 , Komentarze (11)

Przebadana jestem na wszystkie strony :) Pani doktor, jakaś nowa, zleciła badań bez liku. I tarczyca i wątroba i cholesterol i jakieś co ich nawet nie znam :) Wszystko w normie,uff. Nie ma to niestety wpływu na moje dolegliwości, ale jest światełko w tunelu. Kolejna wizyta, inny doktor i koncepcja dotycząca choroby serca. Znów pudło, bo serducho zdrowe. Prawdopodobnie się sprawdzi moja koncepcja o insulinooporności, bo badam od paru dni cukier i skacze. Schudnąć trudno, brzuch zwiększył obwód, ble.

Przy 140, gdzie norma jest do 90, pojawiają się zaburzenia widzenia i mega znużenie. Do tej pory łączyłam to z nagłym spadkiem cukru, a to sie dzieje kiedy jest za wysoki. Zlecona krzywa cukrowa, ale oczywiście trzeba tydzień czekać, więc nadal nic pewnego nie wiem. Staram sie unikać cukru, łykam morwe białą, która mi zbija cukier jak cos zgrzeszę i jakoś żyję w nadziei, że to nie cukrzyca. Dziś mnie teściowa pocieszyła, że miewa ponad 300, więc jeszcze nie umieram :)

Obawiam się tego badania krzywej cukrowej, bo próbowano mi trzy razy zrobić i za każdym razem mdlałam od zacukrzenia i pewnie teraz będzie tak samo. Nie rozumiem jak można w przychodni robić tak niebezpieczne badanie.

11 czerwca 2020 , Komentarze (17)

Co se schudne, to se przytyje i tak w kółko. Już było prawie 67, potem sie zrobiło prawie 72 i znów faza odchudzania. Waga na dziś 69,9.

Kiedy to sie skończy... i na jakim pułapie stanę mówiąc, mam dość.

Moje dolegliwości po węglach się nasiliły i teraz nawet nie mogę zjeść kostki gorzkiej czekolady, bo robi mi się jakoś dziwnie, niedobrze, słabo. Ostatnio testowałam swoje możliwości. Chipsy-niedobrze. Lody- niedobrze. Owsianka- niedobrze. Czekoladek nie próbowałam od dawna, bo wiem na pewno jak bardzo mi po nich niedobrze. Masakra.

Doraźnie pomaga mi morwa biała z chromem, która zażyta po podejrzanych posiłkach nie daje niepokojących objawów i da się żyć. I żeby nie było, to te podejrzane posiłki, to bynajmniej nie słodycze, chipsy czy lody. To owoce z jogurtem naturalnym np. czy banan i jogobelka.

Dr google ma swoja koncepcję, którą jest insulinooporność, hmm

"Poszłam" zatem do lekarza. No może powód błahy na te czasy, ale coś jeść trzeba, a skoro niewiele można... Najpierw oczywiście badania, bo tak na gadanego to pani doktor nic nie może stwierdzić. A na badania, czyli zwykłe pobranie krwi, trzeba czekać aż tydzień, szajse. No to czekam i się dalej ratuje tą morwą białą z chromem i sie martwie, bo to wina trzustki i złej tolerancji na cukier, a z trzustką nie ma żartów. Jedno co dobre, to na pewno nie cukrzyca, bo kompletnie nie mam pragnienia, a przy cukrzycy pije sie jak smok.

24 maja 2020 , Komentarze (15)

Wszystko się kręci wokół żarcia. Tego, nie można, tamtego lepiej nie... Rodzinka sobie pozwala jeść jak ludzie, tylko ja mam ciągle ograniczenia. Ostatnio pozwoliłam sobie zjeść jak normalny człowiek... ziemniaczki polane tłuszczem, schabowy... jejku, jakie to było pyszne. Delektowałam sie tym obiadem jakbym jadła pierwszy raz w życiu, a potem oczywiście wyrzuty sumienia i żal, że to tylko raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić normalnie zjeść. To jest chore!

Mam 10 kilo nadwagi i nikłą motywacje, żeby coś z tym zrobić. Jestem nieszczęśliwa i sfrustrowana ciągła dietą, ciągła walką. Mam totalnie dość i tylko resztka zdrowego rozsądku karze mi trzymać się w ryzach. Chodzę wiecznie głodna i to nie takim zwykłym głodem, ale raczej tęsknotą za normalnym jedzeniem.

Coś mi się porobiło i nie mogę jeść słodkiego. Już nie mówię o czekoladkach, bo to oczywiste,  ale nawet zwykły  jogurt naturalny z owocami powoduje, że źle sie czuje, słabo mi i nieciekawie. Nie mam teraz  opcji poradzić się lekarza, więc pozostaje odstawienie tego co nie służy, ale nie daje mi to spokoju. Jak żyć? 

31 marca 2020 , Komentarze (16)

Marzec ze spadkiem tylko kilograma, ale dobre i to. Biorąc pod uwagę tydzień rozpusty, gdzie dieta leżała i kwiczała i po którym waga pokazała prawe dwa kilo więcej, to i tak sukces. Poza tym zmieniłam wagę, która na bank pokazuje więcej niż poprzednia.

Ruch jest, dieta w zasadzie też. Drobne odstępstwa w postaci czekoladek i za mało wody. Więcej grzechów nie pamiętam :)

Co do obecnej sytuacji... Wyczytałam, że mniej podatne na zarażenie są osoby posiadające zwierzęta domowe i chyba coś w tym jest.

Być może to moje dwa zwierzaki są powodem, dla którego nie choruję. Znaczy żadne przeziębienia się mnie nie łapią. I oby tak pozostało. artykuł tu

Zaliczyłam moją pierwszą wizytę lekarską przez telefon i... podobało mi się to nawet. Przynajmniej nie trzeba jechać do przychodni, czekać w kolejce i marnować kupę czasu. Pogawędzić z psychiatrą można i przez telefon, gorzej jeśli wizyta wymaga badania.Tego sobie nie wyobrażam.

14 marca 2020 , Komentarze (20)

To nie był dobry tydzień do odchudzania. Ciągnęło mnie na słodkie, na węgle, na cokolwiek, żeby tylko się najeść do syta. We wtorek były czekoladki, w środę popłynęłam z naleśnikami, poprawiłam resztką lasanii i kalorii zjadłam dużo za dużo. Humor sie nie poprawił, bo wyrzuty sumienia mnie klasycznie dobijały. Kolejne dni nie były lepsze. W sumie tydzień na straty.

Chyba nie wystarcza mi już owsianka na śniadanie. Albo jest jej za mało. Zaraz po śniadaniu zwykle ruszam na spacer, spalam to co zjadłam z nadwyżką i mnie ssie kiedy wracam. Do obiadu mam w grafiku tylko kawę, a może powinnam zjeść drugie śniadanie? Ale wtedy mi wypadnie obiad po południu i wszystko się pokiełbasi. 

W ogóle czuje się ostatnio ciągle głodna, ciągle zmęczona, ospała i jakaś taka osłabiona, niewyraźna. Albo mnie męczy niedojadanie, albo wzmożona aktywność, albo coś jest innego nie tak. Tarczyce będę badała pod koniec miesiąca, może tu się coś zmieniło, odpukać.

Postanowiłam sobie kupić inteligentną wagę, może ona mnie bardziej zmotywuje, bo to jest jakaś masakra, jak jestem niezdyscyplinowana. tu recenzja

Tabelkę odpuściłam w tym tygodniu, bo normalnie mi wstyd. Można w sumie uznać, że ten tydzień , to była przerwa w odchudzaniu... ech:(

7 marca 2020 , Komentarze (21)

Jak się okazało, zwiększenie limitu kalorii było dobrym pomysłem. Waga wreszcie zaczęła spadać :) Wiąże się to z liczeniem kalorii, ale czego się nie robi byleby schudnąć.

Podsumowanie tygodnia wygląda tak:

Do celu, niewiele ponad 3 kg :) 

Dziś lasania na obiad i kalorie nie policzalne, więc nie wiem czy jutro waga chwilowo nie wzrośnie. 4 płaty lasanii -75g, chude mięso mielone, pieczarki i sos śmietanowy 12%, hmm, nie wiem ile obstawiać. Pozostałe posiłki będą w każdym razie skromniutkie.

Do aktywności już się przyzwyczaiłam i nie wyobrażam sobie nie wsiąść po południu na rower. Męczący trening, ale i satysfakcjonujący, bo pozwala spalić sporo kalorii. Dołączając spacer i spalane kalorie, pozwala mi to jeść więcej i nie czuć ciągłego niedosytu, jak poprzednio. I niech żyje owsianka na śniadanie :) Cukierki czekoladowe już mnie nie kusza codziennie, a że raz na jakiś czas zgrzeszę, to nie ma to wpływu na wagę. Grunt to umiar przecież.

4 marca 2020 , Komentarze (22)

Naszła mnie nieodparta ochota na czekoladowe cukierki. Widocznie te pare dni bez cukru, spowodowało zbyt duże braki nieodzownego składnika i trzeba było uzupełnić :) I nawet nie czuje sie winna, nie mam wyrzutów sumienia. Raz nie zawsze i pewnie następne kilka dni będzie grzecznych, choć niczego nie obiecuję. Ale napięcie zeszło i czuje się zdecydowanie lepiej psychicznie.

Zanim mnie naszło na to słodkie, spożyłam zdrowe 1200kcal i przeszłam 4 km/-300kcal/ Po podwieczorku wsiadłam na rowerek i przejechałam grzecznie 23km/-350kcal/ Może i nie spaliłam całkiem tych słodkości, ale i nie ma dużej nadwyżki.

Mam nadzieje, że waga nie zareaguje wzrostem, bo kupiłam sobie na aliekspress jegginsy na lato tu zakup. Tam jak wiadomo rozmiarówka zaniżona, bo to szyte na małe Chinki, więc nie wiadomo czy się w nie zmieszczę :) Trzeba chudnąć, żeby zanim dojdą mieć w obwodach mniej niż dziś. 

Dziś mi przyszły trzy paczki, a w nich kufajka dla piesa, druga bransoletka z paseczków i e-papieros :) 

kolejne paczki w drodze.

1 marca 2020 , Komentarze (20)

Może spadku wow, w lutym nie było, bo tylko kilogram, ale lepsze to niż nic. Największym osiągnięciem lutego, było pożegnanie się z fazą na cukierki czekoladowe, które przez długi czas były nieodłącznym elementem każdego dnia. Od kilku dni ich już nie tykam i nawet mnie nie ciągnie:)

Kolejny plus... zamieniłam skromne śniadania w postaci jogobelki, na poleconą przez danka.cz pieczona owsiankę. Najedzona jestem teraz od samego rana i żadne czekoladki mnie nie kuszą. No może troszkę, ale przedtem to była masakra, teraz raczej lekki żal,a nie nieodparta chęć.

Plus trzeci... luty to było wyzwanie spacerowe, które podjęłam. Zwiększyłam znacznie ilość kroków pokonywanych dziennie i może na innych to nie robi wrażenia, ale dla mnie ponad 100km, to jest coś. Szkoda, że w wyzwaniach nie ma historii, bo nie zdążyłam sobie uwiecznić. Spacerowanie w takim większym zakresie mam zamiar kontynuować, ale już bez spiny.

Plus czwarty.. wróciłam do pedałowania na rowerku stacjonarnym. Pozwala mi to spalić prawie 300kcal i dlatego zwiększyłam wielkość posiłków, bo te 1450kcal, to trochę mało i może stąd taki marny spadek wagi w lutym. Wiąże sie to z liczeniem kalorii, ale to akurat mnie bawi, nie męczy. Co tydzień postaram sie wklejać tabelkę, bo wtedy jest czytelny podgląd.

i to by było chyba na tyle. Dziś mniej kroków, ale rowerek był. Z rana zrobiłam sobie pazury, zamiast się wybrać na spacer

elegancka, ciemna czerwień z brokatowym zdobieniem w tym samym odcieniu.

Dziś pozwoliłam sobie na słodki podwieczorek w postaci kupnego makowca, na kolacje była jogobelka i banan, Wszystko w limicie 1510kcal. Trochę się bałam, że znów będzie ssanie na czekoladki, kiedy organizm dostanie cukru, ale obyło się bez sensacji tego typu. Na jutro już czeka upieczona owsianka:)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.