Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 czerwca 2021 , Komentarze (31)

Generalnie nie pije. Nie lubię i nie czuję potrzeby, ale... Mąż dostał od klienta zestaw wódki Szopen z dwoma małymi likierami, po 50g. Karmel, który uwielbiam i kokos, też dobry. Obaliłam dwa na raz 😛 taka setuchna mieszana .

No nie poznaje siebie😁 siekło mnie z lekka i dostałam małpiego rozumu.

Poza tym wieści w kwestii zdrowia męża nader pomyślne, to jest co świętować. Nie pisałam, ale miał podejrzenie nowotworu. Dziś okazało się, że to nie zmiany rakowe, uff. Wielka ulga i wielka radość. Z takiej okazji to trzeba się napić😉 Limit kalorii przekroczony, ale walić to dzisiaj.

I moja truskawka. Jedna, jedyna jaka się pojawiła na działce. Musiałam to uwiecznić😍 pierwsza, wychodowana przeze mnie😀. i czereśnie, które dojrzewają jak szalone.

8 czerwca 2021 , Komentarze (7)

Nagrzeszyłam w długi weekend, przyznaje bez bicia. Może nie było to ciacho z kremem, ale grill do potęgi /czwartek, sobota/ i ciasteczka. Kalorii nawet nie starałam się liczyć, bo i po co. Za to te dwa grillowe dni prawie całe na powietrzu i z pożytkiem dla snu, bo dawno tak dobrze nie spałam.

Niedziela z fit ciastem rabarbarowym i fit lodami bananowymi i …postanowieniem poprawy 😉

Waga przez te kilka dni wzrosła do 65,3 czyli o ponad kilogram.

W poniedziałek odebrałam mój wynik mammografii i mogłam odetchnąć z ulgą. Miało być postanowienie poprawy, ale zrobiłam słodki dzień, bo na wadze spory spadek/64,4/. Poza tym tak mnie już ciągnęło na słodkie, że musiałam to zatrzymać. Podjadanie ciasteczek mnie wkurzało, musiał być konkret. Zmuliło, zemdliło i mam nadzieje nie będzie kusiło. Podliczyłam ile to słodkie/ tiramisu, krówka / miało kalorii- 2200kcal za kilka chwil przyjemności. Uhmm, ale co to była za przyjemność 😁 Po za tym była na śniadanie owsianka z bananem, coś koło 500kcal i do picia trzy kawy z mlekiem, koktajl truskawkowy na mleku/ok. 1litr/ i kompot rabarbarowy. Poza śniadaniem i ciastem nic dodatkowo nie jadłam. Nawet nie skusiłam się na banana wieczorem, szok.

Wtorek- wizyta u chirurga, bo spory kamień w woreczku. Tu niestety już ulgi nie było. Mimo, że operacji na już nie trzeba robić, to jednak ,skoro istnieje ryzyko zmian nowotworowych, co pół roku usg i monitoring. Takie trwanie w zawieszeniu, ech.

Waga po słodkim dniu wzrosła ledwo o 200g 🙂 Na obiadek zdrowe kotleciki z cukinii, mięsa mielonego i pieczarek. Znów morze koktajlu truskawkowego😍 trzeba korzystać bo sezon na te owoce jest przecież krótki. Chociaż moje działkowe jeszcze w powijakach, to może będę miała dłużej niż będą w sklepach.

Środa/jutro/- fryzjer- podcięcie końcówek, właściwie to skrócenie, bo zrobiła się szopa na głowie.

Pozostałe dni mam nadzieje, nie będą odbiegały od stałego harmonogramu .

5 czerwca 2021 , Komentarze (14)

Wypadałoby podsumować maj, więc krótko. Spadek wagi w sumie żaden, bo tylko 900g. Nie było zbytnio dietetycznie, więc i tak dobrze, że nie ma wzrostu. Jak tak patrzę w notatki, to była i pizza i jakieś ciasto dwa razy i grill. Od połowy maja zaczęłam pilnować kalorii i waga dopiero zaczęła spadać.

Czerwiec to będzie nadal liczenie kalorii i jedzenie na poziomie 1600kcal. Niestety grzeszki też będą bo i moje imieniny i syna urodziny i rocznica ślubu. W planie na pewno dwa ciacha, może trzy. Pogoda mam nadzieje pozwoli na grillowanie. Kiedy ciepło, kuszą lody i radlery.

Ten tydzień, jak widać na załączonym obrazku, niezbyt dietetyczny. Niezmiennie rządzą mną wieczorami banany, wrr. Jak grill to i ciasteczka do kawy i tak się pewnie będę bujać w te letnie miesiące. Moja silna wola mnie zawodzi na całej linii. Chyba znów motywacja siadła, albo zachwyt, że waga w normie i się odechciewa pilnowania michy. A jakbym się spięła, to mogło już być 63,bo było blisko, ech.

Na działce już nie ma co robić. Posadzone, posiane, popielone. Teraz tylko cieszyć oko, podlewać i czekać aż urośnie :). Ruchu, poza spacerem, nie będzie więc za wiele, chociaż…

Syn kupił okulary do wirtualnej rzeczywistości i to jest chwilami dość intensywna zabawa. Wielkie wow, kupa śmiechu i zakwasy :)

30 maja 2021 , Komentarze (19)

Musiałam ukryć pamiętnik, jest tylko dla znajomych. Skłoniło mnie do tego nienormalne  zachowanie pewnej użytkowniczki, która jak twierdzi, robiła zrzuty ekranu z mojego pamiętnika.

"No cóż eszaa, pisałaś o tym w pamiętniku. Mam zrzuty ekranu zrobione..."

Poza tym, to co o mnie przeczytała wykorzystywała przeciwko mnie na forum i w innych pamiętnikach. Skąd się biorą takie chore babsztyle? Rozumiem, że można mnie nie lubić, ale to już podchodzi pod stalking.

Wracając do dietowych spraw, to nie najlepiej było w tym tygodniu. Wpadło ptasie mleczko/pół paczki :)/ w dzień matki. Kalorycznie różnie, generalnie za dużo. Gubią mnie banany zjadane wieczorem. Nie potrafię się zmobilizować do powrotu na IF, a tak fajnie było nie czuć głodu i nie mieć pokus. To wszystko przez to, że waga akuratna i nie mam parcia na mniej, choć 62 ładnie by wyglądało :). No ale mimo wszystko jest zakładany spadek, nie ma co marudzić.

Sobota leniwa, bo na zakupy samochodem, na działkę nie poszłam bo deszczowo i w ogóle jakoś tak bez energii ta sobota. Dziś będzie tak samo bezruchowo, bo na słońce się nie zanosi. Upiekę fit ciasto z rabarbarem i oby do poniedziałku, który zapowiada się mega stresująco, ale i wyjaśniająco w pewnej kluczowej sprawie…

23 maja 2021 , Komentarze (15)

Tydzień liczenia kalorii i są efekty.

Jednak na oko to się można przeliczyć. Rozbiłam sobie w tabelce na makra, żeby zobaczyć ile ja tych węgli jem. Zawsze mniej niż pozostałych, więc chyba dobrze. Najważniejsze, że waga spada, wiec po co się bawić w jakieś keto, czy ograniczanie węglowodanów, kosztem smacznych posiłków.

Do IF w tym tygodniu nie wróciłam, bo jakoś się nie składało logistycznie. Jedno mi nie daje spokoju. Na IF nie bolał mnie żołądek, co jest dziwne przy tak długich przerwach bez jedzenia. Teraz znów mnie boli i nie wiem czy przez stres, którego mam sporo ostatnio, czy jest przeładowany ciągłym żarciem. Może potrzebuje tego kilkunastogodzinnego odpoczynku na regeneracje? Będę musiała przetestować IF pod tym kontem.

W czwartek zrobiłam sobie bezglutenowy fit biszkopt z rabarbarem :). Zjadłam całą blaszkę tego ciacha. Mimo, że bez kremu, to zaspokoiło chęć na słodkie.

Może wydaje się dużo, ale ciasto nie jest wysokie/grube, ma jakieś pół centymetra i całość miała tylko 221kcal. Żyć nie umierać :) Super, że jest właśnie sezon na rabarbar, bo gotuje sobie co dnia gar kompotu i mam zaliczone dzienne picie.

Były ostatnio w biedrze hamaki w promocji i mąż się napalił, więc kupiłam na działkę. Żeby powiesić tam gdzie chce, trzeba będzie wykopać krzak czerwonej porzeczki. Mąż nie może przeżyć, mimo że na działce jest jeszcze kilka takich krzaków, a nikt specjalnie jej nie lubi. Ma czas, żeby się z tym oswoić, bo czekam na zestaw montażowy.

Cos mi zżarło krzaczki papryki i doopa :( Wykoszone do gołej ziemi. Poza tym ładnie rosną rzodkiewki, nieśmiało kiełkują inne warzywka, kwitną truskawki, pokazują się czereśnie, agrest, porzeczek cała masa.

Działkę obok zasiedlili nowi właściciele i się okazało, że mam działkę częściowo w ich granicach. Trzeba będzie na jesieni przestawiać ogrodzenie. Póki co zakłócają mi spokój i psują czyste powietrze. Karczują, czyli koszą spalinową kosą i smród spalin i hałas doprowadza mnie do szału.

Na poprawę humoru, moja pierwsza wychodowana frezja. Uwielbiam ten zapach... i mam sentyment, bo właśnie frezje dostawałam zawsze od mojego chłopaka/od 35 lat męża:)

16 maja 2021 , Komentarze (24)


Jak widać na załączonym obrazku, waga sobie rośnie. Dawno nie widziałam na wadze mojego 64 z kawałkiem. No masakra jakaś. Nie jestem oczywiście bez winy, bo mimo że kroków jak na mnie sporo, to jednak żarcia za dużo. Żeby to jeszcze było jakieś wartościowe, ale nie. Wracają najgorsze przyzwyczajenia.

Rano owsianka z bananem, wieczorem powtórka. Może i białkowe naleśniki na obiad, ale jakieś lody bo upał, czy ciasteczko pomiędzy, bo przecież bez cukru. Ciastka bez cukru, to też tuczące węgle niestety. No i kawał ciasta z kremem mnie skusił w tym tygodniu. Skumulowało się i waga wzrosła.

Mam wrażenie, że odkąd odeszłam od IF wszystko się poszło walić. Wrócił apetyt, wróciły pokusy. Niby narzekałam, że IF guzik daje, ale jak przestałam jeść w oknie, to się rozjechało i ciągle szukam, co by tu zjeść.

Trzeba to zatrzymać, ale kompletnie nie mam chwilowo na tyle silnej woli, żeby się ogarnąć.

Zewsząd/yt/ dochodzą informacje, że węgle to zło, że keto to wybawienie. A ja nie lubię tłusto, kocham węgle i moje poranne owsianki z bananem, których za chiny ludowe nie zamienię na jajecznicę na boczku z parówkami.

Najlepsza dieta, to ta bez wykluczeń, moim zdaniem. No nic to- nowy tydzień, nowe możliwości, samo się nie zrobi. Pomarudziłam :)

Na poprawę nastroju migawki z działki, bo i moje tulipany wreszcie zakwitły. Muszę jeszcze dopracować mój kwiatowy kawałek ziemi, bo nie wiem co kwiat, co chwast i mało coś w nim kwitnie póki co. Ale chyba nie powinnam marudzić, bo to dopiero maj. Ach, ta niecierpliwość :)

9 maja 2021 , Komentarze (18)


Ostatni tydzień to próba powrotu do IF, ale nie wyszło. Zacięcie gdzieś uleciało. Waga się kręci wokół tych samych wskazań i nie potrafię się ogarnąć, mimo że w zasadzie dietę trzymam.

Mimo niespecjalnej pogody uskuteczniałam spacery, żeby spalać kalorie, których nie liczę przygotowując posiłki. W zasadzie jem w kółko to samo, to nie ma potrzeby liczyć. Picie wody się poprawiło, dzięki Asi wyzwaniu. Przystąpiłam jeszcze do dwóch dotyczących spacerów. Muszę mieć jakiś bat nad głową :), żeby była motywacja.

Dziś niedziela na działce :) Poszliśmy z mężem już po dziewiątej bo roboty od groma. W ramach obiadu oczywiście grill, czyli karkówka, kaszanka i inne takie

Dieta dziś poszła w zapomnienie i nawet wpadło kilka ciastek Hit, bo jak to do kawki na działce bez ciasteczka. Po porządnej dawce ruchu się należy. Zdźwigałam się dziś okrutnie, bo musiałam popodlewać co posiałam, a konewka z wodą, to 10kg. Dobrze, że w domu z pomocą przyszło urządzenie do masażu, bo kręgosłup wołał o pomoc.

Dawno tak aktywnie nie spędziłam niedzieli. Wróciliśmy do domu dopiero o 18stej. Zmęczona jestem jak diabli, bo w dzień nie było drzemki , według zegarka spaliłam 640kcal i chyba dziś sobie zapodam naleśniki na kolację bo świeże powietrze potęguje u mnie głód. Wypiłam dziś prawdopodobnie więcej niż norma, bo po grillu suszy mnie jak po śledziach :)

Pewnie będzie więcej takich niedziel, choć już nie tak morderczych w pracę, ale działkowych na pewno. Oby pogoda była łaskawa.

2 maja 2021 , Komentarze (13)

Miałam dziś mój comiesięczny słodki dzień. Objadłam się do porzygu wszystkomającym ciastem. Krem karpatka, bita śmietana i masa krówka, mniam :)

W kwietniu się nie odchudzałam tylko byłam jakby na stabilizacji, która poskutkowała kilogramowym wzrostem wagi, wiec maj musi być z czystą michą. Priorytetem jest utrzymanie wagi poniżej 65kg. Jest lekko więcej. Wypadałoby po dzisiejszym obżarstwie i wczorajszej pizzy :) zrobić choć post przerywany przez parę dni, ale nie wiem czy uda mi się znów wejść na ten poziom. Może by wrócić do tabelki?

Majowy weekend okazał się porażką, bo i zimno i deszczowo, więc działkę tylko odwiedziliśmy, zamiast grilować i pracować. Dalej mam nieprzygotowaną ziemię pod siew, bo mąż nie ma kiedy skopać. Zamrażalnik pełny grillowych rarytasów, czeka na lepszą pogodę.

25 kwietnia 2021 , Komentarze (14)

Dietę zasadniczo trzymam, ale bez deficytu, więc chudnięcia brak. Zrezygnowałam z IF, bo jakoś większych efektów nie było, poza początkiem, a czułam chęć wieczorem na zjedzenie czegoś. No i poranna kawa bez mleka psuła mi trochę ten najprzyjemniejszy moment dnia. Waga generalnie stoi, więc nie jest źle. Codziennie pozwalam sobie na dukanowe naleśniki z bezcukrowym dżemem i moje uwielbiane banany. Słodyczy klasycznie nie tykam, choć zaplanowałam na majowy weekend bombę kaloryczną w postaci wszystkomającego banattofee. No i karkówkę z grilla o ile pogoda dopisze. To będzie akurat miesiąc od poprzedniej rozpusty, należy się ;)

Działkę dopieszczam kiedy tylko nie pada, więc dodatkowy ruch, poza codziennymi krokami jest. Kupiłam zwisające truskawki i poziomki, zwane czasem pnącymi.

Ciekawa jestem jak to się rozrośnie i obrodzi. Poza tym krzaczków truskawek mam koło dwustu :) no i multum malin. Porzeczki, agrest, czereśnie i śliwki. Pewnie jeszcze coś, o czym nawet nie wiem ;) Podziękowania dla poprzednich właścicieli. Jak to wszystko obrodzi to owoców się objem po kokardy. Wczoraj ściółkowałam korą pod malinami, ale trzeba dziś jeszcze podjechać do Obi i dokupić, bo mi kory zabrakło. Ziemia prawie przygotowana pod wysiewy. Czekam tylko aż przymrozki się skończą i będzie się siało/działo :)

Mam problem z moim psem, bo działkę traktuje jak dom i nie załatwia się tam. Cierpi z tego powodu i marudzi i trzeba go z działki wyprowadzać na spacer poza, no masakra jakaś. Myślałam, że będzie miał fajny wybieg, zainwestowałam w ogrodzenie, a tu klops.

16 kwietnia 2021 , Komentarze (18)

Od czasu świat, nie potrafię się ogarnąć. Niby dieta trwa, ale bez przekonania. Nie ćwiczę, nie pedałuje na rowerku, nie pije wody, nie prowadzę tabelki. Masakra. Waga się waha miedzy 64-65, więc jem tyle, żeby nie tyć. Dobre i to. Poprzedni weekend był ciepły, więc prawie cały czas pracowaliśmy na działce- ruchu po kokardy. Kroki udaje mi się utrzymywać na przyzwoitym poziomie, bo jednak codziennie na zakupy piechotą.

Mam ostatnio fazę na banany. Zwykle przygotowuje sobie wieczorem śniadanie, czyli niezmienną owsiankę z bananem i te banany tak pachną… nie potrafię się oprzeć i zawsze dwa-trzy zjem. Post przerywany w związku z tym jakiś taki niemrawy, bo okno żywieniowe mi się wydłuża do 10 godzin. To chyba ciąg za słodkim, którego nie jem, a czuje że nadciąga niechybnie comiesięczny dzień cukrowy. Tęsknie patrzę na ciasta w sklepach i ostatkiem silnej woli powstrzymuje się, żeby nie kupić. Wypadałoby wytrzymać do maja, ale nie wiem czy dam radę. Lecę na rezerwie.

I jeszcze ta zniechęcająca pogoda. Kto to słyszał, żeby była zima w kwietniu. Miałam poprzesadzać domowe kwiatki, ale mi się nie chce. Musze przepikować pomidory i paprykę, ale chęci też jakoś brak. Niechże już zaświeci choć słońce, to ożyję.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.