Wszyscy biorą się za podsumowania i postanowienia. Ja, znając swój słomiany zapał, postanowień nie robię. Nie obiecam sobie, że będę więcej piła, bo to bez sensu, kiedy potrzeby picia nie mam. Mogę sobie co najwyżej obiecać, że schudnę, ale konkretnej liczby nie obstawiam. Tak niby postanawiam, ale nie do końca :) Waga robi mi ostatnio psikusy i wzrasta w tempie zastraszający i wstyd się przyznać do ilu kilosów doszłam. Nie powiem, że tyję z powietrza, ale coś jest na rzeczy, bo to aż niemożliwe, żeby przybierać kilogram dziennie. Całe szczęście, że koniec tego świętowania i można już normalnie, dietetycznie jeść. Nie kusi mnie nic poza dietą, o ile nie mam w domu. A nie mam w domu, bo nie mam potrzeby kupować. Niby takie świąteczne kilogramy szybko schodzą, ale jednak mnie to dołuje. Odrabiane strat zawsze u mnie polegało na przeróżnych kombinacjach dietowych typu dzień płynny, czy dzień białkowy, a teraz jakoś mi się nie chce. Mam powtarzalne menu, które lubię i czułabym sie nieszczęśliwa nie mogąc jeść jak dotąd. Wiem, dieta wymaga czasem wyrzeczeń, ale chyba mam chwilowo dość. Zmęczenie materiału...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.