Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 lutego 2020 , Komentarze (13)

Styczeń mi jakoś tak przez palce przeleciał, spadku wagi nie było, kręciłam sie w kółko.W lutym mam nadzieje, będzie zmiana, bo solennie sobie obiecałam liczyć kalorie i nie przekraczać 1500 . Po za tym przystąpiłam do wyzwania 150 km spaceru w miesiącu lutym, więc wypadałoby się do spacerów zmobilizować.

Nie będzie lekko bo weekendy mam totalnie leniwe i domowe, z jedzeniem też różnie, ale same wiecie, jakie weekendy potrafią być kuszące tym i owym. 

Wczoraj zjadłam tylko 1380 kcal /B- 162%, T-65%, W-94%/. Dwa razy zrobiłam po 20 minut na rowerku, co mi dało 200 spalonych kalorii, no i 2,5 tys kroków też było. Nie jest źle i w zasadzie jestem z wczorajszego dnia dumna.

Żeby nie było tak całkiem lekko, to kusi cała micha czekoladowych cukierków i makowiec na dodatek, że o pierniczkach i hitach nie wspomnę. Mam pole do popisu, znaczy moja słaba silna wola ma.

U mnie niestety nie ma opcji, żeby nie było niczego słodkiego, bo nie mieszkam sama. Musze się nauczyć z tym żyć i pokusom mówić stanowcze nie! W końcu będąc w sklepie i mijając półkę ze słodyczami też nie pakuje wszystkiego do koszyka, tylko potrafię się opanować, to i tu powinnam dać radę.

Tak czy inaczej, trzymajcie kciuki za ten mój luty ;)

30 stycznia 2020 , Komentarze (37)

Wpadłam w odwiedziny... z sentymentu :)

Od początku roku próbuje schudnąć i klasycznie nie idzie. Zeszło może z kilo, ale to też różnie, bo na wadze co chwile raz troche w góre, raz w dół. Jem ok 1500kcal, niewiele sie ruszam, waga zasadniczo stoi.

Hipotetycznie wiem co robić, znaczy jak jeśc, ale nie do konca ile jesc. Powinnam zmniejszyc kalorie, ewentualnie zwiekszyc ruch.To drugie nierealne, bo sie na stare lata koszmarnie leniwa zrobiłam. Poza chwilowymi zrywami, kiedy pomaszeruje na powietrzu, albo popedałuje na rowerku. Rzadko sie to zdarza, zwłaszcza teraz, kiedy pogoda przeważnie szara i ponura.

Jeść mniej? znaczy jeszcze mniej? hmm, tu już bym musiała faktycznie zacisnąć pasa i liczyć sumiennie kalorie. 

Nie potrafię schudnąć :(

30 grudnia 2019 , Komentarze (7)

chyba pora pożegnać sie z tym chorym serwisem, gdzie wolność wypowiedzi nie istnieje. Dostałam bana na forum na... 32 dni, wiec chyba pora sie stad zwijać. I tak po głupich zmianach wprowadzonych niedawno, to juz nie jest to co było kiedyś.

bywajcie...

25 listopada 2019 , Komentarze (38)

Trzy dni udało mi sie opędzać od jedzenia słodyczy i znów niestety poległam. Ma to ostatnio dla mnie opłakane skutki i bynajmniej nie mam na myśli wskazań wagi. Otóż boli mnie po zjedzeniu słodyczy brzuch. Zdarzył się taki jeden epizod i mnie zdziwił, bo nie raz zjadałam więcej słodkości i nie było takich konsekwencji.

Teraz boli mnie brzuch od kilku dni. Dziś, po wczorajszej słodkiej uczcie, dołączyły omdlenia, słabość i zlewne poty. Do lekarza sie nie dostałam, wiec chodzę dziś jak zombi, pokładam sie co jakis czas i staram sie radzić sobie domowymi sposobami. Brzuch mam wzdęty, tkliwy i boli (szloch)nie mam biegunki, wiec to nie zatrucie. Dziś sam zapach słodyczy mnie zemdlił i zrobiło mi sie niedobrze. No co jest?!

Jasne, że mogłam ich choćby wczoraj nie jeść, jeśli podejrzewałam, że znów mnie będzie bolał brzuch, ale... 

kiedy wjeżdża mi przed nos, ta najmodniejsza w obecnym sezonie, kryształowa misa:Dwypełniona po brzegi tym co kocham.... no rozum mi odbiera. 

Jak daleko sięga ludzka głupota...? moja znaczy...

20 listopada 2019 , Komentarze (15)

Środki przeczyszczające poszły w ruch. Nigdy takich drastycznych kroków nie podejmowałam, ale na wadze pojawiło sie 71kg (szloch) więc masakra. Nie byłoby płaczu, gdyby nie pierniczki i nutella na kolacje poprzedniego dnia.

Ach mąż i jego zachcianki. Ten to mnie potrafi na manowce sprowadzić... a właściwie to moja słaba silna wola, wrrr.

Poza tym jak już się przeczyszczać/oczyszczać, to i dieta jakaś niecodzienna by sie przydała. Od rana klasycznie kawa, potem dwie jogobelki. I tak sobie pomyślałam, może by tak dzień płynny zrobić? W ramach obiadu ugotowałam budyń z połowy litra mleka. Potem po kolejnej kawie, zrobiłam koktajl z jogurtu nat. grejpfruta, pomarańczy i kiwi. Znów dwie jogobelki i w ramach kolacji dwa jabłka bo już mi się coś do jedzenia chciało. Picia miałam dość, znaczy samej wody mogłoby byc więcej, ale trudno.

Wieczorne posiedzenie przed tv, jak co dzień, z porcją słodkości sobie odpuściłam. Mąż grzeszył, ale jemu to nic nie szkodzi. Ja tylko patrzyłam i przełykałam tęsknie ślinkę:(Nie złamałam się, choć było blisko.

Dzień bez słodyczy, jak dawno już nie, no szok. Można? można :D

Wracając jeszcze do przeczyszczenia... pomysł z forum /jaka stara, taka goopia/, gdzie dziewczyna połknęła 20 tabletek i wołała o ratunek. Nie zazdroszczę, bo ja zamiast dwóch, wzięłam cztery tabletki i efekty były koszmarne. Znaczy nie sam fakt przeczyszczenia/tylko jeden epizod/, który nastąpił sporo później niż przewidywano bo ja strasznie oporna jestem, ale jak już sie zaczęło, to od silnego bólu brzucha, zlewnych potów i strasznej słabości. Jak się zatem musiała czuć dziewczyna po 20 tabletkach? 

Na wadze nazajutrz tylko kilogram mniej, ale dobre i to. 70,0kg ;(

11 listopada 2019 , Komentarze (32)

Jest masakra... I chyba niestety to jeszcze nie jest dno, bo nie potrafię się zmotywować i odbić. Na wadze, znów zawitało równe 70kg, (szloch). Ważę się codziennie i codziennie mowie sobie, że to niemożliwe, że przecież wyglądam dobrze. No ba, jak sie kupuje ciuchy za duże, to nie ma sie czym przejmować.Nic nie jest za ciasne, wszystko ma luz, to i bata nie ma. Mąż mi nie pomaga, wręcz przeciwnie. Zawsze musi mieć w barku coś słodkiego, coś do kawy, coś na przegryzkę, ech. Ja czasem z nudów podchodzę do tego barku albo wręcz z premedytacją, bo jak jest to mi sie chce. 

Owoce sezonowe się skończyły, zostały mi jabłka i cytrusy, których jeść nie powinnam... dwa jabłka i jednego grejpfruta wcinam codziennie. Do tego dwie,trzy jogobelki, skromny obiad i nie byłoby to dużo kalorii, gdyby nie te słodycze. A to jakieś galaretki, iryski, michałki, czy inne pierniczki, czy wafelki. No syf jakich mało, ale sobie nie odmawiam.

masakra na maksa (szloch)

Tak sobie po cichu marzę, że może od jutra... może jednak warto... Jak to przekuć w czyn, kiedy ta motywacja taka słomiana...

Dziś mąż ma urodziny, tort w lodówce się chłodzi, więc może na dzisiejszej uczcie skończyłabym ten maraton cukrowy? 

Czy jutro powiem sobie dość... ?

28 września 2019 , Komentarze (16)

Nie potrafię się zmotywować jak kiedyś. Nie potrafi zacisnąć pasa, być konsekwentna.

Dzień liczenia kalorii, z którego i tak nic nie wynika, bo przekraczam... I to nie jest jakieś zakazane żarcie, gubią mnie ostatnio owoce i ich podjadanie. No bo jak tu zjeść śliweczki, kiedy się koło niej przechodzi. Potrafię zjeść dziennie kilogram śliwek, kilka brzoskwiń czy nektarynek, winogrona, bo akurat w promocji... I nie ma znaczenia, że taka zdrowa sałatka owocowa z jogurtem naturalnym, słodzikiem i musli. Wszystko to ma kalorie, których robi się za dużo. Nie panuje nad sytuacją...

Ruchu ostatnio zadziwiająco dużo, więc hipotetycznie waga nie powinna wzrastać, ale... przejadło mi się białko i chyba w tym problem. Owocki to węgle, a one mi nie służą. Tak trudno ograniczyć, to co się kocha.

Uaktualniłam moją wagę na pasku, może to mnie na tyle wkurzy, żeby sie podnieść. Już nie mam pomysłu, jak do siebie przemówić i się ogarnąć. Niby nie ma jeszcze tej paskudnej siódemki z przodu, ale nieuchronnie się do niej zbliżam, buu.

19 września 2019 , Komentarze (12)

Wczoraj z pełną premedytacją, wstąpiłam do ciastkarni i kupiłam trzy ciacha /basie,eklerka i napoleonkę/ taaaakie napakowane kremem, mhmmm;) Czasem muszę, bo się uduszę:) Zjadłam je na drugie śniadanie i poczułam sie bosko. Oczywiście obiadu już nie jadłam, bo nie byłam głodna. Był za to podwieczorek i kolacja.W zasadzie dzień na słodko, bo były owocki.

Menu wczorajsze składało sie z: 150g jogobelka, 150g jogurt nat. 3 ciacha, 2 brzoskwinie, 2 łyżki musli, napój proteinowy 250g, pół kilo śliwek i ok.20 kulek winogron. Uwielbiam takie menu;)

Musiała wyjść mało kalorycznie, bo dziś na wadze... było pół kilo mniej :D

Kluczem do sukcesu jest to, żeby grzeszki były zamiast, a nie jako dodatek do standardowego dziennego żarełka.

 I wcale sie nie opijam wodą, w zasadzie nie pije wcale. Poza trzema kawami, tylko kilka łyków zazwyczaj, żeby popić leki. Czasem kiedy mnie suszy pije pepsi zero. Wiem syf, ale bez kalorii, a wchodzi lepiej niz woda.

Jak to mówią- raz, nie zawsze... to odnośnie ciastek i pepsi.

10 września 2019 , Komentarze (14)

Udało mi się zrobić sobie tygodniowe wakacje ;) Mąż wziął urlop , żeby się zająć zwierzakami, a ja się upajałam wolnością :) Wykupiłam sobie tygodniowy turnus w uzdrowisku i znów mogłam sobie spacerować po moim ukochanym Lądku, pluskać się w termalnym basenie i oddawać w ręce fizjoterapeutów. 

Nawet nie widziałam, że tak za tym tęskniłam... 

Pożyłam jak normalny człowiek, czyli nie odmawiałam sobie niczego, co oczywiście poskutkowało wzrostem wagi, no ale cóż... wakacje rządzą się swoimi prawami. Nie mam zamiaru stosować jakiejś konkretnej diety. Nic tak nie odchudza jak ujemny bilans, wiec postaram się na takim jechać. Przynajmniej do czasu, aż zejdzie te trzy kilo nabyte w rozpustnym tygodniu. Po jednym dniu na mniejszej ilości kalorii już spadło 600g:) będzie dobrze...

Póki co jestem naładowana pozytywnie i mogłabym góry przenosić, tak mnie rozpiera energia. Super takie naładowanie baterii :) Mówiąc szczerze to ja bym nie wytrzymała poza domem dłużej niż ten tydzień, bo zatwardziała domatorka ze mnie. Tyle mi akurat wystarczyło, żeby chcieć znów działać domowo.

A i jeszcze jeden plus tego całego wyjazdu, choć finansowo na minus, ale co tam :). Popsuła się pralka w czasie mojej nieobecności... stara była, wysłużona, dwudziestoletnia, już od jakiegoś czasu przebąkiwałam o nowej i padła wreszcie.Jest nóweczka :) Ominęło mnie czekanie na kuriera i cały wnerw z tym związany.Wszystko załatwiłam na wyjeździe i mąż tu na miejscu wszystkim sie zajął. Wróciłam na gotowe :) Jakby dwie pieczenie przy jednym ogniu :)

2 sierpnia 2019 , Komentarze (10)

Wypadałoby se przypomnieć :) Nadal dietkuję, choć już dieta nie tak restrykcyjna. W sumie to połączenie zbilansowanej z dukanowymi czwartkami. Kaloryczność wciąż 1450kcal, choć w weekendy odpuszczam liczenie kalorii i trochę naginam przepisy ;) a to lazania, a to pizza i potem w tygodniu odrabiam straty.

Ostatni miesiąc to spadek o 1,5kg i ważę na dziś dzień 65,8kg, czyli całkiem przyzwoicie :D Wszystkie za ciasne ciuchy ładnie leżą, odbicie w lustrze zadowalające, czego chcieć więcej? Ano jakoś nie umiem przestać się odchudzać ;) chyba, chcę sobie wyrobić jakiś margines bezpieczeństwa w razie ponownego przytycia. Jeszcze kilo,dwa i zacznę zwiększać kaloryczność.

Jedzonko, jak zwykle pyszne ;)

Gulasz z szynki, ziemniaczki, surówka z pekinki/ sernik na zimno z malinami i czekoladą/ chude mielone z piekarnika w sosie pieczarkowym, ziemniaczki, surówka z pora/ budyń z malinami/ pieczone nóżki z kurczaka, z surówką z selera i marchewki. Smacznego :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.