Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 maja 2011 , Komentarze (3)

Wpis II dzisiejszego dnia ku uciesze gawiedzi.

otóż miłościwie nam panujaca od jakiegoś czasu spółka - matka rozesłała do swych dzieci ( w tym i do tych wyrodnych - czyli mojej firmy) maile tej oto treści ( w skrócie) :

w związku z 10 rocznicą instnienia na rynkach miedzynarodzowych Spółki, w celu uczczenia tejże, spółka wystąpiła z inicjatywą (uwaga) : wyprawy na najwyzszy szczyt Europy - Mont Blanc!!!

W tym celu przyjmowane są zgłoszenia osób o bardzo dobrym stanie zdrowia i doświadczeniu w wspinaczce.

I moje pytanie : co ma istnienie molocha, betonu i monopolisty (to już wiadomo, o kim mowa) na rynkach do góry? Czemu Mont Blanc? Toż Everest byłby odpowiedniejszy. A może lepiej Szczyt Głupoty zdobyć?! Brawo dla tego, kto to wymyślił!! szacun!! Tak sie bawi elyta na szczytach (także głupoty) i tak trwoni zyski (a co to jest) wypracowane przez "doły"

Jak myslicie - skusić się? Wolałabym ten everest, lub choćby makalu, lhotse, kanczendzongę ale w koncu Mont Blanc też sroce spod ogona nie wypadł, no nie? ( a tak na serio to mam pierdolca na punkcie gór )

18 maja 2011 , Komentarze (1)

Dobija mnie ta pogoda, umieram bez słońca. Codziennie to samo : szarość, szarość i wiejący wiatr. Też tak macie?

Meritum czyli plany jedzeniowe na dziś :

I- musli + granola (własnoręcznie zrobiona), kostka gorzkiej czekolady, kawa z mlekiem

II - twaróg wiedeński z jogurtem "pieczone jabłko", szklanka soku wiśniowego

lunch - nieśmiertelny hicior w moim menu : sałatka z kurczakiem grillowanym i tzatzikami

obiad - kapuśniak z młodej kapusty z koperkiem i gotowanym udkiem kurczaka

kawa z mlekiem, owoc

kolacja ; o jesssuuu może odpuszczę te kolacyjki? co wy jecie na kolacje bo ja juz mam pustkę w głowie w tym temacie.

Wczoraj ofkors nie ćwiczyłam albowiem zapałałam pragnieniem przyrządzenia granoli wg przepisu boskiej Nigelli Lawson. trochę czasu mi to zajęło, zwłaszcza jak równocześnie robi się zupę, kanapki do pracy dla PiW (rano wolę pospać) i córy, lunch dla siebie, dogląda szynszyli, która ma  manię zrywania tapet i przesiadywania na tapczanie w niewiadomym celu. Ale dałam radę, granola troszkę się przypiekła, jest bardziej sypka niż oryginał (cóż następnym razem krócej potrzymam w piekarniku...). Fakt faktem, że późno wróciałam do domu, gdyż zmitrężyłam 2 godziny bujając się po rossmannach, empikach i takich tam...

Zdążyłam jeszcze poodkurzać nim padłam rażona bólem kręgosłupa... tak zastał mnie PiW powróciwszy z basenu. Ja już mam dość tych obowiązków!! Zapragnęłam posiadania osobistego kucharza i pokojówki na pełen etat.

Praca mnie wykańcza, coraz więcej obowiązków, coraz więcej odpowiedzialności a pani Kierownica z rozbrajającym uśmiechem umywa rączki. Niedługo wyjdzie na to, że jej jedyna odpowiedzialność to nanoszenie przelewów na IBRE. Scieżka awansu mojej osoby w tej firmie zamiast w górę to jest płaska jak oś liczbowa.

Zatem postanowiłam zakupić sobie pewien trunek w kolorze różowym lub czerwonym, który łazi za mną już dłuższy czas i oddać się dzisiaj pijaństwu. A co, taki mam gest.

17 maja 2011 , Komentarze (2)

jak w tytule : waga stoi i nawet nie myśli, żeby drgnąć (oczywiście w dół). Chyba ją wyrzucę przez okno. No po co mi taka waga ? W takim tempie to ja do śmierci nie schudnę

Poza tym przyjemności cią dalszy :

1. na basen do Watrala nie moge chodzić, bo tam tylko na karnety, a jednorazowy wstęp kosztuje 40 zł. (bagatela, skąd taka kalkulacja?). W związku z tym zarzuciłam focha na PiW i dąsałam sie cały piątek. A co! Taka jestem.

2. byłam na dywaniku u kierownicy, bo coś spieprzyłam (nie sprawdziłam salda, a zawsze to robię), nie moge tego teraz poprawić. Moja wina nie wypieram się, rzeczywiscie nie sprawdziłam, ale po rozmowie z nią mam wrażenie, że ten błąd przekreśla wszystko co do tej pory tu wypracowałam ( 9 lat). No cóż przełknę tę gorzką pigułkę, w końcu pani kierownica się nigdy nie myli, a ja jestem beznadziejnym pracownikiem

To dopiero początek dnia, zobaczymy co dalej będzie...

Moje menu :

I - kawa z mlekiem, musli z 2 małymi herbatnikami i kostką czekolady gorzkiej (zapomniałam dodać twarogu, sorry)

II - sałatka z surimi (kupa chemii, ble nie zrobię więcej)

lunch - twaróg wiedeński, jogobella pieczone jabłko, banan (już mi niedobrze od jabłek)

obiad - flaki (tak tak, całkiem niezdrowe, całkiem poza moją dietą. fajnie tak zaszaleć)

kawa z mlekiem

kolacja - yyyy nie wiem.

Do tego planuję stepper (min. 30 minut, PiW idzie na basen to poszaleję)

16 maja 2011 , Skomentuj

Paskudnie dziś za oknem, znów szaroburo, wieje jak wściekłe... Nienawidzę takiej pogody.

W związku z tym nastrój mam jak najbardziej porąbany. I jeszcze spać mi się chce jak jasny gwint... no oczy mi się same zamykają, nie wiem czy to pogoda, ciśnienie czy inne czary-mary. W każdym razie senność jest niczym nie uzasadniona.

Wczorajszy dzień i sobota : leżenie, odgniatanie boczków, czytanie, oglądanie tv, nuda, nuda, nuda i zero ruchu.

Restauracja serwuje dziś:

I- musli z mlekiem, kawa

II- twarożek, jogobella malinowa mała, jabłko

lunch - tortilla, a w niej : kapusta pekinska, ogórek, grillowany kurczak (ale ta tortilla to już się długo nie powtórzy)

obiad - schabowy, surówka

kawa z mlekiem

kolacja - jajko, warzywa : pomidor, ogórek

Wyprawiłam rano PiW do Kutna, jest już w drodze powrotnej, myślałam, że zapowiada się samotny wieczór...

Ruszyłam w sobote na zakupy, chciałam sobie zakupić kilka T-shirtów (ale takich blisko ciała), zwykłych, prostych, bez ozdób, nadruków w kolorze białym, czarnym, szarym i capuccino...ale niestety w sieciówkach nie uświadczysz takowych, a jeżeli już jest to cena zaporowa ! Albo ja mam taki spaczony gust, albo moda jest spaczona. Pewnie, skłaniam się ku tej pierwszej opcji...

Poza tym głowa boli, chyba to migrena. chcę już się urwać z pracy...

13 maja 2011 , Komentarze (1)

Tak ja mi się nie chce. Moje motto.

Też tak macie? Ja się czuję fatalnie : znudzona siedzeniem w pracy, nie moge się na niczym skoncentrować, wszystko mnie mierzi, denerwuje, nudzi...Miesiąc zakończony, juz sterta papierów na maj, druga sterta do uporządkowania za kwiecień a ja bujam w obłokach...

Do tego jeszcze za oknem szaroburo, wieje jak diabli. ja kocham słońce, a taki widok mnie demotywuje. Najchętniej dziś kocyk, łóżko, książeczka, lub tępe wpatrywanie sie w tv - oto na co mam ochotę.

Mój PiW był wczoraj na basenie w Watralu, popływał, posiedział w jacuzzi, w saunie. Basen malutki, ale za to 10 minut szybkim marszem od domu, nie to co słowianka - cała wyprawa! Cóż, ma kartę z pracy to korzysta, a ja tak pragnę do wody!! Nie wiem, czy można by się zapisać w Watralu tylko na basenik.. cóż trzeba zasięgnąć języka u źródła.

Dostałam wczoraj opr na innym forum, że mam za mało białka w diecie, szczególnie na śniadanie. Pomyślałam jak to, przecież mleko... otóż mleko to nie białko. więc zgodnie z zaleceniami zjadłam dziś na:

 I śniadanie owsiankę z owocami i twarogiem. 

 II twarozek z jogobellą, jabłko

w tzw. międzyczasie z nudów, głupoty, i nie wiem czego, pochłonęłam "batonik zbożowy" z nadzieniem jogurtowo-owocowym, oblany mleczną czekoladą:

Na lunch przygotowałam sobie tortillę z grilowanym kurczakiem, kapustą pekińską, papryką i ogórkiem.

Obiad - barszcz ukraiński (obawiam się, że obiadu nie będzie)

kolacja - cośtam, cośtam, o wiem - jajecznica

Obiadu może nie być, gdyż na 16stą idę do dentystki. Jak mnie znieczuli, a znieczuli bo inaczej nie siądę na fotel, to ze 3 godziny będę mieć wyjęte : zdrętwiała gęba nie sprzyja jedzeniu. Ale to juz ostatni raz, nawet nie ubytek, tylko starte szkliwo na górnej 2. Co nie zmienia faktu, że nienawidzę dentystów. A tak a propos to ciekawe, czy moja zamontowała już kasę fiskalną w gabinecie?!

Marudzę dziś, dłuży mi się w pracy, ogólnie jakby powiedział Wojewódzki "jestem na nie".

Chcę na basen, na żużel, na pizze

12 maja 2011 , Komentarze (2)

Od razu z grubej rury :

I - musli z suszonymi śliwkami, rodzynkami, ananasem, 2 herbatnikami, 1 kostką gorzkiej czekolady, mlekiem (full wypas), kawa

II - twarożek z jogobellą brzoskwiniową, jabłko

lunch - sałatka z grillowanego kurczaka (taka jak wczoraj)

obiad - miseczka barszczu ukrainskiego (bez ziemniaków) z jajkiem

kolacja - jak zawsze problem, może własnoręcznie zrobiona drożdówa z mąki pełnoziarnistej z dżemem truskawkowym - 1 szt.

W pracy zapieprz od rana, kończymy miesiąc.

Tak. Myśle o wakacjach. Moje marzenie to :

1. trekking po Ladakhu

Pięknie tam jest, co nie? (foto z neta, żeby nie było...)

2. trekking pod Everestem

3. powrót nad morze czerwone

4. morze

Jak zwykle jadę nad morze latem, ja bez wody usycham. Całe życie mieszkałam nad morzem i teraz cierpię tu w GW. Cóż poświęciłam morze dla żużla

11 maja 2011 , Komentarze (2)

Ależ dziś duszno się zrobiło, chyba będzie burza. Nie cierpię burzy!!!

Właśnie jestem w porze lunchu i zajadam się grillowanym kurczakiem. I znów znalazłam sobie sałatę, którą będę jadła do obłędu, do znudzenia...

Otóż moje menu dzisiejsze wygląda tak :

I - standard - musli z kostką gorzkiej czekolady, kawa z mlekiem

II - twarozek z łyżką miodu, jabłko

lunch - wspomniana wyżej sałata, prosta jak drut : sałata, pomidor, grillowany kurczak, do tego sos tzatziki

obiad - gulasz z kurczaka, surówka

kolacja - nie wiem czy będę głodna.

Wczoraj w ramach obiadu i kolacji zjadłam "coś" : 1/2 szklanki kuskusu ( w proporcji 1/2 szklanki kaszy zalana 1/2 szklanki wody gorącej), do tego miód, cynamon, tarte jabłko i orzeszki ziemne bez soli i tłuszczu. W oryginalnym przepisie jest kuskus, orzechy włoskie, rodzynki i miód, ja to zmodyfikowałam. Dobre to było, sycące, nowe. Jak dla mnie 5.

dziś już środa!! fantastycznie, ale świat jakby przyspieszył... jutro po pracy na zebranie do szkoły, w piątek do dentysty - uff nareszcie ostatni ząb do zrobienia i koniec na jakiś czas. I odliczam już do urlopu... w tym roku to 2ga połowa lipca.

10 maja 2011 , Skomentuj

Jak ja nie lubię swojego biuraaaa!!! Co z tego, że pomalowane, odnowione, odpicowane... niestety okno wychodzi na taką dziwną część świata i nigdy w moim biurze nie świeci słońce. O żal!! Ciągle ciemnawo, ponuro, chłodno. Jak w piwnicy. A takie piękne słońce na zewnątrz, ja chcę na leżak!!!

O właśnie, a propos. Byliśmy z gośćmi przed żużlem na bulwarze i ...szok! Na dolnym tarasie wysypano piasek, postawiono leżaki i mamy plażę! Super to wygląda, no rewelka, w końcu coś ruszyło nad Wartą i zaczyna mi sie to miasto podobać.

wczoraj oczywiście wieczorem musiałam się nawpieprzac. Nawet nie chcecie wiedzieć, co zżarłam. Wstyd mi, szczerze wstydzę się siebie. Co prawda stepper był, 30 minut, ale co z tego. Jestem do niczego i tyle.

Moje dzisiejsze menu :

I - musli, kawa z mlekiem

II - twarozek, jabłko

lunch - 2 zawijaski z sałaty i szynki z indyka, pomidor, 1/2 ogórka, 2 duże rzodkiewki

obiad - gulasz z kurczaka, surówka

kolacja ... jutro uzupełnię, bo nawet nie mam pojęcia na co mam ochotę (najlepiej na butelkę wody, a nie żreć)

Dzień w pracusi mi się dłuży, szefowa marudzi, już mi się chce wyjść w cholerę.

Tak wogóle to mam ochotę na colę light i orzeszki prazone bez soli i tłuszczu felix. I winogron, i brzoskiwnię, truskawki, gruszki i czekoladę....

9 maja 2011 , Skomentuj

łzy szczęścia oczywiście. Nareszcie Staleczka dokopała falubazom.

Aaaa co to był za mecz wczoraj, no istne szaleństwo. tak szalałam na jancarzu, że dziś ledwo mówię, gardlo odmówiło mi posłuszenstwa. No i mam siniaki nie uwierzycie gdzie : na wewnętrznej stronie dłoni i od wewnętrznej strony palca wskazującego!!! szok skąd te siniaki w takich miejscach???ale warto było czekać, warto było lecieć po te bilety. Warto było kibicowac. Zdjecia bedę miała jak skopiuję od znajomych, którzy byli z nami.

              wynik mówi sam za siebie: STAL 56:33 FALUBAZ

dietowo to u mnie tak se idzie...raz ta dieta jest ścisła, raz mniej ; o choćby wczoraj : jabłka pieczone pod kruszonką ( tą kruszonkę mogłam sobie podarować) czy choćby 6 kostek deserowej czekolady i 10 żelków haribo, 1 małe piwo. Taaaa wyskakałam to na meczu, fakt.

trzeba się spiąć do działania, lato tuż tuż...

Menu :

I - musli, kawa z mlekiem

II - twarozek z rzodkiewką, jabłko

lunch - surówka z wędzonym kurczakiem

obiad - gulaszowa (postaram się powybierać ziemniaki z tej zupy)

kolacja - jajko na miękko, plaster szynki z indyka, pomidor, rzodkiewki, ogórek

woda, kawa z mlekiem raz jeszcze ( spać mi się chce, zasnęłam dobrze po północy ale takim płytkim snem).

W domu biorę się za stepper - 30 minut i masaże. I mam zamiar być konsekwentna ( trudne słowo)

A teraz z zupełnie innej beczki :

wczoraj kupiliśmy dla córki kiecke na bal 6-klas - cudna szaro -grafitowa bombka z gorsetem, bardzo mi się podobała ta kieca, przymierzyłam w domu i... weszłam w nią. Córa jest ode mnie dużo wyzsza co prawda, ale szersza w ramionach i klacie. kiecka pasowała, PiW stwierdził, że fajnie wyglądam ( aha, aha jestem w szoku). Poza tym kupiłam sobie ( tzn. PiW kupił mi w prezencie imieninowym) pantofle bez palców na ciepłe dni, w sam raz do tej kiecki...

ach fajnie było wczoraj

5 maja 2011 , Komentarze (1)

weekend majowy był i sobie poszedł. Pozostawił spustoszenie w postaci nadprogramowych kg. Nawet nie staję na wagę. Po co? Wolę żyć złudzeniami...

zaliczyłam trasę samochodem : Gorzów - Przybiernów, Szczecin - Baczyna - po S3. Jakoś dojechałam, dałam radę i nawet nie czułam lęku, nie miałam schizy. Następnym razem PiW zapowiedział mi jazdę po Gorzowie - i tu się zdziwi niemile...

Dietowo to nie było i nie jest : u rodziców ciasto, pizza, wędzone schaby i karkówki. No godne to pożałowania.

Obecnie nie jest lepiej. W pracy zimno więc picie wody zawieszone. Wczoraj zjadłam jeszcze kaszkę błyskawiczną, żeby się rozgrzać, zupę pomidorową z białym makaronem i 1 palucha drożdzowego (sama piekłam, owszem, z mąki pełnoziarnistej nie oczyszczonej) z dżemem domowej roboty.

dzisiaj :

I- musli z kostką czekolady, kawa z mlekiem

II - twarożek ze szczypiorkiem, 1/2 szklanki winogron różowych

lunch - 2 jajka na twardo z kleksem majonezu, 3 plasterki carpaccio z indyka, 4 liście sałaty rzymskiej, kilka plastrów ogórka.

obiad - leczo z mięsem od mojej teściówki

kolacja - jajecznica.

Postaram się utrzymać ścisłą II SB, bez ryżu, chleba, makaronu białego ( ciemny w ograniczonym zakresie), ziemniaków, pierogów. Pozwolę sobie na 2 porcje owoców lub jakiś jogurt owocowy. Moze spadnie mi jeszcze coś nieco.

No i cwiczyłam sobie na stepperku - 30 minut. Brawo ja!!!!

Wczoraj PiW przypadkiem przydusił naszą szylkę ( właściwie nie wiem, przydusił, czy wystraszył), Zuzka schowała się do klatki i d.u.p.a.  ani jeść, ani pogłaskać...nie wiem obrażona, czy coś jej dolega. Od 19stej siedziała w klatce jak trusia, nawet spała w naszej sypialni, a nie w kuchni jak zwykle. Rano jak wstałam, to miała siano wywalone z miski, więc jednak coś tam jadła. a już miałam wizję, że ją zobaczę martwą rano,  zresztą teraz też o niczym innym nie myślę, tylko czy z nią dobrze?

Zaraz mam spotkanie na sali w sprawie podwyżek. Nareszcie, bo pensja stała od lat... Zobaczymy, co ten nasz Książe Pan nakłamie tym razem. Takiego bajeranta to świat nie widział... serio. kompletne zero, które uważa się za nie wiadomoco.. prezes tfuuu

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.