Z samego rana standardowa kawusia i dymek przed domem, zimno jak diabli, ale co zrobić, zapowiadali deszcz. Potem ogarnełam śniadanie, zabrałam sie za obiad, zaszalałam i zrobilam mężowi leczo, a strasznie mi się nie chciało bo mam zakwasy po wczorajszym ogarnianiu węgla w piwnicy, w sumie poworkowałam i przeniosłam w jedno miejsce z tone, niby niedużo ale dzisiaj czuje wszystkie mięśnie, nawet te o których nie miałam pojęcia że istnieją :) a jeszcze nie koniec roboty w tym więc już na samą myśl mam dość. W południe jak przewidywala pogoda lało okropnie, na szczęście przeszło zanim zawiozłam mlodą na trening jazdy konnej, bo by biedna zmokła totalnie. Mnie za to przez tą godzine treningu zmarzły strasznie nogi, no ale jak się bierze baletki zamiast adidasów to tak potem jest :)
jak wróciłam to ogarnęłam chlopaków, kolacja i jeszcze spacer z psem, nauczył się już że codziennie wieczorem z nim chodze i teraz wyczekuje niecierpliwie tej chwili :)
jak się zrobiło wreszcie spokojnie i cicho to wpadłam na strone internetową reklamującą makaron konjac, jakoś tak, w każdym razie poczytałam o tym i stwierdzilam że kupie na spróbowanie, zachęcila mnie do tego informacja że nie ma cukru, zamówilam i we wtorek ma być w paczkomacie :) szykuje więc na wtorek jakieś danie z makaronem na obiad na spróbowanie, zobacze jak smakuje, cena jest troche z kosmosu ale jak w smaku będzie dobry to chyba się na niego przeżucę, zobaczymy.
no, tyle w temacie, teraz leżing, relaksing i spanko :)
pozdrawiam!