Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W listopadzie mi stuknie 30stka...Od 2 lat mieszkam we Włoszech, przedtem 4 lata w Londynie, a wczesniej była jeszcze Grecja - Kreta i niezapomniane USA. Gruba to ja byłam od zawsze, ale dopiero teraz przez ostatnie miesiące czuje się taka spuchnięta, wielka i ciężka jak nigdy dotąd. Nie mam się w co ubierać, bo mam szafę pełna ciuchów, a większych rozmiarów nie chcę kupować, nie chcę ich szukać, bo chce schudnąć. Chyba już najwyższy czas aby schudnąć, raz na zawsze zmienić nawyki żywieniowe i tu ważne: ćwiczyć, ruszać się, wykonywać sport co najmnie 3 razy w tygodniu po 30 minut. Chcę się zmienić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 228197
Komentarzy: 2746
Założony: 13 września 2009
Ostatni wpis: 27 kwietnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kingoje82

kobieta, 42 lat, Moniga Del Garda

163 cm, 101.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: To jest moja zima na tworzenie nowej mnie!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 lipca 2011 , Komentarze (10)

  Dziś mam się czym chwalić.

Wczoraj zaliczyłąm super spacer, z górki i pod górkę, a po spacerze (rozgrzana) zaliczyłam 8 min abs, aż dziś mnie kark boli, ale także mięsnie brzucha (są, są, tylko daleko mi do nich jeszcze ;)

   Dieta tez super, choć zjadłam dodatkowo 4 łyżki ryżu białego. Oj kusi mnie kusi, to co nie ma nic wspólnego z dietą... Musze się lepiej trzymać.

   Tak wogóle to w końcu zdobyłam się na odwagę, zadzowniłam do fryzjera i umówiłam się na koloryzację.

Przed:


Po:


Przyznam się, że nie wiedziałam co to za kolor mi wyszedł, bo chyba czekałam na blond ;), ale taki też mi sie podoba i na słoncu się ładnie mieni.

Ot tak sie chciałam pochwalić. :)

   I lecę dalej :)
Buziole!!!

6 lipca 2011 , Komentarze (5)

Witajcie!!!

Dziekuję za wszystkie wasze komenatrze! Trzeba odjeć od tego co było i nie tracic na to energii życiwoej, tylko z uśmiechem patrzeć w przyszłość.

Wczoraj ćwiczyłam!!Hurra!! Po wpisie na vitali, poszłam, właczyłąm dvd i poskakałam przed telewizorem, było i jest mi lepiej. Co prawda nie podobało mi się moje skaczące ciało, ale jeśli tak będę codziennie skakać, to po pewnym czasie ono sie zmniejszy i będzie przyjemniej na całej lini.:)

Dieta, jest, choć trochę ją naciągam. Wczoraj do tych moich racuchów zjadłam 2 pomidory, mały kawałeczek wołowinki i chyba z 7 plastrów grilowanego bakłażana...wmawiam sobie, że nie miało tak dużo kalorii.... a dziś, do lunchu miskę owoców około 250gr, bo mi się psują...więc mam nauczkę aby nie kupować, za dużo, bo pożniej wyjadam...

       Dziś na lunch miały być skrzydełka kurczaka, ale zamiast tego ugrilowałam sobię pierś z kurczaka na ostro z łyżeczką jogurtu naturlanego, w sakiewce z folii aluminowej :).Było ostro, ugrilowałam też sobie pierś na jutro, jak już gorące mam to żeliwo. A dieta Vitalii mnie zaskakuje. Znalazłam przepis na pieczoną wieprzowinkę, ale jak mam piec 150g wieprzowiny przez 90 min w piekarniku, to będzie mnie to kosztować majatek!!! Wymieniłam ją na schabowe w cieście, do przygotwania na patelni.

       Ah, jak ktos mnie nie poznaje na avatarze to moje nowe wcielenie: Elizabeth Gutierrez!!! Z serialu "el fantasma de elena" i innych z meksykańskiej telewizji. Jest taka sexy i tak sie super ubiera (zreszta jak wszyscy bohaterowie w tym serialu), że jestem zachwycona. Może jak częściej się bedę na nia patrzeć to moja motywacja będzie się częsciej oddnajdywać we mnie, bo ona jest, tylko że się chowa ;).Będę taka jak Elena :).

Ja chcę na wakacje!! Czy ktoś mógłby przyjechać i zastąpić mnie na jakieś dwa tygodnie!!! Please!!!

 

Pozdrówka kochane Vitaljiki, dzieki, ze jestescie. Buziaki!!!

 

   

5 lipca 2011 , Komentarze (9)

  Już od jakiegoś czasu jestem mistrzem w wymyślaniu wymówek!! aby tylko nie ćwiczyć, nie robić niczego, aż jestem pełna podziwu dla siebie, że doszłam do takiego profesjonalizmu!!! Dla lenistwa zrobi się wszystko, tylko z lenistwa to nic nie będzie!!! Na przykład teraz, zamiast isć ćwiczyć to robie wpis na vitali, ale także czekam na gości, ale ci goście to albo przyjadą teraz albo za 2 godziny, więc ja bede siedziała kamieniem i czekała...Zdecydowanie za dużo poświęcam czasu na myślenie a za mało na działanie.

     O diecie słow kilka: dziś miałąm mieć kanapkę z  camembertem i masłem, ale jakoś za tłusto mi to wyglądało, więc zjadłam bez masła i z parmezanem, a na obiad była zupka z soczewicy, pyszniutka,. Osobno był jeszcze jogurt i orzechy włoskie, a na kolacje na słodko szykują sie racuszki! :)
       A tak wogóle to udało mi się kupić kapustę kiszoną, co prawda w puszcze , ale będziemy próbować, co to za smak!

Czytając dziś wpis z jednej z was o chamskim zachowaniu krzyczącego faceta "schudnij" to aż mi się przypomniało ile razy mi się to trafiło, szczególnie gdy byłam młodsza. Obrazy po prostu powrociły jak zdjęcia, jak to na mnie wołano: salceson, baleron,a ja gdy widziałam tych chłopaków, to bałam się wyjśc na ulicę.. i tak zostało do tej pory...dlatego zawsze wszystkich moich chłopaków poznawałam przez internet...
Pamiętam jak pare lat temu, zobaczył mnie jeden z tych chłopaków, co mnie od salcesonów wyzywał, to aż mu sie oczy zaświeciły (na cycki oczywiście), a ja myślałam tylko o tym jak mu natrzaskać po ryju!

Jeszcze była jedna sytuacja, w Gdańsku, miałam 23 lata, na studiach, idziemy z dziewczynami depatkiem, a tam jakiś dupek, krzyczy "ale masz wielkie cycki"...no chamstwo niesamowite, aż zgłupiałam i dzieki kumpeli, która mu odpowiedziała "nie dla psa kiełbasa", aż tak bardzo się tym nie przejełam...

 Może dlatego tak bardzo chciałam wyjechać z Polski... może dlatego, tak naprawde nigdy mi nie zależalo na tym jak wyglądam, co ubieram i po co mi ćwiczenia, skoro i tak jestem salcesonem...

   To tyle o wspomnieniach, trochę o mnie możecie się dowiedzieć :).

Chciałam wam wkleić zdjęcie jak to kiedyś wyglądałam

15.07.2006 - no szczupła to ja nie byłam, ale różnicę widać. Zresztą dopiero od 2009 roku zaczełąm kontrolować swoją wagę, bo tak zawsze sie jej bałam...
A to było moje ulubione miejsce w Londynie, bo to z pierwszego dnia... :)

Tak więc tym akcentem fotograficznym kończę ten wpis i idę popatrzeć co tam u was.

Miłego wieczorka!
Pa pa 

4 lipca 2011 , Komentarze (7)

Witam po weekendzie,
i zaznaczam, ze nie mam sie czym chwalic :(.
Mialam napad "naglego żarcia" a może to sie nazywa kompuls, choć ja się nie znam  na tych terminach... po prostu przez godzinę jadłam, ale nie wszystko, tylko same węglowodany...no bo jogurtem sie nie zapcham, choć i to miałam do wyboru...
Pozniej jeszcze udawałam, że jem dietetyczną kolację...

    Z jakiego powodu?? Jak w piatek dostałam dietę, to się zdenerwowałam, że takie beznadziejne jedzenie (a co pisałam pare postów temu, że jedzenie takie super i zróznicowane??!!), bo sie okazało, że niczego takie nie mam w chacie i nie wiem kiedy pojade na zakupy! Udało się pojechać na zakupy, ale przegapiłam podwieczorek i zamias zdrowego posiłu kupiłam sobie taki chłodny napój, no niby tylko 200 kcal, ale cukrów to tam było chyba z 40g... i miałam wyrzutu sumienia... a pózniej była telewizja... i kółko zamknięte: zajadanie emocji, złe nawyki jedzenia przed telewizorem i brak kontroli nad tym co wkładam do buzi... TRZEBA SIE LECZYC!!!

   Koniec z tym, koniec z oszukiwaniem siebie, mam diete to mam się jej trzymać a nie pozwalać sobie na "małe" odskoki... Dziś póki, co wszystko zgodnie z planem, oby tak do wieczora!

   Dziś jeśli chodzi o diete, to zachęcam do rybki, oto pare propozycji:

Rybka: sola chyba sie nazywała, ale była smaczna i nie tłusta. Pieczona w piekarniku, bez soli! tylko z ziołami, podana z brązowym ryżem.

A tutaj orata, ryba morska, tyle o niej wiem. Smaczna i nie tłusta, nadziana cytryna, swieżą szałwia i rozmarynem, pieczona w foli, razem z pomidorkami.
Nawet widać jej zęby, smaczna była. Ot taki mój lunch, który mnie fajnie zapełnia!

  A tu propozycja dla makaroniarzy :D

Makaron penne(80g), pomidorki, ogórek konserwowy, papryka grilowana(moze być swieża albo marynowana) jakis ser twardy, co znalazłam w lodówce. Taki posiłek zmieści się w granicach 400 - 450 kcal idealny na lunch!
 
 Ah, dodam jeszcze, że udało mi się kupić suchą soję, to sobie ugotuję na kolacje, jako, że miałam w poprzednik tygodniu, ale soii nie znalazłam :)

    AAAA, nowość, ćwiczyłam dziś!!! Co prawda 10 min tylko i ćwiczenia raczej mało dynamiczne, ale tak sie zmachałam, słabo mi się zrobiło, że aż sie zdziwiłam, co mi się stało. Widocznie poranne ćwiczenia przed śniadaniem nie są dla mnie, więc muszę popróbować innych godzin w ciągu dnia.

    Teraz więc idę zjeść moją przekąskę aby mnie pózniej nie złapał głód, a na kolacje będzie sałatka z białkiem jaja i szynką, dobra jest :).

Miłego popołudnia życze Wam kochane i do dzieła!!

1 lipca 2011 , Komentarze (11)

 

 Oj, nie mam sie dzis czym chwalic, bo jakis mialam napad i sie najadlam nadprogramowo z diety: byly platki kukurydziane, wafle ryzowe, kawalek ciasta, co go nie dla siebie robilam, jogurt zamiast kolacji...

 Zamiast podwieczorku (owoc) wypilam szklanke swiezego soku z jablka i selera, ale to mnie nie zapchalo i pewnie stad sie wzial ten napad. Jakos to musze odpracowac, jutro bedzie wiecej do sprzatania pewnie. Z drugiej strony dalej jestem na etapie tlumaczenia samej sobie dlaczego powinnam cwiczyc, bo czytanie o tym i sluchanie rad, ze dieta i ruch to najlepszy sposob na odchudzanie do mnie nie docieraja.. uparta jestem... i juz zaplacilam pare razy za te moje osle zachowanie...

   Jutro bedzie lepiej, nie ze sie postaram tylko tak zrobie!!! Bedzie 100% diety!

 

  Dobranoc Kochane i milego weekendu!

30 czerwca 2011 , Komentarze (13)

  Dietowe jedzenie robi furore, a ja nawet nie jestem głodna, tylko nie rozumiem dlaczego ;).. nie żeby mi to przeszkadzało, ale jak to możliwe, że przez cała zimę podjadałam, a teraz raptem 2 tygodnie na diecie i loozik, zero podjadania między posiłkami, jakiegoś nagłego przeszukiwania lodówek i szafek. Jestem bardzo zadowolona. Teraz to sie musi udać, 6 miesięcy na diecie i musi być w grudniu 65kg!!!
 
   Dziekuje za komentarze do mojego wpisu, narobiłam wam smaka muffinkami, ale przepisu nie podałam, oj nie ładnie z mojej strony ;).
Teraz nadrabiam:
  Muffinki owocowe
-50g mąki
-15g cukru brązowego
-niecała łyżeczka proszku do pieczenia
-50g jogurtu (ja używałam 0.1%)
-1 jajko
- nektarynka 1 szt, ale rownież morele, jagody, maliny - co tam macie - jakies 60 - 80 gram tych owoców
-płatki owsiane lub otreby tez bedą dobre, mogą być wymieszane z cukrem brązowym to będzie ładna chrupiąca skórka ;)
  I teraz: suche składniki mieszamy razem, w osobnej misce ubijamy jajko, dodajemy owoce i mieszamy razem z suchymi skladnikami. Do foremki, do piekarnika na 20 min i gotowe :).
   
    Dziś się uśmiałam troche z diety, bo na śniadanie miałam 4 g sera żółtego ;) to wielkości paznokcia, dobrze, że do tego miałam troche kefiru i grepfruta, bo bym się nie najadła.
    Zostając przy jedzeniu, dziś na obiad przyrządziłam sobie wołowinę smażoną ha ha, oczywiście z jedną płaską łyżeczką oliwy (bo jak tu zrobić z górką ;) i mielonym imbirem, w który się wczoraj zaopatrzylam. A dla mego chłopca tez sie trafił kawałek mięsa, ale także makaron z cukinia i pomidorami.

Cukinia pokrojona w paski obieraczką do warzyw, podgotowana 2 min we wrzątku i sos pomidorowy, może być ze świeżych pomidorów, ale ja używam gotowyego sosu pomidorowego, bardziej intensywny i wygodny i 60g makaronu. Co prawda, ja go dobrze doprawiłam z mała ilością soli, ale on se musiał dosolić...typowy facet...
  
    Być może będzie okazja, że razem z moim chłopcem dostaniemy urlop, bo my pracujemy tylko w sezonie i nie mamy nikogo na zastępstwo, ale pogadaliśmy z naszym "bossem" i on postara sie kogoś zorganizować. Bardzo chciałam jechać do Polski na chrzcini koleżanki synka, ale pewnie urlop dostaniemy po.., a z drugiej strony jedno, co mi sie marzy to błekitne morze, plaża (może być nawet kamienista ;) i słońce...a Cristiana rodzice własnie mieszkaja nad morzem, 3 h drogi od nas, więc jeśli będziemy mieli wolne, to wybacz Polsko, jade nad morze. Zresztą kupowanie biletów na ostatni moment wcale nie będzie ekonomiczne...ja chce nad morze.
   Mam mobilizacjie i motywacje, aby się lepiej prezentować w stroju kąpielowym :), choć i tak pewnie będe cały czas w wodzie siedzieć :D

  Tym akcentem wakacyjnym żegnam was życząc miłego wieczorku!!

Pozdrówka i dietkujemy!!

29 czerwca 2011 , Komentarze (10)

   Wczoraj była taka fajna burza, aż musiałam sobie usiąść w oknie i ja podziwiać zajadajac sie moją kolacją, na która mi przypisano: muffinki .

   Z przepisu wyszlo mi ich 6, ale skubane byly bez tluszczu, wiec oderawanie ich z papierka skonczylo sie wygryazniem ich ;), bo taka glodna bylam. Troche ogurtu, troche maki, jajko i nektarynka. Smaczne byly, nie powiem.
   Co do bólu głowy, to pewnie przez to słonce, co sie na nim wczoraj wygrzewalam i oczywiscie za mało wody piję, ale dziś to nadrabiam.

    Całe popołudnie siedze dziś i czekam na gości i jeszcze nikt nie przyjechał...z nudów i też dla relaksu prasowałam sobie. Dla relaksu, bo sie zdenerwowałam komentarzami, co idioci zostawiają na booking.com dotyczących naszego zakwaterowania tutaj w Montepulciano. To prawda, że 90% osób, które to przyjeżdzają, nie wiedzą, co rezerwują, gdzie jadą i po co!!
  Tylko ja głupia za dużo się tym przejmuję i truję się tym kwasem.
Prasowanie pomogło :).

    Dieta dziś była super, nawet na obiad nie mogłam zjeść wszystkiego, a byłam taka zmęczona, że nie zrobiłam zdjęć.W końcu dziś zjadłam sobie pysznego grejpfruta na podwieczorek. Na kolacje dziś bedę piekła budyń serowy... zobaczymy, co z tego wyjdzie.

   A tutaj wklejam zdjęcie bardzo popularnego dodatku do obiadu i kolacji:

Zazwyczaj je "maluję" octem balsamicznym i oliwa z oliwek, posypuję suszonym oregano. Uwielbiam je choć, troche roboty z nimi jest i to mnie czasami denerwuje, bo ja to lubie, aby te paski były rownomiernie pokrojone więc kroje na krajalnicy... ale efekt gotowy i zawsze to może postać pare dni.


   Powiem tylko, że zrobiłam sobie zdjęcie sylwetki, ale je w kleje za jakiś czas jak będzie z czym porównywać, ok :)

   Miłego wieczorka życze Wam!
Pozdrówka

28 czerwca 2011 , Komentarze (6)

Dobry wieczor Wam Kochane Vitalijki.

    Ciesze sie bardzo, ze troche was zainsparowalam tym makaronem i innymi fotkami. Ten makaron z cukinia jest jednym z moich ulubionych, a papryka jako dodatek kolorystyczny i witaminowy :).

   Dzis tez robilam zdjecia, ale juz nie mam jak ich wgrac, wiec postaram sie jutro.

 Cos mnie glowa boli z wieczora, juz tak pare dni, bo pewnie od tej ilosci jedzenia, i nie za bardzo mi sie to podoba, bo mam wrazenie, ze chodze jak zombie, ale zamiast isc wczesnie spac, to nie siedze i ogladam telewizje. Musze napisac do dietetyka i spytac sie o co chodzi. Teraz popije sobie troche wit.C i wody z lyzeczka miodu.

   Dzis troche wiecej spozylam kalorii niz mialam, bo do sniadania zjadlam sliwke i troche sera, i nie chuda szynke i 2 lyzki gotowanego ryzu, a pozniej do obiadu, 5 lyzeczek serka ricotty zamiast szynki z indyka, bo nie mialam.

  Na kolacje mialam babeczki z brzoskwiniami :) i troche sie przyczepily do papilotek, wiec je twardo obgryzalam, bo byly bardzo dobre :). Jutro postaram sie wrzucic ich zdjecia, ktore robilam na oknie, bo swiatlo bylo dobre.

   Pozdrawiam was serdecznie i zycze milego wieczorku!!

 

27 czerwca 2011 , Komentarze (10)

 
   Pomaga z tym małym talerzykiem, ale testuje dalej jaki to efekt ma na moja psychike ;).
Dziekuje serdecznie, że do mnie zagladacie i komentujecie.

 Dziś mam dla was troche inspiracji kulinarncych i foto (zainstalowalam inna przegladark i działa:).
  
   Oto danie, które przygotowałam dla mojego chłopca

Danie to ma tylko 506 kcal, wiec jako posiłek na lunch jest znakomite!!!
Składniki:
- makaron spaghetti 80 g
- cukinia 400g
- papryka czerwona 100g
- oliwa z oliwek 1 łyżeczka
- serek riccotta - 2 łyzki

Sekret twki w odpowiedni pokrojeniu cukini, a mianowicie chodzi o drobne paseczki "julienne", które razem z papryka podsmażamy na tej łyżecce oleju do miekkosci, soląc lekko a w między czasie gotując makaron w osolonej wodzie. Ja dodaje także pare łyżek gotujacej sie wody z makaronu, aby zmiekczyc warzywa.
Ugotowany makaron "al dente" dodaje na patelnie z warzywami, dokladam serek ricotta a także pare łyżek wody z gotowania, aby sie ładnie wszystko połaczyło :)
 Posypuje czarnym pieprzem dla charakterku.
   Jemu smakowało, mi też, choć nie jadłam, ale już wcześniej próbowałam.

      Ja zaś grzecznie z karteczki przygotowałam sobie danie, z indyka, którego zamiast w piekarniku, zgrilowałam na złoto, bo co będe tyle prądu ciągnać na jedną pierś, skoro już patelnie grilową miałam gorącą :)

Tutaj nie ma co sie rozpisywać, danie proste jak byk :). Zjadłam go razem z chlebem.
 
   Dla fanów pieczarek: kus kus z pieczarkami

Cały sekret w ilości produktów: czyli nie za dużo węglowodanów, a wiecje pieczarek, bo te to sama woda i smak dobry :). Doprawione natką z pietruszki i czarnym charakterkiem (pieprzem) ;).

   A to tylko do popatrzenia, choć ciasto było jogurtowe z mała ilościa tłuszczu

słoneczne morele, na przemian słodkie to kwaśne. Mały kawałeczek na podiweczorek, polecany :).

Jeszcze dodam ostatnie zdjecie, tak typowo włoskie i tak smaczne, sycące, doskonałe na upalne letnie dni, gdy pomidory wygrzane na słoncu aż proszą sie aby je położyć obok tej białej mozzarelli :).

PYSZNE!!!

     Coś mnie dziś tak wzieło na zdjecia, zobacze, może się nauczę jak robić zdjęcia jedzeniu :), bo troche wprawy trzeba mieć i dużo naturlanego światła. Chyba bede z talerzami latać na podwórko ;).
     Więc dietuję twardo, nie podjadam, choć zamiast mojego dziwnego podwieczorku (łyżeczka serka jakiegoś tam) zjadłam plasterek serka topionek z jednym dużym winogronem i popijam wodę. Muszę jednak zmienić dietę, bo przez te poranne sprzątanie to sie wypalam, a pózniej wieczorem czuje sie słabo...
   Na wage stane dopiero w piątek i też się pomierzę. Cały czas myśle nad jakaś konkretna nagrodą za mój pierwszy miesiąc odchudzania, który będzie sukcesem :).

    Miłego popłudnia wam życze, mam nadzijeję, że zainspirowałam którąś z Was, bo będzie wiecej!

Pozdrówka i buziaczki dla Was kochane!!

26 czerwca 2011 , Komentarze (6)

 

   Od dziś postanwiam jeść na mały talerzyku (deserowym) zamiast tego obiadowego. Wiadomo, że im mniejszy tym wydaje się, że mamy więcej jedzenia i HALO, dopiero to DZISIAJ zauważyłam... no w KOŃCU ;) przejżałam na oczy i od dziś oficjanie wszystkie posiłki spożywane na małym!

    Jestem zachwycona dieta vitalii, zapomniałam, że tak można fajnie jeść i zapomniałam, jakie to różnorodne posiłki można komponować i rozszerzyć swój wybór i nie zawsze musi być mięso i sałata i makaron na lunch.

Zawsze do obiadu jedliśmy sałate z zielonej sałaty i jakimis tam warzywami, ale zawsze miałam wrażenie, że nie moge sie tym najeść i jakieś to takie bezpłciowe sie po czasie zrobilo... a teraz do obiadu mam 400g jabłka z selerem... i po pierwsze zapycha mnie to 3 razy szybciej niż sałata, po drugie: błonnik, pektyny, no i oczyszczajaca moc selera :).

Pamiętam jak kiedyś zimą zawsze sie jadło sałatke z kapusty kiszonej. Ta skubana nie dość, że bomba witaminowa to jeszcze zapychała świetnie...Oj musze sie rozejrzeć za tym produktem :).

   Tak wogóle, to od tygodnia (prawie) gotuje sobie osobno i swemu chłopu osobno.  I jednak można. Wczoraj razem gotowaliśmy i troche w tej naszej małej kuchni sie popychaliśmy, bo każde chcialo gotować ;), ale widać jednak można.

   Bede dietową egoistką i ja gotuje sobie to, co mam na kartce, a jemu to, co jest w lodówce, bo ileż razy to ja sie pytałam jaki mu sos przygotować (do makaronu) to odpowiedz była "nie wiem"... Wiec zaczełam zbierać przepisy z opakowań makaronów :D.

  Oczywiście sos truskawkowy do makaronu we Włoszech to GRZECH!!! więc nawet nie mówie o takich rzeczach w jego obecności, ale jakis mięsny albo mój ulubiony z cukinia i orzechami włoskimi jak najbardziej lub swieże pomidorki, bazylia i mozzarella :).

   Ostanio przerzuciliśmy się na kupną wodę mineralną, bo kranówka nam się już znudziła. Mi najbardziej smakuje woda lekko gazowana ;), a w pracy mamy wodę zródlaną, co wspomaga siusianie, wiec również staram sie wypić około litra jak tam jestem. Do tego herbatki, ale jak zwykle ciężko mi sie przerzucić na zieloną czy czerwoną. Pamiętam jak kiedyś piłam zieloną na siłe, bo wiedziałam, że jest bardzo zdrowa i w końcu polubiłam jej smak, teraz to chyba jakaś leniwa sie zrobiłam, nawet aby herbate sobie zrobić.

   Dobra dość tego zielonego gadania :) i chyba spobie pójde coś porobić innego.

 

 Pozdrawiam serdecznie i życze miłej niedzieli!

   

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.