Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Jestem, nie umarłam, nie wyjechałam do Australii i również nie wybieram się do Katmandu....szkoda
Za mną bardzo pracowity tydzień, z siedzeniem po godzinach, z siedzeniem w pracy w sobotę...Cały tydzień ciężkiej orki. Dziś pierwszy dzień, kiedy miałam totalny luzzz i ...źle mi. Jednak wolę pracować na adrenalince. Dziś ślizgałam się z miejsca na miejsce, to trochę tego, trochę tamtego, jakieś maile....w gruncie rzeczy nie zrobiłam nic konkretnego. I żeby nie było, że nie mam co robić - bieżące sprawy narosły, i owszem. Nic to..jutro się wezmę ogarnę.

Dietkuję dalej, z coraz większym przerażeniem spoglądam w kalendarz bo zbliża się poniedziałkowa wizyta u pani Iwony a ja mam wrażenie, że nabieram balastu zamiast zrzucać.Fakt, diety nie przestrzegam w 100 procentach, tu się biję w piersi - mea culpa. Ale też nie jest tak, że szaleję z shitowym żarciem - pilnuję się, nie pamiętam już kiedy czekoladę jadłam, kiełbachę z grilla czy inne takie. Nie jest dobrze ale też nie jest źle.

Mój jadłospis na dziś :
I - owsianka z kilkoma rodzynkami i 5 truskawkami, na mleku 0.5 % (4 łyżki płatków, 1/2 szklanki mleka), kawa

II - activia naturalna, małe jabłko

lunch - sałatka z : 1/2 avokado, pomidora, 1/2 cebuli czerwonej + 2 łyżki twarogu 0%, sól, pieprz

obiadokolacja - pierś z kurczaka gotowana, talerz zupy kalafiorowej

przekąska - jajko na miękko, plaster wędliny, 2 ogórki gruntowe

W tym tygodniu nie dane mi było poćwiczyć z Ewką, niestety...jedyne o czym myślałam po przyjściu z pracy to wyłożenie się kołami do góry na dywanie. Kręgosłup mi wysiada od tego siedzenia, nie wiem, czy nie pójdę na parę zabiegów krio.

Dziś zamierzam już poćwiczyć, zrelaksować się, poczytać...Powinnam ogarnąć chatę, bo w sobotę mam zjazd gościowy. Nawiedza mnie kuzyn z narzeczoną i kuzynka z małżonkiem - wszyscy razem idziemy na GP.

Na działce roboty wstrzymane . Mam tam generalnie rozlewisko biebrzańskie, mały basen czy co tam...można karpie wpuścić, posadzić sitowie, zalęgnąć łabędzie, dzikie kaczki....co tam się komu podoba. Jedno jest pewne - budować się tam nie można w tej chwili. Wczoraj zobaczyłam fotki, które we wtorek zrobił mój PiW.....załamałam się...normalnie ja prdlę to jakaś masakra. Szkoda mi chłopaka od budowy bo wpierdzielił się z nami w totalne bagno...nam to wsio ryba, jak nie teraz to później...a on podpisał umowę, powinien robić a tu doopa. Nic to, mam nadzieję że ta woda zejdzie. I oby nie padało!!!!

Za tydzień artroskopia Kini. Już mamy schizę powoli, jej się śni - ja się denerwuję, bo nie wiem ile tam siedzieć i jak to będzie. Ależ mam rok ! Niech to cholera....więcej kłopotów  już nie udźwignę.

Wysłałam dziś maila do Wolfa z projektem tatuażu. Napisałam mu, żeby coś od siebie dodał,żeby nie było, że wstrętnie kopiuję. Ale oczywiście weszłam na galerię tatuaży, które sobie zbieram i zobaczyłam to :

 
no i umarłam.....popatrzyłam na swoje ręce (no bo ręce będę robić) na foty.....zgłupiałam . I to kusi i to nęci.....i co ja mam zrobić? Qwa, po co ja tam zaglądałam ? Ostatecznie robię te róże ale .....myślę, że ptaszek będzie jeszcze w tym roku.
teraz czekam, co mi Wolf odpisze. 1 lipca się zbliża...myślałam, że bardziej będę to przeżywać...pamiętam jak umówiłam się na swój pierwszy tatuaż to przez miesiąc do wyznaczonej daty miałam taką sraczkę.....31 dni na laremidzie, masakra!!! A teraz nic, luz....i dobrze. Idę dziś sprawdzić w ewusiu czy dziecię me ubezpieczone to przy okazji wezmę receptę na emlę. Znieczulenie musi być !

Tyle mam do powiedzenia.


6 czerwca 2013 , Komentarze (8)

Mam chwilkę czasu dla siebie. Właściwie sama sobie tą chwilkę przyznałam. Z fazy przerażenia, nieogarnięcia, przeszłam płynnie do fazy olewania tego co się w pracy dzieje. Koleżanka była na spotkaniu w stolycy i usłyszała od menedżerów taki tekst : "nie mówcie Państwo, że czegoś nie zrobicie. Wieczory i noce są długie..". Jasne ! Mam zarywać wieczory, noce, zapracowywać się na maxa w godzinach pracy (tak, że nawet do kibla nie ma jak wyjść) za 2 tysie wypłaty ? Albo za 500 zeta premii, którą pan dyrektor i tak obetnie o połowę ? Bo przecież on na obiad wydaje więcej niż ta pierdzielona premia.....No więc olewam!!!

Wczoraj ukarałam siebie za szaleństwo chlebowe....kupiłam do domu świeży wiejski chleb....taki pachnący, z chrupiącą skórką.....zeżarłam chyba z 5 kromek - całe szczęście, że to te początkowe kromki - były małe... ale zawsze to coś. W ramach kary poszłam na działkę (chodakowskiej nie zrobiłam - nie miałam sił się ruszyć po tym chlebie ), wróciłam z niej, ugotowałam 2 obiady - dla mnie i dla PIW i młodej, po czym o godzinie 20:30 wpadłam na genialny pomysł, że umyję okno w kuchni i zmienię firankę.Zrobiłam to....pomyślałam później, że jestem nienormalna - żadna nowość...Dziś Chodakowskiej nie zrobię ale umyję za to pozostałe okna . Też spalę jakieś kalorie.
Strasznie mnie ostatnio wkurza mój ślubny....qrdę, nie wiem co się dzieje ale już mieliśmy kilka spięć o głupotę, nie wiem co się dzieje....najchętniej bym go eksmitowała na jakiś czas z chaty . On ma to do siebie, że warknie, krzyknie ale zaraz mu przechodzi i ćwierka mi do ucha i słodzi....ja znowu po takich akcjach najchętniej bym się tygodniami nie odzywała....fakt....lubię czasem sprowokować...wczoraj też chyba szukałam zwarcia....dżizas....sama siebie nie lubię.  Dobrze, że w przyszłym tygodniu ma drugie zmiany, mało będziemy się widzieć - może się ogarniemy, a właściwie ja się ogarnę. ALe kogo obchodzą moje psychologiczno- rodzinne rozkminy?!

Moja dieta :
I - owsianka (płatki owsiane górskie - 4 łyżki zalane gorącą wodą na noc) lekko podgotowana w 1/2 szklance mleka 0.5 %, 2 łyżki śliwek ze słoika

II - jabłko, serek wiejski z rzodkiewkami i ogórkiem

lunch - surówka z młodej kapusty z koperkiem, 2 duże plastry szynki z fileta.

obiadokolacja - filet pieczony w piekarniku z cukinią i czerwonym curry

przekąska - talerz warzyw w sosie czosnkowym

Idę dziś podciąć włosy...są beznadziejne, dziś zakręcił mi się taki lok, że nawet prostownica nie bardzo sobie poradziła. Wkurzają mnie te moje kłaczyska, z drugiej strony nie chce mi się robić wcierek i srać się z dodatkowymi zabiegami....ot umyć, odżywić, wysuszyć.....a one zbuntowane. Zresztą jedyny zabieg pielęgnacyjny, któremu się oddaję regularnie to wmasowywanie balsamów w kończyny....Innych rzeczy też mi się nie chce...zaniedbałam się To źle.

Ubrałam dzisiaj biały t-shirt do pracy.....czuję się jak debil. Ogólnie to ostatnio  czuję się jak debil, ale to szczegół...

     

Z tą mądrą myślą Was zostawiam....

5 czerwca 2013 , Komentarze (1)

praca...praca....przyspawana do kompa.....



Nie no...poczucie przyzwoitości mi nie pozwala tak zrobić....tak, na szczerość w pracy mnie nie stać....a naprawdę nie chce mi się....



Dziś znów dostałam po nosie...podwójnie. raz od dyr. bo obciął bonusik...no tak, on wie lepiej czym byłam zajęta przez cały miesiąc i na ile to wycenić....jest strata więc poobcinał, bo na jego fanaberie by nie starczyło. qwa!!!!!!!
Drugi pstryczek od kierownicy, próbowałam się wytłumaczyć  z poniedziałkowego zarzutu. Pokazałam dokumenty, które zostały nieprawidłowo sporządzone (nie przeze mnie), w rezultacie tak je wprowadziłam - w 2002 roku (teraz się dopatrzyła!!!). Usłyszałam, że i tak powinnam wiedzieć, że numer składa się z 6-ciu cyfr nie z 3. No tak...pracowałam wtedy 3 miesiące i byłam zaj..iście przeszkolona z tego co robiłam....właściwie nie wiem, po co się tłumaczyłam. Jak zwykle - moja wina. Qwa po raz drugi....

Moja dieta :
I - 2 kromki grahama z serem i szynką z fileta, kawa
II - 2 wafle ryżowe, activia
lunch - sałatka z mini mozzarelli i 3 pomidorów, 1/2 makreli
obiadokolacja - botwinka, 1/2 piersi gotowanej
kolacja - serek wiejski, 1/2 papryki

Pocisnę dalej Chodakowską. Muszę się wyżyć.


Pofarbowałam włosy....cóż, zawsze mi się wydawało, że ciemny blond...wygląda inaczej....To coś co mam na głowie nie leżało nawet koło ciemnego blondu....To raczej jasny złocisty brąz. Tragedii nie ma, podoba mi się, włosy pewnie się zmyją ale...nie o taki efekt mi chodziło i nie jest to efekt z pudełka. Jutro idę podciąć końcówki i odświeżyć swojego boba.
jutro podłączają nam prąd na działce . Nie pada...wieje, słońce jest...suszy....może za 2 tygodnie będzie restart!!! Już chcę ! I w związku z tym robaczywych myśli brak....to znaczy są ale dotyczą czegoś innego

Zwijam się ! Do domu....coraz mniej lubię tą pracę...a od 1 lipca...masakra!!!


4 czerwca 2013 , Komentarze (3)

To będzie masakryczny tydzień.
Dostałam tabelki - nowe, dotyczące środków trwałych i pozabilansowych.... Termin do 13 czerwca. A tu jeszcze bieżące sprawy - czyli kończenie miesiąca i związane z tym dokumenty, faktury, które trzeba wprowadzić do systemu, magazyn....Masakra. Będę miała duużo pracy, mało czasu na nicnierobienie, pewnie zniknę na ten czas z vitki. Po prostu nie ogarniam....I jakby tego było mało, wczoraj miałam dość przykrą - z mojego punktu widzenia sytuację z kierownicą....A dziś  rano ta satysfakcja w jej oczach, że przyszła kolejna tabela....no tak, dołożyła mi bonusa (o który nie prosiłam - poprosiła koleżanka) to teraz będzie wymagać....Trzeba będzie siedzieć po godzinach bo pracy jest naprawdę ogrom.

Moja dieta :

I - kasza jaglana z jabłkiem i jogurtem activia, kawa z mlekiem

II - activia naturalna, 2 łyżki poppingu z amarantusa

lunch - surówka z kapusty młodej, kawałki kurczaka z piekarnika, 1 krążek ryżowy

obiadokolacja - zupa botwinka z jajkiem

przekąska - jajko, papryka, ogórek

Ruch - Chodakowska .

Obejrzałam wczoraj ligę angielską, Kasper zrobił 20 punktów - w tym raz jokera - 6. Jutro na jancarzu trening otwarty przed GP. Chyba sobie pójdę popatrzeć, tak dla rozluźnienia, żeby się zresetować...tydzień jeszcze się nie zaczął na dobre a ja mam już dość...

Farbuję dziś moje włosy....na ciemny blond....czy to jest brązowy kolor? Czy jaki? Bo ja chcę szary, popielaty....nic to, będzie co ma być. oby tylko za ciemne nie były, bo już nie lubię ciemnych włosów. Na razie wolę siebie w jasnych.
Robaczywych myśli wczoraj w głowie nie było . Słońce wyszło, pokazał się kawałek błękitnego nieba...nareszcie !

W przyszłym tygodniu zaczynam uzgadniać szczegóły dziarki. Zostawiam róże - różaniec wypad. Nie mogę się doczekać!!


No nic..spadam...paaaaa.....
 a tu coś miłego dla oka - wiadomo skąd!
 
     

3 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Jak tak patrzę za okno....czy to listopad jest czy czerwiec? Pora deszczowa w całej okazałości....aż mi się nic nie chce...oprócz tego..

                Tak mój jednorożec też rzyga tęczą....

Zadzwonił gostek od budowy (!) - nie wie kiedy będzie mógł ruszyć, bo mokro jest....no my też nie wiemy, kiedy będzie mógł ruszyć...ja prdlę, mam dość. Przestaje mnie to obchodzić....
Jakby tego było mało padł nam net w domu...od tygodnia...najpierw były problemy z kompem - teraz z netem....mamy w domu 4 laptopy, 2 normalne komputery i na żadnym nie możemy zainstalować neta....wczoraj kupiliśmy nowy router i też kaszana....ja prdlę po raz drugi.....

W weekend trochę sobie odpuściłam dietkę, niestety....może nie było aż tak tragicznie ale to zawsze odstępstwo.....Dziś już udałam się na właściwe tory. Grzeszenia nie będzie. W tym tygodniu chcę zwalić 1 kg. To trudne, bo organizm już tak ochoczo nie współpracuje. Wkurza mnie to, nienawidzę jak nic się nie dzieje, nienawidzę zastojów.

Moja dieta :

I - 2 kromki chleba "Natura" (ciemny, taki z ziarnami), 2 łyżki pasty twarogowej z sardynkami, 1/2 pomidora, kawa z mlekiem

II - activia naturalna, 2 łyżki poppingu z amarantusa

lunch - serek wiejski 3 %, 2 krążki ryżowe, 4 rzodkiewki

obiadokolacja - pierś z kurczaka pieczona w piekarniku, szpinak

przekąska - 2 plastry szynki z fileta, papryka marynowana

Ruch - ofkors total fitnes z Chodakowską - bardzo mi się podoba ta płyta, jestem zachwycona, dobrze mi się ćwiczy. Fakt, nie jestem w stanie nadążyć za Ewką, szybciej się męczę ale to dopiero pierwszy tydzień, kondycja przyjdzie z czasem.
Squaty - będą robione za karę, za robaczywe myśli. A tych robaków trochę mi się zalęgło....zwłaszcza od soboty...efekt - jednodniowy foch z małżonkiem. Za różowo było, wiem...musiałam sprowokować...

Pewnie czekacie na relację z żużla . Owszem, byłam razem z moim szalikiem ! Jak zwykle Iversen fantastyczny ! A jego akcja przejazdu z ostatniej pozycji pomiędzy dwoma bydgoszczanami mmmmm pyszności....Zresztą Kasper też w gazie, też pięknie śmiga.Widać, że Hlib też coś tam jeździ, że pracuje....tylko Bratek martwi. Panowie zaczynają powoli przypominać drużynę z poprzedniego sezonu, nie do ugryzienia.A wydawało się, że po tej porannej burzy i ulewie (a jakże, w końcu całą sobotę nie padało ) żużla nie będzie. Postarali się panowie, nie ma co, pięknie było. Chociaż wolałabym więcej emocji, bardziej mecz na styku. A tak było 58 :32 dla Stali. I bonusik z dwumeczu.
Lepsze cyrki jednak działy się w Lesznie. Wszystkie biegi po 5:0, bo rzeszowianie nie wyjeżdżali do swoich biegów....no masakra....nie chcę nikogo oceniać, nie było mnie tam...ale skoro po poprawkach można było odjechać te zawody to po co ten cały cyrk? Kolejne płaczki - tym razem w Rzeszowie, w Anglii jeżdżą na takich torach, że tylko kartofle sadzić a tu płaczą i fochy stroją. Ja rozumiem bezpieczeństwo i takie tam ale co..w polsce bezpieczeństwo a w angli już nie? I to za mniejszą kasę podkładają głowy....Zawsze mnie to wkurzało....tym bardziej teraz skoro jest "komisarz toru" i on ocenia czy tor jest do jazdy czy nie...a skoro po poprawkach tor był ok, to o co kaman? O to, że Nicki nie mógł jechać ? teraz mu nie pasowało....a Nicki jest znany z niebezpiecznej jazdy, wysadza w płot na równi kolegę z drużyny jak i przeciwnika. Ot znalazł się ekspert od bezpiecznej jazdy....masakra jakaś....
No i falubaz bęcki dostał w palnik . Suuper.

Dobra, wracam do pracy....choć nie chce mi się, nie ma we nie dziś energii....

31 maja 2013 , Komentarze (6)

Dzisiejszy dzień rozpoczął się od porażki....Zaliczyłam mega wtopę !!! Ale uczciwie się przyznaję mea culpa....obiecuję poprawę....

Otóż odchodzi na emeryturę nasza kadrowa...a ona jest taka ciepła...jak matka....no i wiedzę to ona ma ogromną, zawsze dobrze doradzi, pokieruje....oj będziemy za nią płakać...będziemy.
No i jak tylko przyszłam rano do pracy to od razu nas z działu wołała na kawę i ciastko...no i skusiłam się - głupio powiedzieć nie, odmówić...Zjadłam kawałek jabłecznika, rurkę z bitą śmietaną, 1/2 kawałeczka porzeczkowca i małą kokosankę w czekoladzie. Dramat, qwa zła jestem na siebie, ona tak namawiała a ja durna ofkors uległam....Nie mogłam inaczej, no nie mogłam.....I rozpusty ciąg dalszy bedzie bo dostałam od koleżanki czekoladki na imieniny....ale to już bez mego udziału - zostawię sobie na niedzielę na deser.
Z drugiej strony....masakra o 7 rano wpierniczać ciasto !!!!
A wczoraj też była wycieczka do szczecina, bo tata w szpitalu (a dziś z niego wychodzi !), w drodze powrotnej zaliczyliśmy przydrożnego Maca - zjadłam mcwrapa z kurczakiem i 1/2 loda z polewą czekoladową w ramach kolacji, bo po 20stej było. Już mój PiW się zatroszczył o moją wagę i opędzlował połowę. Co by nie gadać lody w macu maja fajne !

Moja dieta (hmmmmm.....nie wspominajac o tym nieszczęsnym cieście)

I - kromka chleba z polędwicą sopocką, jajko, pomidor żółty

II - activia, garść winogron

lunch - 2 krążki ryżowe, 2 plastry wędliny - szynka gotowana

obiadokolacja - surówka z białej rzodkwi, marchwi i jabłka, 2 pulpety z mięsa indyka

przekąska - twarożek wiejski 3 %, 4 rzodkiewki

Ruch - Chodakowska na tapecie - mój 3ci raz z nią. W środę uczcicie poćwiczyłam - tyle powtórzeń ile dałam radę, do tego 55 squatów. Zakwasy lekkie, prawie wcale. Wczoraj z racji wyjazdu nic. Dziś z racji wpierniczonego ciasta owszem + 70 squatów.

Już mi się nawet nie chce patrzeć za okno....jak cały dzień jest względnie, to wieczorem leje jak zwariowane...Na widok chmur i deszczu rzygam, po prostu rzygam....Ja prdlę wszystko nie tak jak powinno być : z budową, ze zdrowiem w rodzinie, problemy po śmierci ciotki, które pośrednio mnie dotyczą, a jednak myślę o nich cały czas....Czerwiec też się nie zapowiada różowo - operacja młodej się zbliża, później cały ten cyrk ze stabilizatorem, z rehabilitacją....powrót do szkoły we wrześniu - w jakim stanie będzie to kolano??!! Wiążemy z tą operacją tyle nadzieji, że będzie ok, ze wróci do sportu...a jak będzie, kto to wie?!

Żużel w niedzielę, ofkors będę, no bo jak nie być. Pytanie tylko, czy się odbędzie....moze być tor namoczony, że tylko Kasper będzie śmigał, on lubi tak pod koło mieć...no nic zobaczymy...


29 maja 2013 , Komentarze (6)

Hello
     
         

witam w towarzystwie australijskich pływaków wiecie, gdzie ludzie są najszczęśliwsi?! Takk, właśnie tam....w Australii !! Teraz już wiem, dlaczego mam taką napinkę na wyjazd...słyszę jak mnie Australia woła.... Dobra, popatrzyły sobie na chłopaków ? to do brzegu.

Moja dieta :
I - 2 kromki chleba orkiszowego z pastą z twarogu 0% i 1/2 puszki sardynek (rzygam tęczą na widok makreli)

II - activia naturalna, garść winogron, kiwi

lunch - twarożek wiejski 3 %, 2 krążki ryżowe, 4 rzodkiewki

obiadokolacja - zupa szczawiowa z wczoraj ( z kaszą i piersią z kurczaka)

przekąska - 2 plasterki szynki drobiowej, 1/2 papryki czerwonej

Ruch - Chodakowska. 55 squatów.
Zrobiłam wczoraj cały total fitness. Zmachałam się jak koń po westernie ale faktycznie - byłam szczęśliwa ! Później w ramach ukarania się za robaczywe myśli zrobiłam 50 squatów. Myśli były naprawdę robaczywe , należało mi się. Nawet jeśli ich nie wyplenię z głowy to przynajmniej będę Panią Żelazny Zad .
wiem, z moimi kolanami takie przysiady to zabójstwo...trudno, czy ćwiczę, czy leżę na futonie w kolanie i tak strzyka więc...co za różnica?! Poza tym, nie mam zakwasów. Tydzień temu po Chodakowskiej do piątku ledwo ruszałam nogami, rękami....a dziś....nic...no prawie nic....ale jest ok.

Na działce mam staw. Zastanawiam się czy karpi tam nie zapuścić....umowa podpisana, właściwie to nie jest mój problem kiedy się zacznie...do 30 września ma być dom i już...

W pracy zadymy ciąg dalszy...kierownica truje...mam jej dość...ciągle jej za wolno...ciągle nie tak. Nosz qwa nie rozdwoimy się !! A w poniedziałek zapewne zapyta czy dużo mamy zrobione po to przecież już 3 czerwca....bilans.....nie da się robić w jednym czasie kilku rzeczy na raz - a pani kierownik tego nie rozumie.I stoi tak nad człowiekiem...a ty się spinasz jeszcze bardziej...wszystko się pieprzy...

Nastrój dziś lepszy...bo i słońce trochę wyszło. Na pewne rzeczy nie mam wpływu, muszę się pogodzić z tym, co jest. Żyję tym co jest dziś, tym co mam na chwilę obecną...telefon jeszcze zadzwoni .

W niedzielę jak zwykle żużel !!!! I debiut mojego klubowego szalika!! Mam nadzieję, ze bonusik zostanie w gorzowie, że chłopaki dokopią bydzi







28 maja 2013 , Komentarze (9)

Zaj..isty dzień. Za oknem czarne chmury, błyska się, pada.....moja działka pewnie pływa....
w pracy dzień konia na maxa - kolejne "ważne" rzeczy do wypełnienia, robimy mapowanie i końca nie widać. Od 1 lipca podobno będziemy już inni....Fajnie ! 1 lipca to ja wychodzę wcześniej z pracy i jadę do Wolfa na dziaranko....nie mam zamiaru siedzieć w pracy !!!

Byłam wczoraj u dietetyczki. Zadowolona ze mnie....muszę tylko bardziej z ćwiczeniami podgonić. Będę miała zmiany w diecie, mogę już wymienniki stosować ! to jedyna optymistyczna wiadomość. Dalej będziemy się męczyć do 60 kg. Następna wizyta za 3 tygodnie.

Oddałam krew  do badania....znów się nasłuchałam jakie to ja mam cieniutkie żyły....jednak to nie stanęło na przeszkodzie, żeby mi rypnąć w żyłę grubą igłą (inne pobierają mi takimi cieniutkimi rurkami). Najlepszy tekst : "no i proszę...gdzieś bokiem cieknie....żyje pani?" qwa żyję....jeszcze....

telefon milczy. Ten telefon milczy....niedobrze, źle, smutno....kanał...dół....

Wczoraj ofkors Chodakowskiej nie ogarnęłam - wyniki, dietetyczka- zwaliłam się do domu około 19stej....szybko gotowałam zupę na dziś, ogarnięcie się i ...nareszcie na futon z kieliszkiem wina (rozcieńczonego wodą, bo przecież jestem na diecie ) i liga angielska na skysport....i bosski Niels ...nie błyszczał, z bólem muszę powiedzieć....
Za to dziś zepnę poślady i zaszaleję z Ewką. Przynajmniej głupoty mi z głowy wywietrzeją.

papieroski : wczoraj wypalone 5 sztuk. Dziś na razie 1 ale to nie jest moje ostatnie słowo...

Moja dieta :

I - kasza jaglana z jabłkiem i łyżką jogurtu naturalnego

II - activia, kiwi

lunch - szparagi z szynką i jajeczkiem

obiadokolacja - zupa szczawiowa z kaszą jęczmienną (duużo warzyw, 50 gr kaszy, 50 gr fileta)

kolacja - twarożek wiejski 3 %

tak mi się już chce do domu iść... całe 8 godzin plackiem przed kompem, zapomniałabym o śniadaniu - jadłam je o 11stej....Potrzebuję masażysty !!!

no nic...spadam....słuchać Luxów....zaklinać komórkę...wyglądać słońca.....

27 maja 2013 , Komentarze (8)

good morning !!! Waga 67 !!!

Stan rozchwiania emocjonalnego trwa w najlepsze. Ciało obecne tutaj, duch się wyrywa gdzie indziej....Przeważnie przebywam poza ciałem i rzadkie są chwile, gdy schodzę na ziemię...wtedy pstryk i już nie jestem szczęśliwa....Mogłabym zaszyć się w swoich marzeniach na zawsze....

Stal wczoraj wdupiła w bydzi ale muszę obiektywnie przyznać, że jest dobrze. Dali radę chłopaki ! Ofkors bosski Niels nie do ugryzienia był. Kasper w kratkę - już mnie on wqrwia, mimo, że nie powinnam tak mówić , irytujący jest poziom jego jazdy - albo jedzie jak fighter albo daje się objeżdżać jak panienka....Bartek Z. jeździ taką padakę, że szkoda gadać.....I stwierdzam, że to błąd, że wystawiają go w GP w Gorzowie zamiast Dudka, bo jednak falubaz zasłużył sobie, żeby w tym roku dostać u nas dziką kartę. Bartek jeździła w GP w tamtym roku - pokazał klasę. W tym sezonie nie pokazał niestety nic....i to martwi.W każdym razie w niedzielę będę na jancarzu i 15 czerwca takoż.

Moja dieta na dziś :

I - 2 kromki grahama z serem zółtym i łososiem wędzonym, pomidor żółty

II - activia naturalna, popping z amarantusa, 4 winogrona, 1/2 plastra ananasa i melona

lunch - 4 małe kawałki sushi (zrobiłam wczoraj na kolację)

obiadokolacja - 1/2 piersi z kurczaka pieczonej, surówka z młodej kapusty, szczypiorku i koperku

przekaska - 2 plastry szynki drobiowej, 1/2 papryki czerwonej

Biorę dziś na tapetę Chodakowską. Muszę dostać wycisk, muszę wyrzucić z głowy wszystko to co teraz się tam kłębi....przemyśleć. A ona świetnie się do tego nadaje.

Za dużo wokół mnie się dzieje, za dużo kręci się ludzi....za dużo mówią, zbyt wiele oczekują. Nie umiem powiedzieć nie, nie umiem też zatrzasnąć drzwi i wyjść z dotychczasowego życia bez słowa. Tym bardziej, że jest ok. I nie chcę tego psuć. Z drugiej strony....tego chciałam....zamętu....adrenalinki.....motyli....

47-letnia Polka weszła w weekend na Everest. Czyli jest nadzieja i dla mnie!!!! Mam jeszcze full czasu ! I nie musi być Everest ( zawsze bardziej podobało mi się Lhotse) - może być Maternhorn, Eiger

Paczajcie jaki piękny

               Pure love, pure beauty !!


Palę...... Wiem...słabe to jest....na dziś jest jak jest. Sprawia mi to frajdę

Idę robić dziś wynik z krwi - kolejny stres...jutro dietetyczka, pojutrze endokrynolog....znalazłam skierowanie na biopsję...

Wracam do pracy....ciałem..myślami gdzie indziej, niestety...

Edit. : wizyta u dietetyczki dziś !



24 maja 2013 , Komentarze (1)

                            All my life
                            I been searching for something
                            Something never comes
                            Never leads to nothing
                            Nothing satisfies but I'm gettin' close

Foo Fighters wróciło do słuchawek, zastąpiło jechane od 3 tygodni Daft Punk. Niezły rozjazd - jak mój stan emocjonalny....

Moja dieta na dziś :
I - 2 grzanki z grahama z serem i pomidorem, kawa

II - serek wiejski 3 %

lunch - sałatka z mozzarellą : sałata, cebula czerwona, pomidor, mozzarella

obiadokolacja - pieczona dorada, surówka z marchwi, jabłka i białej rzodkwi

przekąska - activia z poppingiem z amarantusa

Jest czas by dziś spróbować zmierzyć się znów z Chodakowską ! Chyba jest moc we mnie.

Mój fetysz. Debiut będzie miał 2 czerwca. Proszę nie kontemplować kocyka w kotki - to pokój młodej




Dziś mam nastrój na wrzucanie zdjęć...trochę tego będzie....Może dlatego, że za oknem szarość, zimno....A ja bez słońca i ciepła usycham....

Zgłębiam ostatnio wnętrza. Już wiem, że chcę jasne ściany, ciemne podłogi i drzwi, ciemne meble - takie w odcieniu gorzkiej czekolady, chcę piaskowiec na ścianie. W kuchni na odwrót - białe meble, stal, chrom, beton....szafki bez uchwytów, takie na klik, z laminatu - mocno błyszczące, jedna ściana wyłożona matowym szkłem. Urządzam już w głowie mój domek, chociaż jeszcze nie stanął....nie wspominając już o kasie....Ale zawsze chciałam mieć taki widok - niestety, już nie realne..


Albo taki
Zaje...ioza, no nie?! Uwielbiam takie klimaty!!!!

Stan emocjonalny na dziś lepszy....pewnie wczoraj wstałam lewą nogą i faktycznie wyglądałam jakbym się zerwała z filmu Walking Dead. Boszzz czas dorosnąć, przestać zachowywać się jak mała, rozkapryszona dziewczynka....tylko, że ja nie chcę dorosnąć, nie chcę się obudzić !

 
Bujam się z wagą w okolicach 67 kg. Raz jest 68 raz 67 i wkurza mnie to....waga już tak ochoczo nie spada niestety. I jest to wkurzające trochę. Nie mogę się zniechęcić, nie mogę...We wtorek wizyta u dietetyczki, będą zmiany w jadłospisie (nareszcie) - chcę więcej różnych warzyw, już nie chcę sałaty, oliwek....chcę cukinię, szparagi, szpinak, kalafiory....I chcę więcej ryb !!
Zgubiłam skierowanie na biopsję....to chyba znak, żeby jej nie robić ! Takkkk, tak to sobie będę tłumaczyć, a w środę idę do innego endokrynologa na konsultację. Chcę zapomnieć o pani dr J.

Tyle. Tymczasem weekend coraz bliżej...zostawiam was z tym....u mnie będzie grubo


I wiecie co...czasem jeden sms zmienia wszystko .
Miłego ! See ya!!!


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.