a ta prawda jest taka, że odkąd przestałam słodzić kawe cukrem - nagle cukru zdecydowanie mniej schodzi w ciągu dnia. Kiedy przestałam jeść ser żółty - nagle ciągle jest w lodówce i nie musze na razie kupować. Kiedy przestałam jeść smażone kotlety - nagle zostaje ich więcej z obiadu i musze dawać mężowi do pracy żeby się nie zmarnowały. Smutne to troche bo wszystko to pokazuje, że to ja jadłam najwięcej w domu :( kiedy nie byłam na diecie to cukru zawsze brakowało, kotlety schodziły błyskawicznie na obiad, lodówka się szybciej wypróżniała z produktów. A teraz nagle wszystkiego jest dużo i nie mam potrzeby co chwile jeździć do sklepu i kupować. Masakra normalnie, żarłam jak świnka :/ nawet chleba jest więcej w chlebaku i tak szybko nie schodzi.
nie kontrolowałam tego ile jem, będąc ciągle w domu na macierzyńskim i teraz na wychowawczym ciągle chodziłam i coś żułam. Z różnych powodów: czasami z nudów, czasami ze stresów. Straszne jest to wszystko, uświadomiło mi że bardzo łatwo jest wpaść w błędne koło. I się uzależnić, bo jeszcze mnie ciągnie na różne tuczące produkty, oczywiście walcze z nimi, ale trudno jest z dnia na dzień zmieniać przyzwyczajenia. A musiałam to zrobić bo jak tak dalej by szło to bym wyglądała jak ci monstrualni ludzie z "historie wielkiej wagi" (w tlc od 16 leci polecam, mocne ale daje do myślenia), choć już nie brakuje mi dużo do tych monstrualnych wag. Ciężko jest, szczegulnie jak mięśnie bolą po ćwiczeniach, wstać i ruszyć się do następnych ćwiczeń, no ale nie oszukujmy się: waga rosła latami i nic z tym nie robiłam, to teraz w tydzień nie schudne. Byleby jakiś duży kryzys nie przyszedł, to dam rade :) za bardzo nie mam wyboru, chcę wyglądać jak normalny człowiek a nie jak wieloryb.
pozdrawiam!