by wszystkie życzenia okazały się do spełnienia.
Aby nie zabrakło Wam wzajemnej życzliwości
abyście przez życie kroczyli w ludzkiej godności
i niech symbol boskiego odrodzenia
będzie i dla Was celem do spełnienia. Wesołych świąt!!!!
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (64)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 337328 |
Komentarzy: | 8446 |
Założony: | 21 stycznia 2013 |
Ostatni wpis: | 22 lipca 2021 |
kobieta, 38 lat, Katowice
163 cm, 63.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Tak sobie myślę, że pewnie macie rację, że faktycznie widać już jakieś zmiany, ale na bardziej spektakularne efekty muszę jeszcze poczekać. Być może naprawdę jędrność się poprawiła. Tak naprawdę coraz bardziej się przekonuję, że mój problem tak naprawdę nie tkwi już w wadze, ale w głowie. BMI mam w normie, a cały czas widzę siebie jako grubą. To chyba coś na kształt tego jak odbierają swoje ciało anorektyczki - są bardzo szczupłe a mózg przetwarza im obraz w lustrze na pulchną osobę. Zmusiłyście mnie (nie pierwszy raz zresztą) do poważnego zastanowienia się nad sobą i tym co robić ze sobą dalej. Z drugiej strony jestem pewna, że gdybym umieściła swoje zdjęcie na forum Vitalii to posypało by się mnóstwo słów krytyki jaka to jestem gruba - i chyba dlatego tego nie robię, bo się boję!
Ostatnie dni licząc od zeszłego piątku nie należą do dietetycznych. Nawet nie pisze co zjadłam, bo sama myśl o tym mnie przeraża, a co dopiero o tym czytać! Mam chyba jakiś dietowy kryzys, a nie chciałabym zaprzepaścić tego co już osiągnęłam, bo za miesiąc urlop. Chcę śmigać w szortach po Europie! Wczoraj nawet dołożyłam do stepu ostatnie “piętro”, więc teraz jest najwyższy jaki może być. Pośmigałam na nim pół godziny - dałam radę. Dzisiaj normalny trenning.
Jutro trochę się oczyszczę przed świętami. Jem śniadanie, a potem poszczę pijąc wodę i soki warzywne. Nigdy nie podejmowałam takich prób - trochę zainspirowała mnie Teściowa, która co roku pości, ale ona pije tylko hebratę, kawę, wodę. Ja dołożyłam soki, ale też nie gwarantuję Wam, że wytrzymam. Chcę, żeby te święta nie upłynęły pod znakiem przejedzonego brzucha - wystarczy, że na urodzinach folgowałam. Co dziwne - mój żołądek chyba na trwałe się skurczył, bo uważam, że wcale nie zjadłam tak dużo, a byłam tak pełna, że w pewnym momencie już nic nie mogłam zjeść. Nie miałam postanowień na post to wprowadzę postanowienie na święta - nie przejeść się!
A propos postanowień to mój Mąż nie pił piwa tak jak zaplanował, a ze słodyczy to tylko domowe ciasta przy okazji imprez typu moje urodziny. Nie słodził też kawy i herbaty. Zagadałam go jak to z tym cukrem będzie dalej i powiedział, ze trend chyba się utrzyma. Jestem z niego dumna! Obym to samo mogła powiedzieć o sobie po świętach!
Martwi mnie jedna rzecz - koleżanka z pracy rozsiewa od kilku dni zarazki i coś czuję, że zaczyna się u mnie katar. Nie znoszę mieć kataru - mogę mieć wszystkie inne objawy przez 3 dni niż przez 1 dzień katar. Wierzcie mi, ze w moim przypadku to naprawdę dramat! Od wczoraj aplikuję Scorbolamid.
To
były intensywne 3 dni... naprawdę.... Dietowo nie było w ogóle,
ćwiczeniowo wykazałam się tylko w niedzielę. Impreza się udała - poncz
Męża i mój pierwszy samodzielnie zrobiony tort zrobiły furrorę. W sumie
świętowaliśmy w 8 osób+dziecko. Położyłam się spać o 2 w nocy i
generalnie jestem niedospana!! Tak prezentowałam się w sobotę z moim
torcikiem. Tak na marginesie to chciałam odchudzać się tak długo, aż zmieszczę się w tą sukienkę, którą miałam na sobie w sobotę!
A
poniżej zdjęcie prezentów z uwzględnieniem pulsometru od Męża. Brakuje
prezentu od rodziców, bo dostałam kopertę z załącznikiem i od siostry,
bo z nimi będę się widziała dopiero na święta. I brakuje jeszcze jednego
ważnego prezentu. Mój potencjalny szwagier upiekł dla mnie chyba z 40
muffinów wszystkie pięknie ozdobił, a na części ułożył napis “Sto lat
Kora”, który odkryłam dopiero w niedzielę (czyli w faktyczny dzień
urodzin) jak odwinęłam z folii całą blachę. Było mi bardzo miło chociaż
widzieliśmy się drugi raz w życiu, bo mieszkają we Wrocławiu.
W niedzielę mama przyszła na obiad i ciasto, ale to nie był ostatni dzień rozpusty. Wczoraj byliśmy z pracy na tzw. “integracji”, więc był restauracyjny obiad (makaron z sosem) i bezalkoholowe drinki, bo byłam samochodem. Po przyjściu do domu skończyłam z Mężem torta i poprawiłam precelkami - masakra!! Mam nadzieję, że dzisiaj licząc od drugiego śniadania będzie już dobrze, bo jak pakowałam dla Męża resztę ciasta do pracy to zjadłam kawałek sernika.... o zgrozo.... Chyba trochę muszę się opamiętać, bo święta za pasem i będzie mi bardzo trudno potem odrobić tę nadwyżkę. Dzisiaj dam sobie wycisk ćwiczeniowy! A w Wielki piątek postanowiłam pościć. Zjem śniadanie, a potem będę pić tylko wodę i soki warzywne. Taki mój pomysł na celebrowanie tego dnia - nie mam pojęcia czy wytrzymam, ale spróbuję.
Ok - wracam do pracy a w międzyczasie postaram się zobaczyć co u Was słychać po weekendzie!!
A
więc wstałam dzisiaj rano i na początek waga. Jest 55,9 - mówiłam, ze
będą dwie piątki do urodzin! Z drugiej strony urodziny dopiero w
niedzielę, więc po sobotniej imprezie może być już 56. Nie wiem czy tak
mały spadek (200g) jest kwestią powiększenia śniadań czy może 3 dzień
cyklu nie jest najlepszym dniem na ważenie. Zweryfikuję to jeszcze jutro
rano. Potem podzieliłam sernik do pracy, zagniotłam ciasto na chleb
(teraz sobie rośnie w ciepełku), zjadłam śniadanie i wybrałam się do
pracy.
W
pracy rozdzieliłam ciasto, potem było sto lat i od koleżanek z działu
dostałam kwiatka w doniczce i świecznik ze świecą. Zrobię Wam zdjęcie i
wstawię w niedzielę. Zresztą pochwalę się wszystkimi prezentami -
pulsometrem od Męża też!
Kolejna
niespodzianka spotkała mnie później. Zostałam zaproszona przez
Dyrektora i kierowniczkę na rozmowę. Dziękuję za trzymanie kciuków. Po
moim majowym urlopie przechodzę do administracji - decyzja zapadła. Będę
miała lepsze warunki. Tak się z tego wszystkiego dzisiaj cieszę, że nie
mogę ochłonąć! Mój Mąż też jest zadowolony z tej zmiany, nie
spodziewaliśmy się, że to będzie tak duża zmiana.
Dzisiaj wychodzę z pracy godzinę wcześniej. Musze wstąpić do sklepu, a potem będę piekła tort na jutro. A co mi tam pochwalę się zaplanowanym menu. Na wejście będzie tort czekoladowy, kawa, sernik, słone przekąski (chipsy, paluszki, precelki - najlepiej schodzą na imprezach!), poncz (robimy pierwszy raz, ale wierzę że wyjdzie!). Potem będzie konkretniejsza zastawa: sałatka z tortellini, sałatka z fetą, koreczki z suszonej śliwki i boczku, koreczki z oliwek, sera, kabanosa, roladki z wędliny z jajkiem w galarecie, półmisek wędlin, serów i jako punkt kulminacyjny koperty z ciasta francuskiego z kurczakiem, brokułami i serem pleśniowym. No i zapomniałabym o własnoręcznie pieczonym chlebie z ziarnami. Narobiłam Wam smaku? Sobie też! Dzisiaj i jutro czeka mnie sporo przygotowań. Muszę jeszcze naładować baterie do aparatu - mam zamiar zrobić trochę zdjęć. Wam też chcę co nieco pokazać.
Generalnie to te moje urodziny długo się będą ciągnąć - od dzisiaj w pracy, poprzez jutrzejszy dzień (impreza dla znajomych), niedzielę gdzie faktycznie przypadają i mama przychodzi na obiad, po poniedziałek gdzie mamy iść z koleżankami po pracy coś zjeść i pewnie czegoś się napić. Teraz zabieram się do pracy, bo mało czasu mi dzisiaj zostało jak mam wyjść o 15.00.
i bynajmniej nie chodzi to o kolejną cześć garderoby, która zrobiła się luźna. Wczoraj po kąpieli spojrzałam na siebie w lustrze i na wysokości obwodu pod biustem wystają mi żebra - nie podoba mi się to... jakbym była w tym miejscu anorektyczką! Tym bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu, że koniec z dietą - czas z niej wychodzić! Tylko martwi mnie jedna rzecz - od pasa w górę jestem wychudzona, a na udach i pośladkach mam jeszcze tłuszcz.... W piątek mam dzień zdjęć. Wstawię je tutaj i poproszę Was, żebyście pomogły mi się zastanowić co robić dalej - jak ćwiczyć, żeby zrównoważyć zaistniałą sytuację. Jak nic nie wymyślimy to chyba zapytam na forum. A może potrzeba mi jakiegoś zabiegu, porady profesjonalnego trenera? Nie mam pomysłu. Zdjęcie wystających żeber też wstawię.
W drugiej części mojego wpisu chciałam podziękować Jess82 za pomoc w kwestii steppera. Faktycznie - chyba robiłam za płytkie kroki. Wczoraj ćwiczyłam bardziej świadomie i miałam już właściwe tętno. Spociłam się jak nigdy, choć wg pulsometru spaliłam tylko 270 kcal przez 55 min. Istnieje też taka opcja, że z powodu @ mam trochę mniejszą wydolność.
Dzisiaj
po południu będę piekła sernik na jutro do pracy. Podwójna porcja, bo w
związku z moimi przenosinami mam coraz więcej osób do obdzielenia
ciastem. Na szczęście sporo osób w firmie jest też w rozjazdach, więc
powinno mi wystarczyć tego ciasta.
Z przedświątecznych porządków zostały mi jeszcze fronty w kuchni, które też chcę dzisiaj ogarnąć, a w przyszłym tygodniu ew. poprawki. Kolejny tydzień będzie bardziej na luzie niż ten - odpocznę przed świętami.
dokonałam wczoraj zaskakującego odkrycia! Okazało się, że podczas ćwiczeń na stepperze moje tętno jest poniżej poziomu spalania. Wychodzi na to, że stepper mogę traktować rekreacyjnie, ale na pewno nie trenningowo . No to cóż zostaje step, skakanka i jak stopnieją śniegi to bieganie! Co do siłowych to robiąc brzuszki też mam dość niskie tętno. Muszę jeszcze trochę poczytać i dokształcić się w zakresie tętna treningowego - moja wiedza jest taaaaaaka malutka!
Myślałam, że dzisiaj umyję kolejne okna, ale niestety śnieg zniweczył moje plany. No cóż - zajmę się jakąś inną przedświateczną aktywnością. Uporządkuję niektóre szafki, zajmę się porządkiem w lodówce - coś zawsze się znajdzie! Rano zaopatrzyłam się w ręczniki papierowe, które mają usprawnić moją pracę.
Jutro może na próbę pójdę na pół dnia do nowego działu. Zależy to od sprzyjającego nastroju mojej obecnej kierowniczki. Chciałabym pójść to miałabym jakiś wstępny ogląd na czym będzie polegała moja praca, bo zdecydować już się zdecydowałam. W firmie mało kto wie o tym, rzekłabym nawet, że nieliczni. Tak naprawdę to Wy jesteście lepiej poinformowane w tym temacie.
Wracam do pracy! Ściskam!!