I weekend mi tak przeleciał, że nawet nie włączałam kompa. Piątkowa kolacja przepyszna - oczywiście jak wszystko w tej restauracji Miło było się odprężyć zwłaszcza, że 2 godziny wcześniej pokłóciliśmy się z Mężem, bo chcieliśmy jeszcze pojechać na tydzień do teściów, ale nie możemy się zgrać urlopami. Wtedy co mi dadzą to ona nie może, jak on może to mnie nie puszczą. Ostatecznie stanęło na wrześniu. Będzie to początek trzeciego trymestru, ale myślę, ze damy radę. Byle tylko z powodu tego urlopu nie doszło u nas do rozwodu
Przedwczoraj przytrafiło mi się coś magicznego Mój Mąż był w delegacji i nie było go przez cały dzień. Po przyjściu do domu zajęłam się gotowaniem obiadu i innymi obowiązkami. Dziecko było raczej mało ruchliwe - chyba mój ruch go uśpił. Kiedy mój Mąż wrócił zjadł obiad i siedliśmy na kanapie to zaczęło się istne szaleństwo w moim brzuchu - tak jakby dziecko wiedziało i cieszyło się, że tata wrócił. Zakręciła mi się łezka w oku (o co przy takiej burzy hormonów nie trudno ). Dzisiaj tata też w delegacji, więc może będzie powtórka A za 2 tygodnie mamy usg połówkowe i mam nadzieję, że poznamy płeć, ale coś czuję, że to dziewczynka, bo wszystkie małe dziewczynki szaleją na punkcie mojego Męża
W poniedziałek odebrałam też wyniki moczu i pozostały jedynie pojedyńcze bakterie, więc Pani doktor powiedziała, że teraz musimy tylko utrzymać ten stan. Na koniec brzuch w połowie 19 tygodnia - jak to określiła moja koleżanka moja pierwsza samojebka . Ja już bym sobie miejsca w autobusie ustąpiła