Spokojniejsza
Za Waszymi namowami poszłam! I ciesze się, bo jestem spokojniejsza. Pani doktor powiedziała, że skoro wyniki są ok to mogła to być jednorazowa sytuacji i na razie nie ma powodów do niepokoju. Muszę dalej obserwować cykl jak będzie w kolejnych miesiącach. Generalnie jak zacznę starania o dzidzię i przez pół roku się nie uda to wtedy będziemy szukać dalej, ale na razie mam się nie martwić, bo to na pewno mi nie pomoże. Tak więc luzuję!
Ostatnio strasznie męczyłam Męża, że nie wysila się na drobne gesty dla mnie. Więc wczoraj jak siedziałam w poczekalni poszedł kupić mi dwa nowe redds'y jabłkowe do spróbowania Apple Max - w sumie może być, nie jestem jednak smakoszem takich piw - piwo to ma być piwo, a Apple Dry - czuć go na maksa kminkiem, więc kompletnie mi nie podszedł. Dzień wcześniej kupił mi różę, bo miałam kiepski nastrój. Ciesze się z tych gestów, choć wiem że tak naprawdę to kolejny chwilowy zryw dopóki sobie nie przypomnę, że dawno nic dla mnie nie zrobił
Wczoraj ćwiczyłam HIIT, dzisiaj znowu uda i brzuch.
POZDRAWIAM!!
ps. nie wstawiam ostatnio zdjęć, bo pisze z pracy i nie bardzo mam okazję, ale staram się rekompensować to zmiennymi kolorami czcionek
Potrzebuję porady
Jakie było moje zaskoczenie, gdy odebrałam wyniki badań - zlecone przez Panią doktor hormony mam w normie! Więc skąd ten niepęknięty pęcherzyk??
Pani doktor dzisiaj przyjmuje, ale mam jeszcze końcówkę @ i nie wiem czy iść. Nie wiem czy od przyszłego tygodnia Pani doktor nie będzie na urlopie. Co mi radzicie?? Mam iść dzisiaj czy wstrzymać się z wizytą i ew. przeczekać co przyniesie kolejny cykl? Generalnie @ jak na mnie dość obfity i bolesny, normalnie już dawno byłoby po, a tu jeszcze delikatne plamienie jest.
Powoli wracam do ćwiczeń. Wczoraj rozgrzewka i 20 min uda/pośladki, 20 min brzuch. Dzisiaj planuję jakiś krótki HIIT. Przestałam ćwiczyć rano, bo o 5 jest już ciemno i za nic nie mogę się obudzić
Jest!!
Dzisiaj mam drugi dzień cyklu, a to oznacza, że po 57 dniach pojawił się @. Dał mi w tyłek - jeśli chodzi o ból brzucha, ale jestem szczęśliwa, bo nareszcie mogłam zrobić badania hormonalne. Jutro rano wyniki będą do odbioru. Dzisiejszej nocy mój Mąż w kółko chodził między sypialnią, a kuchnią - a to termofor, a to lek przeciwbólowy. Mój dzielny Mężczyzna!! Cały ranek mu dziękowałam, bo przeze mnie to i on się nie wyspał...
Z kręgosłupem lepiej z dnia na dzień. Myślę, że się z tego wykaraskam - niemniej tak czy siak od września chcę zacząć chodzić na basen.
Waga - wyjątkowo pobłażliwa. W ciągu ostatnich 2 tygodni przybyło mi 100 g i to jest wynik rewelacyjny, bo:
1. więcej jem,
2. byłam u Teściowej,
3. dzisiaj jest 2 dzień cyklu.
POZDRAWIAM!!
Bez zmian..
niestety....
O ile na kręgosłup znalazłam rozwiązanie - siedzę w pracy z poduszką pod lędźwie, o tyle z @ nadal cisza. Idę dzisiaj znowu do lekarza. Powiem Wam, że najgorszy jest mój stan psychiczny - chce mi się płakać.... U Teściów jakoś się trzymałam, ale im dłużej to trwa tym gorsza załamka. Mojej mamie powiedziałam i codziennie pyta czy to już.... martwi się nie mniej niż ja.
O diecie i wadze nawet teraz nie myślę....
Żyję....
...ale co to za życie. Kręgosłup boli dalej chociaż są momenty poprawy. Musiałam odstawić zastrzyki, bo okazało się że były dla mnie za mocne. Normalnie myślałam, że zejdę - czułam się jak pod wpływem narkotyków - nic do mnie nie docierało, kręciło mi się w głowie, a to tylko część nieprzyjemnych doznań. Teraz mam zmienione leki, ćwiczę, a w pracy siedzę z użyciem podpórki pod lędźwie. Dzisiaj ją przyniosłam i powiem Wam, ze siedzę już dwie godziny i jeszcze mnie nie boli! Jak dla mnie szok, bo zazwyczaj mogłam siedzieć tak do 20 minut.
Luteinę skończyłam w niedzielę i teraz czekam na @. Wczoraj mnie bolał brzuch (na tyle, że zapomniałam o kręgosłupie), więc mam taką cichą nadzieję, że coś tam się zadziało i niedługo się zacznie. Potem jeszcze badania i mam nadzieję, że coś się wyjaśni.
Dzisiaj wyjeżdżamy do Teściów na długi weekend. Wracamy w poniedziałek. Mam nadzieję, że mój kręgosłup jakoś zniesie 4-godzinną podróż. W ogóle to będzie debiut naszego samochodu, który kupiliśmy w zeszły piątek. W sensie dla nas jest nowy, bo generalnie to jest używany. W jedną stronę mam jechać ja, a w drugą Mąż - musi mnie bardzo kochać skoro mi daje jako pierwszej Nareszcie mamy auto z klimatyzacją i nie będziemy musieli pożyczać od rodziców. Generalnie mogę powiedzieć, że spełniło się nasze kolejne marzenie. Jest też większe od poprzedniego, więc nic tylko się rozmnażać - muszę tylko uporządkować swój organizm.
Co do diety to w sumie jej za bardzo nie ma. Ze względu na kręgosłup dałam sobie przerwę w ćwiczeniach - myślę, że zacznę po powrocie. Z jedzeniem też trochę odpuściłam - jem więcej, rozważniej. Chcę się powoli przygotowywać do potencjalnego macierzyństwa. W przyszłym roku o tej porze chcę już być w ciąży - nie chcę już zwlekać, bo tak naprawdę nigdy nie będzie idealnego momentu..... więc teraz biorę się za siebie i w konsultacji z Panią doktor walczę!
Całusy!!!!!
Jak się wali to wszystko na raz
I co ja mam Wam powiedzieć? Kręgosłup boli nadal, o pośladkach nie wspomnę. O ile popołudniu pielęgniarka jest delikatna o tyle rano "wali" bez ostrzeżenia i wstrzykuje w ekspresowym tempie. Dzisiaj do pracy jechałam bokiem, bo nie mogłam usiąść na prawym pośladku. Już mam dosyć tych zastrzyków, a tu jeszcze muszę wytrzymać do piątku....
Byłam wczoraj u gin. Okazało się, że w tym miesiącu nie pękł pęcherzyk Graffa - rośnie sobie na jajniku i jest mu bardzo dobrze (rozrosł się do imponujących rozmiarów - przynajmniej wiadomo dlaczego mi tak brzuch odstaje). Wywołujemy okres i między 2, a 5 dniem cyklu mam zrobić badania hormonalne.... martwię się trochę... ehhhh. Szkoda gadać - chce mi się płakać.....
Zastrzyki
No i moje plecy odmówiły współpracy - jestem od wczoraj na zastrzykach. Nie powiem, żeby przestało mnie po nich boleć... Co do treningów to jedynie ćwiczę to co zaleciła fizjoterapeutka - powinno mi trochę pomóc....
ps. dzisiaj też idę do gin po warunkiem, że uda mi się wdrapać na fotel...
Kiszka...
Waga dzisiaj rano 400 g w górę.... mam powoli tego dosyć - poważnie. Na dodatek rano wstałam z dość silnym bólem kręgosłupa..... A gdyby tego wszystkiego było mi jeszcze za mało to nadal nie mam @, a dzisiaj jest 38 dzień cyklu.... robiłam wczoraj test - jest negatywny, czyli chyba znowu powtórka z rozrywki. A może to od diety i ćwiczeń, które i tak nie przynoszą oszałamiających rezultatów??!!
Co ja mam robić...... jestem zagubiona......
ps. na szczęści leki na ten mój kręgosłup już działają i mogę jako tako siedzieć w pracy....
Przerwa w treningach....
Niestety ból mojego kręgosłupa uległ znacznemu pogorszeniu, więc do końca tygodnia odstawiam treningi.... A było tak pięknie 6,2 km w 40 min. Nie chcę sobie zaszkodzić. Na razie biorę silne leki przeciwbólowe i zwiotczające mięśnie. Myślę, że przez te kilka dni moja kondycja zbytnio nie spadnie, a Pani doktor powiedziała, że w przyszłym tygodniu powinna być poprawa.
Dzisiaj koleżanka ma 15 lat pracy w firmie - upiekła z tej okazji ciasto marchewkowe z Kuchni Lidla - powiem Wam - rewelacja!! I jak tu się odchudzać??!!
I po wyprawie
Miałyście rację - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! W Zakopanem było super - kocham Tatry, te widoki, to zmęczenie na szczycie i ta satysfakcję, że pokonało się kolejne km. Z aplikacji na smartfonie wynika, że zrobiliśmy 20 km. Po zejściu oczywiście Krupówki, zapas oscypków i krótkie spotkanie ze znajomymi, którzy też byli w Zakopanem, ale na cały weekend. Moja kondycja super, ale gorzej z moim Mężem. Musze go zacząć mobilizować do ćwiczeń, bo niedługo będzie z niego totalna dętka!! Poniżej kilka fotek z pozdrowieniami z najpiękniejszych gór!