W sobotę tak kontrolnie się zważyłam, a tu 0,5kg mniej mimo filmowego popcornu z córką, więc na bank to tylko zawirowania związane z zatrzymaniem wody Zobaczymy co pokaże waga w piątek. Bez paniki. Wczoraj zdałam sobie sprawę z tego, że przez weekend często nie dobijam do założonego pułapu Dłużej śpię, zazwyczaj jeden posiłek mi odpada i czasem ciężko mi dobić do tych kalorii. Muszę to jakoś inaczej ogarnąć. Tych problemów nie było jak nie liczyłam kalorii, bo wtedy zazwyczaj doładowywałam się przez weekend przekąskami To liczenie kalorii bywa czasami uciążliwe, ale jednak w moim przypadku pomocne.
Od piątku wprowadziłam jeszcze jedną zmianę w diecie. Jak pamiętacie już nie raz Wam marudziłam, że bardzo pogorszyła mi się cera. Już nie pamiętam od czego się zaczęło, ale ostatnio przeczytałam co najmniej w kilku miejscach, że nadmiar nabiału może wywoływać takie reakcje. Spojrzałam na swój jadłospis…… śniadanie inka z mlekiem i co drugi dzień owsianka na mleku. Drugie śniadanie jogurty, lunch często sałatka z wiejskim, a na kolację twarożek - no bo przecież na kolację białko. Nie dam rady całkowicie zrezygnować z nabiału, ale spróbuję go ograniczyć. Zamiast almette na kanapki zaopatrzyłam się w różne pasty warzywne. Kupiłam mleko ryżowe na próbę - owsianka dobra, ale kawa mi nie podchodzi, kupiłam tofu. Na razie dopuszczam raz dziennie że coś mi wpadnie, bo mam kostkę twarogu, którą muszę zjeść, bo mój Mąż nienabiałowy. Dzisiaj np dodałam 60 g twarogu do sałatki do pracy i wypiłam kawę z małą ilością mleka, bo nie wzięłam do pracy tego wymysłu. Mój Mąż stwierdził, że naprawdę dużo jadłam nabiału, ale ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Kiedyś takich problemów nie miałam, więc może faktycznie nie muszę odstawić całkiem, a wystarczy jedynie trochę ograniczyć. Przypomniało mi się też jak koleżance trener zalecił ograniczenie nabiału, ostatnio koledze lekarz. Zobaczymy jak moja cera będzie wyglądała za miesiąc. Myślę, że spokojnie wytrzymam taki czas eksperymentu.
Imprezka mojego Męża się udała, ale biedny dogorywa fizycznie po przecioraniu ich po lesie w ramach “orienteringu” Generalnie zadowolony, ale nie spał z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę, bo musieli coś ogarnąć u Klienta. Jest też niefajny aspekt wyjazdu - dzisiaj rano wyciągałam mu z nogi kleszcza…. wyszedł cały, ale będę bacznie obserwować to miejsce!! Z tymi małymi pajęczakami nie ma żartów! Nie był bardzo opity, nawet mi się chyba zdawało, że już był nie ruchliwy. Był wbity w takim miejscu, że mój Mąż mógł go unieszkodliwić siadaniem…