I znowu mam zaległości na Vitalii, bo zmieniła się trochę moja sytuacja.
Wyjazd do Teściów stosunkowo udany, choć jak zwykle nie mogło się obejść bez spięć z moją Teściową. Są kwestie w których nie dojdziemy z nią do porozumienia i jakiekolwiek próby dyskusji kończą się najczęściej jej płaczem, ale już mniejsza z tym. Zrobiliśmy sobie wycieczkę do Sandomierza. Poniżej moje foto:
Generalnie niewiele pozwolono mi robić na wyjeździe, więc trochę się wynudziłam. Po powrocie mieliśmy planowaną wizytę u Pani doktor. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na fotelu dowiedziałam się, że zaczęła mi się skracać szyjka macicy (28 tydzień ciąży) i koniec kozaczenia. Przez 2 tygodnie leżenie plackiem, leki i zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Powiem Wam szczerze, że byłam tak zszokowana, że nie zadałam jej połowy pytań i dobrze, że w gabinecie był ze mną mój Mąż, bo mogłabym nawet nie zarejestrować jak mam przyjmować te leki. Kompletnie nie byłam przygotowana na L-4. Kolejnego dnia pojechałam jeszcze na chwilę do pracy zdać sprzęt, przekazać obowiązki, bo Pani doktor na moje pytanie czy sytuacja może się poprawić powiedziała, że tak, ale na moim miejscu nie liczyła by na to, że pozwoli mi wrócić do pracy...
Tak więc ja aktywny wulkan energii leżę na kanapie. Wszelka aktywność poszła w odstawkę. Mam nadzieję, że kolejna wizyta przyniesie lepsze wieści, tzn. że nie będę musiała cały czas leżeć - będę mogła wyjść do sklepu, gotować, zabrać się za szykowanie wyprawki dla Małej.
Na L-4 odkryłam, że jak czytam książki to czas leci dużo szybciej niż podczas oglądania TV i nie doskwiera mi tak samotność. Wczoraj zaczęłam czytać książkę i dzisiaj jestem już na 360 stronie. Nadrobię teraz wszelkie zaległości ot co!