wypad do Zakopanego był naprawdę super Byliśmy tam 6 dni, ale naprawdę dobrze, że się zdecydowaliśmy. Mieliśmy trochę czasu, żeby pobyć razem całą rodziną. Jednego dnia zrobiliśmy ponad 26 tyś kroków. Olek oczywiście w wózku, ale Miśka dzielnie dała radę nie marudząc nawet zbytnio. Najpierw rano wjechaliśmy na Gubałówkę, potem tam trochę pospacerowaliśmy, a potem wybraliśmy się do Doliny Kościeliskiej i udało nam się dojść do schroniska i wrócić. Ale Miśka cieszyła się z pieczątki zdobytej w schronisku Po tym wypadzie następnego dnia należał nam się relaks w termach bania. Najwięcej frajdy miała oczywiście Michalina, ale trochę wszyscy się odmoczyli. Olkowi najbardziej odpowiadał leżak, na którym trochę drzemał. Mieliśmy też podejście do Chochołowskiej, ale zaczęło mżyć i baliśmy się iść z dziećmi, więc zawróciliśmy. Byliśmy też w papugarni - nawet całkiem fajne miejsce, choć ja generalnie boję się wszystkich zwierząt. Można karmić papugi, czasem siadają na ręce na ramieniu. Wyjazd zakończyliśmy w Międzybrodziu Żywieckim na Górze Żar, gdzie Mąż leciał paralotnią w tandemie - realizował swój zeszłoroczny prezent urodzinowy. Powiedział, że naprawdę fajna sprawa. W pensjonacie gdzie byliśmy mieliśmy śniadania i obiadokolacje (porcje jak dla drwala ) - wg mnie i Męża smaczne, a dla Miśki.... jesteśmy na etapie, że nic jej nie smakuje i niczego nie chce próbować. Na coś co miesiąc temu jadła bez problemu teraz kręci nosem i twier)dzi, że jej nie smakuje. Chyba taki etap.... nic nie poradzimy...
.
W międzyczasie doszła do nas kolejka jeśli chodzi o gimnastykę korekcyjną. Miśka zachwycona ćwiczeniami z Panią, Piotrek nie wierzy z jakim zadowoleniem ona tam idzie... A ćwiczenia w domu idą jak po grudzie jak za karę. Na szczęście okazało się, że zmiany które ma nie są tak poważne jak początkowo sądziliśmy. Ma tendencję do pleców okrągłych i koślawe kości piętowe. Będziemy ćwiczyć i powinno się poprawić. Pewnie ja do tego czasu osiwieję, ale co tam - nie ja tu jestem najważniejsza.
.
Olek coraz więcej gaworzy, rośnie... nie mamy większych problemów. No może ze spaniem w ciągu dnia, ale nawet jak mało śpi to nie jest potem marudny, więc jest git. Mieliśmy problem z ciemieniuchą, ale chyba wychodzimy na prostą (niestety olejki nie zdały egzaminu). I jak tak patrzymy na te nasze dzieci to coraz częściej rozmawiamy z Mężem o trzecim dziecku.... chociaż przy czujnym śnie Olka ciężko to będzie zrealizować Czas pokaże. Myślę, że ostateczną decyzję podejmiemy za 1,5-2lata.
.
A ja?? Staram się ćwiczyć co drugi dzień jak uśpimy dzieciaki (Mąż biega co drugi dzień - taki podział). Na wadze szału nie ma, ale cm trochę spadają - czuję to po ubraniach. Wybieram różne zestawy - a to Codziennie fit, a to Kołakowska, Gymbreak czy co mi tam wpadnie w oko. Na razie wybieram zestawy raczej dla początkujących (po treningu z żyrafami nie mogłam dwa dni normalnie chodzić ). Może do jesieni coś tam się uda osiągnąć.
POZDRAWIAM