Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 lutego 2013 , Komentarze (7)

Radość połowiczna pojawiła się u mnie w sobotę. Otóż moje jedzeniowe szaleństwa z zeszłego tygodnia skończyły się wzrostem o 700 g. Solidnie zapracowałam na to przez ostatni tydzień. Częściowo winne są moje problemy z WC – ostatnio znowu wróciły, ale ostro z nimi walczę.  Mimo wszystko jest też powód do radości. Pomimo wzrostu wagi mam 1 cm spadek w udach, który bardzo mnie cieszy, bo to część ciała najbardziej spędzająca mi sen z powiek. Po spodniach też widze zmianę – nogawki jakby luźniejsze. W tym tygodniu mam zamiar wrócić już na właściwe tory. Wczoraj wprawdzie zjadłam mega deser z serka mascarpone, owoców i orzechów, ale w godzinę po uraczeniu się tą słodyczą wskoczyłam na 1:20 na stepper. Oglądając TV spaliłam chociaż część nadmiaru kalorii.

Przez weekend trwała dalsza część chorowania. Ja się czuję już prawie idealnie, Mąż jeszcze trochę kaszle. Antybiotyk musimy wziąć do końca – niestety taki urok antybiotykoterapii. Weekend generalnie minął leniwie, głównie na oglądaniu filmów i wstępnym planowaniu pierwszych dni urlopu. Nie pisałam Wam pewnie, że planujemy takie wakacje objazdowe. Pierwszy punkt naszej podróży to Praga. Zarezerwowaliśmy nocleg i zrobiliśmy wstępną listę tego co chcemy zobaczyć. Ruszamy po długim weekendzie majowym.

Jadłospis na dzisiaj:

7.00 dwie kromki pełnoziarnistego chleba posmarowane cienko serkiem almette, z wędliną drobiową i kiełkami

10.00 activia naturalna, jabłko

13.00 kasza gryczana z warzywami

16.30 pulpeciki z otrębami w pomidorach, 1 kluska na parze

18.00 ćwiczenia (uda, pośladki, brzuch, skakanka)

19.30 nie mam jeszcze pomysłu…..

W kolejny piątek mam zamiar robić porównawcze zdjęcia po miesiącu zmagań. Jestem bardzo ciekawa różnicy – o ile w ogóle będzie, chociaż mam ogromną nadzieję, że tak.

POZDRAWIAM!!!!

15 lutego 2013 , Komentarze (5)

Dlaczego chore? A no dlatego, ze od wczoraj mam anginę.  Mój Mąż jest na antybiotyku od środy wieczorem, a ja od czwartku. Najlepsze jest to, ze już prawie mam anginę ropną, a wcale tak źle się nie czułam.  Nawet nie miałam gorączki, ale niestety ostatnio przechodzę taki etap, że choruję a nie gorączkuję. Tak więc znowu szpital w domu. Moja Mama zadzwoniła wczoraj pytając: „jak tam niemowlaki?”, bo śmieje się, że chorujemy co miesiąc. Ponieważ zachorowaliśmy w tym samym czasie to mamy dwie opcje naszego zarażenia – albo na sobotniej imprezie, albo w poniedziałek, bo byliśmy w odwiedzinach w szpitalu na oddziale laryngologicznym.




A teraz kwestia wczorajszych Walentynek. Mąż ucieszył się z bokserek. Ale przejdźmy do mojej niespodzianki. Mąż kazał mi ubrać sukienkę, sam ubrał koszule, marynarkę i zabrał mnie do mojej ulubionej restauracji tajskiej. Niestety nie bywamy tam zbyt często, bo wizyta w takim miejscu jest dla nas dość kosztowna. Niemniej jeśli któraś z Was lubi taką kuchnię (i jest z Katowic lub okolic) to szczerze polecam restaurację:

https://840805.siukjm.asia/taste/

Najpierw jedliśmy sajgonki z warzywami i drugie z wieprzowiną. Potem ja jadłam kurczaka z orzechami nerkowca, a mąż wieprzowinę w sosie pieprzowo-czosnkowym. Zjedliśmy po połowie i wymieniliśmy się talerzami – oba dania były bardzo smaczne! Pozwoliliśmy sobie również na deser – banany w cieście kokosowym. Do tego wypiliśmy napój aloesowy z granatem – bardzo go lubię. Generalnie było dość tłusto, ale nie jemy tak codziennie, więc nie zamierzam rozpaczać z tego powodu. Grunt, ze w drodze do domu nie kupiłam chipsów!

Jutro ważenie i pomiary, ale nie liczę na sukces, bo ostatni tydzień obfitował w szaleństwa. Może pomiary będą łaskawsze – w ramach wielkiego postu codziennie masuję uda. Dzisiaj też poćwiczę na stepie – trzeba spalić nadmiar wczorajszych kalorii. Ćwiczenia na uda przełożę na jutro, bo dzisiaj po pracy zakupy, sprzątanie itp., a jutro luźniejszy dzień, bo chorujemy. A kolejny tydzień będzie już pięknie – dla odmiany trzeba się przygotować na urodziny taty.

W pracy trochę lepiej. Zmieniłam dział. Droga okrężną dowiedziałam się dzisiaj, że dwie nowe dziewczyny, które szkole to „mój zespół”. Jest jeden plus – kierowniczka rzadko zagląda. To pomogło mi odpocząć psychicznie. Nie płacze już po powrocie do domu. Czyli to co generalnie wywołało u mnie płacz pomogło mi odpocząć psychicznie.

Jadłospis na dziś – grzeczny:

7.00 dwie kromki ciemnego chleba z białym serem i łyżką miodu

10.00 szklanka kefiru (chronię jelita przed skutkami antybiotyków), jabłko

13.00 jeden naleśnik z serkiem truskawkowym, szklanka kefiru

16.30 makaron razowy  ze szpinakiem

19.30 twarożek z chudego twarogu z wasą

20.30 ćwiczenia na stepie (około 50 minut)

Pozdrawiam z daleka – nie ściskam, bo się pozarażacie!


ps. na włosach mam farbę casting creme gloss w kolorze jasny lodowy blond, a jutro chyba wypróbuję jasny perłowy blond

14 lutego 2013 , Komentarze (10)

Poniżej obiecane zdjęcie w nowej fryzurze - jakość taka sobie, ale nic innego na szybko nie udało mi się zrobić.

 

Życzę Wam wszystkim i każdej z osobna słodkich, pełnych miłości Walentynek!

13 lutego 2013 , Komentarze (10)

Wczorajsza końcówka dnia w pracy była koszmarna.... oczywiście znowu skończyło się płaczem w domu. Oprócz tego nieudały się naleśniki, więc na szybko gotowałam makaron do szpinaku, okazało się, że zostawiłam rano włączone żelazko, a na koniec dnia poległam..... piwo redd's i fistaszki. Oczywiście poza kolacją na którą zjadłam kefir deserowy z Piątnicy. Oczywiście odpuściłam wczoraj A6W.....

Podziwiam mojego Męża, że daje sobie ze mną radę..... wczoraj miałam totalną załamkę. Zresztą kolejną od jakiegoś czasu. Panie Boże - niech ktoś zadzwoni ws. pracy......Oprócz tego od rana boli mnie gardło... czuję, że przez te stresy kompletnie nie ma odporności.

Z fryzjera jestem zadowolona, ale nie cieszyłam się wczoraj tym tak mocno jak powinnam. Wstawię Wam potem zdjęcie.

Potrzebuję wsparcia.....

12 lutego 2013 , Komentarze (6)

No właśnie – zbliża się Wilki Post, a ja nie mam postanowienia . I w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, bo zazwyczaj nie mam postanowień, ale Mąż mnie zmobilizował. Okazało się, że postanowił na czas postu zrezygnować z cukru do herbaty i kawy, słodyczy i piwa. Nie jestem przekonana, że on to wytrzyma, ale tak czy siak wszedł mi trochę na ambicję . W związku z tym wszystkim od kilku dni zachodzę w głowę jakie tu by powziąć postanowienie, ale czy człowiek na diecie może coś jeszcze wymyśleć? A Wy macie jakieś postanowienia?

W związku z moim wagowym celem ustawiłam sobie suwaczek . Do moich urodzin zostało równiuteńkie 40 dni i do zrzucenia jakieś 2,5 kg. Powinno się udać. Na przeszkodzie stoją jeszcze urodziny mojego taty, ale miejmy nadzieję, że jakoś wytrwam. Aha – po drodze też Walentynki i moja niespodziewajka – zobaczymy. Mimo wszystko wydaje mi się, ze cel jest jak najbardziej realny, a na dodatek zastanawiam się czy już wcześniej nie zacznę dokładać jedzonka, żeby powoli wychodzić  z diety redukcyjnej. Na wyjściu też się jeszcze chudnie.

Wczoraj wysłałam kilka CV – żeby chociaż z jednej firmy odpowiedzieli…. Mąż mnie wspiera, pomaga szukać. Chyba ma już dość tego mojego wisielczego nastroju. Jedno jest pewne – musze być dobrej myśli, bo zwariuję!

Jadłospis:

7.00 kromka pełnoziarnistego chleba z masłem orzechowym o obniżonej zawartości tłuszczu (dorwałam wczoraj w sklepie – nawet nie wiedziałam, ze takie jest), szklanka kefiru

10.00 jabłko, kiwi

13.00 dwie wasy z serkiem śmietnakowym, wędliną drobiową, kiełkami, pomidorkami cherry, activia naturalna.

16.30 kasza jęczmienna, mała  rolada ze schabu z długodojrzewającym serem (przepis z biedronki), brokuł

19.30 1 naleśnik pełnoziarnisty ze szpinakiem (będę przygotowywać na jutrzejszy obiad).

A po pracy – fryzjer . Zdjęcie w komórce już przygotowane. O dziwo mój Mąż nie chciał zobaczyć – chce mieć niespodziankę. Wam tez się pochwalę efektem.


Miłego dnia!!


ps. chciałam Wam jeszcze bardzo podziękować za miłe słowa pod poprzednim wpisem. Dzięki Wam spojrzałam na siebie przychylniejszym okiem! DZIĘKUJĘ!!


11 lutego 2013 , Komentarze (5)

Od sobotniego wieczoru dieta legła w gruzach, ale o dziwo nie mam dużych wyrzutów sumienia. Tzn. nie oszczędzałam się. Jadłam wszystko na co miałam ochotę. Trochę też pofolgowałam z alkoholem – piłam przepyszny poncz. Muszę kiedyś sama spróbować taki zrobić. A co do samej imprezy – grunt, ze spotkaliśmy się ze znajomymi, pobawiliśmy się. Niestety nie w takim zakresie jakbym chciała, bo generalnie impreza wyglądała tak jakby właściciele zrobili imprezę dla siebie i znajomych i dobrali kilka par, żeby im się opłaciło. DJ trochę lewy – ona tańczy dla mnie leciało 5 raz (już mi się odbija tą piosenką), a i inne utwory tez często były powtarzane. Jedna Pani powiedziała, że tu nie DJ rządzi – więc czegoś tu nie rozumiem. Niemniej ja jestem taka (mam taki niedosyt tego typu imprez), że bawię się przy wszystkim, ale nawet mnie już wkurzał. Do domu wróciliśmy o 4 rano. A tak prezentowałam się przed wyjściem:

 

Śniadanie jedliśmy w niedziele o 11.50. Przygotowałam nam owsiankę, żeby uzupełnić różne mikro i makroelementy. Generalnie byliśmy mocno wypłukani i niewyspani. Potem obiad, a potem wizyta u siostry. I tu rozsądne odżywianie przegrało. Była babka piaskowa, ciasteczka owsiane, orzechy włoskie. Masakra. Po powrocie zjadłam tosta z żółtym serem i ziołami. Jedyny plus to taki, że tost był pełnoziarnisty. Potem trochę miałam wyrzutów sumienia, więc 35 min na stepie, 10 minut skakanka plus kolejny dzień A6W. Trochę kalorii spaliłam.

A dzisiaj od rana już dietetycznie (muszę utrzymać tendencję spadkową):

7.00 kromka chleba pełnoziarnistego z twarogiem i łyżeczką powideł śliwkowych, szklanka kefiru

10.00 grapefruit

13.00 dwie wasy z serkiem śmietankowym, wędliną drobiową, kiełkami i pomidorem, mały jogurt naturalny

16.30 zupa pomidorowa z makaronem

19.30 serek wiejski z ogórkiem i papryką

20.30 ćwiczenia na uda, A6W, skakanka – ćwiczenia tak późno bo jedziemy w odwiedziny do chrzestnego mojego Męża do szpitala.

Niestety tak mi te dni przelatują przez palce, że nawet nie mam kiedy czytać książki Jillian. Przeczytałam tylko pierwszą cześć – taki wstęp gdzie opisuje trochę swoją historię. Ciągnie mnie do tej książki, ale nie wyrabiam z czasem. Obowiązki domowe, ćwiczenia, a na dodatek mam gigantyczne ciśnienie na zmianę pracy, więc muszę poświęcić trochę czasu na jej poszukiwanie. Gdyby u którejś z Was kogoś szukali – dajcie info na jaką stronę wejść. Dosyć mam mojego nastroju związanego z obecnym miejscem, tym że nie szanuje się mojej pracy, a o docenianiu to nawet nie wspomnę. Musze się stąd wymiksować, bo zacznę mieć jakieś problemy natury psychicznej. A psychika to ta część mnie, która kompletnie siada….



Pozdrawiam.


ps. jutro na poprawę humoru zapisałam się do fryzjera na strzyżenie

9 lutego 2013 , Komentarze (9)

Jestem zadowolona ze wskazań wagi i centymetra. Waga dzisiaj rano pokazała 56,6 - aż 3 razy wchodziłam, żeby się upewnić Oznacza to, ze woda po @ zeszła, a na dodatek straciłam trochę na wadze. Co do centymetrów to ubyło mi 1,5 cm w biodrach. Reszta pomiarów raczej bez zmian, ew. kilkumilimetrowe spadki więc zaliczyłam je do błędu pomiarowego

Wczoraj ćwiczyłam kolejny dzień A6W i 45 minut na stepperze. Sprzątanie ukoiło trochę nerwy. Poza tym oczywiście rozkleiłam się po powrocie do domu, więc po obiedzie mój Mąż nalał mi dwa kieliszki (na obie nóżki) kawowej pomarańczówki mojego szwagra. Wypiłam prawie duszkiem - był plus rozluźniło mnie to. Był też pozytywny wydźwięk wczorajszego dnia - dostałam ważny list i chyba skończą się moje prywatne problemy. bardzo bym tego chciała...

Teraz jestem w trakcie gotowania obiadu, a potem będę powoli się szykować do wieczornego balu Zrobię sobie zdjęcie przed wyjściem i wstawię Wam w najbliższym czasie. Mam zamiar bawić się do upadłego zapominając o wszystkich problemach....

Jadłospis:
8.30 pół bułki fitness, jajo na miękko, activia naturalna, kawa z mlekiem 1,5 %
9.30 30 min ćwiczeń na uda i pośladki, A6W, 20 min na stepie
11.30 pół bułki fitness posmarowanej serkiem śmietankowym z szynką z kurczaka i zielonym ogórkiem
14.30 zupa pomidorowa z makaronem, kostka czekolady nussbeisser (moja nagroda za dobre wyniki)
17.30 kawa z mlekiem 1,5%, serek wiejski

A potem to już impreeeeezka (od 19.00), na którą daję sobie pełną dyspensę, bo mam zamiar wszystko spalić w tańcu - ot co!!

Pozdrawiam - udanego ostatniego weekendu karnawału.

 

8 lutego 2013 , Komentarze (8)

Póki co będzie tylko jadłospis. Mam mega wkurw - chodzi o pracę .

Jadłospis:
7.00 parówka, kromka pełnoziarnistego chleba, ketchup, szklanka maślanki
10.00 jabłko, jogurt jogobella light wiśniowy
13.00 dwie wasy posmarowane serkiem śmietankowym z wędliną i papryką, jogurt naturalny
16.30 bigos
19.30 tilapia w pomidorach i papryce.
20.30 pewnie ćwiczenia - muszę jakoś rozładować  nerwy

W międzyczasie pewnie wpadnie kawa.

ps. jestem wściekła i chce mi się wyć.... Mam tylko nadzieję, że nie kupię paczki chipsów na poprawę nastroju....

7 lutego 2013 , Komentarze (7)

Ok-mój Mąż zjadł 5 pączków. Dwa mu jeszcze zostały Ale chyba ma poczucie, że odbije się to na jego fałdkach, bo zarządził dzisiaj, że zrobimy krótki wstęp do biegania. O mamo! Muszę przemyśleć co ubiorę. Chyba, że znowu zacznie sypać śniegiem.

I przyszedł mi sms, że książka czeka w paczkomacie. Mam nadzieję, że zdążę ją chociaż przewertować.

Zapomniałam Wam jeszcze napisać , że kupiłam dzbanek filtrujący wodę. Może uwolnię się od dźwigania zgrzewek z mineralką i wiecznie pustych butelek zapełniających mój kosz. Próbowałam wody i prosto z kranu i z dzbanka i czuję różnicę. Kranówa ma posmak chloru.


7 lutego 2013 , Komentarze (4)

Dzisiaj tłusty czwartek. Zgodnie z zapowiedziami zamierzam zjeść dzisiaj jednego pączka w ramach mojego posiłku o 10. Tym sposobem jest szansa, ze jeszcze go spalę w ciągu dnia, no chyba że w tym roku nasz pracodawca nie uraczył nas pączkami – na wszelki wypadek mam drugie śniadanie w lodówce. Jak nie dziś to zjem je jutro. Mój Mąż zrobił sobie zapas pączków do pracy w ilości 12 sztuk. 6 z lukrem i 6 z cukrem pudrem. Ale spokojnie – nie zamierza zjeść ich sam tylko poczęstować pokój i innych pracowników, którzy się przez niego przewiną.

Wczoraj jednak poćwiczyłam pupę i powiem Wam, że dzisiaj nic mnie boli, więc okazało się to antidotum na bolące mięśnie. Oprócz tego oczywiście uda, A6W (4 dzień) i 15 minut skakanka. W sumie wyszło około 55 minut ćwiczeń. Wprawdzie waga i pomiary dopiero w sobotę, ale dzisiaj koleżanka mi powiedziała, ze chyba schudłam. Oj łechcą takie komentarze…. Ostro walczę i w końcu musi mi się udać wyszczuplić nogi!

Ostatnio spotkałam moją koleżankę o podobnym typie urody z pomalowanymi ustami na kolor czerwony. Od tamtej pory po prostu chodziła za mną czerwona szminka. I tadam! Zamówiłam u koleżanki z Avonu – na razie to próba, więc nie kupiłam najdroższej. Dzisiaj jak tylko wrócę do domu to będę robić test. Jak nie będzie mi pasować to trudno-majątku nie kosztowała, ale jak się nie przekonam to nie będę wiedzieć! Zamówiłam też balsam do ust z mleczkiem pszczelim i od rana intensywnie go używam – bardzo fajny.

Co do zakupów to dokonałam jeszcze jednego – kupiłam książkę „Opanuj swój metabolizm” Jillian Michaels. Mój Mąż o dziwo się zgodził. Ostatnio mam manię czytania i kupowania książek o szeroko rozumianym żywieniu. Regularnie też czytam Super Linię i często stamtąd czerpię wiedzę o ciekawych książkach. Chyba do końca życia moim niezrealizowanym celem będzie to, że nie poszłam na dietetykę… w związku z tym wspomagam się literaturą i w ten sposób poszerzam swoją wiedzę nt. jedzenia i tego co z nim związane. Czytałam kilka opinii o tej książce i są całkiem ok, więc pora samemu się przekonać.  Jak przeczytam to napisze Wam czy było warto – mam nadzieję, że dzisiaj książka zjawi się w paczkomacie.

Dzisiejsze popołudnie postanowiłam przeznaczyć na pielęgnację urody związaną z sobotnim wyjściem – depilacja, brwi itp. Jak książka przyjdzie to oczywiście zagłębię się w lekturze, a jeśli nie to chyba zrobię porządek w szafie z ubraniami, bo nie mogę znaleźć moich drugich leginsów do ćwiczeń. Żałosne…

Jadłospis:

7.00 kromka pełnoziarnistego chleba posmarowana serkiem śmietankowym z powidłami śliwkowymi, szklanka kefiru

10.00 pączek

13.00 2 kiwi, mały jogurt naturalny

16.30 ziemniaki, polędwiczka z gorgonzolą, surówka

19.30 tilapia zapiekana z pomidorami i papryką.

Kolacji chyba zrobię zdjęcie, bo chciałabym umieścić pierwszy swój przepis na Vitalii.

 

POZDRAWIAM!!!!!

 

Ps. Zaraz zmykam po pączka.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.