Odpuściłam sobie na razie dietkowanie zupełnie. Rowerka również zero, ale to tylko dlatego, że doba nie da się rozciągnąć.
Codziennie coś! Wczoraj na przykład byłam na zebraniu w szkole synusia. Nie jest źle, grozi mu nawet parę szóstek. Z tym to przesadził ;) Gorzej, że zanosi się również na parę czwórek na półrocze. Nie martwcie się, nie jestem szurniętą matką, która wymaga od dziecka nie wiadomo czego. Jednakowoż znam swe dziecię i wiem, że w tym wypadku było to tylko lenistwo, bo stać go na wiele.
Nie będzie miał szlabanu (na razie), ale ... (Oczywiście żartuję)
Jestem z niego bardzo dumna, chociaż wiem, że nie jest to szczyt jego możliwości (zdolna bestia w mamusię, hi hi) :)))
W końcu to pierwsza gimnazjalna, dojeżdżanie, wczesne wstawanie... mogło być dużo gorzej.
Córcia w klasie maturalnej też nieźle wypadła na półrocze, wszystkie próbne matury zdała. Szkoda mi jej, bo widzę jak ciężko pracuje. Dobrze, że teraz trochę odpocznie.
Zatem jestem mamuśką dumną jak paw a nawet dwa pawie.
Dziasiaj mam dwie imprezy wigilijne. Jedną, pracowniczą, już zaliczyłam. Na drugą, chóralną, za chwilę jadę. Jutro jeszcze spotkanie wigilijne ze swoją klasą w szkole i ferie świąteczne :))))
Jutro po południu jadę do fryzjera. Miałam po raz pierwszy w życiu farbować włosy, bo wydawało mi się, że już mam parę siwych włosów. Książę małżonek stwierdził, że przesadzam i dla pięciu siwków nie powinnam robić sobie nie wiadomo czego na głowie. Przyznałam mu rację, bo bardzo mi się podoba moja naturalna farba na włosach. Zatem jadę się tylko przystrzyc.
Pojutrze miało odbyć się spotkanie klasy licealnej, ale jakiś marny odzew. Wszyscy chyba udają, że tak ich przygotowania świąteczne pochłonęły. Ja nie będę udawać i jadę. Na wszelki wypadek wezmę ze sobą lusterko, cobym sama nie musiała piwka pić ;)
Wczoraj zrobiłam córci przyjemność i upiekłam ciasteczka na klasowe spotkanie wigilijne. I skoro wszyscy chwalą się, to ja też:
Pierniczki będziemy robić dopiero w sobotę :)