Weź tu się czlowieku odchudzaj!!! :(((
Los rzuca mi same kłody pod nogi! Czuję, że wrzesień będzie sprawdzianem mojej wytrwałości w odchudzaniu. Jadłospis układa mi się w tym miesiącu niemożliwy :((
Wczoraj wystarczy spojrzeć na "obiad". Dzisiaj nie lepiej :(((
Rano zaczęło się całkiem przyjemnie: waga 86 kg. Super!
Śniadanie: kromka chleba z szynką i pomidorem + kawa z mlekiem
II śniadanie: 0,5 l jogurtu z czerwoną pomarańczą
Obiad: 0,25 kg salcesonu (!) Taką zachciankę miałam!
kolacja: czekolada pitna z churros, 0,25 kg śliwek, pół piwa
Zaszalałam :(((
A teraz: co to jest churros?
To danie śniadaniowe (a nie kolacyjne) w Hiszpanii. Jedliśmy to w Barcelonie, bardzo nam to posmakowało. Książę małżonek poszukał przepisów i dziś właśnie próbowaliśmy.
Churros to takie ciasteczka.
Najpierw gotuje się wodę ok. pół litra z 2 łyżkami cukru, 2 łyżkami oleju i szczyptą soli. Do gotującej się wody wsypuje się na raz 250 g mąki z łyżeczką proszku do pieczenia. Rozmieszane ciasto trzeba ostudzić. Potem wyciska się przez maszynkę takie wałeczki jak na ciastka kruche i smaży na głębokim tłuszczu jak faworki.
Do tego trzeba przygotować czekoladę na gorąco.
Zagotowaliśmy ok. pół litra mleka, dodaliśmy 1 gorzką i jedną mleczną czekoladę. Jak się rozpuściła dodaliśmy łyżkę mąki ziemniaczanej rozpuszczonej w mleku. Trzeba poczekać, aż się zagotuje i zgęstnieje. Mniam!!
A churros się je, maczając po prostu w czekoladzie :)))
Wiem, że zasługuję na zlinczowanie ;)) Ale pyszne było i nie mogłam się powstrzymać przed podaniem wam przepisu.
Poza tym byłam bardzo grzeczna :)) Naprawdę!!!
Przepedałowałam mimo @ 45 km i zaliczyłam 3 dzień a6w. Ciężko mi głębiej odetchnąć.
Miałam dziś wkleić zdjęcia bluzeczki, w której byłam dziś w szkole i wszyscy (tzn. koleżanki) zauważyli, że ładnie wyglądam i chyba schudłam :))) Mniód na moje serce!!
Ale dziś zakupilam sobie 2 kolejne, tym razem bez akceptacji córki :( Niestety nigdy nie umiałam robić zakupów. Jutro ocenicie, czy się nadają. Mnie się spodobały i się dalej podobają :))
Oprócz tego zakupiłam sobie pasek do spodni, bo musialam je dziś w garści trzymać ;)))
To mi się podoba!!!
W pracy też pozytywnie, bo dostałam do klasy nową komodę i będę mogła wreszcie zrobić porządek w papierach i nawet zamknąć na kluczyk.
Dziś dopiero 2 września! Jake posiłki czekają mnie jutro? Strach pomyśleć!
W piątek idziemy z księciem małżonkiem naprawiać komputer koleżance, a ona lubi się odwdzięczyć i kocha jeść. Za to w sobotę jedziemy do Teatralnej na tańce, a tam oczywiście piwko.
I ja mam chudnąć?!!!
Cała nadzieja w rowerku i brzuszkach!
Dowiedziałam się też, że od 14-tego będzie już aerobik, tylko czy ja wydolę czasowo i kondycyjnie?
...
Dzisiaj podchodzę do mojego wpisu, jak do jeża :(((
Tzw. wenery twórczej mi brak.
Ale jak to tak? Nowy miesiąc, a ja jeszcze w starym???
To może chociaż jakieś podsumowanko?
śniadanie: kromka chleba z salami i pomidorem
II śniadanie: 2 ciasteczka z czekoladą
obiad: 2 kawały ciasta (szarlotka i czekoladowe z bitą śmietaną) u teściowej
(Tutaj do dałam popis!)
Kolacja: zupa pomidorowa + nektarynka
Proszę tym razem nie brać ze mnie przykładu. Na pewno nie jest to dobrze zbilansowana dieta ;)
Poza tym mogę się pochwalić, że przejechałam 43 km na rowerku i zaliczyłam 2 dzień a6w. Jakoś ciężko mi się ostatnio jeździ :(((( I nogi po wszystkim mnie bolą... Sama siebie podziwiam, że mobilizuję się do rowerkowania mimo wszystko!
A jeśli chodzi o brzuszki, to się dziś zdziwiłam, że czułam już mięśnie po wczorajszych 36 raptem ruchach. Tym razem przygotowałam się wcześniej teoretycznie, tzn poszukałam instruktażowego filmiku na youtubie. Teraz tylko jak najdłużej wytrwać i będę podziwiać swoje kaloryferki zamiast michelinków. Ostatnio wymiękłam gdzieś w połowie :(((
Dziś rozpoczęcie roku szkolnego minęło w miarę bezboleśnie. Nawet udało mi się plan lekcji dla dzieci przygotować na czas. Mój plan jest niczego sobie :))) Nie mogę narzekać, bo mnie co pokarze! Najpięknięjszy jest piątek: 2 godziny na rano. Warto wtedy iść do pracy w ogóle? ;)))
Tak wyglądała moja wersja oficjalna na rozpoczęcie roku :)))
Jak tak patrzę na zdjęcie, to te wzory na bluzeczce nie są zbyt korzystne dla mnie :(((
Ale jak tak dalej będzie mi dobrze szło, to za trzy miesiące będzie za duża i trzeba ją będzie komuś oddać ;)))
Dzisiaj za to kupiłam sobie "normalną" bluzeczkę na zwykłe dni szkolne. Zdjęcie jutro!
Jak to się wyrażał kolega kierownik w "powtórce z rozrywki": akceptacja została zabezpieczona przez moją córkę :))))
Dzień dobroci dla dietki
Ależ grzeczna byłam dziś niesłychanie:)))
bilans dnia
śniadanie: kanapka z szynką i pomidorem + kawa z mlekiem
II śniadanie: 0,25 kg śliwek, gruszka, 0,5 l kefirku
obiad: naleśnik z serem i śliwkami
kolacja: mięsko z warzywami
W międzyczasie rowerek 45 km
Potem pierwszy dzień a6w zaliczyłam. Oby wytrwać!!!
Poza tym bardzo grzecznie wynudziłam się na konferencji metodycznej. Nawet głupich min nie robiłam na te wszystkie głupoty ;)
Teraz za to powoli się nakręcam na jutro i klnę tych wszystkich na górze w żywy kamień, bo znów najtrudniejsze zostawili nauczycielom przy tablicy. Sami chodzą z głową w chmurach, przepełnieni ideałami, a ty rób wszystko, żeby to zrealizować. Jak nie wyjdzie, to kto jest winien, no kto?? Na pewno nie ten, kto ma durne pomysły...
Ech, szkoda gadać.
No właśnie, a ja jeszcze naskrobałam cały akapit, ale skasowałam, bo żółć aż się wylewała z ekranu. Nie ma co gadać, trzeba robić swoje!
Dobrze, że mamy długie wakacje, bo nigdy w życiu nie doszłabym do siebie w ciągu 2 tygodni po całym roku szkolnym :))))
Nie mam zielonego, ani każdego innego pojęcia, co ja mam jutro założyć. W oczy rzucają się tylko wakacyjne ciuchy. Może jutro dokopię się do tych bardziej oficjalnych?
O jeżu, jak mi się nie chce!
Podsumowanie 3 miesięcy
Od 1 czerwca schudłam 10,5 kg
Chociaż sierpień nie należy do zbyt "wydajnych" miesięcy, to jednak:
masa: -1,8 kg
szyja: bez zmian
biceps: -0,5 cm
piersi: -1 cm
talia: -1 cm
biodra: -1 cm
udo: -0,5 cm
łydka: +0,5 cm (ale w ciągu ostatniego tygodnia spadło już 1 cm, po prostu się nałaziłam w podróży)
tłuszcz: -1 %
Za to podsumowanie trzech miesięcy wygląda, według mnie, imponująco i byle tak dalej:
masa: -10,5 kg
szyja: -2 cm
biceps: -2 cm
piersi: -5 cm
talia: -10 cm
biodra: -7 cm
udo: -5 cm
łydka: -2,5 cm
tłuszcz: -6 %
Powiem wam, że warto robić takie podsumowania. Najlepsza motywacja, jaka może być!!! Ostatnim miesiącem trudno się chwalić, ale jednak coś ubyło. Za to jak popatrzy się na całość, to okazuje się, że warto się starać!!! Powolutku, byle do przodu i się w końcu nazbiera straconych kilosków i centymetrów. Byle zacząć i wytrwać!!!!
Może później powstawiam jakieś zdjęcia porównawcze, żeby się jeszcze lepiej zmotywować?
Dzisiaj grzecznie
Odważyłam się dziś: 87,7 kg.
Pojeździłam nawet na rowerku: 43 km.
Nawet poprasowałam, ale krótko. Jednakowoż jest jakiś początek w prasowaniu ;))
Byłam nawet na szantowym koncercie z okazji Dni Barczewa.
Zniżka nastroju objawia się jednak niemożnością dokonywania komentarzy w innych pamiętniczkach. Jakoś nie mam nic ciekawego do powiedzenia... Ale przecież was wszystkich kofammm!!!!
Bilans dnia:
śniadanie: pól omleta z powidłami
przegryzka: papierówka
obiad: zupa pomidorowa
podwieczorek: 2 krówki, 2 markizy, 2 śliwki (tak mi się jakoś sparowało)
kolacja: kanapka z szynką i pomidorem i niestety orzeszki solone
W sumie wypadło nie tak źle.
Jutro mijają 3 miesiące od kolejnego początku odchudzania. Może podsumuję je pełną 10 na minus??? Jeśli nie, to mówi się trudno, będziemy walczyć dalej tak czy siak!!!
2 dni lenia
Należy mi się kopniak na rozpęd!!!
2 dni totalnego lenistwa i obżarstwa. chyba zbliża mi się miesiączka, czy cóś?
Nic, tylko leżę i czytam jakieś czytadła, zero rowerka i innej aktywności fizycznej w typie sprzątanie mieszkania, albo prasowanie na przykład.
Boję się stanąć na wagę, a trzeba by!!!!
Jutro może się odważę... O! Jaka dwuznaczność!!!!
Jestem ździebko na rauszu, więc nie będę się zbytnio rozwijać elokwentnie...
Właśnie odprowadziłam gości na przystanek autobusowy.
Idę spać!!!
Chyba czas wymienić wadze baterie ;)
Bo po dwóch dniach wcale nie takich grzecznych pokazała mi 86,4 kg! Szok!
W zasadzie to mi się podoba ;)
Baterie zakupię, a włożę, jak pokaże więcej, hi hi.
Wczoraj wcale nie byłam tak niegrzeczna:
śniadanie: pół grahamki z pasztetem i pomidorem
II śniadanie: nektarynka i chyba litr soczku grapefruitowego
Obiad: 3 ciastka czekoladowe i 2 śliwki
Bardzo ciekawy ten obiad, prawda? A to wszystko dlatego, że byłam w szkole na radzie pedagogicznej i jako przekąskę przygotowano całe stosy ciastek. Kto to widział!!!! I podobno jesteśmy szkołą promującą zdrowie!!! A dla mnie to wszystko, to jakby postawić butelkę wódki przed alkoholikiem! 5 godzin wytrzymałam!!! A ponieważ rada się ździebko "przeciągnęła", chwyciła w biegu te ciastka i pognałam na robienie umówionych pazurków. Wizyta u kosmetyczki też trwała 3 godziny, bo musiałam doprowadzić również pięty do porządku po wojażach.
Podwieczorek: danio truskawkowe do picia
Kolacja: bułka i 2 kabanosy na Starówce oraz 4 piwka na szantach
II kolacja: nektarynka i kawałek piersi z kurczaka i całkiem możliwe, że coś więcej, ale było późno i nie pamiętam ;)))
Tak to wyglądał mój wczorajszy dzień!
Dziś nie planuję, żadnych ekstrawagancji w typie piwo i ciastka.
Zaraz spadam do szkoły, trzeba klasę przygotować na wtorek, bo w poniedziałek jakaś konferencja metodyczna się szykuje lub coś w tym stylu.
A miało być tak pięknie...
Powrót do pracy, powrót do normalności, powrót do uporządkowanego rozkładu dnia...
Nic z tego!
Wczoraj dałam plamę!
Do obiadu było wszystko jak pod sznurek: i dietka, i robota.
Od 9 do 13 poprawki w szkole.
Potem miał być obiad, rowerek i na imprezę, na której miałam być grzeczna.
Obiad był, ale zamiast rowerka siedziałam przy kompie i robiłam dyplom dla dyrektorki odchodzącej na emeryturę. Trochę to trwało. Nici z rowerka!
A na imprezie, jak zobaczyłam żarełko - koniec! Rzuciłam się na nie, jakbym przez miesiąc nic nie jadła! Ech!
Jeszcze dziś mam pełny żołądek!
Nawet nie próbowałam dziś stawać na wagę!
Z rozsądku zjadłam śniadanie, żeby obudzić metabolizm, ale jak to dziś dalej będzie, to nie wiem.
Zaraz lecę na Radę pedagogiczną, potem mam umówione pazurki, a potem (przecież dziś czwartek) szanty. Dzisiaj gra Szantaż, a w nim nasz kolega chóralny.
Zatem znów nici z rowerka. No chyba, że nowa dyrekcja zrobi krótką radę, w co wątpię :((
Żebym chociaż wytrwała w dietce...
Coś chyba powinnam napisać...
No to się zważyłam i obmierzyłam. Lekkie rozczarowanko :(((
Tylko -0,1 kg przez trzy tygodnie, ale Vitalia policzyła, że to -1% tłuszczu, bo w cyckach, talii i biodrach po 1 cm mniej. Za to w łydkach +1,5 cm, szok!!!!!
W sumie najważniejsze, że nie przytyłam. W końcu i tak mogłoby się zdarzyć.
Teraz dni będą podobne już jeden do drugiego, stabilizacja, powrót do pracy, to może łatwiej będzie dietkować i waga wreszcie spadnie.
Bilans dnia:
śniadanie: bułeczka z serkiem topionym i szyneczką oraz (II połówka) z miodem, do tego herbata zielona
II śniadanie: kabanosik
Przegryzka: nektarynka
Obiad: rosół z mięsem i makaronem
Podwieczorek: 2 ciasteczka owsiane
kolacja (której miało już nie być): kawałek pizzy i piwo
Na kolacji był braciszek, u którego gościliśmy w Bremen, z żoną.
Z nimi to też jest niezła historia. Oboje po przejściach, poznali się przez gg: on w Bremen, ona w Olsztynie. Słowo do słowa okazało się, że cały czas w życiu się mijali. Po 2 latach się pobrali, a teraz po 3 latach od ślubu, mój brat w końcu zabiera swoją żonę do siebie. Tyle czasu byli razem tylko przez telefon i od czasu do czasu widzieli się w realu. Szczęśliwi bardzo, ale też pełni obaw, jak to się im razem ułoży. Przecież do tej pory to było tak naprawdę narzeczeństwo.
Dziś byłam już pierwszy dzień w pracy. Okazało się, że książeczkę zdrowia mam aktualną jeszcze przez rok. Przygotowałam na jutro tylko zadania do egzaminu poprawkowego. Na razie dawkuję sobie szkołę powoli, żeby nie dostać od razu uczulenia ;)
Jutro poprawki (moja poprawkowiczka podobno uczyła się całe wakacje - zobaczymy, Oby!), a po południu już impreza nauczycielska na pożegnanie starej dyrekcji.
Nową dziś widziałam: za ładna i za zgrabna, ale może nie będzie zbyt pewna siebie. Pożyjemy, zobaczymy.
Załączam pierwszą porcję zdjęć z podróży. Najpierw te, które wysyłaliśmy teściom, żeby wiedzieli, że żyjemy i gdzie mniej więcej jesteśmy ;)))
Berlin
Potsdam
Bremen
Amsterdam
Bruksela
Paryż
Cerbere (na granicy francusko hiszpańskiej nad Morzem Śródziemnym)
Barcelona
Mediolan
Wenecja
Wiedeń
Praga
I to by było na dziś na tyle :))))
Acha!!! Przejechałam dziś 43 km na rowerku.
Jeszcze 20 i będę już na granicy z Ukrainą!
Hej! sokoły!!!!