Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 572372
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2014 , Komentarze (4)

Chyba zamiast się odchudzać powinnam zmienić lustro. Niby jestem grzeczna, a waga pokazuje mi bardzo brzydko. Wczoraj po grzecznym weekendzie 83,2 kg, dziś 83,8 kg. Jedzenie było pod kontrolą: regularnie, nie za dużo, bez słodyczy. Jedynie leniwie było. Leżenie plackiem na kocu i czytanie książek. Nie chciało mi się ruszyć na kijki, choć okolica była zachęcająca. Weekend spędziliśmy na głębokiej wsi, pilnując kotów i psa koleżanki, która wyjechała na wesele. Oczywiście nic bezinteresownie, liczymy, że w razie potrzeby będzie można podrzucić jej Kluska. Dziś w nocy mamy pod opieką półroczną suczkę siostry męża. Zobaczymy, jak sobie damy radę. Wprawdzie mówili, że może zostać sama na podwórku, ale co innego, gdy ktoś jest w domu. Jak pusty dom, może zacząć w nocy płakać i co wtedy? Najwyżej jedno z nas będzie spało z Dżini w jednym pokoju a drugie z Kluskiem w drugim.

17 lipca 2014 , Komentarze (5)

Waga 83,3 kg. Nie widzę powodu, dlaczego większa niż wczoraj. Próg 82 jest u mnie momentem, gdy waga wraca. I tak już od roku (szloch) Bujam się w te i we wte. Jakby coś blokowało. Może i powód by się znalazł. Musiałam wstać dziś o 3, żeby zawieźć syna na miejsce zbiórki z kumplami, wybierał się do Krakowa. Potem jeszcze dospałam, ale słabo i czuję się trochę opuchnięta. Wczoraj ujechałam też 60 km na stacjonarnym i zwykle po czymś takim, szczególnie jednorazowym po dłuższym czasie mam więcej na wadze. 

Dobra! Koniec biadolenia! Trzeba trzymać się planu i postanowień a wreszcie przeskoczę ten zaklęty próg!!

16 lipca 2014 , Komentarze (5)

Waga bez zmian 82,9 kg. Jutro oficjalne ważenie.

Wczoraj byłam grzeczna, znów kusił mnie wafelek, ale odłożyłam, przy samej kasie :p Wieczorem jedynie skusiłam się na pół piwa, ale pyszne było i nie żałuję. Był to wyrób księcia małżonka i syna, mają nowe hobby. Ale trzeba im przyznać, że wyszło rewelacyjne. Nie powiem wam, co to za rodzaj, bo się nie znam, za to oni rzucają nazwami jeden przez drugiego, gdziekolwiek posmakują piwa. A jak zaczęli wybrzydzać... Teraz dojrzewa w butelkach już drugi rodzaj.

Syn dostał się na AGH w Krakowie. Do Warszawy i Wrocławia również, jednak liczy się tylko Kraków. Szukamy teraz stancji dla 2 lub 3 chłopaków, od października. Ten trzeci prawdopodobnie załapie się na akademik. Jakbyście miały namiar na coś przystępnego cenowo (do 500 zł od głowy), to dajcie znać.

Córka kończy już studia. Całe szczęście, bo podwójnie nie wytrzymalibyśmy finansowo. Jeszcze w październiku obrona pracy i wyjeżdża do Belgii z chłopakiem, który dostał stypendium doktoranckie w Gent. Mam nadzieję, że Paula znajdzie tam pracę w swoim zawodzie. Zawsze mogłaby już gromadzić doświadczenie i staż. O nią jestem spokojna, jest zaradna, da sobie radę. Gorzej z Olkiem, to taki syneczek mamusi. Przyjdzie całkiem osiwieć, ale co tam i tak się farbuję, więcej, czy mniej siwych, co za różnica.

Zmykam na rower (zakochany)

15 lipca 2014 , Komentarze (10)


Tendencja spadkowa utrzymuje się: 82,9 kg. Mnie to bardzo motywuje. Wczoraj jak nigdy trzymałam się dietki. Robiąc zakupy w Biedronce kilka razy miałam już w łapkach wafelki i inne takie, ale odłożyłam na półkę. Książę małżonek też stwierdził, że brzuch mu urósł. Co prawda, to prawda! :p Ale on duży jest i tak nie widać.

Może trochę się wczoraj zleniłam. Nie kijkowałam, ani nie pedaliłam. Za to zebrałam na działeczce u teściów porzeczki. Dziś koniecznie muszę coś z nich zrobić, bo się zepsują. I to zaraz, bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia na mieście. A wieczorkiem musimy popróbować w chórze. No to do roboty!

14 lipca 2014 , Komentarze (8)

Witam po przerwie wyjazdowej! 

Starałam się, grzeczna nawet byłam (choć nie obeszło się bez grzeszków, ale drobnych), kijkowałam, chwytałam słońce skórą i wiatr włosami.

Wyjeżdżałam z wagą 86 kg, wróciłam z 83,3 kg 8)

Żadnego gofera, żadnych drożdżóweczek, lody tylko 2 razy z kawą, piwko z minimalnym zakresie bom szofer. Oraz 66,5 km z kijkami!!

Odstresowałam się, nie myślałam o szkole, ani innych problemach. Opaliłam się mniej niż zwykle, bo Klusek nie dał poleżeć plackiem na kocu. Stwierdzam, że mam psa z ADHD. Na plaży nic tylko zmuszał nas do rzucania patyka do wody. Pod koniec tak się wycwanił, że wiedział jak omijać fale, żeby mu całego łba nie zalewały. Woda była zimna, że aż szczypało. Żeby pies się za bardzo nie wychłodził, rzucaliśmy mu patyki na piach i wtedy zaczynało się szaleństwo: kopanie, rozbryzgiwanie piachu w promieniu 50 m. Całe szczęście, że między Chałupami a Kuźnicami jest plaża dostępna dla psów, a za Kuźnicami to nawet jest kawałek bezludnej plaży, więc nie było problemu z innymi plażowiczami. Książę małżonek od środy kijkował już ze mną. Po plaży, bo stopa zapadała się w piasku i palec tak nie bolał, bo się nie zginał. Kijkowanie w kopnym piasku to sport zdecydowanie ekstemalny!!! Nie przypuszczałam, że dam radę przejść po plaży, po suchym piasku 12 km.

Teraz pranie, prasowanie i chyba trzeba się zabrać za mieszkanie: jakieś porządki, remanenty w szafach. Ech, nie lubię tego :< Ale nie lubię też tego bałaganu. Trochę za dużo gromadzę przydasiów, książę małżonek też. A z wiekiem niestety słabo się pamięta gdzie co leży. Chyba zrobię kartotekę domową w googlach, żeby się przy awarii kompa nie zgubiła ;) Trzeba zacząć sobie radzić różnymi sposobami, wszak SKS zakorzenia się na dobre.

6 lipca 2014 , Komentarze (6)

Książę małżonek potknął się był o korzeń i ledwo chodzi. Paznokieć na paluchu siny, stopa trochę spuchnięta. Nici ze wspólnego kijkowania (szloch) Jutro zobaczymy czy z nogą gorzej i coś czuję, że odstawimy młodzież na kurs a sami zrobimy rundkę po lekarzach. Rok temu przetarłam szlak, bo naciągnęłam sobie ścięgno Achillesa. Wiem, gdzie najpierw zaliczyć rodzinnego we Władysławowie i gdzie w Pucku jest szpital. Dobrze, że wczoraj kupił buty o numer za duże...

5 lipca 2014 , Komentarze (5)

Klusek szczęśliwy, ja również :D

Na razie do niedzieli jestem w Gdańsku u córki. Od poniedziałku Chałupy wecome to...

Młodzi na deski, a starszyzna kilki w dłoń! Odrobię wreszcie zaległości we kijkowaniu.

Na tę okoliczność zakupiłam sobie w Lidlu buty biegowe + wkładki, spodenki, koszulki. W ogóle obkupiłam dziś całą rodzinkę w buty, spodnie i spodenki, nie tylko w Lidlu. Książę małżonek nie będzie miał już wymówek: nowe buty sportowe + wkładki, nowe delikatne spodenki, żeby nie obcierały bąbli po oparzeniu. Jakby co mam na stanie również opatrunki, w razie gdyby bąble pękły i się zdarły.

O wadze wolę nie wspominać ;( Opuśćmy na razie na nią zasłonę milczenia, do 14-tego się nie ważę. Co nie znaczy, że "hulaj dusza piekła nie ma". O, nie, nie! Mam nadzieję, że Paula pomoże mi w utrzymaniu postanowień i ogarnięciu koryta. Jest już tak źle, że zastosowałam szlaban na wszelkie słodycze, wszelkie. To jest mój drugi dzień! Nie ma, że gorąco i lodziki i inne takie. Słodkościom mówimy stanowcze NIE!

30 czerwca 2014 , Komentarze (16)


Chyba kupię sobie drugą wagę i zacznę się ważyć jednocześnie na obu ;)

Urodziny sprzyjają podsumowaniom i refleksji. Mnie dopadła jedna: głupota nie boli i ciężko się z niej wyleczyć. Dziś miało być już mnie co najmniej 5 kg mniej niż jest. Niestety włączyła się opcja pochłaniania wszystkiego co znajdzie się w zasięgu paszczy i jest jak jest. Nie rezygnuję, bo nie chcę. Chcę być lżejsza, zdrowsza, sprawniejsza, zatem walczę dalej. W tej bitwie poległam, ale wojna trwa!!

Zaczęły się wakacje. Mniej nerwów, więcej czasu dla siebie, spokojniejsza głowa. Ale też więcej pokus na co dzień. Nie będzie łatwo. Mam jeszcze jedną motywację. We wrześniu z chórem ruszamy na tydzień do Barcelony. Chętnie pojechałabym tam z siódemką. Jak na razie jest ona dla mnie psychiczną barierą nie do pokonania od co najmniej roku. Co się zbliżę, to włącza mi się zaraz chuć jedzeniowa i lenistwo do wszelkiej aktywności fizycznej.

Długo się nie odzywałam w pamiętniku. W międzyczasie spotkałam się na pogaduchach z fioną.smutną. Fajna babka i wcale nie wygląda tak, jak sama się czuje. Żal było się rozstać (szloch) Na pewno spotkamy się jeszcze nie raz!

Pożegnałam swoją szóstą klasę. W takich przypadkach żałuję, że nie mamy szkoły ośmioklasowej. Fajne dzieciaki, mam nadzieję, że dobrze im się w życiu ułoży. Po wakacjach trzeba będzie się zaprzyjaźnić z maluchami czwartoklasistami. Tym bardziej będzie trudno, bo w tym roku uczyłam tylko VI klasy, a od września tylko IV i to będzie ich aż 5. Damy radę, choć nie będzie łatwo.

Zmykam odgruzować chałupę, bo po maratonie z końcówką roku szkolnego troszku zarosła, a za tydzień wyruszamy nad morze do Władysławowa. Dzieciaki, będą szaleć na deskach w Chałupach, a ja z księciem małżonkiem i Kluskiem będziemy wędrować z kijkami. Każdy będzie miał taką aktywność, którą jest w stanie wytrzymać :p

Na koniec jeszcze muszę się pochwalić synkiem. Maturę napisał rewelacyjnie:

matma podstawa 98% rozszerzenie 92%

angielski podstawa 100% rozszerzenie 99% ustny 97%

fizyka rozszerzenie 77%

polski podstawa 50 % ustny 70%

hiszpański podstawa 83%

Powinien się dostać tam, gdzie chce. Zapisał się na Politechnikę Warszawską, Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie i na Politechnikę Wrocławską, wszędzie na informatykę. Po przeliczeniu punktów jest szansa, że dostanie się na każdą, Oj, będzie miał dylemat, co wybrać :D



2 czerwca 2014 , Komentarze (12)

Niby nie byłam taka mocno niegrzeczna, ale na wadze dziś 85,4 kg (szloch) Wczoraj było 83,7 kg.

Wredna waga! Wytknęła mi dziś każde piffko i inne grzeszki. A chyba najbardziej to, że nie łykałam swoich tabletek na nadciśnienie i piłam za mało wody. Obudziłam się dziś znów ze spuchnętymi dłońmi. 

Nie ma co rozpaczać. Było fajnie, bedzie jeszcze lepiej. 

Zapowiada się ciężki tydzień. Muszę jednak wyskrobać odrobinę czasu na rowerek i kijki. Nie mogę ciągle odkładać ćwiczeń na później! W weekend nie było kiedy, bo festiwal, bo przyjaciele, bo córcia w domu. Zawsze coś będzie. Teraz codzienne próby przed piątkowym i sobotnim koncertem.

30 maja 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj zanotowałam spadek 0,9 kg w ciągu tygodnia. :D Dziś było jeszcze mniej, ale staram się tym nie podniecać, bo przecież weekend i znając siebie, nie będzie w 100% dietkowo. Nie szkodzi, byle tylko nie przesadzić. Zaczęłam już wczoraj dwoma piwkami wieczorem i waga na pewno nie omieszka mi tego wypomnieć, tylko że dopiero jutro.

Dziś przyjeżdża córcia, mamy również w gościach przyjaciół z Niemiec, którzy przyjechali na festiwal chóralny do Barczewa. Z nimi było to wczorajsze piffko ;)

Będzie ciężko utrzymać dietę, a jeszcze ciężej wygospodarować czas na kijki lub rower.

Ale ja nie dam rady? Ja?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.