Mój ręcznik to waży już znowu chyba ze 25 kg
Niektórzy już wiedzą :))) Jeśli nie ma mnie długo na Vitalii, to znaczy, że tyję. A ponieważ jest to zajęcie niezmiernie zajmujące, nie udzielam się tutaj. Nie, żeby mi wstyd było, chociaż powinno. Jednakowoż jest to portal dla odchudzających się, a nie tyjących. Wprawdzie anorektyczki też się tu udzielają, jednak ja do przedstawicieli tego typu zaburzeń w odżywianiu nie mogę się zaliczyć.
Udawałam sama przed sobą, że absolutnie nie mam czasu, żeby tu zaglądać. W końcu opanować pracę na 1,5 etatu po rocznym urlopie, to nie w kij dmuchał. Ale to tylko wymówki. Jestem w tym mistrzynią.
Ciągle poszukuję metody na siebie i swoje kilogramy. Wypadałoby wreszcie je zaakceptować. W końcu ani mąż, ani kochanek, ani tym bardziej dzieci oraz pies nigdy na ich nadmiar nie narzekali. Tylko ja sama taka niezadowolona. Latka lecą, powabną laską już nie będę, nie ma się co łudzić, tym bardziej, że nie stać mnie na operacje plastyczne odsuwające w czasie objawy starości. Z resztą ja się stara nie czuję, dojrzała i owszem, wreszcie
Co nie znaczy, że mądra, może jedynie inteligentna. (Cóż za skromność!)
Podchodziłam do mojej decyzji o powrocie tutaj jak pies do jeża. Jakoś straciłam nadzieję, że dam radę, że to moje odchudzanie ma sens. Chyba w tej mierze jestem przypadkiem beznadziejnym. Nigdy nie pozbędę się pełnej rozmiarówki z szafy: za małych ubrań nie wyrzucę, bo "może schudnę"; za dużych strach się pozbyć, bo już tyle razy się przydawały
Ale wróciłam
Najważniejszym obecnie powodem podjęcia kolejnej próby jest po prostu niewygoda: kłopoty ze schylaniem się, zadyszka itp