Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 572388
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 czerwca 2013 , Skomentuj


Oj!! Ja też mam wrażenie, że nie znam zasad dietetycznych 
Ostatnio pochłaniam wszystko, jak leci. Waga bezlitośnie mi to wytyka i co gorsza ma rację. Dziś nawet się nie ważyłam, bo po co się stresować przy niedzieli, skoro w sobotę się poszalało na grillku.
Jutro za to będzie chwila prawdy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale czemu jest aż tak ciężko? No czemu?
Rowerkuję, to jedno co dobre  Tylko jak opanować korytko? Na początku jakoś dawałam radę, więc czemu teraz mi tak ciężko? Nie mam pojęcia 

Do końca czerwca 2 tygodnie, zwariowane tygodnie, bez czasu wolnego a w zasadzie z niedoczasem: końcówka roku szkolnego i artystycznego.
28, 29 i 30 śpiewamy Traviatę. Przygotowań mnóstwo przed nami. 
Damy radę, nie takie rzeczy się kładło  Ale lipiec zacznę chyba nieprzytomna.
Nie wiem, czy są jeszcze bilety, ale zapraszam.

12 czerwca 2013 , Komentarze (2)


Waga 88,4 kg. Nie spadła od wczoraj, nie miała szans. Zmieniłam pokornie paseczek i jedziemy dalej z tym koksem. 
Ledwo się dobudziłam, a chcę jeszcze przed praca pokręcić chociaż pół godziny. Wczoraj było 40 km. Pod koniec czułam kolano  W zasadzie bolało jak cholera, potem już nie, ale wieczorem znowu.
Nie mogę jakoś znów obudzić entuzjazmu do dietki i ćwiczeń. Ech!

11 czerwca 2013 , Komentarze (2)


Dość biadolenia!!! Do roboty!!! Waga ma tendencję zwyżkową  Pokazuje 88,4, czyli prawie 2 kg więcej niż tydzień temu i na pewno nie jest to woda. 
Chromolę te moje zawroty, których z resztą nie mam od soboty, tzn od kiedy trochę odpoczęłam. Czas wrócić do rowerka, bo zaprzepaszczę cały półroczny wysiłek!!! A paszczę też trzeba zamknąć!!! Kupiłam wczoraj chrom i wszystko mi jedno, czy naukowcy twierdzą, że działa, czy to tylko efekt placebo! Na mnie ma działać w dowolny sposób, byle nie ciągnęło mnie do żarcia!!!
Przysiady sobie odpuściłam, za bardzo czułam kolana, a wolę ich nie nadwyrężyć. Za to brzuszki by mi nie zaszkodziły, tylko do tego trudniej mi się zmotywować  Ale jakbym wykorzystała swoją dzisiejszą złość na siebie i własną głupotę, to kto wie?

9 czerwca 2013 , Skomentuj


No, jestem kobietą upadłą. Przyznaję się bez bicia. 
Nie wiem, co się dzieje, ale włączyła mi się opcja pochłaniania wszystkiego jak leci, a im słodsze, tym lepiej. Chociaż nie wybrzydzam. 
Waga dzisiejsza: 87,6 kg Nie ma się czym chwalić. 
Rowerek od czwartku w odstawce. I to nie tak całkiem z lenistwa. W czwartek i piątek miałam dość poważne zawroty głowy, nawet się wystraszyłam, bo podczas jazdy samochodem też mnie dopadło. Pani doktor stwierdziła, że najprawdopodobniej to tylko zmęczenie. I chyba to prawda, bo całą sobotę przespałam i na razie jest ok.
Tyle, że jutro chcę wrócić do rowerkowania i wtedy się okaże, czy wystarczająco wypoczęłam.

4 czerwca 2013 , Komentarze (1)


Chciałabym, żeby czerwiec był taką rozgrzewką przed wakacjami. 
Zaczęłam spisywać i podliczać to, co wchłaniam. Wczoraj wyszło 1775 kcal, dziś ciut gorzej, bo prawie 2000, ale skoro na całkowitą przemianę materii potrzebuję 2220 kcal i rowerkuję, to chyba akurat. Z resztą liczę z naddatkiem, zaokrąglam raczej w górę.
Hantli jeszcze nie znalazłam, ale i nie szukałam 
Przysiady zaczęłam robić, kolano nie boli (odpukać w niemalowane). Dołączyła do mnie fiona.smutna  Ktoś jeszcze chętny? Będzie raźniej i głupio wtedy odpuścić.
W planach ambitnie miałam jeszcze robić brzuszki, ale jakoś mam na nie lenia 
Jutro dzień oficjalnego ważenia i zmieniania paska, mam nadzieję, że psisko pójdzie w prawo.

2 czerwca 2013 , Komentarze (6)


Też zrobiłam sobie wczoraj Dzień Dziecka, ale nie takim zestawem.
Były kopytka z boczkiem w mojej ulubionej Pierogarni na Starówce, do tego pifko, potem mnimniuśne lody przy Starym Ratuszu (polecam!!!), parę kulek raffaello. Uzbierało się tego trochę, ale też nie żałuję, bo czasem człowiek musi, inaczej się udusi. 
Dzisiaj nie powiem, żebym była już całkiem grzeczna... Dobrze, że rowerkuję, bo nie wiem, co to by było 
Jak nic, trzeba spisywać jadło, bo nie ogarnę tego. Może podczas rowerkowania zacznę wymachiwać hantlami? Może zredukuję falbany pod pachami? Chociaż trochę. Myślę nad przysiadami, ale trochę boję się o kolano, trzeba robić je odpowiednio, żeby stopy były przed kolanami. Hmm... Jak nie spróbuję, to nie będę wiedziała, najwyżej dam sobie spokój jakby bolało.


No to zaczynam!!! Kto ze mną?

1 czerwca 2013 , Skomentuj


Z okazji Dnia Dziecka czas chyba na jakieś podsumowanie 

Do końca stycznia 2013  - 95 kg (było 94,3) 
Do końca lutego 2013    - 93 kg (było 92,4) 
Do końca marca 2013  - 91 kg (było 89,5) 
Do końca kwietnia 2013  - 89 kg (było 88,3) 
Do końca maja 2013  - 87 kg (dokładnie tyle) 
Do końca czerwca 2013  - 85 kg
Do końca lipca 2013    - 83 kg
Do końca sierpnia 2013  - 81 kg
Do końca września 2013  - 79 kg
Do końca października 2013 - 77 kg
Do końca listopada 2013  - 75 kg
Do końca grudnia 2013  - 73 kg

Jest nieźle, choć do tej pory miałam zawsze trochę zapasu, który w tym miesiącu się skończył 
Chyba najwyższy czas wprowadzić jakieś zmiany. Czeka książka i płyta Chodakowskiej, ale w czerwcu marnie widzę swoje zaangażowanie w realizację tego. Końcówka roku szkolnego nie sprzyja, a jeszcze w chórze końcówka sezonu, na którą przygotować trzeba Traviatę oraz jakieś rozrywkowe kawałki. Nie mam szans na planowanie diety ani uczenie się nowych ćwiczeń. A gdzie czas na zakupy i gotowanie??
Może od poniedziałku zacznę chociaż zapisywać co i ile zjadam, to zawsze pomaga ograniczyć wchłanianie  Mam taki śliczny zeszycik i przecież wykupiłam Vitaliusza.
Rowerek będzie, bo pomaga mi ogarnąć się psychicznie w tym kołowrotku. Chociaż książę małżonek już zaczyna narzekać, że zasypia - mnie jeszcze nie ma obok niego, budzi się - już mnie nie ma. Cóż...
Niby 2 kg na miesiąc nie jest dużym wyzwaniem, ale jednak w maju straciłam tylko 1,3 kg  Nie jestem bez winy, oj nie. Pozwalałam sobie na wiele smakołyków, o wiele za wiele. Słaba jestem, chociaż myślałam, że nie aż tak. Trudno, znaczy się trzeba bardziej uważać, skoro już wiem. Długa droga jeszcze przede mną, a nie chciałabym jej niepotrzebnie wydłużać. Powolutku, nawet tiptopkami, byle do przodu!

29 maja 2013 , Komentarze (6)


Wreszcie przyjemne środowe zmienianie paska 
Bo już powoli zaczęłam wątpić w swoje możliwości i wytrwałość, ale nie odpuszczałam, szczególnie w rowerkowaniu, bo z paszą bywało różnie.
I dziś 86,9 kg, czyli prawie 2 kg mniej niż przed tygodniem 
Tym samym strzeliła mi 10 od początku roku! Może to nie jest wyczyn, jak na 5 miesięcy, ale mnie się podoba i jak tak dalej pójdzie, to do końca roku będzie 24 mniej! I takie są plany 
Do tych 2 kg przyczyniła się wirusówka żołądkowa, ale tendencja spadkowa się utrzymuje, tym bardziej, że w poniedziałek zaliczyłam totalne wciąganie wszystkiego co na drodze i na poboczu. Wczoraj było już wszystko (lub prawie wszystko) pod kontrolą, bo pojawiła się @ i wyjaśniła okoliczności poniedziałkowego zajścia. 
Rowerkowanie zaliczone, nawet byłam wczoraj na basenie.
Tylko do roboty mi się nie chce 

27 maja 2013 , Komentarze (1)


Wczoraj ważyłam 87 kg, dziś, po szaleństwach pierwszokomunijnych i kolacji pokoncertowej u księdza proboszcza na Bajkowej, 87,3 kg. Nie jest źle!!
Jakoś przeżyłam ten weekend, choć był bardzo intensywny. 3 koncerty!!!
Ale satysfakcja jest 
Gorzej było z rowerkowaniem, bo ukręciłam mniej aż o 100 km niż w zeszłym tygodniu, ale mam nadzieję, że w tym nadrobię, bo mam wolne od prób, a i przecież w czwartek i piątek jest wolne 
Przydałoby się trochę w domu dokładniej posprzątać, a nie tylko po łebkach, ale kto by się tam takimi szczegółami przejmował. 

Jeżu, jak mi się nie chce iść do roboty, niech ktoś mi da kopa na rozpęd!

24 maja 2013 , Komentarze (2)


Do takich wniosków i sama doszłam, ale jakoś tego czasu nie mogę ogarnąć  szczególnie w tym tygodniu. Dziś mam urlop, ale tylko od szkoły, bo lecę na próbę generalną do filharmonii, a wieczorem koncert. W planie mam jeszcze rowerek i basen. Wreszcie!  Znów nie miałam czasu przez 2 tygodnie, żeby popływać.
Od paru dni męczę się dodatkowo z grypą żołądkową  Masakra! Mdli mnie cały dzień, ranki spędzam upojnie w toalecie, w żołądku coś cały czas się przewala, nie mówiąc o braku sił. Jedynie waga na pocieszenie pokazała mi dziś 87 kg  Tylko, czy ja to utrzymam? W sumie, jak już tak się męczę, to mogę się pomęczyć do niedzieli. Nie będę miała apetytu na obiedzie pierwszokomunijnym. A! I jeszcze po niedzielnym koncercie proboszcz z Bajkowej odgrażał się, że postawi chórzystom kolację. Trudno się opanować, gdy na stole same pyszności, szczególnie takiemu łasuchowi, jak ja 
Parę dni ważyłam i zapisywałam wszystko, co ładowałam do paszczy. Czasu nie było na dokładne zliczenie kalorii, ale na oko widać, że jest za dużo  Coś z tym trzeba zrobić!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.