Pojawiam się i znikam, i znikam, i znikam...
Tak sobie śpiewa mój ślimaczek :)))
Mnie raczej nie jest śpiewająco z tego powodu, mimo, że właśnie wróciłam z próby chóru.
Nie mam czasu na nic, nawet na odchudzanie.
Ja to tak mam, żeby się odchudzać potrzebuję czasu. Inaczej jem na chybcika, nie kontroluję ilości i jakości i mam nadbagaż coraz większy.
Coraz częściej myślę, że należy dać sobie spokój i zaakceptować to, co jest, bo grozi mi popadnięcie w ciężką chorobę psychiczną.
Nie będę się łudzić. Przez ostatnie chyba 10 lat moje wszelkie starania w kierunku odchudzania idą tylko na marne.
Trzeba się pogodzić z tym, że nie będę już laską. A grube babcie podobno są fajniejsze ;)
Ślimaczek się pojawił ;)))
Czary mary zadziałało :) zobaczymy co dalej...
Niestety nie poszłam na aerobik :(((
Idę spać, bo podpieram się nosem
Czary mary...
Minął kolejny weekend. Mam wrażenie, że świat zwariował - pędzi na złamanie karku.
Nie nadążam...
W pracy zaległości: nie mogę wyjść na prostą z papierami i sprawdzaniem.
W domu zaległości: sterta prasowania, w kątach brudem zarasta, bo siły i czasu wystarcza tylko na "rynek". Dzisiaj zaświeciło pięknie słoneczko, a ja zamiast się cieszyć, tylko się wkurzyłam, bo zobaczyłam brudne smugi na drzwiach, kafelkach... ech
W rodzinie zaległości: nie ma kiedy pogadać, coś wspólnie zrobić. Chociaż tu staram się wygrzebać parę sekund, bo to za ważne...
W spotkaniach towarzyskich zaległości: jak ja mam chwilę czasu, to inni zajęci lub na odwrót.
W dietkowaniu zaległości: nie mam kiedy zajrzeć na Vitalię, spokojnie zrobić wpis, coś skomentować, tylko dopadam z doskoku.
Też tak macie, czy tylko ja taka jakaś niezorganizowana?!
W zeszłym tygodniu każdą wolną chwilę starałam się poświęcić odchudzaniu. Na razie uprawiam takie tam psychologiczne "czary mary". Żebym to ja jeszcze wierzyła, że to podziała...
Mam tylko taką cichutką nadzieję...
Oczywiście znów, mimo wielokrotnych postanowień, nabyłam drogą kupna 2 książki o odchudzaniu: "Myślenie wyszczuplające Dieta dr Beck" i "Pamiętnik grubaski"
Czytam je na zmianę w autobusie. Bunkruję się trochę, bo obłożyłam sobie je kolorowym papierem. Po co inni mają widzieć jak gruba baba czyta książki o odchudzaniu. Wstydzę się tego...
A oto krótki opis z merlina:
Książka Wendy Shanker, "Poradnik Grubaski", pomoże czytelniczkom pozbyć
się kompleksów, a nie kilogramów. Autorka pokazuje jak szaleństwo
mediów, chciwość wielkich korporacji, a nawet najbliżsi żerują na
naszych opętanych kilogramami umysłach i ciałach. Zachęca ludzi
wszystkich rozmiarów i kształtów do zamienienia odrazy, którą czują do
siebie na tolerancję wobec własnego ciała, ubóstwianie gwiazd na
szacunek wobec krągłości, i życie bez węglowodanów na nie wywołującego
poczucia winy pączka. Wendy, analizując dlaczego diety kończą się
fiaskiem i oceniając modę dla puszystych, prowadzi panie przez kluby
fitness, wizyty u lekarza, centra handlowe, a kończy w sypialni.
Wierzy, że każda kobieta może być gruba i zdrowa, mimo iż przemysł (nie
tylko) spożywczy zmusza ją by myślała inaczej. . "Poradnik Grubaski"
zachęca czytelniczki, aby zeszły z wagi i (ro)zważyły... otaczający je
świat.
Większość odchudzających się napotyka na swojej drodze niezliczone
trudności: niemożliwy do opanowania głód, zachcianki, pokusy, depresję,
efekt jo-jo. Dieta, którą proponuje doktor Judith S. Beck, stanowi
odpowiedź na te zupełnie naturalne problemy. Ich źródło tkwi w naszym
myśleniu o odżywianiu, a droga do sukcesu i osiągnięcia wymarzonej
sylwetki prowadzi przez zmianę nastawienia. Dieta Judith Beck nie jest
kolejnym planem żywieniowym, zalecającym wybrane potrawy i ściśle
odliczającym kalorie. To sześciotygodniowy program psychologiczny, w
którym codziennie zdobywamy nową umiejętność, pomocną w panowaniu nad
myślami o jedzeniu.
Właśnie pierwszego dnia wg dr Beck powinno się zrobić listę korzyści z odchudzania, a potem każdego następnego dnia są kolejne zadania. Staram się stosować do tych zaleceń, tyko nie mam kiedy wykonać prac pisemnych. A to podobno bardzo ważne. Nie są to żadne wypracowania. To by mnie od razu zniechęciło :)
Miałam dziś nadrobić zeszły tydzień, niestety zrobiło się bardzo późno. Jutro zapowiada się ciężki dzień. Obiecałam sobie, że wrócę do aerobiku. Nowy miesiąc - nowa szansa. Ruchu u mnie jak na lekarstwo. Rowerek tylko zbiera kurz. Jedynie zmobilizowałam się do pływania. Całą rodzinką byliśmy w sobotę na basenie. Przepłynęłam 30 długości w pół godziny. Córka prychnięciem zbyła mój wyczyn, bo ona 45. Kupiłam bilety na następną sobotę i będę trenować :)))
Jutro się zważę i zobaczymy, jak działa to psychologiczne czary mary, bo trzeba przyznać, że łatwiej było mi się powstrzymać od objadania i nie ulegałam każdej zachciance.
Tym razem zacznę od wsparcia psychologicznego
A ponieważ nie znajdę ani czasu, ani pieniędzy na terapię u psychologa, skorzystałam jak zwykle z kolejnego poradnika. I oczywiście również liczę na Waszą pomoc i wsparcie!!!
Tyle razy brałam się za odchudzanie, że jakoś nie mogę wykrzesać z siebie entuzjazmu :(( W końcu stycznia "świętowałam" dwa lata pobytu na Vitalii. Efekt: 5 kg więcej niż przed dwoma laty. Chociaż powinnam dodać "tylko". Mogłoby być gorzej. Czuję się jednak zniechęcona, ale nie chcę się poddawać. Boję się pomyśleć, czym mogłoby się to skończyć...
Dość użalania się nad sobą!
Pierwszym zadaniem myślenia wyszczuplającego wg dr Beck jest sporządzenie listy korzyści z odchudzania, której częste odczytywanie, ma mi pomóc w chwilach zwątpienia i słabości.
Oto ona:
KORZYŚCI Z ODCHUDZANIA
1.Będę dużo lepiej wyglądać
2.Będę się bardziej podobać sobie i innym
3.Będę nosić modniejsze ubrania
4.Kupowanie ubrań stanie się dla mnie przyjemnością
5.Zmieszczę się w stare, ulubione ciuchy
6.Będę dobrze wyglądać w krótkich spodenkach i stroju kąpielowym
7.Nie będę obcierać sobie ud do krwi
8.Będę się lepiej czuła patrząc w lustro
9.Będę się sobie podobać na zdjęciach
10.Nie będę się czuć skrępowana w nowym towarzystwie
11.Wzrośnie moja samoocena
12.Będę mniej krytyczna wobec siebie
13.Nabiorę więcej pewności siebie
14.Będę słyszeć więcej komplementów
15.Będę miała więcej przyjemności z tańca i większe powodzenie na potańcówkach
16.Intymne zbliżenia będą mi sprawiać więcej radości
17.Przestanę wysłuchiwać uwag rodziców jak to ?znów się poprawiłam?
18.Wzrośnie moja sprawność fizyczna
19.Łatwiej będę się poruszać
20.Nie będę miała problemów z zawiązywaniem butów i malowaniem paznokci u stóp
21.Będę miała niższe ciśnienie
22.Nie będzie mnie bolał kręgosłup
23.Nie będą mi puchły stopy
24.Nie będą bolały mnie kolana
Jeśli macie swoje propozycje do tej listy, będę wdzięczna za uwagi :)))
Jestem, jestem....
Wprawdzie jeszcze się nie udzielam ani na forum, ani w pamiętniczkach, ani u siebie, jak widać, ale jestem...
Nawet się parę razy zważyłam. Waga jakby chciała mnie zachęcić, bo pokazywała coraz mniej. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo nie ograniczyłam pasienia się, ani nikt mnie jak konia na wybiegu nie poganiał bacikiem, żeby się wreszcie poruszać trochę.
Profilaktycznie dziś już nie stanęłam na wagę po wczorajszym baaaaardzo tłustym czwartku...
Wagi na pasku nie zaznaczyłam, ale to tylko dlatego, że nie chciało mi się pomierzyć.
Niestety wróciłam do 94 kg!!! :(((( Bardzo "sumiennie" na to zapracowałam.
Bardzo dziękuję za wsparcie. Niesamowicie miłe to uczucie, że ktoś jest, pamięta i dopinguje...
Buziaczki!
Chyba wracam....
Jutro chwila prawdy. Zważę się i "się pochwalę" :( Tydzień temu się ważyłam, więc wiem, co mnie czeka. Ale wracam. W przeciwnym wypadku skończę z setką "na karku", a właściwie w ... tyłku.
Szczerze mówiąc, to straciłam już nadzieję, że mi się uda. Jestem beznadziejnym przypadkiem. Chmielewska w swojej książeczce o odchudzaniu (przesympatyczna, polecam) stwierdziła, że inteligentni ludzie nie powinni mieć problemu ze schudnięciem. Widocznie byłam w tzw. mylnym błędzie i nie jestem niestety inteligentna.
Wprawdzie czytałam, że są różne rodzaje inteligencji, nie pamiętam już jakie dokładnie, ale nie w tym sęk. Jakiś rodzaj inteligencji zdecydowanie u mnie szwankuje.
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia, ale dopadła mnie deprecha i totalne zniechęcenie. Zbyt dużo kosztowało mnie utrzymanie iluzji normalności, że tutaj nie miałam siły już na nic. Nawet trudno powiedzieć, co mi dolegało. Po prostu niemoc.
Dzięki, że o mnie pamiętałyście :)))
Wydawało mi się...
że wracam na właściwe tory, a tu rodzinka namówiła mnie na zrobienie pizzy i pękłam ;((( A tak dobrze szło: rano kanapeczka na ciemnym pieczywku z twarożkiem, potem kefirek, na obiad jedzonko uparowane w prezencie gwiazdkowym, no i niestety ta ociekająca serem pizza. Ale przynajmniej dobra była ;)
Nie zobaczycie, jak apetycznie wyglądała, bo nie chcę nikogo wodzić na pokuszenie. Wolę kusić do czego innego...
Za to pochwalę się w czym parowałam. Mniam jakie dobre mięsko i warzywka wyszły. Rodzina mi prawie wszystko wyjadła.
Garnek taki w sam raz, nie za duży, nie za mały.
Na zdjątku załapały się inne moje prezenty gwiazdkowe: garnek do gotowania makaronu, łatwy do odcedzania, bo z dziurkami w pokrywce oraz wook. Tylko, gdzie ja to mam trzymać? Przyjdzie mi ustawiać na szafkach pod sufitem. Tylko kto mnie nauczy fruwać?
Budzi się we mnie zwierzę... tylko obawiam się, że to niestety leniwiec.
W dalszym ciągu zero mobilizacji do ćwiczeń :((((
Dzisiaj zwagarowałam z aerobiku, wstyd, wstyd, wstyd!!!!
Jutro w planach lodowisko a potem nowe pazurki.
Obym sylwestra nie świętowała w gipsie!!
Jeszcze świątecznie...
Jak mam spadek nastroju, to nie lubię wstawiać komentarzy w waszych pamiętniczkach. Nawet do nich nie zaglądam, bo trudno ruszyć mi ręką i nogą. Strasznie ciężka wtedy jestem. Może dziś nadrobię trochę zaległości?
Skończyłam czytać "Miłość nad Rozlewiskiem"
I poryczałam się. Nad sobą. Ile własnych rozterek znalazłam w tej książce!
Czy wszystkie kobiety koło czterdziechy mają takie kryzysy? Z czego to wynika? Głupiejemy, czy wręcz przeciwnie, mądrzejemy?
Przeżyłam z księciem małżonkiem już prawie 22 lata i coraz trudniej mi go kochać... Przeżyliśmy wiele trudnych chwil, wiele musiałam mu wybaczyć, jeszcze więcej zapomnieć i vice versa. Ale ostatnio czuję się tak samotnie z nim... czy to już klimakterium?
W książce wszystko tak ładnie się rozsupłuje, tłumaczy... a w życiu... łykamy gorzką gulę i nie mamy siły nic zmienić.
Tak jakoś mnie dopadło...
Pucia też, właśnie zwymiotował, muszę posprzątać...
Wszystkiego najlepszego!!! :*
Zaczarowani magią
Świąt, staniemy pod rozgwieżdżonym
niebem i patrząc na spadające płatki śniegu, pomyślimy o ludziach, których nosimy w sercu, życząc im spokojnych Świąt,
wszędzie tam, gdziekolwiek są...
Kochani
Przyjaciele!
Niech magiczna noc wigilijnego wieczoru przyniesie Wam spokój i radość. Niech każda chwila Świąt
Bożego Narodzenia przepełniona będzie rodzinnym ciepłem i serdecznością, a Nowy
Rok obdaruje Was pomyślnością i szczęściem. Najpiękniejszych Świąt Bożego
Narodzenia, niech spełniają się Wasze dobre sny i najśmielsze
marzenia.
Pucio też z pewną dozą nieśmiałości życzy wam Wesołych Świąt!!
A teraz smacznego!!
A teraz życzenia w podskokach :))))))
http://www.dancingsantacard.com/?santa=2202144