- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (64)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 337540 |
Komentarzy: | 8446 |
Założony: | 21 stycznia 2013 |
Ostatni wpis: | 22 lipca 2021 |
kobieta, 38 lat, Katowice
163 cm, 63.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Zanim przejdę do wyjazdu - byłam na basenie! Było super - jestem usatysfakcjonowana swoją formą po tak długiej przerwie trwającej.. hmmm ze 2 lata! Chyba zdecyduję się na karnet. Na basenie było około 20 osób, bardzo przyjemnie się pływało. Spędziłam w wodzie jakieś 50 minut. Początek był trudny - po dwóch długościach brakowało mi tchu, a potem jakoś się “rozpływałam” i robiłam krótkie przerwy np. po 4 długościach, oddech się uspokoił i było git! Co do zbawiennego wpływu na mój kręgosłup, to jeszcze zbyt wcześnie, aby coś stwierdzić. Na koniec podekscytowana swoim wypadem zgubiłam czepek - muszę kupić nowy. Za to kostium leży dużo lepiej niż kiedyś.
Dzisiaj po pracy wyjazd do mojej babci do Lublina, a 01.11 zmiana lokalizacji na Zamość. Czeka mnie bardzo intensywny koniec tygodnia. Powrót w niedzielę - mam nadzieję wyjechać jeszcze przed południem, bo boję się, ze potem wszyscy będą wracać na hura i trasa zajmująca zazwyczaj 5 godzin zajmie nam 8.
Zrobiłam kontrolny pomiar wagi przed wyjazdem i wiecie co? Od piątku straciłam 400 g! Jestem mile zaskoczona, bo niedzielne szaleństwa powinny ostro zastopować spadki. Cieszę się chociaż wiem, że przede mną trudna próba wyjazdu…. chciałabym być silna, ale u teściowej nigdy mi się to nie udaje… ona inaczej gotuje, oczekuje ode mnie, że będę dużo jadła… ja to rozumiem, po prostu chce mnie ugościć najlepiej jak potrafi, ale każde ciastko jak za długo się je zachwala to przestaje nam smakować. Miałam robić jakieś plany, postanowienia, ale się rozmyśliłam - nigdy nie udało mi się takich postanowień zrealizować. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie zanotuję wyższego wzrostu niż te 400 g, które straciłam. Jak przy każdym wyjeździe nasili się też problem z zaparciami…… i naprawdę nic nie pomaga do momentu jak wrócę do domu. Jestem godzinę w domu i schodzi cały balast. Wezmę cascare i spróbuję się poratować.
Życzę Wam, abyście przez te kilka dni zadumy wypoczęły i po długim weekendzie spotkamy się na Vitalii z nowymi pokładami energii!!
Często miewam tak, że w przeciągu kilku sekund podejmuję jakieś decyzję. Np. że coś muszę kupić (te są najbardziej drastyczne dla portfela), że gdzieś muszę jechać itp. Tak samo było też wczoraj - postanowiłam, że idę na basen. Dla mojego kręgosłupa to powinno być zbawienne. Jest tylko jeden feler - ogólnodostępna godzina jest dopiero na 21.00, ale chce dzisiaj pojechać. Zobaczę ile osób będzie (czy będzie w ogóle gdzie pływać), jak wpłyną na mnie takie późne ćwiczenia i przede wszystkim zobaczę jak się będę czuła - może w końcu znajdę jakąś optymalną aktywność dla mojego kręgosłupa i mojej satysfakcji, że coś dla siebie robię. Jutro jadę już na Wszystkich Świętych, więc w razie czego będzie odpoczynek.
Pisałam Wam jakiś czas temu, że w związku z brakiem ćwiczeń postawiłam na masaże. Ostatnio skupiam się na masażach “manualnych” (z bańki zaczęły mi się pojawiać naczynka, a poza tym za pierwszą serią reagowałam duuużo lepiej!) i powiem Wam, że widzę poprawę. Uda są gładsze, bardziej napięte. Poświęcam po 15 minut na każde udo+5 min na moje "pudzianowe" łydki w nadzieji, że będą trochę szczuplejsze. Pewnie przez najbliższe dni masowanie będzie trochę utrudnione, ale nadrobię po powrocie. Podczas zabiegu wmasowuje Serum Eveline o takie:
Obecnie testuję też nowy sposób na niskie ciśnienie: picie kawy, ale przez cały dzień małymi łyczkami. Jest to dla mnie nie lada wyzwanie, bo nie lubię zimnej kawy. Zawsze robię sobie filiżaneczkę i wypijam w ciągu max 10 minut. Taka smakuje mi najbardziej.
POZDRAWIAM i trzymajcie kciuki za basen, żeby ochota mi nie odeszła!
powiem Wam, że ja naprawdę mam problem z kontrolowaniem się w weekendy. Na tygodniu jest spoko - mam swój utarty plan, harmonogram, ustalone pory posiłków, porcję. O zbliżonych porach wstaję, o zbliżonych kładę się spać…. a weeknd to dla mnie wolna amerykanka…. Różnie wstaję, różnie jem, często podjadam…. wczoraj to miałam jakieś apogeum jeśli chodzi o słodkości. Zjadłam kilka śliwek w czekoladzie i lody.... Na fali wyrzutów sumienia poćwiczyłam wieczorem 40 minut Cardio - 10 min skaknka+30 min step. I co? Wieczorkiem kręgosłup znowu dał o sobie znać…. szkoda gadać. Na szczęście teraz siedzę w pracy i nawet mi nie dokucza. Boję się wyjazdu na Wszystkich Świętych - znowu będzie rozluźnienie hamulców. Musze opracować jakiś plan, który pomoże mi przetrwa - oj coś czuję, że będzie ciężko. Wyjeżdżam w środę po pracy - zrobię rano kontrolny pomiar wagi i kolejna kontrola po powrocie. Trzymajcie kciuki! Jak czytam Wasze wpisy jak dzielnie trzymacie się przez weekend to po prostu mi wstyd!!
Teraz z innej beczki. Pisałam Wam kiedyś, że często czuję się zmęczona, senna, nie mam nastroju. Nie wiem teraz co mnie tchnęło, ale któregoś wieczoru siedząc na kanapie postanowiłam zmierzyć sobie ciśnienie i od kilku dni robię to regularnie. Oscyluje w okolicach 100/60. Z informacji, które znalazłam jeszcze nie jest to niedociśnienie, ale objawy mam bardzo podobne jak w przypadku z osób ze zbyt niskim ciśnieniem. Najlepsze jest to, że u lekarza zazwyczaj mam 120/80 - może to syndrom białego fartucha? Wspomagam się kawą, ale to rozwiązanie na krótką metę - dlaczego? Bo wczoraj już mi powieka drgała, choć zamykam się w 2-3 filiżankach na dobę! Wczoraj wszem i wobec oświadczyłam, że chcę dostać na gwiazdkę ciśnieniomierz, bo może ten mój się myli?? Chociaż mój Mąż zazwyczaj ma wynik w porządku…. Ma któraś z Was takie problemy? Jak sobie radzicie?
Pozdrawiam i życzę sobie, żeby reszta dnia była tak samo dietetyczna jak pierwsza!!!
Za mną kolejny ciężki wieczór….. znowu kłótnia. Posypało się trochę niepotrzebnych i przykrych słów. Ale porozmawialiśmy na spokojnie jak emocje opadły i znaleźliśmy przyczynę. To nasze nadmierne poddenerwowanie jest związane z praca - moje przenosiny, a mój Mąż jest tak zawalony, że jak to określił “pali mu się za tyłkiem”. Spróbujemy wrzucić trochę na luz. Godzenie się przypięczętowaliśmy domową malinówką, potem paprykowymi waflami ryżowymi, a potem……. :-) Ok-wieczór średnio dietetyczny, ale chyba było nam to potrzebne na “ochłodzenie” emocji i rozluźnienie po ciężkim początku tygodnia. Mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze.