Koniec lipca , szybciutko zleciał, to już połowa wakacji i ani się zdarzę obejrzeć a będzie znowu wrzesień Tak jak się spodziewałam aktywność mi bardzo spadła w okresie wakacyjnym , ciężko jest zorganizować czas dla siebie a jeszcze kiedy choruje dziecko w domu.Na szczęście już wszyscy zdrowi w domu a trening w Lipcu wyszedł tak : - bieganie 112 km - 15 treningów w czym jedno długie wybieganie. Najsłabszy miesiąc w tym roku, powinnam znowu trenować z samego rana ale nie mogę się zebrać . - Hiit - 500 min - 11 treningów głównie M. Kołakowska - trening siłowy - 679 min - najlepsza A.Zając :) 2 razy -basen -3 km - 4 treningi-stretching - 3 razy tu położyłam się zupełnie , totalnie olałam , sama powinnam sobie dać kopa za to. Nie jest to najlepszy miesiąc w tym roku ale i tak dobrze że mimo choroby , wyjazdów i setek spraw związanych z dziećmi i ich szkołami udało się tyle potrenować :) Łącznie wyszło 22434 spalone kcal 2167 min ćwiczeń Waga 60,4 kg czyli przez miesiąc spadło 1,8 kg :) Co daje prawie 20 kg od stycznia :)
A wczoraj 1 sierpnia wzięłam udział w ultra maratonie :) To moje drugie podejscie w tym biegu i tym razem się udało :) 63 km na 63 dni Powstania Warszawskiego :) Wyszło mi 65 km i wreszcie przełamałam swoje fatum na 6 z przodu w biegach ultra , może teraz ją przełamię wagowo na 5 :) W każdym razie biegłam ponad 9 godz i totalnie sę zmęczyłam ale satysfakcja niesamowita :)
tak więc w sierpień weszłam z przytupem , teraz się regeneruje i masuje a jutro wracam do treningów i walczę dalej o aktywne lato :)
Wakacje lecą a ja nadal w domku, nie mam w tym roku jakis mega zajebistych planow na wyjazdy. Ostatni tydzień byl ciezki, mloda gorączkowała wiec wszystkie plany się posypaly, treningi i bieganie również ale na choróbsko dziecka nie poradzisz. Na spontanie zabrałam syna i młoda na weekend do babci, oczywiście po konsultacji z pediatra. Taki mały wypad aby nie siedzieć w domu. Wyszlam pierwszy raz w kostiumie kąpielowym od lat, zawsze naciagam szorty na majtki i tylko górę od stroju noszę. CIEZKO mi było się przełamać, jednak jakoś poszło i plażowanie na 100% zaliczone.
Oczywiscie wersja klasyczna w spodenkach tez była przez dwa pierwsze dni 🤪
Nie chodziło mi o kompleksy czy cos w tym stylu, bardziej przyzwyczajenie ze na plaży mam zakryty dół brzucha bo tam zawsze cos skakało, ta przekleta fałda po CC. A w tym roku pogodzilam sie z jej obecnością, mialam 3 CC wiec zfaldowanie skory jest zupelnie normalne, to moja słodka pamiątka wiec dlaczego mam ja chować az tak 😳
Najwazniejsz ze dobrze sie bawilismy, odwiedziliśmy babcię, złapaliśmy troche słońca a ja przełamałam kolejne dziwne przyzwyczajenie. Pracuj nad cialem, pracuj nad glowa i emocjami to sa trzy elemety jednej układanki, dbajmy o wszystkie tak samo.
Dziś rano dostałam prawie zawału , dzień pomiaru i totalna niespodzianka !!!
Szczerze to jestem zdziwiona i pozytywnie zaskoczona , zwłaszcza że za dwa dni mam babskie dni .
A oto i mój rekord najniższej wagi od września 2012 !!!
Nawet nie marzyło mi się zobaczenie takiej cyferki w tym roku , zwłaszcza że od stycznia poszło już prawie 19 kg . Jestem zadowolona ale tez nie rozumiem do końca ...
13,5 roku temu urodziłam swoje drugie dziecko , po ciąży waga chwile stała ale potem spadła do 56-55 kg i przez jakieś dwa lata cieszyłam się ładna sylwetką . Jak wiadomo byłam młodą mama i chciałam wyglądać ładnie , nosić rozmiar 36 itp, itd ... takie tam gówniarskie myślenie i priorytety z dupy za przeproszenie . Efekt był taki że wyglądałam jak wieszak i wszyscy pytali czy jestem zdrowa ...
To jest pamiętne zdjęcia które w owym czasie wywołało dyskusję na V i trochę gówno-burzę , rozumiecie ???
W 2012 postanowiłam przytyć aby wyglądać zdrowiej . Dobiegłam do 30-stki , poukładałam sobie w głowie , nabrałam troche ciałka i nawet nie zauważyłam kiedy to trochę zmieniło się w 66-69 kg które towarzyszyła mi przez lata . Jadłam zdrowo , zaczęłam biegać w 2014 , chodziłam na siłownię , zrobiłam papiery instruktora fitness i prowadziłam zajęcia grupowe . Byłam aktywna i to bardzo , na talerzu samo zdrowie aż kipiało , wszystko książkowo a waga stała jak zaklęta , tyle że już wtedy nie była istotna bo przestawiłam sobie w głowie puzzle swoje na inny obrazek . W 2019 styczeń nagle zaczęła lecieć 69-68-67-66-65 WOW . Kondycja szła w górę jak szalona , w planie życiówka w maratonie , treningi po pracy na siłce aby wzmocnić core i nogi do 2 w nocy . W lutym ultramaraton górski , waga 64 kg - euforia do granic możliwości , znowu poczułam się młodsza i silniejsza , wszystko miało być takie cudowne i zaplanowane - 1 kwiecień dwie kreski - dziękuję , kurtyna .... jestem w ciąży po 13 latach . Mały szok dla mnie ale ok , tak już bywa w życiu więc prowadzę aktywną ciążę i ciesze się każdym dniem, dziecko najważniejsze bo to nasza kruszynka kochana , forma nie zając nie ucieknie zrobię ją później, a co się może wydarzyć ? Pandemii nie przewidziałam , jak każdy z nas .... 2020 wiemy jaki był dobrze , pisałam o tym w podsumowaniu na początku lipca . Sięgnęłam apogeum swojej wagi i nikt mi nie powiedział że tak wyglądam :) A sama chyba nie widziałam ....
Tak na szybko streściłam ostatnie 9 lat i wreszcie do sedna :) Nie jara mnie cyferka , nie chodzi o wagę tak naprawdę tylko o to fantastyczne uczucie że po tylu latach dogadałam się na tyle z samą sobą , że nie popadam w skrajności , że nie kładę nacisku na talerz , nie płacze kiedy zjem lody lub batona i nie uważam że poległam bo zrobiłam sobie dzień w łóżku z pizzą . Moje ciało to moja świątynia , jak każdy chce żeby ładnie wyglądała na zewnątrz ale ważne co jest w środku . Co złożysz w darze to otrzymasz . Dla mnie to wyznacznik zaprzyjaźnienie się ze swoimi demonami , nauczyłam się popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski , czuję się zdrowa i dumna z własnej ewolucji od głupiutkiej młodej mamuśki do dojrzałej ,,młodej,, mamuśki :)
Nie mam zamiaru nikogo obrazić podkreślę , wiem że w necie słowo pisane jest różnie rozumiane , to tylko moje odczucia i tak je wylałam na klawiaturę . Miło jest lubić siebie , polecam każdemu bez względu na rozmiar , wzrost , długość nóg , stan zdrowia .... to takie proste i daje dużo więcej niż komplement od zawistnej koleżanki który tak na prawdę mamy w dupie . Powiedz sobie sama komplement , najlepiej co rano:)
Kurdę tak się rozpisałam jak nigdy :)
Lece do spraw dnia codziennego bo nie wyrobię się z dniem :)
Pierwszy tydzień lipca zleciał całkiem przyjemnie, mimo że w domku. W tym tygodniu wróciłam do pilnowania bardziej swojej diety , znowu odpaliłam fitatu i zapisuje co zjem . Metodą eliminacji swoich zachcianek mogę się pochwalić że słodycze już prawie ogarnięte. owszem batonik proteinowy po treningu nadal jem i lody tez wpadają ale wliczam to w plan dziennego zapotrzebowania .
A dzis na wadze taka niespodzianka :
Nareszcie po 2 miesiącach zobaczyłam jedynkę po 6 :)
mam za sobą od stycznia w tej chwili 18 kg !!!! Cierpliwie do celu :)
Wystarczyło bardziej ogarnąć swoją michę i ruszyła od razu , sam trening bez zbilansowanej diety bardziej trzymał wagę stabilnie ale redukcja stanęła, a tu proszę parę dni i znowu jest spadek :)
Skończyłam wczoraj wyzwanie LATO z M . Kołakowską i zaczynam teraz plan 10 tyg z A.Zając :) Wybrałam ten z 6 treningami w tygodniu ale nie wiem czy nie lepiej będzie zamienić na ten z 4 treningami bo mimo wszystko przy trójce dzieci ciężko zawsze wygospodarować tą godz na trening . Jeszcze się zastanowię , na szczęście początek jest taki sam więc mogę zmienić w trakcie :)
Przebiegłam w weekend swój pierwszy oficjalny półmaraton w tym roku :) Taki prawdziwy start zorganizowany , czas 2;11 minut wiec wyszło prawie tak jak przewidywałam . Niestety nadal nie potrafię trzymać jednego tempa przez cały bieg , odcina mnie po jakiś 10 km i zaczynam zwalniać, będę nad tym pracować :) A pyknęło mi już 1000 km w tym roku :) Do celu zostało 500 km a nawet juz mniej , chyba powinnam podbić swoje wyzwanie ale nie chcę zapeszać :)
Fotka z półmaratonu ściągnięta z neta :
Już dawno nie miałam takiej oficjalnej foty :) Aż miło sie wspomina tą energie i bałagan w głowie w czasie biegu , oj to był dla mnie duży wysiłek psychiczny ale było warto :) Tyle chyba nowości na ten tydzień ... a i jeszcze miałam wspomnieć że bardzo polecam kopytka z bobu , przepis na stronie,, kwestia smaku ,, :) Dla osób które tak jak ja są amatorami bobu :) Są serio pyszne :)
Miałam zrobić podsumowanie czerwca ale dziś pyknęło mi pół roku od kiedy wróciłam na prosta . to mój największy sukces , wygrałam ze swoją głowa, Raczej zawsze miałam silną psyche i wiele bardzo złych życiowo wydarzeń nigdy jej nie łamało ale przyznam że rok 2020 był bardzo ciężki i do tego ta cała pandemia która dodała oliwy do ognia . Pierwszy rok po urodzeniu dziecka , po spędzeniu w szpitalu 3 miesięcy, w tym 6 tyg z dzieckiem przy inkubatorze walcząc z chorobą , rozwalonym organizmem , nadwagą , uszkodzonym lędźwiowym i zamknięciu z trójka dzieci na 40 m było dla mnie dość mocno stresujący i w efekcie popłynęłam z wszystkim ... Młodej strzelił rok , przyszły święta i moje urodziny , zaproszona nas w gości a ja zwyczajnie nie miałam co na siebie ubrać, nawet kurtka mnie obciskała z przed ciąży . Wkurzyłam się na siebie , pocisnęłam sama sobie przed lustrem 😁 i stwierdziłam że koniec zabawy , wyniki badań mnie tylko utwierdziły ze trzeba ruszyć dupę i coś zrobić bo inaczej będę za rok ryczeć jak bóbr .
Moje nastawienie do ciała zawsze było dość luźne, nie robię dramy ze swoich mankamentów . Nie narzekam że mam małe cycki lub duze łydki , jakoś nie miałam nigdy takich akcji . To jest moje ciało i takie już jest ,z takim się urodziłam i nie mam wpływu na długość nóg czy szerokość barków , nauczyłam sie postrzegać zalety tam gdzie inni widza wady . Jedyne co mogę to się z nim przyjaźnić i zrobić dla niego wszystko aby było zdrowe , a co za tym idzie pracować nad tym na co mam wpływ np.waga .
I tak to 2 .01 wstałam z nastawieniem na dietę i trening , który sobie rozpisałam . Dziewczyny które czytały moje raporty co tydzień wiedzą jak szło więc nie będę tutaj juz tego znowu opisywać . szybko wskoczyłam w rytm , byłam wysportowana już wcześniej więc pamieć mięśniowa zrobiła swoje .
aktywność z pół roku i na końcu czerwiec :
Kondycja o niebo lepsza niż w styczniu , wydolność 45mg , wyniki badań teraz miodzio i samopoczucie przed i po treningu -bezcenne :)
Sylwetka w liczbach :
79 kg -62,2 kg
tłuszcz 35% - 21 %
talia 88 cm - 74 cm
brzuch 98 cm-83 cm
biodra 106 cm - 95 cm
udo 62 cm-50 cm
To było dobre pół roku , mimo że od dwóch miesięcy sa minimalne spadki w obwodach jestem bardzo z siebie zadowolona . Rozpoczynam od jutra kolejne 90 dni moich treningów i nie wątpię ze będzie równie mocno jak do tej pory bo aktywne życie to nie dieta i odchudzanie tylko styl życia.
Plan na lato zrobić 10 tygodniowe wyzwanie Agaty Zając , przebiec 400 km , przepłynąć 20 km jeśli chodzi o aktywność i zrobić porządek w odżywianiu bo za dużo słodyczy wpada i muszę sobie postawić jakieś małe ograniczenia lub zacząć znowu robić domowe a nie kupować .
Wczoraj sobie odpoczęłam od wszystkiego , leżałam i patrzyłam na serial . Zrobiłam sobie dzień totalnej regeneracji , bez treningów i z lodami o smaku słonego karmelu , zasłużyłam :) Dziś już powrót na matę i ścieżki biegowe :)
Życzę Wam udanego i aktywnego lata :)
Nigdy nie myśl że Tobie się nie uda , wszystko sie uda jak zdejmiesz z siebie presje i zaakceptujesz siebie :)
Tak jak u każdego , u mnie różnie :) Ostatnie dwa miesiące nie wariuje na punkcie diety itd. Robię to co wcześniej czyli biegam i ćwiczę regularnie , ale jak chodzi o dietę to jest na poziomie zero . Nie odmawiam sobie , nie liczę kalorii , jem lody i słodycze i nawet w ostatni weekend byłam na integracji , a tam było prosecco i przystawki . Odchorowałam mocno ta upojną noc , mój żołądek dwa dni dochodził do siebie , uważam że każdemu się należy raz na pół roku , lub jak potrzebuje częściej takie szaleństwo .
Głowę mam zajęta sprawami dnia codziennego , szkoła dzieci i egzaminy , planowana przeprowadzka i remont mieszkania , wyjazd na turnus rehabilitacyjny z dziećmi i wiele innych spraw ...taki to burzliwy okres u nas ostatnio - rok zmian i to na wielu płaszczyznach .
Mimo nie trzymania diety waga jest w miarę stabilna , skaczę w granicy 62,1-63,5 kg , dużo zależy od pogody bo w czasie upałów, pomimo picia 2-3 l wody i tak bywam napuchnięta . Z pozytywnych rzeczy , jak wiadomo u mnie zawsze małe sukcesy cieszą :) Pożyczyłam od 13-sto letniej córki spodenki rozm.36-38 i weszłam w nie bez problemu . Taki dodatkowy kop i +10000 do motywacji :)
Przed ostatnią ciążą chodziłam regularnie w 40-42 więc to tak jakbym się cofnęła w czasie o parę dobrych lat.Teraz trzeba przetrwać lato i wakacje, wbrew pozorom nie jest to łatwę bo ja zawsze mam problem z wagą w lecie . Te lody , grille , piwko i upały które trzymają mnie w domu do późnego popołudnia nie pomagają w trzymaniu wagi a nawet potrafię w okresie letnim przytyć z 2 kg . W tym roku się nie dam :) Obmyśliłam sobie swój plan i własne wyzwanie LATO i ruszam z nim w lipcu , ale o tym nie dziś .
Teraz trzeba skończyć czerwiec , podsumować i ruszyć dalej.
To już będzie pół roku od kiedy ruszyłam tyłek , będzie co świętować :)
Nie miałam czasu aby zrobić podsumowanie , ostatnio się dużo działo , dzieci wróciły do szkoły i rano juz nie było tyle czasu na siedzenie przy kompie :) Dzis się zmobilizowałam na szybko skrobnąć to i tamto .
Maj wyszedł lepiej niż można się bylo tego spodziewać , straciłam tydzień treningów jak byłam z Młoda w szpitalu ale jakos nadrobiłam później , więc zamknęłam maj na plusie .
W liczbach :
- 192 km biegania - 3 starty (dwa razy góry, jeden asfalt) - 14 treningów z M.Kołakowska co daje łącznie 798 min- 5 treningów siłowych (jakoś mniejsza wena w maju była na machanie sztanga....) - 5 treningów stretching co daje 208 min ( zaniedbałam znowu, cholera ciężko mi z tym idzie Na wadze przez chwile było już -17 kg i byłam mega zadowolona ale niestety znowu coś poszło w górę i do celu dalej . Cel obniżyłam do 58 kg ale bez ograniczenia czasowego więc już nie będę spinać tylko pracować nad sobą i trenować . Porównanie majowe . Różnica około -17 kg Waga , wagą ale ciekawostka jest w centymetrach . Mimo że waga waha się w granicy 62,7-64,4 kg to w obwodach jestem równa to sylwetki z przed lat kiedy ważyłam 59-60 kg . Jak to dobrze że człowiek prowadził regularnie pomiary na V 10 lat temu bo teraz możne sobie przeanalizować zmiany jakie nastąpiły . Zależy mi na straceniu w obwodach talia , brzuch , biodra ok 4 cm i takie mam założenie na lato 2021 a zupełnie nie idzie to w parze z waga . Wiem że mięsień jest cięższy niż tłuszcz ( choć wale nie az tak jak nam to próbują przedstawić na różnych obrazkach :)) ale fajnie jest to widzieć na własnej osobie . Niby waga nie poszalał w maju , utknęłam na jakiś czas w tym pułapie więc wychodzi na to że chcę czy nie mam stabilizację to obwody mimo wszystko zeszły o 2-3 cm w wyżej wymienionych partiach i to mnie cieszy najbardziej .
Treningowo jestem już w dobrym cugu , teraz otworzyli jeszcze basen i siłownię więc będę miała urozmaicenie , oczywiście jak czas pozwoli :) Nie boje się o ruch , zrobiło się ciepło i za moment będą wakacje więc więcej możliwości. Już teraz zaczęliśmy z dzieciakami codziennie grać w ping-ponga i badmintona jako rozruch po lekcjach w jak się skończy rok szkolny to dojdzie jeszcze rower i wycieczki piesze . Formę fizyczną mam bardzo dobrą , w porównaniu do stycznia kiedy była bardzo słaba i ledwo mogłam przebiec 3 km jest bardzo duży progres . 5 km w styczniu było w czasie 44 minuty a teraz zbiłam ten czas o 17 min więc trochę na równo z wagą poszło :) Przez okres letni będę się bardziej koncentrować na diecie i walce z moja nową słabością czyli słodyczami . Od dziś nie kupuję słodyczy , będę w razie co jeść zdrowe w stylu kisiel , galaretka i domowe pyszności na które w necie jest bardzo dużo przepisów . Zapisałam się na kurs z dietetyki sportowej , chcę się doszkolić i rozszerzyć wiedzę . Kiedyś byłam na postawach ale od tamtej pory dużo się zmieniło , jak to w nauce co chwile odkryją coś nowego i na zmianę coś jest zdrowe a za chwilę już nie jest , można zgłupieć i stwierdziłam że świeży zastrzyk wiedzy się przyda . Nie tylko mięśnie potrzebują treningu , mózg tez trzeba ćwiczyć a najlepiej chłonąc nowa wiedzę :) Wykorzystam ostatnie miesiące w domku na samorealizację , taki jest zarys planu ....doszlifuje plan i opowiem :)
Pierwszy czerwcowy tydzień minął na spokojnie . Rozpoczęłam nowe wyzwanie z Moniką ,,LATO" , w dni wolne kończyłam starsze które robiłam przez maj , siłowo jak na razie mało ćwiczę ale juz zaczynam wdrażać krótkie sety . Bieganie było i to całkiem ładnie bo wyszło mi 46,5 km w tydzień , całkiem zadowalający wynik. Dieta leżała jak do tej pory , dziś już odstawiam słodycze - będzie ciężkie parę dni , syndrom odstawienia wejdzie na pewno , ale się nie boję nie takie rzeczy już człowiek odstawiał :)
Pamiętajcie , wszystko zaczyna sie w głowie i każda ma swoją moc , tylko trzeba ją wydobyć :) Powodzenia w realizacji planów na czerwiec :)
Pojechałam w góry i pobiegłam swój pierwszy górski maraton po ciąży :) Lekko nie było , oj ....okazało się że Beskidy Niskie wcale nie jest łatwa trasą jak się okazało , wiedziałam że będą duże podbiegi i zbiegi ale nie spodziewałam się takiej ilości strumyków i błota po kolana przez większość trasy . Na dodatek się zgubiłam na chwilę i wyszło mi 45 km więc zamiast maratonu mam małe ultra , tak to bywa w górach łatwo pomylić trasę nawet jak jest dobrze oznakowana , moje roztargnienie znowu wygrało :)
Na szczęście dotarłam na metę , choć był mały kryzys po drodze . Przez to że się zgubiłam nie wiedziałam ile jest do mety i jak rozłożyć siły , na dodatek zaczęło padać jak z cebra i wszystko skumulowało sie w mojej głowie tak że przez chwilę bluzgałam na swój pomysł i krzyczałam w echo ,, co mi znowu odwaliło << 😵 Bardzo byłam zadowolona jak wreszcie dobiegłam z powrotem do Rymanowa , taka ulga i satysfakcja w jednym :)
A co do spraw sylwetkowych jak chodzi o maraton to sytuacja jest dość skomplikowana . Aby go przetrwać musisz ładować węglę aby mieć zapas glikolu i tak oto przerywasz dietę jaka by nie była i żresz , dosłownie . Nawadniałam się mocno bo 4-5 litra dziennie przez parę dni przed ale to i tak nie pomogło bo woda od wysiłku mi się zatrzymała i jeszcze dostałam @ zaraz po biegu . Dwa dni po maratonie waga na plusie 3 kg , twarz i ciało opuchnięte jak cholera . Po biegu nadal ładujesz białko i węgle , nie możesz od razu wejść na niską kaloryczność bo rozwalisz metabolizm więc nadal żresz . Jak widać nie jest to wyczyn sprzyjający odchudzaniu , jestem dziś trzeci dzień po a na wadze 1,5 kg na plusie , do tego ciało wciąż nabite wodą , mięśnie jeszcze się nie zregenerowały ale już jest końcówka regeneracji, dziś w nocy spałam normalnie , bez bólu . Dopiero koło weekendu dowiem się ile ważę i wrócę do normalnego odżywiania choć już przestaje od dziś przekraczać 2000 kcal , wydaje mi się że już jest dobrze i mogę zaszaleć .
A od czerwca będzie modelowanie sylwetki i więcej siłowego treningu , w końcu lato tuz , tuż :)
Dziś rano wstałam trochę półprzytomna , pewnie przez tą pogodę , Mimo że spałam 8 h to czuję sie jakbym nie spała wcale . Miałam się ważyć w czwartki ale jakoś tak dziś mnie wzięło i zobaczyłam coś szokującego :
Dziś powinnam świętować , szampan niech się leje bo mam -17 kg od stycznia !!!
Mój ostatni cel z planu styczniowego jest zrealizowany . Miałam byc waga po ciązy 72 kg , potem waga z przed ciązy 67 kg i na koniec zamierzona około 62 kg czyli taka z przed lat ... i mam to !!!
Godziny treningów i km wybiegania jednak robią swoje , nie spodziewałam się że uwinę się w nie całe pół roku a tu taka niespodzianka .
Fotę na porównanie tez strzeliłam z tej euforii
Czuje się młodsza o 10 lat i znowu wchodzę ubrania z przed tylu , kondycyjnie jestem na dobrym poziomie , mogę śmigać po placu zabaw za małą bez zadyszki , wyniki morfo mam super a przwie codzienny trening to dla mnie normalny punkt dnia .
Jak pisałam ostatnio ze mam ochotę zobaczyć piątkę z przodu ale to nie jest priorytet , nic na siłę . Teraz ważniejsze jest dla mnie modelowanie sylwetki , treningi siłowe wracaja do łask i cm w obwodach . A jak mi 5 mignie to się uciesze , jeśli nie to nie będę beczeć .
Warto zrobić w życiu trochę małych zmian , przegospodarować czas aby uzyskać godz dla siebie i czytać etykiety w czasie zakupów bo czasami coś co lubimy jeść i wydaje sie fit jest tak na serio bardzo nie dobre dla naszego organizmu - tylko wszystko w granicach rozsądku :)
Trzymam za was kciuki abyście były tak z siebie zadowolone jak ja dziś i nie tylko pod względem kg ale z innych ważnych dla Was aspektów życia :)
Jak wam minął bo mi aktywnie w miarę możliwości i czasu :) W sobotę zrobiłam 2 tabaty z Moniką z wyzwania ,,trenuj w domu ,, i wpadło 5 km biegu a w niedzielę mimo że mi się bardzo nie chciało zrobiłam 21 km biegusiem . Zapisałam sie na maraton w górach na przyszły weekend więc musiałam zrobić ostatnie wybieganie a uwierzcie że jedyne na co miałam ochotę to łóżko i serial . Od rana sie zbierałam , potem była burza popołudniu i wreszcie o 16 ruszyłam się z domu , ciężki to był trening aż się boję przyszłego weekendu. Na szczęście po 10 km już biegło mi się dużo lżej ale pierwsza dycha to był koszmar i męka przez piekło , trochę przez pogodę , po burzy było duszno i parno .
W piątek wróciłam do fitatu . Chciałam sprawdzić jak jem i okazało się że jest dramat, nic dziwnego że nie ma już jakiś spektakularnych efektów skoro jem nawet powyżej stabilizacji . Miałam parametry ze stycznia czyli na wagę 79 kg ... jak je zmieniłam na 63 kg to nagle wyszło że jem 500 kcal albo i więcej za duzo na redukcje . Tak z ręką na sercu w sobotę aż 1200 kcal poszło na głupoty które nie były mi potrzebne ani do życia ani dla zdrowia . Makro tak samo fatalnie , tłuszcze przekroczone , węglowodany na górnej granicy a cukier pod sufit . Musze trochę posprzątać w moim sposobie odżywiana , rozbestwiłam się strasznie . Przez jakiś czas znowu będę prowadzić dziennik i wypracuje zdrowsze nawyki , na pewno trzeba ograniczyć słodycze . W ten tydzień przed maratonem nie robię żadnych cudów , potrzebuje na weekend dużo energii więc węgle będą jedzone na maxa ale jak wrócę to od przyszłego tygodnia wejdę na spokojnie na redukcję .
Waga dziś rano 63,1 kg .
Coraz bliżej kolejnej cyferki której nie widziałam od dawna , co ciekawe mimo nadwyżki kalorycznej czego nie rozumiem ... Co do tego a czym pisałam w poprzednim wpisie , postanowiłam zawalczyć jednak o tą 5 z przodu . Uda się lub nie ale spróbuje zrealizować cel , nie za wszelką cenę tylko z głową . Wykorzystam moment kiedy organizm ze mną współpracuje, jak to mówią kto nie ryzykuje ten nie wygrywa :)