Witam po weekendzie :)
U mnie okres roztrenowania więc nie było treningu ani nic co by trening przypominało , nie licząc tańców do 4 rano w klubie które można uznać za małe cardio. Razem z koleżanką zrobiłyśmy wspólne urodziny dla najbliższych znajomych . Ona miała parę dni wcześniej a ja mam dzień przed świętami i nikt wtedy nie może nigdy przyjść, więc w tym roku wyprzedziłam swoje święto o tydzień. Było fanie , zjadłam kawałek tortu i nie ruszyłam reszty bufetu za to wypiłam z 5 piw jak nie lepiej i dwa drinki więc kalorie do spalenia były tyle że puste :) Razem mamy 80 lat i taki był motyw przewodni imprezy :)
Jak się w południe zwlekłam z łóżka i zjadłam śniadanie rodzinne to zainspirowana śnieżna pogodą pojechałam wskoczyć do jeziora . Denerwuje mnie ten powszechny lans i sklepiki dla morsów , na morsowisku które znam od trzech lat było pełno ludzi a jak tam przyjeżdżałam kiedyś to było pusto i kameralnie. Najgorsze jest to że wszyscy są poubierani w neopren gdzie się tylko da i wchodzą do wody po pas robią fotę i wychodzą a to nie ma za duzo wspólnego z morsowaniem , cóż stało się modne więc każdy próbuje a mało kto poczyta na czym to polega :)
W każdy razie było fajnie znowu popływać w zimnej wodzie choć lodu nie było.
Powspominałam weekend a więc do tematu :) Na wadze magiczne 66.6 kg :) Co daje ponad 5 kg mniej na wadze od września a dodatkowo jest najniższa wagą od 4 lat według moich zapisków na V. Czy jestem zadowolona ??? Oczywiście :) Czuję się lepiej w swoim ciele i jakość skóry bardzo mi się poprawiła . Dlaczego magiczne ktoś zapyta ... Parę lat temu jak zaczęłam ze swoich 58 kg nagle przybierać systematycznie na wadze dokładnie w tym punkcie stanęła, wtedy wydawało mi się że nigdy nie przekroczę tych trzech szóstek niestety się myliłam . Jak już poszło to od razu na 68, 69, 70, 71 i optymalnie 72,5 kg . Nie spodziewałabym się nigdy że będę się cieszyć jak po paru latach znowu zobaczę tą cyfrę , ale punk widzenia zależy od punktu siedzenia :) Z moim szczęście znowu będzie zastój a zwłaszcza że już za pasem święta i pewnie coś tak podskoczy. Niby się nie objadam nigdy ale mam fioła na punkcie bigosu i jest to jedna z potraw której nie mam zamiary sobie odmawiać .
Jeśli chodzi o święta to jestem w czarnej dupie ... nie zrobione jest nic , nic nie kupiłam , nie umyłam okien totalny dramat. Dziś jadę na badania do nowej pracy więc tez nic nie zrobię , cały tydzień mam popołudnia na siłowni , w czwartek jest wigilia firmowa więc tak na prawdę nawet nie mam kiedy . Muszę się jakoś zmobilizować i kupić prezenty w końcu zanim będzie sądny dzień .
A jak u Was z przygotowaniami do świat ???
Plan na ten tydzień to nie zwariować , ogarnąć świąteczne porządki i zacząć chodzić na basen w ramach roztrenowania od biegania :)
Dobrego tygodnia :)