Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nocka23

kobieta, 42 lat, Warszawa

162 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: jak nie teraz to kiedy??

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 listopada 2018 , Komentarze (4)


hejka !!!

Zaczynam dziś odliczanie do 36 urodzin .... równy miesiąc czyli 30 dni :) 

Ten tydzień jest szalony dla mnie , postanowiłam do urodzin poukładać parę spraw i rozpocząć nowe wyzwania które stoją w miejscu już od pewnego czasu. Wprowadziłam nowe zajęcia u siebie w klubie , tydzień się przygotowywałam i wyszły rewelacyjnie , pierwsze z nich to Kickboxing Cardio a drugie Tabata . Zaczynałam popadać w rutynę , człowiek musi się rozwijać zresztą dziewczyny potrzebowały zajęć na których spalą ponad 500 kcal i dobrze się spocą . A ja jestem elastyczna i szybko się uczę więc czemu nie , u mnie ,, mówisz i masz " :)

 

Zdecydowałam się na oficjalną redukcję wagi taką pod starty na przyszły sezon i w tym celu skontaktowałam się ze znajomymi trenerami . Doradzili co i jak ale muszę się zdecydować na jedną koncepcję i jednego trenera bo jak ktoś z batem nie stoi mi nad głową to daje sobie fory. Mój facet nie może mnie trenować z tego samego powodu , odpuszcza mi chyba że to trening biegowy wtedy krzyczy i ciśnie ale na sali jest łagodny jak baranek i zagłaskał by na śmierć . Potrzebuję świeżego spojrzenia na siebie i zmian , w zyciu tak jest że szewc w dziurawych butach chodzi a zresztą każda moja koleżanka z pracy ma swojego trenera bo ponoć to normalne , więc czemu nie :)

Trzeba kuć zelazo puki gorące a że mam problem z zapałem to od razu poleciałam na kravmage i powiem Wam że dostałam strasznie w dupę bo inaczej tego nie ujmę . Kolega męczył mnie 1,5 h a na koniec kazał trzymać plank 5 minut ... o zgroza , rozjechałam sie na podłodze jak żaba :) :) :) :) Na pewno jeszcze tam wrócę nie raz , ułożę tak grafik abym miała wolne w dni jego zajęć i nie odpuszczę . 

Po za tym mam z koleżanką takie zadanie przez 30 dni że codziennie jedna z Nas daje zadanie do wykonania jak chodzi o bieganie i ćwiczenie , krótkie serie . To taki klub wzajemnej motywacji i wspierania się , zawsze lepiej we dwie niż w pojedynkę . Głowa mi pęka od nadmiaru pomysłów bo chciałabym ćwiczyć , tańczyć , walczyć i pływać ale czasu nie ma na wszystko :( Do ogarnięcia mam też mieszkanie , chyba dorosłam do wyrzucenia niepotrzebnych rzeczy ... tak , tak niestety trochę chomikuje i uzbierało się wszystkiego za dużo ale koniec z tym. Nie potrzebuje , nie noszę , nie używam to do widzenia . Najgorzej jest w szafie z ubraniami od rozm. 36 do rozm.40 a niektóre ubrania na sto procent nie do założenia już nigdy bo mi sie przestały podobać . Najwięcej do załatwienia mam przy dzieciakach i ich lekarzach ale to też jest do poukładania tylko więcej porządku w głowie :) 

Zaraz lecę do pracy , dzisiaj zajęcia z TBC a potem już weekend dla mnie , bieganie i spotkania towarzyskie może morsowanie , nie planuję bo znowu nie wypali jak dwa temu.

Tak więc życzę Wam dobrego weekendu i ślę kopa motywacyjnego :)

Pozdrawiam 


19 listopada 2018 , Komentarze (16)

Witam cieplutko :) 

Zimno mi jak cholera :0 Najśmieszniejsze jest to że jako mors powinnam być gorąca babka a mi jest ciepło w przeręblu nie na co dzień. Tamten tydzień nie był dla mnie najlepszy , nie pojechałam na  bieg do Poznania co kosztowało mnie dużo smutku i złości a o kasie straconej nawet nie wspominam . Niestety nie zawsze jesteśmy panami swojego losu i nie możemy przewidzieć wszystkiego ... bywa .... Po beczeniu w poduchę przez weekend wróciłam do pracy a tam też jeden wielki cyrk i nowa menadżerka czyli zmiany , zmiany a na dodatek zrobiła się dziwna atmosfera . Pamiętajmy zawsze że nie ma ludzi niezastąpionych a świat fitness jak każdy rządzi się swoimi prawami :)

Miło mi sie zrobiło gdy jedna z klientek która musiała zrezygnować wpadła na chwilę i z łzami w oczach przyniosła na pożegnanie ciastka a dzień później inna ptasie mleczko , takie miłe gesty zawsze doceniam bo coraz mniej ich w codziennym życiu , ludzie są pozbawieni empatii i nie stać ich na miłe gesty a tu taka niespodzianka :)

Jeszcze nie wróciłam do regularnego trenowania , nie mam czasu aż wstyd ...Przez nową menadżerkę zmienił mi się grafik i wszystkie plany wzięły w łeb . Koniecznie muszę się zmobilizować i kupić karnet na basen . Robię to od pół roku i zawsze albo z kasą problem albo wymyślę coś lepszego żeby nie kupić , tym razem tak nie będzie wymówek kupuję w przyszłym tygodniu i zaczynam trening biegowy i systematycznie pływać . 

Parę dni termu strzeliło mi 4 lata jak pierwszy raz biegłam 3 km :) Wzięło mnie na wspomnienia jak sobie przypomniałam tą mękę to tylko mogłam się śmiać . Miałam genialny pomysł .... stwierdziłam że jak biegam codziennie na bieżni i chodzę na ft to bieganie w plenerze będzie dla mnie takie proste i to był błąd . Myślałam że zejdę na zawał , było mi słabo i po 3 km skruszona wróciłam do domku. Nie przyszło mi na myśl że rok później będę startować ma biegu a co dopiero że przebiegnę półmaraton za ponad rok :) To było dobre cztery lata ,choć forma słaba jest w tym rok to i tak się nie zniechęcę do biegania , lepiej wolno niż wcale a ja to kocham .

W piatek wieczór poszłam odstresować się do kina na maraton ,,Fantastyczne zwierzęta  " i bardzo mi się podobało , totalny reset po ciężkim tygodniu w pracy.

A w weekend pojechałam na bieg do Modlina , wolne 10 km. Bardzo mi się podobała trasa , atmosfera i temperatura bo ja wolę biegać jak jest zimno :)

Najlepsza była niedziela w domu z rodziną i kucharzenie z córką i partnerem , gwiazdą była dynia , Wszyscy razem ramię w ramię przygotowywaliśmy zapiekankę z dyni i kokosanki , moja córka uwielbia piec więc raz na dwa tygodnie coś tam pichcimy . Było pysznie i bardzo fajnie ... bo w domu a nie na rozjazdach .

Po takich szaleństwach kulinarnych dziś poranne ważenie i miła niespodzianka bo na wadze 67,4 kg . Wreszcie zeszło poniżej 68 kg a już długo się trzymało , ostatni raz zeszłam do 67 8.12.2017 ( sprawdziłam :))ale tylko na chwilę bo zaraz były święta ...Mam nadzieję że w razem utrzymam się dłużej , muszę zrobić pomiar w pracy ale to dopiero popołudniu i zobaczę wtedy co mi spada aby nie mięśnie . Z ciekawostek patrzyłam kiedy ostatni raz miałam najlepszą dla siebie wage i o zgroza było to w lutym 2014 od tamtej pory tylko do góry aż do 72,5 kg a teraz znowu tendencja spadkowa !!! Jak widać zmiany żywienia dają efekty a nie diety , fakt że wolniej ale czuję się dobrze , niczego sobie nie odmawiam , nie chodzę głodna  a najważniejsze nie mam żadnej presji że czegoś nie zjem . Dziś juz za mną 2 śniadania czyli koktajl owocowyi ,zupa z buraka ( mam obsesję jak chodzi o zupy )  no i kawa z mlekiem naturalnie bo od kawy się odzwyczaić nie mogę . Mój poranny szot na obudzenie : 

Jak już się zameldowałam to  mogę lecieć dalej.

W planie na ten tydzień trzy treningi w pracy , dwa biegowe i dwa moje w domu .

Dobrego tygodnia życzę 

Pozdrawiam 

9 listopada 2018 , Komentarze (7)

Witam , witam :)

Aż cud że udało mi się wpaść na chwile do Was i maznąć parę słów :) Tydzień zlatuje dobrze , dietka czytaj odżywianie bardzo dobrze choć ostatnio za jedną fotę na fb dostałam bury w style że za mało jem :) Bez przesady znam swój organizm i wiem co mam jeść a fakt że moje pierwsze śniadanie jest małe bo większe jest zawsze drugie to u mnie zupełna normalność :)

Ludziom nigdy nie dogodzisz więc róbmy tak żeby nam było dobrze :) Zresztą trzymam się w bilansie ok 2000 kcal codziennie mimo że nie liczę już od lat ale wiem co jem :) Udało mi się poćwiczyć mam za sobą 4 godzinne treningi : pilatess , interwał , zumbę , płaski brzuch a jeszcze jutro brazylijskie pośladki i nawet dwa razy biegałam raz 5 km i raz robiłam interwał więc tydzień uważam za bardzo udany :)

Zostały mi jeszcze tempo w sobotę i start na 10 km w Poznaniu na biegu niepodległości :) Wdrażam się pomalutku do stałej aktywności fizycznej , dużo czytam , przeglądam książki kucharskie , szukam nowych smaków i nie ważę się na razie  bo dobrze czuję się w swoich ubraniach a samopoczucie jest ważne bardziej niż rozmiar 36 :)

Kiedyś gdzieś tam wcześniej pisałam o tym że każdemu musi przyjść taki moment aby poczuł chęć zmian w życiu i nie mówię tylko o wadze czy figurze . To jest taki dzień kiedy wstajesz rano , uśmiechasz się i wiesz co będziesz robił dalej z sobą , bo najpierw trzeba zmienić coś w sobie a dopiero potem otoczenie . I ja jestem na takim haju od dwóch dni , , mam ochotę stoczyć walkę z demonami a potem zaprosić je na kawusie i się zaprzyjaźnić :) Nie wiem czy to dużej ilosci treningów , czy zbliżają się moje 36 urodziny i dlatego mam masę pomysłów na wzięcie życia w swoje ręce ... możliwe :)  

Więc biorę co dobre , leczę co złe i cisnę jak cytrynę :)

Uciekam do pracy :) Dziś moja ulubienica prowadzi zumbe więc chętnie się podłączą aby wyskakać więcej endorfin :)

A Wam życzę pięknego weekendu :) 

Pozdrawiam


 

6 listopada 2018 , Komentarze (7)

Witam w kolejnym miesiącu :)

Strasznie szybko to leci , dopiero była wiosna a tu już znowu listopad. Nawet człowiek nie zauważy a już będziemy robić podsumowanie roku i kolejne postanowienia w stylu ,, lato zweryfikuje co robiłam zimą i jesienią :) " Bardzo mi się podoba to zdanie , weszło mi w głowę w ostatnim czasie . Piszemy i mówimy sobie do sylwestra , do końca roku , do pierwszego dnia wiosny ... bla, bla, bla .... a tak na serio zamiast robić swoje i żyć w zgodzie z sobą , zmieniać złe nawyki na dobre tak żeby to był element naszej codzienności popadamy w błędne koło a potem przychodzi i lato i cóż trzeba się rozebrać a MY nadal nie zadowolone z siebie . Na genetykę nie poradzimy i to trzeba zaakceptować , ja nie będę nigdy miała tali ani dłuższych nóg więc nie mam co kręci hola- hop lub robić jakiś magicznych diet na brzuch bo i tak tam nigdy tali nie będzie :) Kobiety mają taką skłonność że zamiast cieszyć się ze swoich zalet koncentrujemy się na rzeczach któte nam się nie podobają a jeszcze gorzej na takich z którymi nic nie zrobimy , chyba że medycyna estetyczna ale to już ostateczność . Tak więc moje drogie nie ma co odliczać dni i robić sobie ciśnienia , szukać pomysłu na siebie i słuchac swojego organizmu a żadna dieta cud nie będzie potrzebna :) Takie moje listopadowe rozmyślenia , temat pierwszy na psychologii trenera to nastawienie więc najpierw się nastawmy odpowiednia , czujmy się dobrze i zdrowo a jak kg mają polecieć to polecą :)

Jak chodzi o mój październik to jestem zadowolona :) Waga utrzymana bez problemu , ćwiczenia były i jadła tak jak uważam za stosowne . Głodna nie chodziłam ale też nie przejadałam się , nie miałam wyrzutów sumienia nawet po słodyczach w Gdańsku bo jestem tylko człowiekiem i kawałek czekolady mnie nie zabije :)

Od 1 listopada wróciłam do trenowania takiego prawdziwego :) Mam rozpisane 80 treningów biegowych których celem jest zrobienie formy biegowej i pobiegnięcie najlepiej jak się da w Gdańsku na kwietniowym maratonie . Na razie jestem po pierwszy treningu tempowym który dał mi nieźle popalić , myślałam że umrę ale jakoś skończyło się tylko na wymiotowaniu ... taki urok robienia tempówek a nie robiłam ich półtora roku więc mam na co zasłużyłam . 

W pracy super :) Zwiększyłam ilość prowadzonych treningów do 3-4 w tygodniu a do tego dokładam swoje dwa prywatne . Polubiłam pilatess i wracam do interwałów których nie robiłam dłuższy czas ze względu na chore biodro. Ostatnio jednak biodra ma się dobrze więc odpoczynek się skończył :) W prezencie na urodziny chce dostać następny kurs , teraz Masters mnie kręci , lepsze uprawnienia i możliwości a do tego dużo więcej wiedzy . W życiu nie podejrzewałam że tak się wkręcę ale jak to mówią życie jest pełne niespodzianek .

Dziś dzień leniwca , wolne w pracy taki mały chill na początku tygodnia . Zrobię swój trening , poukładam coś w domu , pozałatwiam to i tamto i będę się cieszyć dniem :) Listopad zapowiada się bardzo ciekawie i spokojnie a po pełnym wyjazdów październiku jedyne czego mi do życia trzeba to spokój i czasu z rodziną . 

Zyczę wam samych sukcesów w listopadzie i dobrego nastawienia :) 

Pozdrawiam :)

<<<ILO>>>

30 października 2018 , Komentarze (2)

Witam :) 

Październik u mnie pod znakiem ciągłych wyjazdów biegowych , na szczęście już się kończy bo wreszcie bym usiadła na tyłku i poodgarniała mieszkanko a nie siedziała w weekend w pociągach . Tym razem zawiało Nas do Gdańska na półmaraton . Pojechałam familijnie razem z dziećmi . I powiem Wam tak szczerze że byłam dietkowo bardzo niegrzeczna , aż wstyd ... Jak to z dziećmi poszliśmy na obiad , na pizze , na lody a o czekoladzie nawet nie wspominam bo zjadłam pół tabliczki , pierwszy raz od wielu miesięcy jadłam słodycze i bardzo mi smakowały o zgroza !!! Największą ochotę miałam na lody a dokładnie sorbety truskawkowe i mango , zjadłam trzy razy po dwie gałki . Nie wiem co mnie opętało , chyba poczułam się jak dziecko :)

Bieg za to super :)Padało przez 21 km , wiało i kałuże były po kostki a ja niezmordowana biegłam do mety z uśmiechem na ustach . Nie zmęczyłam się , nie bolała mnie noga ani biodro co zawdzięczam nowym butom bo mają amortyzacje a widocznie poprzednie już nie miały ani grama i dlatego szybciej wchodził mi ból , tym razem było idealnie :)

Całość weekendu zwieńczyło morsowanie choć ciężko tak nazwać moczenie się w morzu jak pogoda taka wysoka , moim nogom zrobiło to bardzo dobrze :) Już nie mogłam się doczekać kiedy wskoczę do zimnej wody i nadszedł ten cudowny moment :) Szkoda że weszłam sama ale niestety w tym roku ciężko było mi zorganizować sobie towarzystwo . 

Nie mam fotek z wody bo było bardzo ciemno i wszystkie wyszły nieostre a szkoda :( Na szczęście weekend się już skończył choć żal było opuszczać Gdańsk a na wadze 69,0 kg w czasie @ . Już wiem że w tym miesiącu nie zaliczę spadku , nie będzie tak pięknie jak we wrześniu . Nawet waga o kg wskoczyła co mnie informuje że nie mogę sobie folgowac jak chce , trzeba się trzymać planu i słuchać organizmu . Słodyczom i lodom dziękujemy na dłuszy czas , kolejna przerwa przynajmniej do świąt bo juz się przekonałam że mogę bez nich ŻYĆ  i tak na prawdę nie są mi po nic potrzebne . Wracam do pracy i do robienia tego co kocham :)  

Jak mówią moje podopieczne waga to tylko cyferki , ważna jest kondycja i samopoczucie. Czujmy się dobrze ze sobą i bądźmy dla siebie dobre :) Mimo braku spadku w cm i tak uważam ten miesiąc za udany , trochę biegałam , trochę ćwiczyłam i mimo że to nie jest mój max do satysfakcji 100% :) 

CZekam z uśmiechem na dzisiejszy dzięń :) 

POzdrawiam :)

 

19 października 2018 , Komentarze (9)

Witam piateczkowo :)

Dopiero był poniedziałek a tu juz znowu weekend :) Z tego się szczególnie cieszę bo spędzę go w domu , bez pogoni za dystansem po kraju. W planach sprzątanie , kino , długie wybieganie i nauka do egzaminu. Człowiek musi się rozwijać i przez takie podejście mam do przeczytania 1000 stron materiałów :) 

Kupiłam sobie wczoraj nowe buty do biegania , stare nie miały juz amortyzacji i bardziej mi szkodziły niż pomagały . Wiadomo nie od dziś że dobre buty to unikanie kontuzji a ja się szykuje w tym sezonie na życiówkę więc muszę miez w czym śmigać :)

Moje ulubione <3

Wczoraj prowadziłam trening TBC , jeden z moich ulubionych :) Było mocna :) Rozbrajają mnie momenty kiedy Panie wybuchają śmiechem i patrzą na mnie mówiąc << Żartujesz ??? >>> aja im zawsze odpowiadam <<<ani trochę >>> I zbierają się w sobie , robią kolejną sekwencję i nawet im to wychodzi bardzo dobrze. A najlepszy jest moment gdy trening się kończy i jest cisza , nikt nic nie mówi bo nie ma siły. Dopiero po paru minutach jak składają maty słychać <<<dziękujemy , było super >>> albo <<< czy chcesz nas zabić ???>>>  to taka satysfakcja po zajęciach :)

A prawda jest taka że nie chcę :) Usiłuję im tylko pomóc jak mogę w uzyskaniu efektu i jestem bardzo zadowolona jak mamy konsultację i widzę spadki , nie wagi ale centymetrów i procentów w pomiarze na tanicie :) To mój mały sukces i cieszę się nim jak dziecko. Lubię swoją pracę , lubię pomagac innym , lubię kiedy innym leci rozmiar w dół choć mój stoi jak zaklęty . Dobrze jest robić co se lubi :) 

Lecę do pracya Wam kochane miłego weekendu życzę :)

Nie poddajemy się :) 

18 października 2018 , Komentarze (10)

Witam , witam :) 

Miałam się odezwać od razu po weekendzie ale porwał mnie wir pracy . Nie było tak źle jak myślałam choć mogłoby być lepiej :) Miło spędziłam ten weekend w Poznaniu , miasto mi się podobało i organizacja samego biegu. Wieczorem przed maratonem poszliśmy pozwiedzać rynek i naładować się węglowodanami czyli standardowo na pizze , zawsze przed dłuższym dystansem mam ochotę na włoskie jedzenie :)

Sam maraton nie był bardzo ciężki , ale tak jak przewidziałam po 30 km zaczęło boleć mnie biodro więc najpierw biegłam szybko do 30 km po to aby ostatnie 12 km truchtać pomalutku . Czas niestety 5:34 czyli jeszcze gorzej niż we Wrocławiu , limit był 6,5 h więc zmieściłam się bez łaski , mam nadzieję że zdrowie mi pozwoli  i znowu będę biegać po 4.20 ale do tego jeszcze długa droga :)

Po biegu poszła wskoczyć z koleżanką do jeziora Malta aby schłodzić nogi i plecy a zwłaszcza korzonki bo to one mnie bolą najbardziej bo tupaniu na asfalcie , chciałabym w tym roku spróbować biegu górskiego jeszcze ale zobaczymy czy finanse pozwolą bo nie kłamiąc nie jest to tania zabawa zwłaszcza jak się jeździ gdzieś co tydzień .

Waga nadal 68 kg ze wzrostem do 68,5 kg ale po weekendzie miałam przez dwa dni bardzo duży apetyt i to na produkty których nie jadam normalnie , tak to bywa po wysiłku . Nie mogłam odpocząć w domku bo od razu zmiana w pracy ale to dobrze bo się rozruszałam i nie bolały mnie nogi wcale . We wtorek robiłam pilates który coraz bardziej mi się podoba i czekam aż się zbierze grupa aby zrobić cały kurs :) Mam jeszcze w tym tygodniu dwa razy TBC i jedno ABT . Najważniejsze jest żebym wróciła do swoich treningów właściwych , rozpiska wciąż wisi tylko ja mam milion wymówek aby jej nie zacząć robić , co tydzień przekładam swój come back a czas leci szybciutko . 

Zbieram się do pracy i szykuje na spokojny weekend bez biegów w domku :) Trzeba trochę poodgarniać mieszkanie bo przez ostatnie trzy weekendy nie zrobiłam w nim prawie nic . 

Miłęgo dnia :)  niech waga  i centymetry Wam lecą w dół :) 

ILO.

 

 

10 października 2018 , Komentarze (8)

Witam jesiennie :) 

Zimno się zrobiło strasznie, mimo słoneczka które świeci i tak da się odczuć że przyszła jesień. Będę tęsknić za latem bo ja taka mało zimowa kobitka jestem :) Wrzesień zleciał pozytywnie , dietka była trzymana choć czasami wpadło to i tamto . 

Waga 68 kg jak na razie utrzymana !!! Plan na wrzesień w takim razie wykonany teraz utrzymać i powalczyć o 66 kg do końca listopada jak się uda . Trochę biegałam choc zrezygnowałam z maratonu warszawskiego to przeleciałam choć 5 km w dobrym czasie . Biodro trochę mi doskwiera ale półmaratony mogę biegać choć powoli , takie uzależnienie . 

W poprzedni weekend byłam w Katowicach . Bardzo mi się podobało. Miasto piękne i zielone a bieg choć trudny zdobył moje serce . Większość znajomych biegło maraton a ja im machałam ze łzami w oczach i czekałam na moją podkóweczkę . No niestety zdrowie jet jedno i nie ma co szarżować ,  w tym tygodniu pojadę na maraton do Poznania i zobaczymy czy dam radę , jak nie dam to zejdę z trasy bo na ból nie poradzę a nie chciałabym prosto z mety wylądować na pogotowiu . Oszczędzałam się ile mogłam i teraz czas pokażę czy jestem w stanie nadal biec długie dystanse . 

Zostawmy bieganie w spokoju . Mam już rozpisany trening na najbliższe tygodnie i ruszam z nim po weekendzie . Muszę zacząć pracować nad sobą w sposób konsekwentny i systematyczny , we wrześniu udalo się jakoś ogarnąć z dietą i jestem zadowolona więc teraz czas na ćwiczenia . Zresztą mi się zawsze lepiej ćwiczyło na jesień zimę niż latem , latem mam jakiegoś leniwca i nic mi się nie chce . Od takiego niechcenia potem jest smutek że efektów brak a jak mają być jak człowiek nie dział ????

W czasie sprzątania na kompie znalazłam fotkę , moją fotkę z przed paru lat kiedy to działałam i powiem Wam że jestem zszokowana że tak się zapuściłam ;

Nawet nie pamiętałam że miałam kiedyś mięśnie na brzuchu :) Teraz jest tam dodatkowe 10 cm w obwodzie a to dużo . Zmotywowało mnie to foto , skoro kiedyś mogłam to dla czego nie dziś ??? Bo jestem starsza ??? Bo metabolizm mi zwolnił ??? To tylko takie wymówki bo nie od dziś wiadomo że jak się naprawdę chce to można , tylko trzeba wiedzieć czego się chcę :) Ja wiem ... A TY ????

Chcę być zdrowa i szczęśliwa

Chcę realizować swoje plany małe i duże 

Chcę spełniać marzenia 

Chcę mieć wewnętrzny spokój i go pielęgnować 

Chcę decydować o kwestiach na które mam wpływ takich ja moja sylwetka 

Nie poradzę nic na genetykę , nie będę wysoka ani nie będę miała nóg po same pachy i tak samo nie będę miała nigdy tali bo taka jest moja budowa . To są elementy na które nie mam wpływu ale czy nosze rozm. 42 czy 38 to jest już w mojej kwestii . Określajmy realne cele i dążymy do nich pomalutku bez spiny , będziemy szczęśliwsze , a sukces na szybko lub za wszelką cenę wcale tak nie cieszy ....

Dziś mam wolne więc trochę posprzątam , trochę pozałatwiam spraw i będę się wyciszać i przygotowywać mentalnie do maratonu .

Niech moc będzie z Wami i ze mną :) 

Dobrego dnia :)

19 września 2018 , Komentarze (7)

Witam z rana :)

U mnie coraz lepiej jeżeli mogę to tak nazwać , głowa coraz mocniejsza , chęci do walki wracają i uśmiech znowu na twarzy :) Zmieniam sposób odżywiania a raczej wracam do swojego z przed lat . Na śniadanie wczoraj owsianka i koktajl  :

Na drugie śniadanie sałatka , wafel sonko i pasta z sera białego , ryby i harissy:

Obiad z rodziną a wczoraj były kotlety z ziemniaków, groszku i szynki - to już nie takie fit ale zjadłam jednego , nie popadajmy w przesadę za to na kolację ukochany a dawno nie jedzony jogurt naturalny z otrębami i łyżką miodu - niebo w gębie :) To już 5 dzień gdy odżywiam się jak kiedyś , oprócz porcji lodów która zjadłam w weekend :) Jem głową myślę co zjeść aby było zbilansowane i smaczne , szukam przepisów i wreszcie od dłuższego czasu czuję się lekka rano !!! 

Biegowych treningów nie ma ale za to jeżdżę na rowerze , wzmacnia swój chory pas biodrowy i podróżuje mi się o wiele przyjemniej niż w ciasnych autobusach . Dziś godzinny trening płaski brzuch przede mną a potem dwa dni wolnego. Wykorzystam na mycie okien i porządki w ubraniach i dokumentach do czego się zbieram od pół roku.

Przeprosiłam się dziś z moimi obwodami , postanowiłam się zmierzyć i jest  tak samo fatalnie jak pamiętam . Trzeba było spojrzeć prawdzie w twarz :

biust 97:)

talia 80 !!!!

brzuch 90 !!!

biodra 99!!!

udo 54 :) 

Mam tzw. punkt początkowy. Brzuch i talia czyli jej brak jest moja zmora od zawsze ale jak wiadomo brzuch się robi w kuchni :) Można go wzmocnić abs i  trochę spalić poprzez aeroby czy tez cardio ale najważniejsze jest aby odpowiednio jeść :) W wolne dni ułożę bardziej sprecyzowany plan , napiszę , wydrukuje i powieszę na tablicy korkowej . Będę ćwiczyć systematyczność , taki trening głowy dodatkowo :)

Uciekam na śniadanie a potem na rower i do pracy potrenować trochę :)

Dobrego dnia :) 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.