Drugi tydzień i drugi raporcik. Staram się trzymać swoich założeń na ten rok . A jakie to założenia ?
Na okres ciążowy czyli pierwszą połowę roku :
- 1000 kroków dziennie
- Wysypiać się
- 2,5 litrów płynów dziennie
- lekki trening 3 razy w tygodniu, dostosowany do posiadania brzucha 😉
- jeść dla dwojga a nie za dwoje 👍😉
- ograniczyć słodycze
Minony tydzień był pozytywny . Udało się zrealizować większość planu. Niestety mam wielką ochotę na słodkie i zaczynam powoli robić masę .Muszę trochę pomajstrować przy diecie i ja uzdrowić z dużej ilości węglowodanów , szkodliwie wpływa na mój organizm .
Dietka :
Robie też plan wyzwania noworocznego z Agata Zajac ten dla początkujących . Robimy go z córką , ona w całości ja bez cardio i brzucha 😉 bardzie skupiam się na wzmocnieniu pleców i pośladków , przyda się do dźwigania bobasa .
Pierwsza połowa roku będzie bardziej w stronę rośniecia wagi i małej aktywności więc tak też się nastawiłam . Ze względu na zagrozona ciążę w grę wchodzi tylko lekki trening w domu i joga. Staram się robić 10 tys kroków dziennie w ramach spacerów koło domu .
Jedzonko :
Pierwsze foto brzucha i pierwszy pilates zaliczony .
Aktywnosc 7 pierwszych dni roku :
Waga 79 kg czyli zaczyna rosnąć 🤰⬆️
Staram się kontrolować jakość jedzenia oczywiście też ilość bo to nie sztuka napchać się po kokardkę 😂 Za dwa tygodnie mam USG połówkowe i zobaczymy jakie są rokowania . Mówili że pozostałe dziecko wygląda na zdrowe jednak nadal nie jestem w stanie się cieszyć bo stąpam po delikatnym gruncie .
Zamiatam go pod dywan , naukę wykorzystam ale nie będę do niego wracać .
Postanowienia na ten rok się nadal kreują, ciężko mi jest je dobrze ułożyć bo przyszłość jest bardzo mglista. Ciąża nadal zagrożona , wszystko może się zdarzyć więc nie planuje na razie nic konkretnego.
A korzystając z początku stycznia chciałabym Wam życzyc wszystkiego co najlepsze w tym roku. Zdrowia , rozwijania zainteresowań, czułości , systematyczności w działaniu i spełnienia swoich postanowień 🎉🎊🎇
Stanfatdowo jedzonko :
waga 78 kg na Nowy Rok 😁
Brzuch zaczyna być widoczny 🤰rozlewam się powoli w szwach 😁🙄
Kurde czy to możliwe abym znowu znalazła tyle spokoju i mogła coś napisać ????
Chwilę się do tego zbierałam , za mną ciężki i bardzo dziwny rok pełen wzlotów i upadków a raczej głównie upadków ... Najpierw straciłam energie i spokój co spowodowało naderwanie mięśnia łydki. Leżenie w łóżku i brak jakiegokolwiek ruchu , tygodnie o kulach i brak możliwości powrotu na siłownie ( koniec pracy dorywczej ) o bieganiu nawet nie wspominam bo zakaz był totalny do odwołania . I tak o to drążymy dalej w ten tunel życia .... Tracąc motywację
Mimo trzymania diety na początku , ciało przyzwyczajone do ruchu szybko się poddało i waga poszybowała w górę a to spowodowało znowu problemy z samopoczuciem i doprowadziło do podłamania które miało w lipcu swój szczytowy punkt i dostałam tabletki na wyciszenie. Na szczęście szybko pomógł efekt placebo i przestałam być hormonalnym wrakiem , na jakiś czas.
Zakończył się okres rekonwalescencji , pół roku bez treningu i bez aktywności . Byłam gotowa na nowe wyzwania i wielki powrót do sportu mimo nadwagi , bardzo się cieszyłam. Zrobiłam prosty plan , taki od zera jakbym zaczynała pierwszy razy się ruszać, miał być długoterminowy i mądry. I nawet poszłam na dwa treningi i wzięłam udział w biegu .
Niestety znowu się źle czułam , miałam problemy z tętnem i ze spaniem. Potem był jeden krwotok i chwilowa poprawa , po nim był następny i hospitalizacja. I tak sobie leżę teraz któryś tydzień , mało się znowu ruszam i czekam cierpliwie na lepsze wieści od lekarza.
Po obumarciu jednego z bliźniąt było mi bardzo smutno , zdążyłam już się nastawić pozytywnie do nowej sytuacji a tu znowu coś poszło na opak i zostało mi jedno dziecko . Moje zasoby pozytywnej energii bardzo zostały w tym roku nadwyrężone ale na szczęście są do odbudowania .
Mam jeszcze około 23 tygodni na zbieranie zapasu pozytywów i wykorzystam je najlepiej jak potrafię. Nic mi nie zrobi lepiej niż rozwijanie nowych pasji i nauka nowych rzeczy :)
Tak więc streściłam 11 1/2 miesiąca mojego roku w paru rozbudowanych zdaniach :)
Jak już wylałam gorzkie żale to bardziej vitaliowym akcentem zakończę ten wpis i fotki jedzonka wjadą :
Waga 76,7 kg dzisiaj czyli zero wzrostu bo zaczęłam z zapasem od razu ...
Plan letni upadł szybko, nawet sobie nie wyobrażacie jakie to lato było koszmarne . Zero motywacji , upał jak cholera , do końca lata nie wiedziałam kiedy będzie jakiś wyjazd , wszystko na wariackich papierach , totalnie mnie te lato wykończyło . Poszłam zastąpić koleżankę do pracy i 7 tygodni spędziłam w piekarni , ona się kurowała po operacji . Wstawanie o 3:50 jakoś mi nie pomogło w uregulowaniu tętna i snu , zasypiałam w autobusach i wylądowałam u lekarza . Dostałam tabletki na serce aby obniżyć tętno i skierowanie na usg lub do szpitala bo wyniki miałam marne . Taki skrót w szocie :)
Potem nie było lepiej bo bałam się ćwiczyć , łydka gdy się goiła byla jakby nie moja , czułam bliznę kiedy tylko szybciej szłam. Frustracja i nerwy , irytacja do granic możliwości i dostałam tabsy na wyciszenie bo miałam od nerwów jeszcze gorsze wyniki . W ostatni tydzień pojechałam z dziećmi nad polskie morze , na spontanie , wyciszyć się i bardzo mi to się spodobało . Odpoczęłam , wyciszyłam się , pomyślałam i tak powoli wdrażam nowy plan.
Wspominki z wakacji :
Waga ... hm .... nie ważyłam się ale tez nie schudłam . W życiu nie byłam taka rozlana na plaży :) Nawet mój syn mi ciągle dogryzał że wyglądam jak foka :) Coż ... zdarza się najlepszym ze sie zapuszczą i w tym roku już nic nie poradzę ale obiecałam sobie że w przyszłym roku nie mam mowy o takim stanie , To dobry czas na mobilizację , koniec lata i początek czegoś nowego.
Wczoraj biegłam ,, Piątkę Paską ,,. Mój mi kupił pakiet już wcześniej , Po 6,5 miesiąca to był moj pierwszy bieg i to na świeżo bez przygotowania. Poszło żałośnie bo 36 minut ale moim celem było dotrzeć w limicie który wynosił 45 min więc wyszło spoko. Łydka wytrzymała ale dziś czuje się jak po maratonie . Wyszłam tylko na marszobieg , 2 min marszu - 2 min biegu i po 4 km miałam dość ale mam oficjalnie zaliczone pierwsze treningi :)
Muszę w końcu zadbać o głowę i zdrowie bo już jestem na fatalnej linii tracenia kontroli a tego jak każdy nie lubię bardzo . Marzę o dniach w których nie dołuje się od rana i nie bolą mnie plecy, O dniach kiedy znowu latam na endorfinach i nie muszę brać leków na lepszy humor ( brałam je tylko miesiac ale zawsze to cos ) . A wiadomo o marzenia trzeba powalczyć :)
Mam nadzieje że plan na koniec roku wypali , ba .... postaram się aby wypalił i odpalę tryb redukcja stresu i wagi :)
Miałam bardzo ciężki dzień. Rano moj kot nie przyszedł na sniadanie . Posłanie na balkonie i drzwi zawsze od balkonu otwarte. Zawsze siedział na ogródku u mnie lub sąsiadki pod widlakiem . W nocy już drugi mnie budził o 2 w nocy ale nie wiedzialam co sie dzieje . Nie wróciła do południa, poszłam z corka szukac zguby. Przeszłyśmy wszystkie krzaki w okolicy I nic. Standard trzeba napisać na fb w grupie i tam się okazało że 600 metro ode mnie rano na ulicy 6 pasmowej leżał martwy ,, chyba ,, sjamski kot😪 Raczej mało prawdopodobne aby dwa sjamy uciekły na jednym osiedlu ale fakt że poleciała tak daleko nie daje mi spokoju. Niestety nie znalazłam ciała I nie moglam tego zweryfikować a chipowanie miałam za tydzień wiec ciezko coś się dowiedzieć. Ech ... To byłafantastyczna mala kocica, za dwa miesiące mialaby rok. Wiem że jest nadzieja ale nie jestem aż tak pozytywnie nastawiona do zycia . Nadal szukamy oczywiscie jednak sama juz nie wiem czy drazyc prawde bo dziewczynki i tak juz sie naplakały w nocy .
Od razu się tłumaczę ze nie zaczelam treningu . Niestety nadal moja psychika nie pozwala mi poćwiczyć, po kontuzji wciąż się boję że coś się znowu stanie z nogą. Muszę mocniej poćwiczyć glowa i się przełamać. Pomiar zrobilam i tak szczerze to nie jest gorzej niż w czerwcu ale ten zero poprawy. Waga 76.9 kg .
Wszystkie pomiary na granicy katastrofy. Za dużo tłuszczu, za mało wody , za mało mięśni i wiek metaboliczny starszy ponad 10 lat . Metabolizm do poprawy , trzeba na tym się skupić aby coś ruszyło . Z pozytywów zaczelam akceptować swój wygląd i chodzić ubrana normalnie . Ubieram sukienki i spodenki mimo że moje nogi są teraz duże i robi mi się cellulit na udach oraz na brzuchu. Nie miałam odwagi na foto , odczekam do tej niedzieli aż się przygotuje do tego zdjęcia roku 🙈
Menu :
Poniedziałek:
sniadanie : sałatka z łososiem, oliwkami i papryka + grzanka
obiad: makaron z bokiem i śmietana
kolacja : zupa z soczewicy i selera z grzanka
kroki 10090
woda 1.5 litra
Wtorek :
sniadanie : kanapki z łososiem , ogórkiem i dymka
obiad: zupa szczawiowa z jajkiem
kolacja : sałatka indyjska z ogórkiem + grzanka
kroki : 10969
woda 1.5 litra
Środa :
śniadanie : sałatka indyjska z grzanka
lunch : zupa z selera i soczewicy
obiad : zupa szczawiowa z jajkiem
kolacja : pieczone pomidory z mocarella
kroki 13469
woda 1.2 litra
Na razie pomalutku do przodu. Muszę opłacić kartę na siłkę i zaczac co rano trenowac . Na razie orbi I rower ale tak aby podkręcić metabolizm .
Sen trochę lepiej bo 4.5 h skoczyłam już prawie na 6 h wiec reguluje się w tej dziedzinie . Zaczynam wyzwanie Lato w przyszłym tygodniu lub w weekend ale po tym jak dzieciom pokazywałam trening siłowy wczoraj i we wtorek już mam zakwasy 🙈 gorszej formy nie miałam więc teraz stawiam żagle i cała do przodu 😁
Koniec czerwca napawa mnie duza nadzieja na lepsze jutro. To było najmniej aktywne półrocze w moim dorosłym życiu. Chcialam zrobić podsumowanie ale nie bardzo mam co 🙄 Sięgnęłam też najwyższej wagi w życiu 77.8 kg i mam najniższy pułap tlenowy 35 . To było bardzo fatalne półrocze i sama vede odwracać ta czarna passe bo nic się nie wydarzy jeżeli nie pomogę. Plan na lato intensywny . W niedziele pomiar poranny i fotka tak na dobicie 🤣 Wybrałam już stare wyzwanie M.Kolakowskiej którym zacznę swój come back do treningów. Bedzie płacze przez łzy i wiązanki słowne pod nosem jak zawsze na początku. Spróbuję marszobiegu, minęło już 4 miesiące i łydka nie boli ostatnio więc spróbuję ja trochę rozruszać. No i długo oczekiwany powrot na silownie , za karnet place i kasa leci w eter bo zero korzyści.
Kolejny etap to picie wody , normalizowanie snu I dieta IF 10:14 . Sama sobie zrobie swoje wyzwania bo potrzebuje bicza na tyle. Oj i to bardzo . Zaczyna mi się robić cellulit i to nie tylko na nogach 🤦♀️porażka na pełnej lini.
Dietkowo nadal się rozwijam i robie swoje zdrowe posiłki ale najwyzszy czas je liczyc trochę ilościowo i kalorycznie .
Druga połowa roku będzie bardziej pod kontrolą. Cel główny odzyskać kondycje I podkręcić metabolizm . Cel drugi to zejść do 70 kg w czasie lata. A dziś jeszcze się cieszę ostatnim weekendem czerwca w towarzystwie kolezanek potem zajmę się sobą.... najwyszy czas.
A jak u Was pierwsza połowa roku ?
Hit czy Kit ?
Dajcie znać i zapraszam do wyzwań które rusza od 1.07. Dam znać które jak skończę je robić. Pozdrawiam
Dawno mnie znowu nie było. Zauważyłam ze jak mi idzie coś źle to już na 100% 🙄 Tak samo jak idzie dobrze 🤪 To jest ten kryzys 40- latki o którym tyle się mówi ale nikt w prost nie mówi że te zawirowania hormonalne robia sieczkę z mózgu i systemu nerwowego . Na coś zawsze można zwalić swoją niedole 🙄 Już nawet nie będę opowiadać bo to jest aż żenujące że ciągle coś nie tak . Na przykład teraz siedzę w domu z corka chorą na szkarlatynę a moja motywacja nadal jest na wczasach .
Jedyne z czego jestem zadowolona to rozwijanie się w kuchni. Zawsze miałam problem z dieta a teraz bardzo się staram gotować i kreować dania , oczywiście z pomocą netu i Fitatu ale jedzenie ostatnio wychodzi mi coraz lepiej.
Wszystko wywarzone , wymierzone i dla mnie smaczne . Niestety , nadal nie ma aktywnosci fizycznej oprócz chodzenia i rolowania. Łydka nadal nie daje mi możliwości trenowania tak jakbym chciała. Postanowilam być po za tym wszystkim i od poniedzialku reguluje swój dzien . Staram się wysypiać, codziennie robić 7 km spaceru I rolować stopy oraz Achillesa. Udało mi się wypełnić plan przez cztery dni i jutro chce zaczac regularne treningi , nawet krotkie po 20 min aby przywrócić nawyk i nakręcić metabolizm . Mam też pomysl na wyzwanie od pierwszego dnia lata 😁 Tak bardzo chcialab6m sie wreszcie zorganizowac mimo przeciwnosci , irytujace jest kiedy nie masz nad niczym kontroli .
Jeden z moich licznych podpunktòw to robienie wpisow tu i na insta bo dawno tego regularnie nie robilam . Fajnie by bylo poczuc sie znowu w dobrym rytmie .
Tymczasem milego weekendu a ja melduje sie od poniedzialku.
No niestety nie poszło jak w planach . Chcialam ruszyc z kopyta ale znowu moje plany poszly na spacer do dupy. Najpierw siostra zjechala po pol roku z Zanzibaru i od razu dostala anginy wiec zostala u mnie na dwa tygodnie . W tym czasie moj tez przyjechal na dwa tygodnie wiec mieszkanie pelne ludzi , zero szans na osobne gotowanie , swiateczne jedzenie jedzone do srody bo znowu za duzo 🙄 Klopoty w zwiasku tez daly mi popalic i moje chęci do czegokolwiek spadły do minimum. A jak wszyscy wyjechali to mloda dostała zapalenia oskrzeli i znowu utknęłam z nią w domu na dwa tygodnie . Udało mi się być tylko trzy razy na silowni jednak łydka nadal boli . Czuję duży dyskomfort nawet gdy za szybko chodzę lub za długo. To takie irytujące. Czeka mnie wizyta u fizjoterapeuty , mam nadzieję że coś razem wymyślimy abym znowu poczuła że łydka jest częścią mojego ciała a nie osobną.
Dietkowo różnie, staram się ale łapie mnie na nocne żarcie . Posiłki:
Zrobilam sobie pomiar I tak z ręką na sercu gorszego nie miałam. Zmieniłam się w kulkę, trzy wymiary ponad 100 cm 🙈 Wyglądam jakby mnie ktos obtoczył w cieście 😂 Waga 76 kg🤪 I pierwszy raz w życiu musze to powiedzieć że teraz to na serio jestem gruba i mam nadwagę. Kurde , kiedyś tak myslam przy 65 kg 😂 a teraz mi się marzy tamta waga . Życie jest zabawne , kierunek patrzenia zmienia się z pozycją siedzenia 😉 No ale cóż nic już nie poradzę. Idę w tym tygodniu do lekarza zrobić morfo i próby watrobowe , w przyszłym tygodniu ide do gina na badania I będę sobie dietkowac przy minimalnej ilości ruchu z nadzieją ze kiedyś naprawie nogę na tyle aby iść pobiegać lub na crosfit. Bez sportu czuje się jakbym się dusiła. Kupilam strój kąpielowy na basen rozmiar 44 🤪 Jutro idę po karnet i postaram się w miarę możliwości regularnie pływać Wiara nadal nie zachwiana że będzie dobrze 😁 Myślę że już najlepszy czas na pewne zmiany , za długo odkładałam pewne sprawy i z nerwów rozsypał mi się organizm. Przewlekły stres jest zabójczy a ja sobie za długo na niego pozwalałam. Czas wrocić na jasna stronę mocy 😁
Przyciemnilam wlosy wczoraj 😁
A jak wiadomo, zmiana koloru to początek zmian w życiu 😁