No to w sumie 4 dni bez kolacji
Jak odliczę te parę godzin wieczornych, to nie za bardzo mam czas, żeby jeść. Chcąc nie chcąc pochłaniam wtedy mniej. Może to wreszcie jest metoda na mnie?
Wczoraj znów nadwyrężyłam bardziej kolano, stojąc w obcasach 2 godziny na koncercie. Dziś wieczorem powtórka
Fajnie, że śpiewamy drugi raz, gorzej dla kolanka.
Znalazłam w necie artykuł pt. Koniec sielanki nauczycieli.
Ręce opadają, cycki też i gdybym była hermafrodytą, to opadło by coś jeszcze.
Czemu jest taka nagonka na nauczycieli? Szukają kozła ofiarnego kryzysu, czy co?
Niewielkie jest pojęcie o specyfice pracy nauczyciela i o godzinach faktycznie przepracowanych przez niego.
"Grożą", że będą nas dokładnie rozliczać z tych 40 obowiązkowych godzin w tygodniu. Ależ ja tego pragnę od dawna. Nasza gmina kiedyś coś takiego wprowadziła na pół roku. I po cichutku się z tego wycofali, bo jak zaczęliśmy podliczać, to okazało się, że będą musieli płacić za nadgodziny.
Zwiększą pensum do 20? Ależ my już mamy 20! Przecież mamy obowiązek realizacji 2 "godzin karcianych". A te godziny, to nie jest spokojna praca nad papierami, tylko 45 minut pełne koncentracji i wysiłku. To tak, jakby pani w biurze musiała na raz obsłużyć 30 interesantów.
Zmniejszą wakacje? Wszystkim się wydaje, że mamy tyle wolnego, co dzieci. Kto pracuje w szkole, wie że nic bardziej mylnego. Zawsze jest co najmniej tydzień roboty po zakończeniu roku i ze dwa przed początkiem. Fakt, że nie są to lekcje, ale jest co robić.
Chętnie zrezygnowałabym z dłuższych wakacji na rzecz możliwości brania urlopu w dowolnym terminie. Nie dość, że omija mnie sezon niższych cen za wypoczynek, to jeszcze mam problem, gdy potrzebuję dnia wolnego w ciągu roku szkolnego. Tego nikt nie widzi!
Teraz też to głównie dzieci mają wolne, nauczyciele mają dyżury w szkole i z resztą wchodzą w życie kolejne rozporządzenia, które nakładają na nas kolejną porcję, całkiem sporą, papierkowej roboty.
Przepraszam, miałam się nie denerwować, ale to jest silniejsze ode mnie.