Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 130636
Komentarzy: 2287
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Dzisiaj jestem jakaś taka "do tyłu". Leniwe śniadanko, rozciągnięte do granic możliwości... potem szybki prysznic, z którego zrobiło się godzinne spa.... Nie.... to zdecydowanie nie jest mój dzień.....

Jedzonko:

- owsianka (4 łyżki płatków, jogurt naturalny, owoce - w Biedronce jest taka fajna mrożona mieszanka kompotowa, są tam maliny, truskawki, wiśnie, porzeczki, truskawki....)

kakao (2 łyżeczki tego z wiatrakiem :), szklanka mleka)

- 2 jabłka na szybko przed wyjściem do spożywczaka (przez tą "obsuwkę" ze wszystkim pozmieniało mi się zaplanowane wczoraj menu, ale jak się nie chciało z rańca ruszyć z kopyta to się ma....)

- kurczak w sosie z selera korzeniowego, micha sałatki z mixów i pomidorów, skropiona sokiem z cytryny)

- wczorajsza cukinia, z twarogiem i makaronem razowym (tak, to miało być na drugie śniadanie :p)

- teoretycznie serek wiejski z czerwoną soczewicą - ciekawe, czy się wyrobię w dniu dzisiejszym z kolacją.... (smiech)

11 kwietnia 2014 , Komentarze (18)

Postanowiłam zrobić drugie podejście do diety zwanej Metodą Montignaca. Odświeżyłam wiedzę, pogrzebałam w różnych forach i chyba jestem gotowa :D

Dzisiejsze menu i od razu dwie wtopy :PP

Zorientowałam się, że mój ulubiony jogurt naturalny ma 2% (a dopuszczalna norma w MM to 1,5%) i nie wiem co robić.... Lola, może zostać? :? Czy szukać czegoś chudszego??

Wtopa numer dwa - w obiedzie pojawi się duszona marchewka...

Straszne grzechy, nie? (smiech)

Jedzonko:

- owsianka (4 łyżki płatków owsianych, pół twarogu chudego, 250 g jogurtu naturalnego)

- duszona cukinia z cebulką, czosnkiem i pomidorami, do tego pół woreczka ryżu parboiled - jak będzie trzeba zagęścić to pacnę łyżeczkę koncentratu

- indyk co się u mnie w domu nazywa "curry życia" (nazwa zaczerpnięta z jednej z bajek i bardzo przypadła nam do gustu ;)) do drobno pokrojonej i podsmażonej piersi z indyka wrzucam dużo różnych warzyw, zazwyczaj z tak zwanej włoszczyzny, czyli - kilka pietruszek, marchewek, pora, selera... i co tam jeszcze mnie natchnie, albo moja zamrażarka wypluje; przyprawiam na ostro pieprzem, ostrą papryką, cayenne, tabasco... zagęszczam koncentratem; i tak powstaje curry życia, w którym nie ma ni szczypty curry (smiech) mąż dostanie z ryżem (czy z czym tam zechce) a ja zjem z brokułem

- na ewentualną przekąskę przygotowałam sobie selera naciowego do pochrupania plus sok pomidorowy

- kefir 400 g, micha sałatki (mix sałat, rzodkiewki, kiełki, papryka) 

I tak to wygląda :) Zobaczymy w praktyce :)

Ruszam z 70 kg. i 107 cm w brzuchu...;(

5 kwietnia 2014 , Komentarze (9)

Po roku wznowiono emisję mojej ulubionej bajki ;) Mam nadzieję, że szybko ktoś wrzuci napisy :D

Zmykam do sobotnich obowiązków :)

Tak tylko chciałam się podzielić swoim szczęściem :D:p

1 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Odnotowałam minimalny spadek cm w brzuchu... I tyle...

Fakt, przebimbałam ponad tydzień. Zaczęło się od planowanego lenistwa, a przerodziło w przeczekiwanie "kontuzji" łopatki i średnio przyjemnej @ ... I tak oto wyniki z zeszłego miesiąca nie powalają.

Myślę intensywnie co jeszcze mogę zrobić, co zmienić, aby coś w końcu ruszyło...? Muszę jednak uważać, żeby nie powielać błędów z zeszłego roku...

Najlogiczniejszą i najrozsądniejszą rzeczą wydaje się być zwiększenie aktywności. Pierwsza myśl - siłownia. Miała przejść z fazy planowania do fazy realizowania już w tym miesiącu, ale... dotarło do mnie, że są "święta". I chociaż ich nie obchodzimy, ani nigdzie się nie wybieramy, to całkiem możliwe, że odwiedzą nas teściowie, Z czego bardzo się cieszę, uwielbiam tych ludzi, ich wizyta nie jest "problemem". Jednak chciałabym ugościć ich odpowiednio. Tak zwyczajnie i po prostu ;)Nie zastanawiać się, czy może siedzą "niedojedzeni", albo mają ochotę na kolejne ciasteczko, a tych zostało trzy na krzyż ]:> Pomijają fakt, że chcielibyśmy ich zabrać do muzeum w Otrębusach (koszt niewielki, ale podliczyć trzeba)... Aaaaa, i już mi się humor poprawił, kto by pomyślał, że potencjalna wizyta teściów tak może zadziałać   (smiech)

No, ale wracając do aktywności... Jeśli faktycznie będę musiała przesunąć siłownie o kolejny miesiąc, to co? Spacery? Podobno godzina dziennie pozwala zrzucić kilogram na miesiąc ;) Zawsze coś.

To tyle kombinowania jak na razie, cobym znowu nie przekombinowała....:x

24 marca 2014 , Komentarze (6)

Przez ostatni tydzień leniłam się z mężem ;)Trochę zluzowałam z ćwiczeniami na ten czas, ale to nic. Nie boję się, że po przerwie nie wrócę do tej średnio przyjemnej aktywności :D Wrócę, jak uporam się z opuchniętym ramieniem, ale to inna historia...

Centymetry z brzuszyska ładnie spadają. Powolutku, ale spadają :)

Niestety coraz bardziej dręczą mnie rozstępy na moich nóżkach. Tak je oglądam i już wiem, że będzie wewnętrzna wojna - wyjdę na miasto w szortach, czy nie? Masaże z olejkami średnio pomogły. Niby mogę sobie tłumaczyć, że skóra jest jędrniejsza i pewnie będzie mniej zwracała na siebie uwagę, niż rozdygotana galareta z cellulitem, ale... Tych fioletowych krech nie da się przeoczyć. Nie sądzę żebym czuła się dobrze mając świadomość, że ktoś będzie się gapił. Całkiem możliwe, że będzie to sezon na długie spódnice i lniane spodnie...

I stała się rzecz straszna - musiałam wyrzucić zioła ;(Wszystkie pięknie wykiełkowały, zaczęły żwawo rosnąć i... ziemia spleśniała :| Pewnie przytargałam to ze sklepu, razem z ziemią. Nie ma opcji żebym przelała roślinki, to nie było to... Nie wyobrażacie sobie co czułam opróżniając doniczkę za doniczką nad koszem....(szloch)

Szukam teraz jakiego małego sklepu ogrodniczego. Już nigdy więcej nie kupię ziemi w markecie budowlanym!

To tyle u mnie. Na razie nie ćwiczę, jem grzecznie i opłakuję zioła. 

Idę nadrabiać Wasze pamiętniki ;)

16 marca 2014 , Komentarze (4)

Ja nie chcę!!(szloch) Za jakie grzechy?

Jeszcze dobrze pamiętam ten lutowy, nie potrzebuję kolejnego...

Pewnie wyłażą te moje spacery, co się głupio krępowałam rozebrać do bluzki, bo przecież wszyscy w kurtkach i "pewnie będą się gapić". No to mam.... Od rana kicham i nadużywam chusteczek... Zaraz zaparzę sobie imbir z goździkami, może zdołam draństwo przepędzić zanim się rozgości na dobre...

14 marca 2014 , Komentarze (6)

Zdarza Wam się mieć fazę na jedno danie? 

Ja już od tygodnia wcinam codziennie omlet na słodko i nie mogę się odjeść ;D

***

Dzisiaj coś mi się ćwiczyło bez entuzjazmu... W ogóle jakaś osłabiona jestem. Coś jakby przesilenie..?(możliwe?) bo nie chorobowo słabo, a zwyczajnie słabo...

***

Pogoda ciągle wspaniała, aż trudno uwierzyć, że to jeszcze marzec :) Chciałoby się wybrać gdzieś na tripa :)

***

Nie mam co pisać. Ostatnio jestem zatrważająco regularna i grzeczna. Nic, tylko czekać na spadki ;D

11 marca 2014 , Komentarze (3)

Założenia akcji "do wiosny" padły* już dawno, tylko jakoś nie mogłam się do tego przyznać. Tzn. padły pod względem technicznym, praktycznie jest dobrze ;) Ćwiczę i staram się być grzeczna ;)

Natomiast mój "prozdorowtny świr", zaczyna mnie nieco przerażać... Oto co się zmieniło u mnie w ciągu miesiąca:

- kiełki - ich hodowle mam już obcykaną ;) tyle co się naczytałam o odróżnianiu pleśni od włókienek to moje :D

- ziółka posiane w zeszłym tygodniu zaczynają kiełkować ;) Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem czego się spodziewać po takiej doniczkowej hodowli... zobaczymy, jak się rozbujają.

- naprodukowałam domowych kostek rosołowych i pomroziłam (nareszcie!)

- włosy:

- maseczka z lnu - bardzo przyjemniutka, będę powtarzać ;)

- peeling z kawy - równie przyjemny, ale znacznie bardziej denerwujący..miałam problem z wypłukaniem ziarenek :/ ale ładnie przetrzebił łupież, nie podrażniając przy tym skóry... hmm... Czynność raczej powtórzę ;)

- odstawiłam szampon (ostatnia deska ratunku dla mojej skóry głowy - walczę z łupieżem i przetłuszczaniem - wszystkie inne ewentualne przyczyny tych problemów zostały wyeliminowane, zatem stawiam na detergenty nawet tych "łagodnych" środków myjących...) Z różnych opcji "no poo" wybrałam mycie włosów odżywką z mąką ziemniaczaną. Wczoraj zastosowałam miksturkę po raz pierwszy :) Włosy bardzo ładnie się domyły, a dzisiaj rano miałam standardowy tłuszczyk, tak jak po szamponie. Niektórym już po 3 tygodniach reguluje się wydzielanie sebum... Rety, jakbym nie musiała myć włosów codziennie.... to bym znowu mogła je zapuścić! :) Za dzieciaka miałam kłaki do kolan... ;D

Przymierzam się do:

- wypieku nadziewanych bułek (głównie z myślą o małżonku, coby mógł zabrać do pracy coś innego niż kanapki),

- poszukiwań trzypoziomowego garnka do gotowania na parze,

- kupna (lub wycyganienia) od kogoś grzybka tybetańskiego :D

- zrobienia pierwszych zakupów na "zrób sobie krem" lub innych "mazidłach", ale lista zakupów mnie trochę przytłacza ;) Muszę ją jakoś zminimalizować...

- no i buty sportowe... jakoś nie mam weny na szukanie... ;(


To tak w wielkim skrócie :D

* nie umiem/nie lubię/ nie potrafię... przeprowadzać akcji z godziną zero, stawiać sobie deadlinów, skrupulatnie prowadzić dzienniczka internetowego (o dziwo z papierowym nie mam problemów ;P), denerwowało mnie to i frustrowało. Już wiem, że na więcej "odliczanek" się nie skuszę ;)

6 marca 2014 , Komentarze (5)

Nie, zdecydowanie nie mam serca do odliczanek... Jakoś takie skrupulatne notowanie wszystkiego (i to jeszcze w jakże szlachetnej założonej przez siebie samą "akcji do wiosny"...) wcale mi nie pomaga. Nie zawsze mam czas, nie zawsze chęci do pisania w pamiętniku. A gdy tego nie robię, wpędzam się w "głupie" poczucie winy? A czemu głupie? Bo niby sobie coś obiecałam i się z tego nie wywiązuję. Żeby było śmieszniej to nie nawalam w realizacji planu, tylko z jego uwiecznianiem, więc skąd te poczucie winy??

Eh...

Zasiałam ziółka, ciekawe co z tego wyrośnie...

Kiełki też mają się dobrze

Ćwiczenia na plus.
Dietka względnie przyzwoita...
Jest ok

3 marca 2014 , Komentarze (2)

Było trochę alkoholowo, dlatego nie będę się kompromitować wstawiając wczorajsze menu... Do ćwiczeń też się nie zebrałam, no cóż...
Dzisiaj już grzecznie, z powrotem na dobre tory :)

Co do tematu. Kilka dni temu, czekając w kolejce w aptece, moją uwagę zwróciła ulotka oleju lnianego. Chociaż ulotka to złe słowo, to bardziej kilkunastostronicowa broszurka dotycząca roli kwasów OMEGA-3 w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu.
Jest też kilka słów o wspomnianej pani doktor, która zaleca wprowadzenie do codziennego menu pasty zrobionej z białego sera i oleju lnianego. Oczywiście obiecując cuda na kiju 
W broszurce można znaleźć jeszcze kilka zaleceń dietetycznych wybranych schorzeń i cudowną bibliografie składającą się z 36 pozycji (przy najbliższej wizycie w bibliotece z pewnością się za nimi rozejrzę). 

Do czego dążę? 
Reklama reklamą. Bardzo estetyczne wykonanie broszurki, oraz przewaga treści nad obrazkami, skłoniły mnie do poszukania informacji o dr. Budwig i jej lnianej diecie.
Krążące po necie jadłospisy i niektóre artykuły nie zachwycają mnie już tak jak broszurka z apteki  Pani doktor jest przedstawiana raczej jako jakiś fenomen i magiczny plaster w walkach z poważnymi chorobami.

Jednak ciągle jestem zaintrygowana ta pastą  Poszperam, poczytam i kto wie? Może zagości w moim jadłospisie na trochę?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.