Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 129136
Komentarzy: 2278
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Na rowerku jestem w stanie wysiedzieć już 30 minut 
Co drugi dzień ćwiczę też na twisterze i z hantlami (ciągle 1 kg, ale może to i dobrze się złożyło, że nie rzucam się od razu na 2....?) Całość zajmuje mi godzinę. Jak na planowany rozruch idzie mi bardzo dobrze. Jestem zadowolona 

W końcu zrobiła się prawdziwa zima. Z jednej strony dobrze - roślinki nie poszaleją, z drugiej - cóż.... coraz bliżej wiosny 
Niby najkrótsze dni już za nami, a jednak ciągle łapie wieczorny spadek formy.... Chyba wprowadzę sobie jakieś odliczanie do wiosny.... Może w ten sposób lepiej zniosę oczekiwanie na zielony krajobraz?... 

13 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Nie żadne zakwasy cobym ruszać się nie mogła, tylko właśnie zakwasiątka. Bardzo delikatne, doskonale wiem, które partie wczoraj ćwiczyłam  
A ćwiczyłam... całe 40 minut! 

Gdy skończyłam wczoraj ćwiczenia czułam do siebie jakąś dziwną pretensję, bo zaplanowałam ich więcej. Miły być trzy serie po 10 powtórzeń, a tu lipka... Bardzo szybko zdałam sobie sprawę z tego, że nie dam rady. Ćwiczyłam do drgania mięśni i stwierdziłam, że na początek styknie.
Po tym jak się umyłam i wymasowałam rozstępy na udkach doznałam olśnienia. Rety, to było aż 40 minut! Biorąc pod uwagę moją aktywność z zeszłego roku, to jest duże WOW! Teraz było to 40 minut, w przyszłym tygodniu może to być już godzina 

No i druga sprawa - ten zryw ku lepszemu, trwa już ponad tydzień  Szansa, że tym razem zrealizuję wszystkie cele, z każdym dniem wzrasta 

11 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Jak wiecie akcja przyzwyczajania tyłka do siodełka przebiega pomyślnie, ale powoli
W związku z tym, że moje jazdy rowerkowe trwają caaaałe 20 minut (i wszystko wskazuje, że może być tak jeszcze przez pewien czas) zastanawiam się, czy by nie zrobić z tego rozgrzewki. Oczywiście poza tą "zwykłą" rozgrzewką
Wyglądałoby by to tak:
- rozgrzewka,
- rowerek,
- ćwiczenia z hantlami,
- twister,
- ćwiczenia na nogi (wymachy, przysiady itp.)
- rozciąganie.

"Zagubiłam  się" trochę, ponieważ czytając na necie o ćwiczeniach na rowerku, w kółko jest to samo - mianowicie, że jako cardio, powinno być wykonywane po wszystkich innych ćwiczeniach.... A ja co? Na razie jest to 20 minut, to co to za "koronowanie ćwiczeń"
I tak w ogóle - myślicie, że to jest aż taki istotne, by nie ćwicząc typowo siłowo trzymać się schematu "coś tam, coś tam, później rowerek"? 

Wszelkie uświadomienie mnie w tej materii mile widziane

***
Jeśli ktoś jest zainteresowany moimi kosmetycznymi wybrykami...
Maść z propolisu - pierwsze wrażenia:
Zapach nieco nieznośny, bo za intensywny. Do miodu jako takiego nie mam żadnego "ale", jednak czuć go tak cały czas pod nosem - nieco uciążliwe.
Maść nałożyłam wczoraj wieczorem i pierwsze wrażenie - kurna, co za mat!! Jednak tłusta warstewka nie wchłania się tak łatwo (poza tym, że jej nie widać?!) co poczułam kładąc się do łóżka, a jeszcze bardziej poczuła to moja poduszka, bo leeeepi się.....

10 stycznia 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj odpuściłam rowerek z racji tego, że byłam na dwugodzinnym spacerku, który mnie nieco wykończył... Czasem zastanawiam się, co przy @ jest gorsze - to, że boli, czy jak tak strasznie osłabia....?
Dziś już nie czuje się jak rozjechana żaba  Powinno być dobrze.

Skompletowałam już wszystkie mazidła do twarzy i ciałka, które mi się marzyły od grudnia. Będę się pięknić  Nie mam już żadnego kosmetyku z parafiną, a moje pory tak zwariowały ze szczęścia, że zaczęły się pojawiać pryszczate niespodzianki  ale bez paniki. Ja je ogarnę. Zaopatrzyłam się w pastę cynkową i zbiór receptur na domowe maseczki  Absolutną nowością w mojej "kosmetyczce" jest maść propolisowa oraz żel na bazie leczniczej wody mineralnej wzbogacony wyciągami z aloesu i lawendy (rety, ja to brzmi... ) Kupiłam też olejek z pomarańczy, który dodam do oliwki do masażu rozstępów. A żeby mieć jeszcze większe poczucie, że robię dla siebie absolutnie wszystko co w mojej mocy, jest suplement o nazwie Silica.

Chociaż tak po zastanowieniu, do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze kilku drobiazgów 

8 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj pedałowałam 17 minut, dzisiaj 20  I tak, jestem z siebie dumna 
Według planu powinnam dopiero zwiększać czas do 15 minut, a tu już 20
Przez kilka najbliższych dni nie będę dodawała kolejnych minutek, bo jednak po kwadransie zaczynam czuć bardzo duży dyskomfort. No, ale! Przecież jest dobrze! Mam za sobą mini sukcesiki
1. Przyzwyczajanie dupci do siodełka - 6 dni z rzędu.
2. Masowanie rozstępów - 4 dni z rzędu.
3. Rzecz zupełnie nie związana z tematem odchudzania - wyciągnęłam swoje wyszywanie (haft krzyżykowy). Zaczęłam wyszywać ten obraz kilka lat temu i jakoś o nim zapomniałam. Jeszcze dużo pracy mi przy nim zostało....Doszłam do wniosku, że tak godzinkę, czy dwie mogę mu przecież poświęcić. A na brak czasu nie narzekam...

Z jedzeniem zaczęły mi się hopki około okresowe Czyli duże ciągoty w kierunku żółtego sera w niekontrolowanych ilościach... Najlepiej na jakieś zapiekance z dużą ilością makaronu... Heh....


7 stycznia 2014 , Komentarze (5)

No i gdybym nie miała poślizgu, właśnie kończyłby się tydzień....
Wczoraj wysiedziałam na potworze 15 minut  dzisiaj zamierzam ten sukces powtórzyć  
Powoli, ale codziennie tej aktywności jest coraz więcej  Gdybym poleciała starym schematem, to właśnie zdychałabym od zakwasów i przeklinała wszelkiego typu przysiady i inne akrobacje. Przeczekałabym dzień na regenerację, a dnia następnego stwierdziłabym, że skoro ciągle tak boli, to jestem słaba i do niczego. Co oczywiście zakończyłoby moją przygodę z ćwiczeniami...
A tak, mam w planach rowerek  Całe 15 minut 
Hantelkami mogłabym już machać bardziej wyczynowo, ale jedynki są za lekkie, a trójki za ciężkie...Już nie mogę się doczekać tych nowych hantli  ale sama nie przytargam do domu 40 kilo.... 

Żarcie - przyzwoicie.
Mamy małą rewolucje w kuchni. Postanowiliśmy zrezygnować z kupnych wędlin. Rachunki za gaz mamy bardzo przyzwoite, także częste korzystanie z piekarnika nie spędzi snu z powiek  A taki kawałek mięska upieczony w rękawie, mhm... poezja  Do chlebka, pod ogórek kiszony - w sam raz! A tłuszczyk spod tego mięsa? Takiej zupy już dawno nie jadłam! Nawet nie przypuszczałam, że jest taka różnica w smaku rosołku z mięsa wygotowanego i wypieczonego  

5 stycznia 2014 , Komentarze (6)

Można powiedzieć, że ruszyłam żółwim tempem
Ale ruszyłam!
Akcja przyzwyczajania dupci do siodełka trwa i... boli! Przyznam szczerze, że układając plan zastanawiałam się, czy te 10 minut na rozruch to nie będzie "śmiesznie mało". Cóż... moje pośladki twierdzą, że na początek im wystarczy. Przynajmniej nie odstawiłam rowerka  w kąt po dwóch dniach...
Miałam dziś kupić cięższe hantelki, ale pogadałam z Szanownym Małżonkiem i doszliśmy do wniosku, że zrobimy sobie wspólny prezent. Mianowicie zainwestujemy w walizeczkę z zestawem dysków do 20 kg Na początku może być śmiesznie, bo będę ćwiczyła samymi gryfami, które ważą 2 kilo

Z żarciem ok. Żadnych gastrofaz nie było

No i pielęgnacja ciałka na najwyższym poziomie Już prawie wykończyłam wszystkie kosmetyki z parafiną i rozpocznę przygodę z oliwkami, olejkami i "kuchennymi odpadkami" Będę pikna, mówię Wam!

1 stycznia 2014 , Komentarze (5)

No i miało być tak pięknie, a jest...kac!
Miałam przestać lać wodę w Pamiętniku, ale chyba będzie to trudniejsze niż przypuszczałam
Nic to, przecież się nie poddaję. Muszę tylko wytrzeźwieć do końca....

Z pewnością rozbiorę dzisiaj choinkę i rowerek wróci na stare, łatwo dostępne miejsce. I o ile wiem, że ambitniejszych ćwiczeń nie będzie, to popedałuję dzisiaj 10 minut - chociaż tyle zrealizuję Noworoczne postanowienia

Pielęgnacja ciałka już od tygodnia przebiega tak, jak zakładałam. W rezultacie spędzam masę czasu w łazience, ale jestem bardziej niż pewna, że się opłaci


Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku! Samych sukcesów!!

28 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Naprodukowałam się strasznie i przez własną głupotę cały wpis poszedł się.....Ekhem......
A chciałam oświadczyć co następuje.

Od Nowego Roku Pamiętnik na Vitalii będzie tylko i wyłącznie "dziennikiem odchudzania", bez żadnych prywatnych rozkmin (wszystkie inne pierdołki wylądują na blogu). Czyli jadłospis , ćwiczonka i opis sukcesów
Co do ćwiczeń - cały rok próbowałam udowodnić sobie, że mogę schudnąć nie ćwicząc. Cóż... nie wyszło.
A pod pojęciem ćwiczeń kryje się reanimowanie kondycji, co może nieco potrwać. Pierwszy miesiąc staje pod znakiem "przyzwyczajania dupci do siodełka rowerowego". Przez pierwszy tydzień będzie to 10 minut, w kolejnym 15, następnym  20. Potem 40 minut, do godziny i wtedy już pomyśle nad konkretnym treningiem, jaki można wykonać na sprzęcie tego typu. Możliwe, że nakładka żelowa znacznie pomoże (skróci ten czas dyskomfortu), ale jakby nie - plan jest taki, mozolny, ale przynajmniej wiem, że po dwóch dniach nie zrażę się do rowerka na kilka następnych miesięcy....
No, ale to rower.
Hantelkami zamierzam machać już ambitniej. Poza tym przysiady, wymachy i wszystko inne, na myśl czego nie dostaję dreszczy. Ciekawe, czy kiedykolwiek to polubię?

Zamierzam też zapisywać pielęgnację ciała, czyli wszelkiego typu masaże rozstępów, maseczki na ryjek i inne kosmetyczne eksperymenty mające na celu wzmocnić i wypięknić moje włosy i paznokcie.  

Obecny rok żegnam z wagą w okolicach 70 kilogramów. W zeszłym roku było mnie 3 kilo mniej. Ważne? Nie ważne! Teraz liczy się już tylko Nowy Rok!

24 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Ano ja!
Wiem, że to może strasznie zabrzmieć, ale tak bardzo się cieszę, że spędzamy święta z mężem sami.... Nie ma i nie było żadnej nerwówki, użerania się z komunikacją miejską, kombinowania z prezentami, dylematu, do której rodziny w tym roku pojechać... Ominęły nas miliardy pytań o potomstwo, komentarze na temat wagi, ciągłe fochy o to, że nie było wesela...
Mam spokój i się strasznie z tego cieszę, o!

Z kwestii tradycyjnych - ubrałam choinkę, i tyle

***

Wszystkim celebrującym ten czas, życzę smacznych i udanych Świąt!!  Bawcie się dobrze w gronie rodziny i przyjaciół Wesołych!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.