Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 129052
Komentarzy: 2278
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2021 , Komentarze (12)

Jestem na diecie już kilka dni, ale dopiero teraz zdecydowałam się stanąć na szklanej. Dlaczego? Okres, opuchniecie, co tu dużo mówić, nie chciałam się zbyt mocno demotywować na starcie ;)

Wynik? 67,8 kg, czyli lekko ponad kg na plusie od ostatniego, kontrolnego ważenia w listopadzie. Uważam, że całkiem zacnie. Paska nie zmieniam. Zaraz go dogonię. Chociaż... Za dwa tygodnie mam kilka dni wolnego i chciałabym je spędzić typowo urlopowo :D zobaczymy jak to wyjdzie, jestem dobrej myśli, bo nawet jeśli jedzenie wymknie się nieco spod kontroli to planuję dużo aktywności.

A jak było na talerzu ostatnio?

Zdjęcie, na którym gucio widać, a tak chciałam pokazać mix kasz. Dostępne nawet w biedrze ratują sytuację, gdy się bardzo mocno nie chce kombinować coby tu wciągnąć. U mnie do tego trochę nabiału, bo lubię. Warzyw zazwyczaj więcej, ale tu zgarnęłam totalną resztówkę.

Zdjęć owoców postanowiłam nie robić. Staram się zjadać ze dwa owocka dziennie.

Następna znienawidzona przez wielu i równie mocno uwielbiana przez innych - wątróbka!

Ze smażoną cebulą, ogorkiem kiszonym i domową musztardą. Wiedziałyście jak łatwo robi się musztardę? Bo ja, jak się tylko dowiedziałam to moment zorganizowałam produkty. Nie spodziewałam się tylko, że nawet biała gorczyca jest taka ostra. Trzeba dać jej trochę pooddychać przed wsadzeniem do lodówki, bo nawet, jak ktoś lubi ostre żarcie to i tak jest to wysoki level.

Orzechom włoskim też odpuściłam zdjęcie ;)

A tutaj kolejne autorskie dziwadło. Nazwijmy to zupą ze schabu z pekinką i porem. Przyprawiona pieprzem cayenne, imbirem i cynamonem ;) Raz użyliśmy karkówki i wtedy chyba była lepsza.

Nom, na razie to tyle.

Pozdrawiam!

26 lutego 2021 , Komentarze (17)

Bo ja przeżyłam szok kulturowy, kiedy mi taką po raz pierwszy zaserwowano. Jadłam bez przekonania, ale nie powiem, że mi nie smakowała... Teraz regularnie gości w mim menu.

Obowiazkowo owocka.

Na obiad tym razem zapiekanka z mięsa mielonego i kalafiora. Też fajna, chociaż kurczak z brokułami to mój zdecydowany faworyt.

A na kolację sałatka z salaty rzymskiej, tuńczyka, oliwek, fety i pomidora.

Chciałam zrobić domowe czekoladki, ale ile się z tym umęczyłam! Oczywiście nic mi z tego nie wyszło. Smuteczek. Najpierw erytrol nie chciał mi się rozpuścić. Potem wszystko blyskawicznie zgęstniało na beton. Chyba udało mi się zrobić landrynki... Masakra. Nigdy więcej!

24 lutego 2021 , Komentarze (7)

Najtrudniejsze pierwsze 3 dni już za mną. Teraz powinno już iść samo. Pomysłów na posiłki nie brakuje chociaż w pracy zazwsze dziwią się na wszystko, co nie jest kanapką. Trudno, niech podziwiają 😂

A ostatnio było tak.

Placuszki z kaszy gryczanej i skyr. Tak dla jasności - nie jestem zwolennikiem nabiału zero procent, bo może i on nie ma tłuszczu, ale węglowodany szybują, a jeśli chodzi o dietetyczne szpeje to powinniśmy ograniczać to drugie, a nie tłuszcze. Ale! Metoda Montignaca polega na niełączeniu tłuszczów z węglowodanami, więc nabiał do 1,5% do placuszków jak znalazł. Do tego kalarepa, już poza kadrem.

Oto breja, na której nic nie widać. A są tam pomidory ze szczypiorem, fetą i śmietaną. Fajna rzecz zarówno do mięcha w roli głównej, jak i na pomniekszy posiłek.

Kokosanki wyszłyby zdecydowanie lepiej gdybym miała więcej wiórek. No cóż. W wersji nieco udziwnionej, bo z calego jajka, a nie samego białka, posłodzone erytrolem. Przepis wart powtórzenia.

Sałatka z resztek. Pieczony schab, wędzony serek typu zakopiańskiego, mix papryk, ogórek kiszony i sałata lodowa. Utyltane w oliwie z przyprawami.

Śledzik w sosie "salsa", czyli paprykowo-pomidorowym.

I tak to się jakoś toczy... 😉

22 lutego 2021 , Komentarze (6)

Trochę to trwało, ale idzie ku lepszemu ;) 

Na pierwszy posiłek były owoce. Jak widać - kiwi, jabłko i pomarańcza.

Jest to po części zalecane w MM, a z praktycznego punktu widzenia w dni, w które pracuję jest to wyjście idealne. Kiedy wstaję po 4, a pierwszą przerwę mam dopiero o 9 to taka miseczka w okolicach 7 rano jest bardzo pobudzająca i nawadniająca.

To moje śniadanie węglowe. Możecie się śmiać, że Sparta, ale uwielbiam kaszę gryczaną z kefirem. Normalnie odrzuciłambym świeże warzywka, ale, że nie pomyślałam i ugotowałam cały woreczek, to wyjatkowo w tak biednym zestawie. Na przyszłość już wiem jaka powinna to być ilość.

lanczyk na desce też coś biednie wygląda, ale pomyślałam, że robiąc zdjęcie gotowej salatki będzie widać tylko... sałatę, stąd pomysł na wyeksponowanie produktów. 

A na kolację zapiekanka z piersi kurczaka i brokuła. Pod goudą chyba?

To by było na tyle.

Tak się chudnie na Montignacu xD

21 lutego 2021 , Komentarze (2)

wyszła mi dzisiejsza aktualizacja.

Ten wpis powinien być pierwszy, a inspiracje zeszłorocznych hitów dietowych nastąpić dopiero po nim, ale skoro już tak namieszałam, niech zostanie.

Tak, widzę, że to nie ma ani ręki, ani nogi. Postaram się zrobić kilka całodziennych jadłospisów, żeby pokazać jak to u mnie wygląda. Zazwyczaj są to dwa posiłki tłuszczowe i jeden węglowodanowy. Staram się, żeby były obfite i kaloryczne, ponieważ szczególnie w dni, kiedy jestem w pracy, mogę spokojnie siąść i zjeść w bardzo określonych porach. Trochę to już stało się moją rutyną również w dni wolne i powiem szczerze, że nie narzekam. Jestem jedną z tych osób, które jedząc częściej i mniej cały czas myślą o jedzeniu, z utęsknieniem czekają na porę posiłku, a podczas samego szamnka odchodzą od stołu z dużym poczuciem "niedojedzenia". A tak wciągam trzy duże posiłki i jestem happy. Żadnego podjadania, fantazjowania i nerwów.

No to zaczynam! 

Ciekawe, czy to już ostatni zryw odchudzania, czy w przyszłym roku czeka mnie jeszcze jakaś korekta? he he. Na razie jestem dobrej myśli. Już niewiele zostało. Jest mi wygodnie w rozmiarze 40, cel - poczuć swobodę w 38. 

Jestem jabłkiem, mam duży obwód brzucha i może się okazać, że to swobodne 38 ciągle będzie oznaczało ciasną Mkę w bieliźnie i wiecznie podwinięte nogawki, ale czy będę miała chęć i siłę zawalczyć o 36? Zobaczymy. Na razie to i tak ciągle walczę o wagę w normie i bezpieczne oddalenie się od granicy z nadwagą. Myślę, że do tych rozważań wrócę za jakieś 7 kg ;)

21 lutego 2021 , Skomentuj

Ciąg dalszy zeszłorocznego jedzonka. Tak sobie myślę, że zgromadzenie tych kilku potraw minęło się z celem. Lepiej byłoby skompletować kika całych dni, ale niech będzie, co jest. Potem będę mądrzejsza 😆

Makaron z mąki durum ze szpinakiem z tofu, warzywkami i kiełkami.

Serek typu włoskiego z surowizną.

Placuszki ze sfermentowanej kaszy gryczanej białej. Zjadane zazwyczaj z owocami i chudym nabiałem.

Makaron durum z duszonymi warzywami.

Grochówkowe coś.

Do połowy zjedzona fasolka z czarnym ryżem, duszoną cebulą i ostrą papryką.

A to jest chyba jedyne piwo bezalkoholowe, które smakuje, jak piwo (jest przyzwoicie chmielowe), przy całkiem niskiej zawartości węglowodanów.

21 lutego 2021 , Skomentuj


Wpis 1 z 2 odnoszący się do zeszłorocznej diety mocno inspirowanej Metodą Montignaca, czyli nie łączenia tłuszczów z węglowodanami oraz zwracanie uwagi na IG. Zdjęcia potraw zalegają od ho ho ho i jeszcze dawniej, zatem nadszedł czas na pozostawienie inspiracji w pamiętniku.

Mięcho z czerwoną fasolą, smażonymi warzywami i papryczką jalapeno w sosie pomidorowym.

Giga burger z mięsa mielonego pod żółtym serem i pomidory ze śmietaną.

Mini burgerki, ja wyżej, z surowizną (gdzieś tam się pochowały oliwki i pomidorki koktajlowe).

Jajecznica na kiełbasie, z serem żółtym plus warzywa.

Schab smażony z cebulą, czosnkiem i jalapeno. Po obsmażeniu mięsa z jednej strony kładę składniki i pod przykryciem czekam, aż całość fajnie dojdzie.

Jajka sadzone z plastrami pieczonego schabu podgrzanym pod żółtym serem.

Poniżej opcje bardziej śniadaniowe.

Bywało i tak...

Sernik bardzo montignacowy - jaja, twaróg tłusty i słodzik, nawet polewę sama robiłam i chociaż wyszła zbyt wytrawna to i tak do tej wersji będę wracać.

20 lutego 2021 , Komentarze (6)

wtedy empatia, dla tego drugiego oscyluje na poziomie ZERO.

Przytargałam z roboty przeziębienie. Zakichani dosłownie wszyscy. A po tym jak jednej po teleporadzie zaordynowano zrobienie testu na covid z równoczesną kwarantanną dla niej i wszystkich domowników, przeszła nam ochota na korzystanie z tej opcji. Fajnie byłoby mieć trochę wolnego, ale niekoniecznie na takich warunkach i przy okazji nie uziemiając wszystkich wokół. Koleżanka wirusa nie ma, ale sam negatywny wynik nie zwolnił jej z obowiązku kwarantanny. Co się naszarpała z sanepidem to jej i do dziś przeklina pomysł pójścia na zaolnienie z powodu kataru.

Ten przydługawy wstęp nie ma jakiegoś większego znaczenia poza tym, że przeziębiłam męża 🤣 sama chodziłam zasmarkana kilka dni, jak w końcu zaczęło robić mi się nieco lepiej to zaczął kichać on. A jacy robią się panowie w podczas choroby to chyba wszyscy dobrze wiemy. W efekcie ja ciągle oslabiona "po", a Mój dogorywający "w trakcie", a komunikacja szalenie elokwentna na poziomie "wypchaj się kochanie" 😅 za kilka dni wszystko wroci do normy.

Już od jakiegoś czasu jadam bardziej zorganizowanie, ale nie tak ascetycznie, jak przy poprzednich podejściach. Zobaczę, czy w ten sposób będzie ładnie schodzić, czy lepiej się zawziąć i proces przeprowadzić w większym reżimie... Pomyślę jeszcze 😉

31 stycznia 2021 , Komentarze (10)

W tym roku, a będąc dokładnym jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w ostatnim jego kwartale, przenoszę się na swoje :D A w związku z tym mam tyle chceń...

Chciałoby się popracować nad nawykami. I to nie tylko tymi żarłowymi, bo te [o dziwo] są całkiem zacne. Może to zasługa tych wszystkich lat na diecie? xD 

Chciałby się odkryć w końcu akceptowalną formę aktywności. A co za tym idzie regularnie ją praktykować. 

Chciałoby się zacząć lepiej organizować czas. Tak żeby nie marnować go idiotycznie, jak do tej pory. Nie mylić z leczniczym lenistwem, które czasem bywa zwyczajnie konieczne.

Chciałoby się bardziej zadbać o rytuały pielęgnacyjne, bo jednak skóra niedostatecznie dopieszczona - cierpi. Nie to, że uważam tak globalnie, ale jak się ma kilka schorzeń skórnych tymczasowe odpuszczanie z bezsilności, czy też w imię "raz to nie zawsze", jest no cóż... ostatecznie rzecz ujmując - zwyczajnie niekomfortowe, a czasem nawet bolesne. 

Dużo by się chciało. I nie ukrywam, że najfajniej byłoby zacząć życie w nowym miejscu z wagą w normie he he. A to już niedaleko. 

Dla przypomnienia krótkie podsumowanie skutecznego odchudzania. Pierwszy raz w dekadzie! Bo przecież podejść do odchudzania miałam więcej niż mogę spamiętać, ale nic z efektami na dłużej. Aż tu przez przypadek wyszedł cud ;) Dwa lata temu w jakieś 2 miesiące schudłam na IF z 8 kg. Potem "coś" mi przeszkodziło i do diety ostatecznie nie wróciłam. Natomiast bez żadnego wysiłku ten wynik utrzymałam przez kolejny rok kiedy to dojrzałam do kolejnego podejścia do tematu. Tym razem był to Montignac, czyli dieta oparta o IG, gdzie tylko pilnowałam by nie łączyć ze sobą niektórych produktów. Efekt - ubytek 7 kg w 3 miesiące. W tamtym momencie dotarło do mnie, że z tego może być fajny sposób na sukces. Gdy byłam już nieco zmęczona nieustannym pilnowaniem michy (bo jak się odchudzałam to na miliard procent grzecznie, a taki perfekcjonizm w kuchni męczy. Przynajmniej mnie) postanowiłam, że na razie to tyle, zobaczymy jak mi wyjdzie utrzymanie tym razem. No i wyszło! Mija jakoś 5 miesiąc "normalnego" żywienia, a utrzymanie jak ta lala. Zatem planuję ostateczne podejście do odchudzania jako takiego. I tym razem to będzie Monti. Kiedy? Za jakiś tydzień. Tak sądzę :)

24 listopada 2020 , Komentarze (4)

Od takiego czasu nie przyplątało się nic nowego... [tfu, tfu, tfu!] Żadnych aft, jęczmieni, kataru, biegunek, zajadów, ani grzybicy. Czyżby się udało? Podreperowałam odporność?

Nawet czuję się mniej przeżuta i wypluta. Jestem już zwyczajnie leniwa, a nie chorobliwie nie-mająca-siły.

Dobra moja! :D

Mogłabym teraz poczynić coś spektakularnego, ale... nie chce mi się ;] Tak, ogrom mojego lenistwa bywa zaiste równie spektakularny, jak moje plany na "lepszy czas". 

A na ten lepszy czas znowu będę musiała trochę poczekać. W pracy nie dość, że sezon świąteczny to jeszcze lawina zwolnień lekarskich oraz niedobitki urlopowe (nie tylko ja rypłam się podliczając wykorzystany urlop, a wybrać go trzeba, bo przecież musieliby nam za niego zapłacić XD). Także lata się po trzech stanowiskach jednocześnie, z utęsknieniem wypatrując nowego roku. I to tak najlepiej, żeby od razu rozpoczął się w okolicach marca...

Także owszem, jestem zmęczona, ale w gruncie rzeczy szczęśliwa, bo zdrowa :) 

Stabilizacja też przebiega bez większych zakłóceń. Dobra moja po raz drugi! :D

I ja wiem, że jakieś porządne rozciąganko przyniosłoby mi więcej korzyści niż takie zlygnięcie i bezproduktywne odpoczywanie, ja to na prawdę wiem. No, ale tutaj wkracza moje lenistwo, które zdałoby się w końcu rozpracować...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.