Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 129157
Komentarzy: 2278
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Mam wenę na wpis, więc go popełniam ;)

Zacznę u konkretów - u męża spadek 1,5 kg(puchar), a u mnie? Ano chyba nic :< No, może ze 100 g. W tym tygodniu doświadczyłam standardowej huśtawki cyferek na wadze. Jest to dla mnie nowe doświadczenie, ponieważ do tej pory potrafiłam i 5 dni z rzędu odnotowywać dokładnie ten sam wynik (łącznie z miejscem po przecinku!).

Nic nie zmieniam, nic nie kombinuję (wiem, progres jak na mnie(smiech)), robię swoje i grzecznie czekam na spadki :)

A co się zmieniło w ciągu ostatniego tygodnia?

Aktywność ruszyła - albo rowerek, albo spacer (tak właściwie trwa to już dłużej niż tydzień, ale dopiero teraz nie boję się powiedzieć, że to będzie jakiś standard ;) jeszcze kilka dni temu istniało niebezpieczeństwo, że to rzucę w pierniki....).

Stopniowo zacznę dodawać ćwiczenia na wzmocnienie mięśni pleców, a za hantle wezmę się chyba w lutym? Wyjdzie w praniu....

Warzywa - wszędzie w kuchni walają się warzywa :D Co je zeżremy tak lecę po następne. Cały dzień się denerwuję, że mi zajmują tyle miejsca na stole, a następnego dziwię się, że zostaje ich może 1/3?

Mąż na diecie (po raz pierwszy w życiu) bywał przeuroczy :D Najpierw się dopytywał, czy to nie za szybko, to mu wyjaśniłam, że skoro jest nie skalany żadną próbą odchudzania do tej pory, to tak będzie leciało, szczególnie na początku. Sam fakt, że przestał kupować gazowańce do pracy i jakieś gotowce (niby od wielkiego dzwonu, ale się zdarzały) to już spory szok dla organizmu. Potem zaczął marudzić, że on coś nie czuje się na diecie, że nie wkłada w nią żadnego wysiłku.... To mu wyjaśniłam, że ten wysiłek wkładam ja za nas dwoje stojąc w kuchni, kombinując, układając posiłki i latając do sklepu(smiech) To się nasłuchałam trochę czułych słówek <3

A dzisiaj wypalił, że dieta chyba nie działa, bo przez to, że odstawił gazowańce i gotowce oraz robi 5 km dziennie, to powinien schudnąć coś więcej... Oho, czyżby się ktoś konsultował z internetem podczas mojej nieobecności? (smiech)

No, ale to takie perełki, dzięki którym odchudzanie bywa mniej frustrujące :)

Trzymamy się dzielnie MM. To znaczy ja się trzymam, bo on zje wszystko co mu podetknę pod nos :PP

Ciekawe jak te nasze wyniki będą się prezentowały po dwóch tygodniach......

29 listopada 2015 , Komentarze (6)

Dziwny to był miesiąc... Odnosząc się do wyrabiania nawyków, czyli tego ambitnego założenia poczynionego prawie 30 dni temu - wyszło średnio :p Ale czy kogoś to dziwi?;) Z niektórych musiałam zrezygnować już na starcie, np. woda z cytryną na czczo - mojemu przełykowi i brzuszkowi to się strasznie nie podobało. Za niektóre punkty nawet się nie zabrałam - przykładowo wzmacnianie mięśni pleców - ani jednego dnia nie zmusiłam się do tych kilku minut ćwiczeń :( Reszta czynności, które miały stać się nawykami w tym czasie, ciągle są na etapie sporadyczności.

No dobra, umówmy się, jest lepiej niż gorzej :) Jednak z pewnością nie tak, jak planowałam... ;)

***

Co do diety - postanowiłam przeprosić się z Montignaciem :D Tym razem będzie zabawniej, bo..... mąż do mnie dołączy :)

Zaczynamy jutro :)

1 listopada 2015 , Komentarze (3)

Dalego w tym miesiącu planuję rewolucję :) Mam nadzieję, że nie porywam się z motyką na słońce, ponieważ zamierzam wprowadzić 10 nawyków. Niby są to bzdetki, na które w chwili obecnej jestem po prostu zbyt leniwa, ale mam nadzieję, że kiedy nastanie już ten magiczny czas, że powtarzana czynność stanie się naturalnym przyzwyczajeniem, a nie "bo miałam jeszcze to zrobić..." to wszystko będzie znacznie łatwiejsze 8) Tych dotyczących mojej diety są całe dwa:

1. jem warzywa do każdego posiłku

2. pilnuję liczenia kalorii (czyli zawsze znajduję tą głupią minutę na wklepanie składników do kalkulatora)

Reszta dotyczy zabiegów pielęgnacyjnych i drobnych obowiązków domowych, które wypadałoby wykonywać na bieżąco, a nie odkładać na kolejny dzień.

Planuję też naruszyć swoją strefę komfortu. To będzie nie lada zadanie, ale postaram się i mam nadzieję, że tym razem się uda. 

W kwestii wprowadzania tych nawyków, których tutaj nie wymieniłam, ani powodów, dla których chcę wyjść ze strefy komfortu, na razie nic nie powiem. Mam nadzieję, że w grudniu będę mogła się pochwalić co to było oraz, że odniosłam sukces :D

I tak, zaczynam od dziś! :p

***

A z prozaicznych rzeczy - ostatnio (już będzie z tydzień) mam problemy z wypróżnianiem się :( Niby coś tam jestem w stanie z siebie wykrzesać, ale co to jest w odniesieniu do tego, czym może być!  Na razie wypróbuję gotowane siemię połykane z całymi ziarenkami... Co do młotkowej metody rozdrabniania siemienia - skuteczna :D Jednak trochę czasochłonna... Jak mi się nie spieszy to z niej korzystam :)

26 października 2015 , Komentarze (8)

Rano filiżanka ciepłej wody z ćwiartką cytryny, a wieczorkiem siemię lniane (na razie testuję różne formy przyrządzania), wczoraj było zalane ciepłą wodą i odstane cały dzień, dzisiaj ugotuję glutka. Docelowo będzie mielone bezpośrednio przed spożyciem, ale na to musze poczekać do zakupu młynka. Jakiś czas temu z myślą o siemieniu kupiłam młynek do przypraw, ale klops, siemię jest zbyt małe na te ostrza :| Czyli poluję na jakiś młynek do kawy. Tak po prawdzie to nawet nie wiem co jest na rynku i w jakich cenach... No, ale dopóki go nie zdobędę, siemię będzie pite i rozgryzane :D

Mogłabym teraz pisać w czym te cuda są pomocne, ale na necie jest tyyyle informacji... :p W wielkim skrócie - cytryna na odporność (planuję dodać do niej jeszcze imbir), a siemię lniane na urodę i zdrowie :D I wszystko jasne, prawda? (smiech)

***

Na razie wstrzymam się z dodawaniem jadłospisów. Dlaczego? Ano i wy, i ja mamy już ogólny zarys jak to wygląda ;) Jak uda mi się stworzyć coś smakowitego, jak np. to 

to będę wstawiać :D Placuszki bananowe z mąką kukurydzianą z jogurtem i pestkami dyni.

Obiad, którego dawno nie jadłam, a jest godny polecenia

Kurczak w curry z selerem naciowym. Można zagęścić śmietaną lub serkiem topionym. Równie dobrze smakuje z makaronem.

A, i jeszcze obiad pod tytułem "nie chce mi się wychodzić na ten deszcze po coś do jedzenia"

Czyli sosik warzywny z tego co jest w domu, do makaronu. Tutaj akurat miałam szczęście, bo uchowała się jakaś cukinia, to bazę miałam przednią :D W najbardziej okrojonej wersji to jest dużo cebuli, oliwki, przecier (ewentualnie jakiś ser, równie pysznie sprawdza się rozkruszony twaróg). Można w to wkroić jakieś mięsko pieczone lub wędlinę, jak się uchowa jakaś puszka tuńczyka to już w ogóle bajka ;) Można z tym zrobić dosłownie wszystko!

***

A kwestia wagi? No cóż... To już prawie 2 tygodnie jak "jestem grzeczna" (poza sobotą... w sobotę nie byłam grzeczna :() i jest.. hmm... dziwnie... Przez pierwszy tydzień waga stała dokładnie na tym samym poziomie 72, 6 kg. Ostatnio sukcesywnie sobie wzrasta, ale spada brzuch :? No i właśnie.... Korci mnie, żeby uciąć kalorie do 1600.... Bo w regularną aktywność fizyczną ciągle nie wierzę....

23 października 2015 , Komentarze (10)

21.10.

Kasza jaglana z jogurtem i truskawkami, sezam. Papryka z rzodkiewką.341 kcal.

Kanapki z masłem, jedna z resztką paprykarza, dwie z żółtym serem i pieczonym schabem. 439 kcal.

Domowa pizza z kiełbasą żywiecką z indyka, cebulą, papryką i ogórkiem kiszonym. Z sosem pomidorowym i żółtym serem oczywiście ;) 447 kcal.

A na kolację skusiłam się na drugi kawałek :D 447 kcal.

Razem: 1673 kcal. (B 86 g. W 197 g. T 57 g.)

22.10.

Jajecznica z kanapkami - 495 kcal

Śledź w oleju z chlebem i ostatnim ostałym ogóreczkiem.... 526 kcal.

Spaghetti z mięskiem mielonym, feta. 749 kcal.

Iiiii... popróbowałam wczoraj trochę regionalizmów :p

Żadne z nich nie zachwyciło mnie na tyle, żeby się zaprzyjaźnić na dłużej :(

Może to i dobrze? :? (smiech)

Wyszło jakieś 588 kcal.

Razem: 2357 kcal. (B. 103 g. W 204 g. T 84 g.)

21 października 2015 , Komentarze (9)

Ryż z jabłkiem, cynamonem i imbirem na ciepło, słonecznik, pół jogurtu. Marchewka, burak, seler. 362 kcal.

W związku z tym, że dzień mi się trochę poprzestawiał, na 2 śn. postanowiłam zjeść coś konkretniejszego, więc padło na pesto z bazylii. 

Pesto i sałatka. 613 kcal.

Potem był długaśny spacer, a po nim, ok. godz. 17:

Grzanki z żółtym serem, ze schabem, przecierem pomidorowym, cebulką i ogórkiem. Plus kubek barszczu. 406 kcal.

Nagle zrobiło się późno, a ja taka pojedzona, więc aby dobić do jakiejś godnej kaloryczności, co zrobiłam?

Ano zeżarłam ostatni kawałek sernika (smiech) 252 kcal.

Razem: 1768 kcal. (B. 66 g., W 233 g. T. 60 g)

*** A w związku z tym, że jestem tutaj do tyłu o jeden dzień i zaczyna mnie to denerwować, oto jedzonko wczorajsze:

Kasza jaglana z jogurtem i śliwkami, sezam. Seler, marchewka, burak. 321 kcal.

Śledź w pomidorach, 2 kromki chleba, ogórek kiszony, rzodkiewki. 390 kcal.

Pierogi ruskie ze śmietaną. Papryka i słonecznik na deser ;) 569 kcal.

Omlet z dwóch jajek. W złożeniu jest żółty ser i schab. Sałatka. 366 kcal.

Razem: 1645 kcal. (B 77 g. W. 160 g. T 73 g.)

20 października 2015 , Komentarze (6)

Kanapki z masłem, serem żółtym, schabem pieczonym i warzywka jak widać. 521 kcal.

Sernik. 332 kcal.

Kurczak ze szpinakiem, ryż, feta. 489 kcal.

Barszczyk z jajem (a raczej dwoma :D) 354 kcal.

Razem: 1696 kcal. (B. 110 g., W 157 g. T 68 g.)

19 października 2015 , Komentarze (9)

Sadzone z plasterkiem schabu pieczonego, cukinia i 2 kromki chleba orkiszowego, którego zapomniałam pacnąć na talerz do zdjęcia... ;) 433 kcal.

Zupa fasolowa. 247 kcal.


Szalenie nieapetycznie wyglądająca zapiekanka... Cóż... rozwaliła się przy wyciąganiu (jak zawsze) no i trochę przekombinowałam z sosem (szkoda było mi zostawiać łyżkę śmietany w pudełku, więc dałam za dużo do dania :| przez co straciła na kolorze i smaku niestety, bo śmietana złagodziła aromat przypraw :(). Makaron razowy rurki, mięsko mielone z cebulą, żółty ser. W sosie - jajko, przecier, śmietana, przyprawy, woda. 656 kcal.

Iiiiii.... :D

Namysłów x 2 :p 440 kcal.

Razem: 1776 kcal. (B 103 g., W 106 g. T 63 g.)

18 października 2015 , Komentarze (6)

Jajecznica z cebulką i żółtym serem, 2 kromki chleba, pomidor. 503 kcal.

Sernik. 332 kcal.

Kanapki z paprykarzem (z wędzonej makreli), marchewka. 267 kcal.

Gotowany morszczuk, kotlety gryczane z twarogiem, cukinia, sos musztardowy. 458 kcal.

Zupa fasolowa. 185 kcal.

Razem: 1745 kcal. (B 117 g. W 191 g. T. 56 g. )

17 października 2015 , Komentarze (5)

Ryż z truskawkami, sezamem i jogurtem, marchewka - 385 kcal.

Na przekąskę miałam słonecznik łuskany i sok pomarańczowy - 273 kcal.

2 kromki z paprykarzem (użyłam makreli wędzonej), papryka - 344 kcal

Na obiad pierogi ruskie z łyżką śmietany, które nie doczekały sie zdjęcia ;) - 428 kcal.

No i zupa pomidorowa z pęczakiem i jajkiem - 331 kcal.

Razem: 1759 kcal. (B 73 g., W  256 g. T 45 g.)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.