Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 129228
Komentarzy: 2278
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 21 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 stycznia 2024 , Komentarze (6)

Nie, zdecydowanie nie takich słów spodziewałam się po lekarzu. A już zdecydowanie nie takich potrzebowałam! Co usłyszał mój wewnętrzny leń? "Jesteś taka biedna... Wszystko ci się należy. Siadaj na pupie, jedz co chcesz, nie nadwyrężaj się w żadnym aspekcie!".

Mam nie stresować organizmu odstawieniem węglowodanów. Zamiast tego mogę przecież nieco ograniczyć porcje i jeść rozsądnie... Tiaaa, bo to zawsze u mnie działało. Dobra, mniejsza, najwyżej nie schudnę teraz. Nie jest to jednak powód, żeby zajadać się ciastkami. Ciągle mogę wiele zdziałać w temacie. Przede wszystkim mogę postarać się nie utyć przez ten czas 😅 tak na dobry początek.

Ciągle fantazjuję o bieżni. Nie wiem kiedy dotrę do sklepu, ani czy będą mieli rozstawioną magnetyczną. Skłaniam się ku zamówieniu w ciemno... Heh, nie powinnam tego robić.

1 stycznia 2024 , Komentarze (6)

Nowy rok, nowa ja? Nie tym razem. Raczej kontynuacja kołowrotka wpędzonego w ruch w listopadzie. Wyjątkowo chciałam dodać wpis pełny dumy, że tym razem nie planuję, a już działam, ale... leniwa jestem.

Wiem, że potrzebne są wielkie zmiany. Muszę przewartościować rutynę dnia i to w sposób, który ostro pojedzie mi po komforcie. Mówi się, że jedna zmiana na raz, bo łatwo się zrazić. A ja muszę wszystko...  bo baaardzo bym chciała, by pierwsze pół roku dało jak najlepsze wyniki. I żeby była jasność, nie o wagę mi chodzi, a takie parametry jak cisnienie, puls, ogólnie mówiąc krew. W czasie tych 6 miesięcy będą mi często zaglądać w każdą dziurę. Lepszej motywacji do poprawy siebie nie znajdę.

A co zrobiłam do tej pory? 

Odstawiłam alkohol. Chociaż tyle. Testuję piwa bezalkoholowe i na moje szczęście to nie to co kiedyś. Coraz więcej smakuje jak piwo. Czyli ta kategoria nie wymusiła na mnie zbyt wielkiego wysiłku...

Co powinnam zrobić?

Oczywistość - wrócić do diety ograniczającej węglowodany. Bezstresowo na niej chudnę, a docelowo cukier powinien oddalić się od górnej granicy normy.

Po drugie - ruch. Moja aktywność jeszcze nigdy... aż tak bardzo nie istniała. Samo chodzenie będzie jak najbardziej super. Rozważam bieżnię magnetyczną, ale to dopiero po przetestowaniu takiej w sklepie. Inny rodzaj aktywności wdrożę później, po tym jak ćwiczenia oddechowe nie będą sprawiały tyle wysiłku, a i tak zamierzam zacząć od rozciągania.

A co będzie najbardziej wymagające? To ta podchwytliwa rzecz, którą miałam zająć się już wielokrotnie, ale jak zagłębiałam się w temat to porzucam koncept, bo wiedziałam, że... jestem leniwa. Czym jest ta tajemnicza kategoria? Sen. Zadbanie o długość i jakość snu rozwiąże wiele moich problemów. Ale! Ten właśnie punkt będzie wymagał wprowadzenia największej ilości zmian. Najbardziej aktywna jestem w pierwszej połowie dnia. Ogarniam co jest do ogarnięcia, a gdy mam wszystko pozałatwiane - siadam i "odpoczywam". Czyli oglądam, czytam, wyszywam. Tylko ta ostatnia czynność nie wymaga gapienia się w ekran. A tą czynność warto wyeliminować na kilka godzin przed położeniem się. Czyli co? Najlepszym wyjściem będzie podjęcie jakiejś aktywności (np. marsz), a potem prysznic, maseczka, balsamik. I teoretycznie będę gotowa do spania. W czym problem? Jestem leniwa xD tak bardzo lubię nic nie robić wieczorami i sobie pogonić przy serialu... Heh. Ile wysiłku będzie wymagała ode mnie ta zmiana, wiem tylko ja.

To by było na tyle. Tylko tyle i aż tyle. Mam nadzieję, że kolejny wpis będzie już zawierał konkrety, a nie tylko gdybanie...

11 grudnia 2023 , Komentarze (5)

Uff... poszło w górę. Równowaga w przyrodzie zachowana, hehe.

Nie zdziwiłam się. Raczej poczułam ulgę, że "to wydarzenie" mam za sobą. Zaczynam jeść "normalnie" i nabieram wody. To normalne ;)

Zanim totalnie popłynę wraz z powracającym apetytem postanowiłam jeden posiłek zostawić w spokoju. Kasza/chleb, czy na co tam będę miała ochotę. 

I obserwować.

7 grudnia 2023 , Komentarze (5)

To już 10 kilo mniej podczas tego podejścia do odchudzania. Pierwsze 4 zrzuciłam uczciwie z dietą. Z kolejnymi 6 rozprawiła się choroba 😅

Sądziłam, że skoro szybko spadło to i szybko wróci, ale jak na razie sukcesywnie spada. I właśnie dziś zobaczyłam na wadze równe 10 kilo mniej.

Staram się nie cieszyć na wyrost, ale kurcze, w końcu oddalam się od tej 70tki 😊

Jestem na takim etapie, że ciężko cokolwiek zaplanować. Szlaban na intensywną aktywność fizyczną traktuję jako osobisty afront, chociaż nigdy nie byłam jej fanką 😂 

Powolutku do przodu. I na pewno znowu będzie dobrze 😃

1 grudnia 2023 , Komentarze (9)

Tak się jakoś złożyło, że wczorajszy obiad trzeba było zamówić. Padło na tytułową pizzę, która okazała się być bardzo terapeutyczna :]

Jak tak dalej pójdzie zamiast na brak apetytu będę narzekała na stres przed jojo (które zapewne i tak mnie czeka, bo zważywszy na wszystko i bardzo szybki ubytek wagi w krótkim czasie, bardzo się zdziwię jeśli nie nastąpi...). Nic to, zdrowienie ważniejsze.

Faktem jest, że nie mam zbyt wielu zapasów węglowodanów w domu. Trochę kaszy, trochę ryżu. Zastanawiam się, czy uzupełniać, czy jednak ciągle starać się ograniczać, żeby pociągnąć ten wózek. Niby planowałam włączyć kaszę raz dziennie celem zwiększenia błonnika w diecie. Hmm, hmm... Pewne jest jedno, z ograniczaniem ilości się wstrzymam. Trzeba nabrać sił. Zrzucać kilogramy będę później.

Apetyt falowy. Pizza była przepyszna i nieco odblokowała przełyk (i głowę?). Już tak mocno nie muszę w siebie wpychać, ale wolałabym, żeby te porcje jednak zaczęły się już zwiększać. 

Postęp obserwuję z dnia na dzień, żeby nie powiedzieć z godziny na godzinę. Jedzenie też się pewnie unormuje zanim zdążę się zorientować. Tylko, żeby nie poszło w kierunku wynagradzania sobie łakociami krzywd wszelakich ;)

28 listopada 2023 , Komentarze (4)

Zbliża się pora kolacji i dotarło do mnie ile dzisiaj zjadłam i... wystraszyłam się :(

Już było lepiej. Już mi to jedzenie rozsądkowe wchodziło, aż... przestało.

Wiem, że muszę jeść, ale czuję dojmującą niechęć. Tak być nie może. Dochodzę do siebie po chorobie, zażywam leki, jestem osłabiona, muszę jeść! Żadna myśl o potrawie nie powoduje ślinotoku. Martwi mnie to... Zbyt długo to trwa.

Poradźcie coś. Czy suple na apetyt faktycznie go pobudzają? Może nutrodrinki? Odżywki białkowe? 

Ktoś, coś?

A może zluzować i przeczekać? Niby mam na sobie jeszcze sporo zapasów i organizm ma z czego czerpać...?

27 listopada 2023 , Komentarze (7)

Dawno niewidziana.

Na razie nie jest trudno. Apetyt ciągle słaby, więc jem rozsądkowo. Ograniczam węgle i tak sobie egzystuję. Brak ochoty na słodycze jest lekko przerażający, hehe.

Pomału dochodzę do siebie po ostatnich rewelacjach. Zbieram siły i zastanawiam się jak wrócić do życia. Wszystko analizuję i niepotrzebnie biorę do głowy. A przecież trzeba wyjść z domu. Nie można się tak wszystkiego bać. 

Mam nadzieję, że jak odzyskam siły po antybiotykach wróci też odwaga. Albo przynajmniej wena, żeby realizować głos rozsądku, bo na razie słabość w nogach i kocyk wygrywają tą nierówną walkę. Ale! To jeszcze nawet nie tydzień od mojego powrotu ze szpitala. Dam sobie czas.


24 listopada 2023 , Komentarze (7)

Jaka to ulga to sobie nawet nie wyobrażacie. Jeszcze nie jest wszystko cacy, czeka mnie dalsza diagnostyka, w codzienności pojawiły się leki i jest to dla mnie totalnie nowa rzeczywistość. Nie oszukuję się, że pójdzie jak z płatka. Najbliższe miesiące zapowiadają się bardzo wymagająco, ale cóż... od tego problemu nie da się uciec.

Waga domowa pokazuje mi to samo, co ta ze szpitala, także zmieniam pasek. Z przyjemnością wrócę do diety, bo tyle co się objadłam tam chlebem to serio miałam już dość. Apetyt mam tak jakby już lepszy. Rozważam jakieś węgle typu kasza w jednym z posiłków, bo z samych warzyw miałam chyba zbyt mało błonnika i pojawiał się delikatny problem z zaparciami. W szpitalu 6 kromek pieczywa dziennie szybko rozwiązał ten problem ;)

Dietę postanowiłam kontynuować również z powodów zdrowotnych. Czeka mnie co najmniej półroczny maraton po różnych specjalistach. Chcę zobaczyć ile dla siebie ugram wagą w normie. Nawet nie wiedziałam, że mi sprawdzają glukozę. Dowiedziałam się, dopiero jak przejrzałam wypis. Były to wartości w górnych granicach normy, ale jednak normy!! Miesiąc z hakiem diety niskowęglowej zbił wynik o kilkanaście oczek. Rewelacja! Ja chcę więcej! :]

Na razie tylko dieta. Na tapecie jeszcze antybiotyk i duże osłabienie. Ale jestem już w domu. Nastawiona na wypoczynek i powrót do sił. Będzie dobrze.

15 listopada 2023 , Komentarze (7)

to choroba.

Nieco nawiązując do poprzedniego

wpisu - niestety, to nie były

mięśnie. Od jakiegoś czasu jestem w szpitalu. I jeszcze trochę tutaj posiedzę. Pomińmy z czym, bo mam w sobie ogromny żal, że dopiero za czwartym razem na przestrzeni kilkunastu lat trafił się specjalista, który zaordynował jakiekolwiek badania, które właśnie położyły mnie do szpitalnego łóżka. A mogło to być wykryte znacznie wcześniej. I nie dobrnąć do tak zaawansowanych skutków...

Co chciałam napisać - dieta z oczywistych względów przerwana. Biorąc pod uwagę miesiąc z hakiem ograniczania węglowodanów i późniejszy brak apetytu, na liczniku minus 8 kg. Teraz staram się jeść rozsądkowo, żeby nie zaburzać diagnostyki. A powiem Wam, że wbrew krążącym opiniom na temat szpitalnego żarcia, tutejsze porcje są ogromne, niedoprzejedzenia i całkiem smaczne.

Mam szczerą nadzieję, że po wyjściu wskoczę w kontynuację diety. Moje życie bardzo się zmieni. Czeka mnie długie leczenie i dalsza diagnostyka. Mój styl życia też będzie musiał się zmienić. 

Teraz jak nigdy dotąd widzę jak głupie wymówki może mieć człowiek, jak mu się zwyczajnie nie chce. Totalnie zapominamy, że przecież tu idzie o nasze zdrowie i... życie.

Pozdrawiam Wszystkich! Trzymajcie za mnie kciuki, ślicznie proszę ;)





26 października 2023 , Komentarze (10)

Ale czuję się... źle. Pamiętacie jak w zeszłym roku tak długo chorowałam i jednym z objawów był dyskomfort przy przemieszczaniu się i oddychaniu? No to teraz mam to samo, tylko bez chorobowych objawów.

A wiecie skąd? Ze zignorowanego skurczu pod żebrami. Przedwczoraj nie dałam sobie rozmasować, a wczoraj wieczorem nie mogłam się już ruszyć. I jak sobie przypomnę jak latałam po lekarzach i byłam wściekła, że mnie osłuchują, a nic nie słyszą. Tylko, że wtedy to było chorobowe kombo i myślałam, że zapalenie płuc co najmniej.

A teraz to pierwszy i jedyny objaw i wiem co się dzieje. Tzn nie mam pojęcia jak to się mogło wydarzyć i czuję się pokrzywdzona przez los, ale przynajmniej wiem, że żaden lekarz nie robił mnie w bambuko.

Koleżanka uważa, że to jakiś uraz po tygodniach suchego kaszlu, niedoleczone i teraz ruszone. Tylko, że aż po takim czasie? Nie wiem, może. Jak wydobrzeję, biorę się za pilates! xD

Siedzę i cierpię sobie niekoniecznie w milczeniu. Smaruję i rozgrzewam, ale żeby konkretnie rozmasować to się jeszcze nie dam dotknąć... Ot, taka ciekawostka z żywota własnego.

Dieta trwa, chociaż apetyt trochę siadł.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.