Niech mnie ktoś oświeci, bo kompletnie nie pamiętam, jak niby ma to pomagać ludziom.
Zeszły rok miałam szalony. Działo się tyle, że jak pojawiła się propozycja awansu na totalnie nieznane mi wody pomyślałam tylko, że czemu nie? Tyle ogarnęłam z sukcesem do tej pory, może nowe wyzwanie dobrze mi zrobi. Podobno przekraczanie siebie wzbogaca. To przysłuży się i mnie, nie?
Ugh! Co ja sobie myślałam? Gdzie ja głowę miałam?! To przekraczanie siebie trwa już miesiące. Każdy dzień niesie coś nowego, a ja? Jestem kłębkiem nerwów... Przecież jestem domatorką, introwertykiem, gdzie ja się wepchałam?
Schiza level hard. Muszę odreagować.
PS. W końcu jestem zdrowa! Po 6 ciężkich tygodniach nareszcie funkcjonuję normalnie.