Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 130492
Komentarzy: 2282
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2023 , Komentarze (4)

Jak wiecie ten sezon zimowy wykończył mnie do cna i przeczołgał. Zakładałam nawet tematy na forum, sama nie wiem czego szukając, bo poza kilkoma serdecznymi i rzeczowymi komentarzami to był istny "festiwal życzliwości" 😒 ale mniejsza! Było, minęło.

Ostatni raz chorowałam w połowie kwietnia i dopiero teraz czuję, że jest absolutnie po wszystkim 😊 wylazło wszystko, co na mnie żerowało przez ostatnie pół roku! Nie wiem na czym polega różnica. Przecież w tym czasie też bywałam zdrowsza i lepiej się czująca. A teraz czuję, że jest ok. Tak zwyczajnie, poprostu. Intuicja? 🤔

Różnica w chceniach kolosalna. Chce mi się chodzić. Ba, chce mi się wychodzić, nawet jak nie muszę! Inaczej myślę o jedzeniu i codziennych obowiązkach. Jestem gotowa na zmiany na lepsze. Bo chce mi się chcieć! Wreszcie mam siłę na życie 😁🌸🎉

1 kwietnia 2023 , Komentarze (9)

Gdy chorowałam czas zatrzymał się w miejscu. A od tamtego momentu? Nawet nie wiem kiedy zrobił się kwiecień.

W tamtych tygodniach niedomagania miałam szalenie ambitne plany. Wizualizowałam sobie zmiany, jakie wprowadzę, gdy będę miała siłę żyć. Niestety, nawet nie wiem kiedy wskoczyłam w dawne przyzwyczajenia. 

Ale!

W jednym osiągnęłam sukces - częste spacery. Jak to zrobiłam? Zwyczajnie nie wracam po pracy do domu. Wcześniej jak patrzyłam na godzinę wydawało mi się, że jest strasznie późno i nie zdążę odpocząć przed jutrem. I faktycznie, tak było, zegar nie przestawiał się w magiczny sposób. Jednak gdy wychodząc z autobusu obierałam inną drogę niż do domu, to był fajny reset. Nie będę aż tak zagłębiać się w tą różnicę odczuć. Grunt, że działa w moim przypadku.

Żarełko zazwyczaj ok, ale do zorganizowanej diety trochę daleko. Waga raczej bez zmian. Nic to, będę sobie egzystować dalej. Dzień pełnej mobilizacji w końcu madejdzie.

Chciałam się z Wami podzielić jeszcze jedną refleksją - suplementy. Kiedy byłam taka bezsilna i lekko spanikowana tym, jak bardzo jest źle, narobiłam takich zapasów dobroci, że to było jeszcze bardziej chore od samego chorowania. Ciągle łykam to wszystko nie bardzo wierząc w ich skuteczność. No, może poza krzemem (na wypadające włosy. Lecą jak szalone po covidzie. Słyszałam o tym, ale nie przypuszczałam, że po pierwsze spotka to mnie, a po drugie, że będzie na taką skalę). No, ale do czego zmierzam. Jak to wszystko mi się skończy - nigdy więcej żadnych supli!! Więcej wartościowych produktów w diecie, tak. Tabletki, nie!

3 marca 2023 , Komentarze (5)

Niech mnie ktoś oświeci, bo kompletnie nie pamiętam, jak niby ma to pomagać ludziom.

Zeszły rok miałam szalony. Działo się tyle, że jak pojawiła się propozycja awansu na totalnie nieznane mi wody pomyślałam tylko, że czemu nie? Tyle ogarnęłam z sukcesem do tej pory, może nowe wyzwanie dobrze mi zrobi. Podobno przekraczanie siebie wzbogaca. To przysłuży się i mnie, nie?

Ugh! Co ja sobie myślałam? Gdzie ja głowę miałam?! To przekraczanie siebie trwa już miesiące. Każdy dzień niesie coś nowego, a ja? Jestem kłębkiem nerwów... Przecież jestem domatorką, introwertykiem, gdzie ja się wepchałam?

Schiza level hard. Muszę odreagować.

PS. W końcu jestem zdrowa! Po 6 ciężkich tygodniach nareszcie funkcjonuję normalnie.

20 lutego 2023 , Komentarze (5)

W zeszłym tygodniu odnotowałam znaczny postęp w zdrowieniu. Co prawda czasem kaszlę, ale już nie w seriach 😅 katar mam wrażenie bez zmian 😐 ale przynajmniej nie jestem osłabiona! Poczyniłam kilka spacerów i zdecydowanie jestem gotowa na więcej.

Apetyt niestety wrócił jakim go znam 😂 trochę sobie pofolgowałam, bo to cudowne uczucie chcieć znowu coś zjeść ze smakiem, a nie z rozsądku. Wagi na razie unikam przez @.

Natomiast co do kwestii spania... No to jest historia! Udało mi się przełamać i kłaść spać przed 21. Zasypiam bez trudu, chyba, że sąsiad akurat praktykuje bieżnię. Ale nie o tym miało być. Jak niedosypiałam i to tak poważnie, bo czasem to było i tylko 4 godz snu, to wstawałam zmęczona i zła, ale ten dzień jakoś szedł. Jak teraz sypiałam 7 godzin to wstawałam taka strasznie rozbita, jakoś bardziej niedospana, a większość dnia czułam się jak niedorobione zombie. Muszę pociągnąć to dalej i obserwować, ale na razie znowu wpadłam w krótki cykl spania przez giga stres w pracy. Mam nadzieję, że szybko się uspokoi i powyjaśnia, bo z takim tłem nerwowym to ja jeszcze długo nie dojdę do pełni sił...

11 lutego 2023 , Komentarze (2)

Bałam się powrotu do pracy, ale poszło raczej bezboleśnie. Mam więcej siły niż sądziłam, że będę mieć, jedynie co męczy mnie kaszel i nie bardzo daje spać.

Wdrożyłam plan naprawczy. Sok z czarnego bzu i kiszonek, witamina D3 wzbogacona o olej z czarnuszki, turbo syrop z cebuli i siemię lniane. 

Aktywność?

Czyli spacery. Wyszło tak se. Na początku tygodnia wszystko było oblodzone. Mogę chodzić w różną pogodę, wielu warunków nie lubię (np deszczu), ale chodzę. Po lodzie? Absolutnie nie potrafię. Mega mnie to męczy i stresuje. W kolejnych dniach zrobienie zakupów i doniesienie ich do domu było lekko wyczynowe. Sponiewierał mnie ten covid 😔

Sen? 

Z tym to gorzej. To raczej czekanie, aż budzik w końcu zadzwoni i przestanę się męczyć. Mam nadzieję, że ten kaszel szybko odpuści.

Stres? 

Trochę go było. Po takiej nieobecności w pracy nie było lekko. Pewnie dlatego ten tydzień tak szybko minął 😅

Jeszcze tylko michę ogarnąć i zacząć jeść więcej. I przyzwoite rzeczy do tej gęby wkładać...




5 lutego 2023 , Komentarze (9)

Nie czuję się jeszcze w pełni zdrowa, ale takie siedzenie w domu też mi nie służy. Obawiam się tego, że znowu mi się coś przypląta, ale przecież nie zamknę się w samotni do lata 😅 Ciągle mam katar (to jest dziwne), kaszel (pocieszono mnie, że może się utrzymać do trzech miesięcy) i jestem osłabiona (a to pewnie przez nic nie robienie. Mam nadzieję, że jak wrócę do żywych to i energii zacznie przybywać).

Tym razem biorę się za odporność od razu. Domowe miksturki poszły w ruch. Jelitka będą dostawały dużo kiszonek i kefiru. A ja stanę na rzęsach i znajdę czas i ochotę na spacery!

Tylko niech na mnie nikt nie nakicha w autobusie w najbliższym czasie, plisss...

W związku ze słabym apetytem i jedzeniem tylko z rozsądku, waga ładnie zjechała. Sprawdzę za tydzień, czy jej nie przeszło 😂 i dopiero wtedy zaktualizuję.

28 stycznia 2023 , Komentarze (14)

Moje nawracające przeziębienia właśnie ewoluowały w covida. Jesoo, w życiu nie byłam tak chora, jak teraz. Za pierwszym razem przeszłam tak łagodnie, że nawet nie pamiętam za bardzo. Jedyne co, że na dosyć długo odjęło mi węch i smak. Teraz wszystkie smaki czuję we wzmożonej intensywności. Wszystko jest za słone, zbyt octowe, za bardzo słodkie.

Sama "grypa" jest obezwładniająca. Siedzę w łóżku i czekam, aż odpuści chociaż troszkę, bo szczerze? Mam ochotę płakać....

20 stycznia 2023 , Komentarze (4)

Robiąc założenia dietetyczne palnęłam, że do statystyk chodzeniowych będę brała tylko i wyłącznie wartość powyżej 5 km dziennie, bo tyle robię tak ło.

Co ja se myślałam? Tak było może jeszcze jakiś czas temu, ale teraz? W porywach 3 km. W porywach!

Dlatego nie będę cudować i się zastanawiać ile to jest moje minimum mimochodem, będę sobie rejestrować stan z natury. Te kilometry są dla mnie ważne i zdecydowanie będę szła na ilość. I mam nadzieję, że ani pogoda, ani nawracające przeziębienia mi w tym nie przeszkodzą.

A dietka zaskakująco dobrze. Okienko raczej teraz nie wyjdzie, ale węgle ograniczone bardzo bardzo 😊

14 stycznia 2023 , Komentarze (9)

Bosko!😆

Po tygodniu znacznego ograniczenia węgli bardzo ładnie mnie odpompowało. Mniej to czuję na dłoniach, zdecydowanie skurczyły mi się stopy. Komfort chodzenia poprawiony o milion procent.

Nie pisałam co jem, ani w jakich ilościach. Zawsze jak wracam do tego planu to wszystko dzieje się samo. Tak jest i tym razem. O ile znowu nie pokpie po całości i nie przestanie mi się chcieć.... To naprawdę przykre, że byle co sprawia, że zapomina się o całej zdobytej wiedzy i marnuje efekty wynikające z doświadczenia. Ale kto wie? Może tym razem to tak na prawdę i ostatecznie? 😉 Schudnę i utrzymam efekty? 😁

6 stycznia 2023 , Komentarze (7)

Nowy Rok, nowa ja - co nie? 😆

Ale serio jest to dobry moment, żeby zacząć dbać o siebie. W skali zeszłego roku plus 4 kg. Jestem w szoku, że tylko tyle, biorąc pod uwagę jaki to był zakręcony i stresujący czas. Powiedzmy, że już się uspokoiło. Albo przynajmniej nauczyłam się z tym żyć 😅

Zmieniłam pasek na bardziej realny cel i powiem szczerze, że widok, że mam do zrzutu "tylko" 14 kg, zamiast 24 jest jakieś takie, nie wiem... bardziej motywujące? Mniej przerażające? 🙈

Mam fajny cel. Tak, tak, wiem. Odchudzanie się do jakiegoś wydarzenia bywa skazane na porażkę. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że to aktualnie dla mnie główny motor do działania. Czym jest opowiem, gdy będzie się zbliżał. Czas - druga połowa kwietnia.

A jak zamierzam osiągnąć cel? Dietą keto oraz... chodzeniem. Aktualnie robie do 5 km dziennie. Zakładam, że sukcesem będę mogła nazwać każdy dodatkowy spacer po pracy. Zobaczymy ile uda mi się natrzaskać tych kilometrów. W ramach możliwości wrócę też do pomiarów ciśnienia i cukru. Problem w tym, że choćbym miała się okocić, żywcem nie znajdę na to czasu rano... Zastanawiam się, czy taki wieczorny  monitoring w ogóle będzie miał sens....? 

Życzę powodzenia Wam i sobie! Do następnego.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.