od tygodnia sie niby wzięłam za siebie
i te niby to jest cała prawda
efektów zadnych, codziennie jakies grzeszki, bo... zawsze sie wytłumaczenie znajdzie
licze kalorie, ale co to daje ? nic skoro tych kaorii jest 2500 lub wiecej
chodze codziennie, ale wolno, wiec tez nic to nie daje
nie cwicze , bo nie mam gdzie, w pokoju podłoga nie miesci mnie całej, przeciez nie bede cwiczyc w kuchni lub w przedpokoju, a na dodatk za duzo nas tu a nie mam zamiaru cwuiczyc pod okiem np. zięcia
marudzę??
tak wiem
wczoraj po południu w czasie wolnym , czyli po pracy, sms od włocha ze cos pilnego trzeba zrobic i wysłac dzisiaj do Indesit, noszzz własnie przypomnałam sobie, dlaczego ze nie lubie tej pracy
mogłam nie odpisac ?? mogłam
ale on by zadzwonił do szefowej, szefowa do brygadzistki i do mnie, brygadzistka do mnie bo by nie wiedziała o co szefowej chodzi, itd itp
niby tych telefonów tez mogłabym nie odbierac , ale dzisiaj od rana i tak bym tym dostała w łeb bo byłoby w tej sprawie mliion maili, a tak juz wczoraj cos zorganizowałam i moze zdazymy z produkcja
no ale kosztuje mnie to dzo stresu a ja w stresie mam wiekszy apetyt ehhh.... i jak tu schiśc ?? no jak ???