Dawno nie miałam tyle swobody:)
Od kilku lat brakuje mi czasu na wszystko i teraz gdy nagle mam tyle wolnej przestrzeni zaczynam wymyślać sobie pracę:) niepojęte:)
Szczęśliwie część tej wolności "sensownie" zagospodarowali moi przyjaciele:)
Spędziłam 2 przemiłe dni w puszczy upajając się pięknem natury i destylatami z pyr oraz zbóż wszelakich:)
Zupełnie bez poczucia winy przyjmowałam kolejne porcje pustych kalorii, ale darowałam sobie te niosące z sobą ważne składniki odżywcze;)
Nie jadłam kaszanek, szaszłyków, kotlecików, majonezowych sałatek i chleba.
Właściwie to nic nie jadłam....
dbałam tylko o odpowiedni poziom płynów w organizmie:)
Było cudownie:)
Przesiedziałam pół nocy przy ognisku patrząc w żar i rozgwieżdżone niebo, czując zimny wiatr od jeziora i zapach spalonych klapek, śmiejąc się jak dziecko z durnowatych wygłupów naszych chłopaków i jeszcze zapijając wszystko piwem:)
Powiem Wam ,że te chwile ratują mi życie:)
Te kilka zapijaczonych weekendów w roku, kilka chwil gdy nie trzeba myśleć, zachowywać powagi, gdy nie jest się odpowiedzialnym za nic poza dobrą atmosferą:)
W takich chwilach nabieram zdrowego dystansu do wszystkiego.
Każdy problem znajduje nagle proste rozwiązanie i nic nie wydaje się być beznadziejne.
Odmóżdżanie konieczne dla zachowania resztek mózgu:)
Chciałam Wam pokazać jak spędziłam czas ,ale to jedyne fotki które udało się wgrać:) Vitka ,jak zwykle, nie działa jak należy:) trudno:)
PRZEUDANEGO WEEKENDU ŻYCZĘ:)