Kolejny!
Ale co tam?...
Kiedyś musi się udać:)
Mój okropny małżonek się ze mnie śmieje
mówi, że nie może zrozumieć tego systemu:)
że z takim zaangażowaniem chudnę, by za chwilę wrócić w to samo miejsce:)
A ja jakoś nie mam z tym wielkiego problemu:):):)
Martwię się przez chwilkę- przy 80 kg...
Ci którzy mnie znają wiedzą dlaczego
Ale kiedy fala przypływu już mnie zabiera
przestaję o tym myśleć...
A tam!
Dziś jesteśmy w strefie odpływowej i tym się zajmijmy:)
Początek jak zwykle doskonały
Po zaakceptowaniu faktu, że jestem na diecie
(czyli przy porannej kawce)
NATYCHMIAST POCZUŁAM SIĘ CHUDSZA:)
to nie ściema!
Już widzę nowe rysy:)
...no może nie nowe...
tylko jakieś w ogóle
Delektuję się pysznym, lekkim jedzonkiem
i jestem naładowana energią jak reaktor atomowy
albo jak ten różowy króliczek duracell...
Minusem jest tylko to, że marznę!
25 stopni ciepła, a ja w polarze, zapięta pod brodę...
Z tzw aktywności fizycznej
(która oczywiście postanowiłam rozpocząć)
pojechałam rowerem na zakupy
(łącznie jakieś 3-4 km)
-ale to się nie liczy- bo tu wcale nie ma wysiłku
tylko czysta przyjemność-
i wykapałam piesa
jak widać mieliśmy odmienne zdanie na temat konieczności tego zabiegu
Było nie było
urobiłam się po pachy
A tak dla poprawy humoru
zobaczcie jak grzeczne pieski spędzają Święta...
Wracając do sedna
1 śniadanie- marchewka, sok jabłkowy, jogurt i chlebek chrupki
2 śniadanie- jajko, szczypiorek, wafel ryżowy
lunch- surówka, chleb razowy, maślanka
obiadokolacja- wieprzowina (wezmę wołowinę), papryka, pieczarki+ chleb razowy
przekąska- maślanka i 100g winogron
Tak to dziś wygląda...
Poza tym postanowiłam pić duuuużo wody:)
dziś już wypiłam 2,1 l
Zauważam,że im więcej się pije tym ma się większe pragnienie:)
ale to chyba tak ze wszystkim:)
się rozpisałam...
Przepraszam
Trzymam kciuki za wszystkich startujących razem ze mną
i za tych co daleko w przodzie:)
i za tych co się dopiero rozgrzewają -też
Buziaki